Domek myśliwski Fernexa, późny wieczór 2 lipca 2595
Towarzyszki rzemiosła Fernexa obrzuciły cudzoziemskich przybyszów nieufnymi spojrzeniami, ale ta zbrojna w oszczep skierowała swój oręż niemal natychmiast grotem ku stopniom schodów i wsparła się na nim zgrabnie eksponując ukryty pod kiepsko wyprawioną skórznią biust, który niezamierzenie, ale i natychmiast przykuł uwagę Leona.
- To mięsa potrzebujecie dla swojego króla czy Fernexa chcecie ratować? - sarknęła ta druga opierając zaciśnięte w pięści dłonie na biodrach - Bo chyba sami tego do końca nie wiecie.
- Daj spokój, Iola - powiedziała oszczepniczka - Fernex poszedł w las na wschód od Lucatore, na bezdroża na północ od Szlaku do Edenu. Opowiedział nam o Attilli i powiedział, że wie, gdzie pies się zaraził. I że wie, czym. Zaraz potem spakował się i wyruszył, a nam zabronił za nim iść. Jeśli chcecie się zapuścić jego śladem, musicie pójść przez miasto na wschodnią stronę, a potem gościńcem, a za dzień, może dwa szukać śladów Fernexa po północnej stronie. Na pewno pociągnie gościńcem tak daleko jak zdoła, zanim zejdzie z ubitej trasy.
- Chcecie pójść jego śladem? - spytała druga łowczyni taksując Franków badawczym wzrokiem.