Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2021, 17:14   #13
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Dzień dobry. Nazywam się Klaus Tripov Pani Julia Pietrova powiedziała, że być może będzie mi Pan w stanie pomóc. - Kluas powołał się na Pietrovą żeby urzędnik był mu ciut bardziej przychylny niż człowiekowi z ulicy.
- Chciałbym się dowiedzieć czegoś o posiadłości Grimhold. - czarodziej zwrócił się do rozmówcy ciepłym i miłym głosem.
- Julia tak? - spytał mężczyzna ruszając od biurka w kierunku tuby.- Co u niej?
Odjechał od biurka na mechanicznym wózku, bowiem brakowało mu lewj nogi. Kikut kończył się w połowie uda.
Otworzył zabezpieczenie tuby i krzyknął do niej.
- Janine proszę mi przynieść akta posiadłości Grimhold.
- A gdzie ona leży? - odezwał się kobiecy głos, a Henry zwrócił się do Klausa. - Gdzie ona leży?
- Prowadzi sklep w Downtown. Nie widzi i odizolowała się od wielu spraw. Wychowała mnie i siostrę jak własne dzieci. - Klaus starał się uczynić długą historię jak najkrótszą.
- Nie wiem gdzie leży wiem, że owa posiadłość należy bądź należała do rodziny Ravensworn. Mówi to coś Panu? - czarodziej nie wiedział czy nazwisko było znane w Uptown.
- Niespecjalnie… - odparł Henry i krzyknął do tuby. - Zobacz też rodzinę Ravensworn.
- Trochę to potrwa.- odezwał się żeński głos, co Henry powtórzył. - Trochę to potrwa.
Klaus usiadł spojrzał na Henry’ego.
- Poczekam o ile nie przeszkadzam. Skąd Pan zna Julię? - zaczął luźną konwersację w oczekiwaniu na akta.
- Za czasów mojej młodości uderzałem do niej w konkury. Nie okazałem się jednak dość dobry. Mieszkałem w Małej Slavii, mój ojczulek warzył tam ziołowe mikstury. Teraz… - wzruszył ramionami Henry. - … jest tam chyba publiczna pralnia czy coś w tym rodzaju.
- Rozumiem. Kobiety… te wymarzone nie sposób zdobyć - odpowiedział serdecznie Klaus. - Julia natomiast została w dzielnicy i pracuje w zawodzie jakim i Pana ojciec pracował. Moja siostra jest jej uczennicą. Ja natomiast chcę zbadać u Pana rodzinną tragedię. - Klaus uważał, że Henremu można jako tako zaufać. Stąd i odsłonił swoją motywację nie wchodząc w szczegóły.
- Niekoniecznie dobry pomysł. Rozdrapywanie starych ran. - ocenił Henry wzruszając ramionami i powoli wrócił na swoje miejsce. - Rodzinne tragedie zwykle są bagnem w które się grzęźnie obsesyjnie. Ja bym chyba nie próbował, mam dość własnych tragedii… kolejnych nie potrzebuję.
Po czym wyjął z biurka karafkę i nalał trunku do dwóch kieliszków. Podsunął jeden Klausowi.
- Możesz znaleźć coś co ci się nie spodoba.
Klaus przyjął kieliszek i skinął głową w podzięce.
- To prawda - zgodził się z rozmówcą - Czasami jednak brak odpowiedzi również człowiekowi ciąży. Tak długo i natarczywie aż zmusi go do działania. - wypił kieliszek do dna jednym sprawnym haustem. Co było podkreśleniem jego słów. W ustach natomiast poczuł błogi smak whisky.
- Mhmm…- zgodził się z nim Henry bez entuzjazmu co prawda.
Tymczasem drzwi się otworzyły i weszła niewiasta z niedużą teczką pod pachą.


