Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2007, 15:48   #108
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kerom:
Byłeś wysoko. Żyjąc w podziemiu nigdy nie było możliwości stanąć tak wysoko, a jeśli już, to tam pole widzenia gęsto zasłaniały podziemne skały. Tutaj widziałeś dalekie miejsca - wzgórza porośnięte lasami, gdzieś indziej bagna... Zakręciło ci się w głowie, jednak nie spadłeś. "Na razie" - jak pomyślałeś. Na wszelki wypadek zszedłeś po ścianie wieży - na szczęście nikt cię nie widział.

Stałeś na czymś mocno pochyłym, co wyglądało jak dach. Na dole był dziedziniec, na który był widok z zadaszonych zewnętrznych korytarzy na piętrze... Oczywiście, to na dachu jednego z nich stałeś. Twój wzrok przyciągnął jeszcze raz dziedziniec. Ktoś na nim stał. W pierwszej chwili przestraszyłeś się, jednak, gdy przyjrzałeś się dobrze, stwierdziłeś, że to nikt inny, lecz Nathaniel.

Nathaniel:
Gdy strażnicy dyskutowali jeszcze o czymś cicho, mogłeś się rozejrzeć. Stałeś na małym dziedzińcu. Wyżej były jakieś zadaszone korytarze na powietrzu prowadzące od jednych drzwi do drugich. Na ich dachu, zauważyłeś Keroma. Było jasne, że cię widział...


Legenda:
A - miejsce Keroma
B - miejsce Nathaniela

Nathaniel i Kerom:
Gdzieś w budynku rozległ się krzyk:
- Zielony potwór z wieży zniknął!
Oboje wiedzieliście, o kogo chodziło. Strażnicy na dole stali oszołomieni - Nathaniel słyszał, jak jeden mówi do drugiego, żeby ten się zajął nim sam, pierwszy z kolei pobiegł szukać "zielonego".

Snusmumriken:
Gdzieś daleko, rozległ się stłumiony już nieco krzyk:
- Zielony potwór z wieży zniknął!
Kroki dookoła stały się odgłosami biegu, a strażnik, który pilnował twojego zamknięcia, chyba właśnie się budził.

Lyhnis:
Zauważyli. Właśnie, kiedy wyskakiwałaś przez okno, jeden ze strażników podniósł głowę i zobaczył, że uciekłaś.
Wylądowałaś jednak na ziemi, nie robiąc sobie krzywdy. Od zieleni dzieliły cię już tylko niewielkie, półtora może metrowe schodki. A za nimi... Ogród. Ścieżki prowadziły między równo wyciętymi roślinami tworzącymi niskie żywopłoty - niektóre miały na oko pół metra, inne może trochę ponad metr. Tylko... Był on ładny i zadbany, ale nie miał w sobie ani krztyny tajemniczości. Brakowało też jakichkolwiek owoców. Po chwili byłaś całkiem pewna, że to wcale nie jest Ogród Sekretów. Mógł jednak stać się Ogrodem Twojej Ucieczki... Całą tą zieleń otaczał mur, w którym jednak było kilka furtek - a i on nie był zbyt wysoki.
Gdy zeszłaś ze schodów tak, usłyszałaś otwierające się drzwi i kroki człowieka z nich wychodzącego. Teraz nie było cię widać, ale ty także nie widziałaś swojego "towarzystwa".

 
Diriad jest offline