”New Guy’s Tavern” w Avonmore, 8 sierpnia 2050
Hector opowiadał swoją historię co najmniej tuzin razy, a mimo to wciąż z trudem samemu w nią wierzył. Anomalia czasowa, pętla jednego powtarzającego się dnia, namacalny kontakt z ludźmi, którzy podobno zmarli niecałe dwadzieścia lat temu. Zardzewiały wrak jego najcenniejszego skarbu, Silverado, gnijący pośród zmurszałych pozostałości Caligine.
Gdyby nie rana postrzałowa głowy i powodowany nią uporczywy ból, Nowojorczyk mógłby uwierzyć w to, że postradał zmysły. Przed szaleństwem chroniło go fizyczne cierpienie oraz zdumiewające zachowanie mieszkańców Avonmore, którzy chłonęli każde słowo jego opowieści nawet nie starając się podważać jej wiarygodności. Wszyscy wkoło zwyczajnie wierzyli w to, że pozaczasowe Caligine naprawdę istniało i połykało co jakiś czas nieświadomych jego natury podróżnych.
Garcia nie potrafił rozsądzić, czy czuwała nad nim Panna z Guadalupe czy też zawziął się na niego Szatan. Chociaż uszedł z życiem z pułapki, stracił niemal cały swój dobytek ciułany przez lata znojnej pracy dla administracji Collinsów. Poraniony, obolały, bez planu na następne tygodnie i bez środków do życia, Latynos stanął w obliczu ogromnego dylematu: wracać jako przegrany do Nowego Jorku czy desperacko szukać okazji do odmiany losu?
Sącząc palący w gardle samogon opowiadał zgromadzonym w barze ludziom swą niesamowitą historię starając się pilnować, aby i tym razem umieszczone w niej kłamstwa trzymały się kupy. Wpadł w pętlę czasu, dołączyli do niego jacyś motocykliści, razem wpadli w pułapkę pasożytniczych Grzybów, a potem lokalsów, tylko on i jeden z bikersów zdołali uciec, ten drugi skonał z powodu obrażeń już po opuszczeniu mgły.
Zabrany martwemu motocykliście pojazd tkwił od trzech dni w prowizorycznej wiacie obok baru i Hector musiał liczyć się z tym, że ktoś może motor rozpoznać. A potem zacząć rozpytywać o właściciela. A potem zadać bardzo niewygodne i bardzo niebezpieczne pytania Hectorowi.
To dlatego powtarzana w kółko historia brzmiała nieco inaczej od prawdziwego biegu wydarzeń w Caligine, a Garcia starannie pilnował tego, by brzmiała sensownie i identycznie z każdym następnym razem.
Klepany po plecach Nowojorczyk opowiadał od nowa o swej mordędze w Caligine, zachodząc jednocześnie w głowę jak długo ta chwilowa sława miała chronić go przed głodem i bezdomnością.