Kapelutku na głowie, okularach na nosie i nieco ezoteryczną biżuterią na urzędniczym stroju w prążki. Podeszła do biurka, z pogardą spojrzała na alkohol i rzuciła teczką na biurko.
- Oto te dokumenty.
- Dziękuję Panno Janine - dla załagodzenie sytuacji. Po prawdzie Klaus nie wiedział czy kobieta jest Panną. Jednak nawet gdyby się pomylił takie sformułowanie mogło być odebrane co najwyżej jako komplement. Czarodziej następnie spojrzał wymownie na Henrego a gdyby ten nie wniósł sprzeciwu wziąłby teczkę do ręki.
Ale sprzeciw najwyraźniej był, bo Henry wziął sam teczkę w dłonie i przeglądnął dokumenty.
- Grimhold ani nic w mieście do Ravenswornów nie należy. Ta rodzina nie ma już żywych przedstawicieli. - wyjaśniał kartkując teczkę, pod bacznym spojrzeniem pani/panny Janine która to stała milcząc niczym gargulec na straży zamku.
- Ostatni umarł przed dziesięcioma laty, bo wtedy ich majątek przeszedł po części na rzecz wierzycieli, po części na rzecz miasta. Samo Grimhold obecnie jest własnością klubu dla bogaczy pod nazwą “Towarzystwo Ezoteryczne Le Grange.”
- Zapisałbym sobie może tylko adres tego klubu. Bardziej dla zasady bo wygląda na to, że sprawa mi się tu urwie jeśli nie znajdę innego tropu. To i dobrze i źle zarazem. - podsumował Klaus nie wiadomo czy bardziej do Henrego, Panny Janine czy samego siebie.
- Gdzie to jeeest… a tu. - po chwili Henry podał adres tego klubu.
- Dziękuję za pomoc Panno Janine i Panu Henry. Czy mam coś przekazać Pani Julii? - Klaus zapytał grzecznościowo powoli zbierając się do wyjścia. Zamierzał następnie rozpytać wśród uliczników o Juliusa i zaproponować 500$ nagrody jeśli ktoś wskaże miejsce w którym Klaus go znajdzie. Sam wychowywał się po części na ulicy więc znał miejscowych mniej lub bardziej. Liczył, że pomimo śladów bytności Juliusa w innej dzielnicy ktoś mógł coś wiedzieć.

Informacje które uzyskiwał były przestarzałe, obietnice które otrzymywał były przesadzone. Na razie nie udało się zyskać niczego co warte było wydatku pięciuset dolarów, ale cóż… nie od razu New Heaven zbudowano. Niemniej wędrówka po rodzinnych uliczkach opłaciła się w inny sposób. Odgłosy strzelaniny i eksplozji słychać było niemal w całej dzielnicy.
I ciągnęły się one od strony Przedsiębiorstwa Transportowego “Wicherek”. Oczywiście wiedziony ciekawością Klaus ruszył w tamtą stronę, ale gdy był blisko zatrzymany został przez policyjny kordon.


Strażnicy miejscy zablokowali kilka ulic dookoła Przedsiębiorstwa zabraniając komukolwiek przekroczyć barierki. Ktoś z władz uderzał w gang Skierki i to uderzał mocno. Ktoś potężny i ktoś komu Skierka musiała niedawno zaleźć za skórę. Wszak dotąd jej mała baza operacyjna funkcjonowała bez problemów i policyjny pies z kulawą nogą tam nie zaglądał.
Klaus wodził wzrokiem po okolicy. Rozglądał się za lepszym punktem obserwacyjnym. Dach z łatwym dostępem, balkon jakiejś restauracji na piętrze cokolwiek co pozwoliłoby mu lepiej obserwować sytuację. Nie znał Skierki tak dobrze by nadstawiać samobójczo karku, nie zamierzał tym samym pchać się za blokadę. Dobrze byłoby natomiast zobaczyć z oddali kogo zatrzymano lub zabito i czy jest wśród nich Skierka lub Oleg. Po cichu liczył, że mieli jakiś plan ucieczki na wypadek takich akcji, a solidne drzwi i obstawa dały im czas żeby nawiać. Zastanawiał się też czy obecna sytuacja to efekt połaszczenia się na amunicję wojskową czy odmowy handlowania “pewnym towarem”. Były możliwości wejścia na dach… i stamtąd obserwowania. Oznaczało to jednak wspięcie się po schodach i próba wdrapania na ów mogła być udana. Tylko trzeba było uważać na samym dachu, zarówno żeby nie spaść, jak i żeby nie zostać zauważonym.
Klaus wszedł na dach z najwyższą ostrożnością. Tak by spełnić kryteria cicho i bezpiecznie. Był tu z ciekawości nie być nadstawiać karku więc jeśli miałby się narażać wolałby odpuścić. Nie mniej rzucić okiem nie zaszkodzi czy na dachu znajdzie się dogodne miejsce. Szukał schodów na które policja nie miała widoku.

Wspinaczka po dachach nie należała do trudnych, niemniej Klaus nie radził sobie z nią celująco. Wdrapanie się po dachu i przejścia na czworaka okazało się powolną wędrówką która raz omal nie zakończyła się upadkiem. Niemniej Tripov miał pewność że nie spiesząc się pokona drogę powrotną bez problemu. No chyba że będzie zmuszony uciekać po dachu, wtedy… lepiej nie myśleć o tej kwestii. Tylko skupić się na tym co widział. A widoki były ponure.
Policja szturmowała to miejsce wsparta dwoma parowymi pancerzami. Jedyna pociecha w tym, że nie musiała ich używać… jeszcze. Na razie kilku już się poddało i dało aresztować. Kilkunastu członków gangu strzelało się na dziedzińcu. Skierki na razie Klaus nie wypatrzył. Klaus dał radę zająć punkt obserwacyjny. Powoli i ostrożnie ale na szczęście skutecznie. Postanowił obserwować sytuację. Szukać Skierki, Olega albo czy komuś z widocznych postaci uda się uciec lub ukryć. Widok był niesamowity rzadko ma się okazję oglądać policyjne szturmy. Może okoliczności nie były najlepsze, doświadczenie było jednak warte zachodu wdrapywania się na dach.
Bez lunety ciężko było dotrzeć szczegóły, więc Klausowi pozostawało raczej skupiać się na wyniku walki. Toczące się boje powoli przesuwały się na szali ku siłom porządkowym, ale wśród złapanych i zabitych bandziorów nie było żadnych znajomych sylwetek. Bitwa powoli przenosiła się do budynków, więc całkowicie poza zasięg spojrzenia Tripova. Postanowił poczekać aż bitwa się skończy. Zobaczyć aresztowanych i ciała wynoszone z budynku. Upewni się w ten sposób do losu Skierki.

Wkrótce walka się zakończyła, wybuchy i odgłosy strzałów ustały. I siły policyjne zaczęły wyprowadzać więźniów oraz ciała w czarnych workach. Cały budynek został otoczony barierkami i policjantami których zadaniem było pilnowanie, by nikt nie wszedł do budynku.
Obserwując całą sytuację Klaus nie zauważył wśród więźniów znajomych twarzy, co innego worki. Jeśli Skierka była martwa, to cóż… Kripov nie mógł mieć pewności w tej kwestii. Za długo zresztą siedział tu na dachu, zaczynały mu ciarki po grzbiecie przechodzić… jakby ktoś go obserwował. Co nie było przyjemnym uczuciem. Co gorsza, tu na dachu, był łatwym celem dla każdego. Klaus zakończył obserwację. Powoli i dyskretnie starał się opuścić dach. Rozglądał się też, poczucia bycia obserwowanym nie dawało mu spokoju. Zamierzał zejść z dachu i udać się do Gorana.

Na Gorana trafił w “Złotym Żmiju” dopiero. Tam on właśnie obradował z Puszkinem i Tatianą. Oczywiście głównym tematem był policyjny rajd na siedzibę Skierki. Rzecz znacząca i ważna. Nie tylko oni plotkowali o tym. Cała gospoda była pełna szepczących o tej sprawie osób, które to wymieniały się podejrzeniami i tworzyły coraz to bardziej szalone (wraz z wypitymi trunkami) teorie spiskowe. W Żmiju brzęczało jak w ulu.
- Słyszę, że dyskutujecie o Skierce. Nie żebym miał jakąś wielką wiedzę ale podczas mojego pobytu z nią na ostatniej robocie stały się dwie rzeczy. Nabyli magiczne pociski pochodzące z magazynów wojskowych i odmówili handlu tym dziwnym narkotykiem o magicznych właściwościach. Odmówili mało grzecznie i zdecydowanie a następnego dnia wpadła do nich policja. Równie zdecydowanie i równie mało grzecznie. Przypadek? - zaczął niezobowiązującą rozmowę z zaufanymi członkami gangu.
- Nie przypadek. Coś się zemściło na nich.- przyznał Goran i wzruszył ramionami dodając.- Skierka zagrała przy stoliku dla dużych graczy i się sparzyła. Ot, co?
- Nie podniesie się tak łatwo po tym. Może my na tym skorzystamy? - zapytał krasnolud. A Tatiana dodała.- Wypadałoby nie zmarnować okazji.
Klaus po propozycji zarówno Tatiany jak i Puszkina spojrzał na Gorana niemal odruchowo. Po czym skierował wzrok na towarzyszy.
- Gdybyście chcieli wejść w jej buty - powiedział do krasnoluda i kobiety. - To pamiętajcie, że wcześniej czy później staniecie przed tymi samymi wyzwaniami. Padną te same propozycje nie do odrzucenia a odmowa będzie miała równie tragiczny finał. - nie rozgadywał się a jedynie zasygnalizował logiczny ciąg zdarzeń i czekał na reakcję pozostałych i Gorana.
- Głupiś. - machnął ręką krasnolud i dodał ironicznie.- Policja z pewnością nie wszystko zabrała. Gdyby się tam zakraść po zmroku, możnaby uszczknąć nieco zasobów Skierki pozostałych w zapieczętowanych budynkach. Jej i tak nie będą potrzebne. Nikt nie mówi o wchodzeniu w czyjekolwiek buty.
Klaus doceniał pomysł okradania złodziei. Nie wpadł na to, a Skierkę nawet lekko polubił. Jednak wyjadacze gangu mieli rację teraz był dobry moment by wyszarpnąć coś dla siebie.
- Pewnie racja. - po czym spojrzał wyczekująco na Gorana.
- Więc masz plan?- zapytał Goran krasnoluda.
- Poniekąd, a wieczorem… albo jutro z rana będę miał plany. Plany kanalizacji pod budynkami przedsiębiorstwa. Wątpię by te wymuskane policjanciki złaziły do kanałów. Chyba ich nie obstawiły. - rzekł dumnie Michaił.
Klaus na razie jedynie przysłuchiwał się rozmowie. Temat napadu będzie można dyskutować dopiero z jakimiś szczegółami na stole.
- Wypłynęły jakieś informacje o krasnoludach które wysłały nas na cmentarz? - zapytał o kolejną ważną sprawę.
- Nie… możliwe że to nie były krasnoludy, tylko magiczni przebierańcy. - ocenił Michaił, a Tatiana upiła nieco piwa i dodała sarkastycznie. - Albo ktoś z Uptown. Tamtejszych rodów raczej nie znasz.
- Byłem w pobliżu gdy zaczął się nalot mundurowych. Obserwowałem sytuację z dachu. Trochę zabitych jeszcze więcej aresztowanych. Skierki ani Orłowa wśród zatrzymanych nie było obserwowałem do końca. Uciekli lub wynieśli ich w workach. - Klaus podzielił się swoją niewielką wiedzą o sprawie.
- Tak czy siak będzie zajęta, więc okazja jest idealna.- ocenił Goran i podrapał się po karku. - Spotykamy się rano w siedzibie, o pianiu koguta… to jest czwarta piąta rano. Jeśli Michaił do tego czasu będzie miał plany to robimy wjazd na siedzibę skierki. To kto chętny? Popytam resztę, ale… Jean Baptiste raczej się nie skusi, więc zgarniemy paru młodych. Nie wiem czy Ystana w to wejdzie… włamy ją zwykle nie interesują, ale ten może.
- Ja wchodzę. - stwierdził krasnolud, a Tatiana kiwnęła głową potwierdzając swój udział.- Okazja jest za dobra, żeby ją przepuścić.
- Ja oczywiście też. Lubię Skierkę, jest zadziorna. Ale w interesach nie ma miejsca na sentymenty. - Klaus również zgłosił się do skoku.
- Z innej beczki… chyba ten twój prawdopodobny truposz odpuścił sobie zemstę na nas, bo jakoś nie było kolejnych ataków na nikogo. Nawet na szefa w szpitalu.- podsumował Goran.
- Minęło niewiele czasu. Niczego bym nie przesądzał. - Klaus odpowiedział Goranowi.
- Możliwe że spanikowałeś niepotrzebnie.- odparł Goran spokojnie .- Że przedwcześnie wyciągnąłeś wnioski nie mając dowód jeno domysły. Jego słowom towarzyszył chichot Tatiany. A Michaił zamówił kolejkę dla wszystkich dodając pojednawczo. - Nie ma się co spierać o te sprawy. I przejmować duchami i nieumarłymi. Twardziele z nas. Łatwo nas nikt nie pożre.
- Bycie ostrożnym nigdy nie zawadzi. - podsumował Klaus nie wchodząc w dyskusje z Goranem. Pogadali jeszcze trochę o bardziej przyziemnych tematach i rozeszli się. Następnego dnia czekał ich skok. Klaus na tę okazję przed snem ułożył sobie dodatkowe rzeczy jakie zabierał na każdy włam. Małe metalowe lusterko, kawałek szpagatu, wodoodporna latarnia z przysłoną, mały zestaw narzędzi złodziejskich który był nie tylko mistrzowsko wykonany ale również bardziej odporny na uszkodzenia i mniejszy niż jego normalne mistrzowskie odpowiedniki. Dzięki czemu łatwiej było go ukryć. Do tego papier i kawałek kleju przygotowane by łatwo złapać kawałek odciętej szyby gotowej upaść na ziemię po wycięciu oraz niezawodny łom i klucz przez różne bandy nazywany "szkieletowym" lub "wzorcowym" jak wolał mówić o nim Klaus.
 
Icarius jest offline