Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2021, 12:15   #95
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Opuściły razem komnaty, przemierzając korytarze napotkały co prawda kilka konstruktów ale Almais machnęła im papierem przed wizjerami i te od razu odpuściły sobie dalsze nagabywanie obu niewiast. Wkrótce wyszły poza uczelnię i wtedy Almais naszły wątpliwości.
- Może to zły pomysł, żebyśmy tylko we dwie… może… znasz jakiegoś maga do wynajęcia. Byle dyskretnego? I pozbawionego hamulców moralnych?- zapytała półelfka.
- Hm.. pewną diablicę. - Morgan spojrzała na Almais z zaciekawieniem. - Możemy do niej wpaść i ją zapytać.. może nie zgarnęła akurat żadnej fuchy.
- Spróbujmy więc. Tylko wpierw potrzebujemy dla mnie jakiejś ksywki… i maski. Maskę jakąś znajdę. - odparła Almais przeszukując ubranie.
- Jeśli masz jakąś maskę to ksywkę możemy wymyślić w dorożce. - Morgan na wszelki wypadek zabrała własna maskę chowajac ją do przypasanej torby, w której miałą miedzy innymi różdżkę i wytrychy.
- Mam maskę. - koronkową i bardzo figlarną… coś bardziej na miłe wieczory ze świecami niż na akcję bojową. Ale twarz Almais ukrywało. Półelfka szybko zamówiła dorożkę i wsiadły.
- Dokąd teraz?- spytała pannę Morgan.
Elizabeth podała adres w pobliżu domu Mandragory i rozsiadła się wygodnie w dorożce.
- Maseczkę masz taką, że pasowałoby to tego jakieś imię sceniczne. - Uśmiechnęła się do zamaskowanej czarodziejki.
- Nie znam się się na scenicznych przydomkach. - przyznała wstydliwie Almais, gdy dorożka ruszyła już.
- Nie zdarzyło ci się bywać w taki lokalach jak Figlarna Śrubka? - Morgan spojrzała na towarzyszkę nieco zaskoczona. - Hm.. zazwyczaj są to krótkie imiona. Moja przyjaciółka to Mel, ale jest też u niej Króliczek, Daila… Może lubisz jakiś kwiat?
- Eeee… fiołek?- zadumała się półelfka.
- Może być Fiołek. - Morgan uśmiechnęła się i wyjrzała przez okno. Z tego co pamiętała do Mandragory nie było daleko.
- Więc będzie Fiołek. Pięć stówek wystarczy?- zapytała Almais, gdy już dojeżdżały.
- Nie mnie o to pytaj tylko ją. Nie wiem ile jej nasz szef płaci. - Morgan zamyśliła się. W sumie wątpiła by dostawała tyle co reszta, jednak była w tym wszystkim amatorem.
- Nie mam więcej przy sobie, ale mogę oddać jej zwoje które nam zostaną po misji.- odparła “Fiołek”. - Tobie zostawię negocjacje.
- Niech będzie. - Morgan wysiadła z dorożki. Zaczekała na Almais i poprowadziła ją w stronę domostwa Mandragory. Tam zapukała do drzwi niszczejącej kamienicy.
- Kto tam?- po dłuższej chwili padło pytanie zza drzwi.
- Elizabeth, szukam Mandi. - Morgan ustawiła się grzecznie naprzeciwko drzwi, by właścicielka mogła ją rozpoznać. - Jest u siebie?
- Jest…- kobiecina otworzyła drzwi wpuszczając obie niewiasty i obrzucając je nieufnym spojrzeniem.
- Przepraszam, że przeszkadzamy. - El dygnęła przed właścicielką mając nadzieję, że ta ją rozpozna.
- Taaa taa… jest u siebie. - odparła właścicielka zamykając drzwi.
Morgan ruszyła drogą, którą pokazała jej diablica, czasem z zaciekawieniem zerkając na Almais.
Ta rozglądała się niepewnie, gdy szły do pokoju Mandragory. Właścicielka kamienicy już im nie towarzyszyła, wróciła bowiem do swojej kwatery.
Morgan podeszła pod znajome drzwi i zapukała. Nie była pewna czy diablica będzie miała czas i chęci na taką eskapadę.
Po kilku minutach otworzyły się drzwi i wyjrzała rozczochrana głowa Mandragory. Spojrzała na El i na towarzyszkę jej i mruknęła ironicznie.
- Czy coś się stało? Chowasz się przed Jess?
- A powinnam? - El zaśmiała się. - Byłam ciekawa czy miałabyś chwilę i chęci na małą eskapadę. Możemy pogadać?
- O tej porze? Wchodźcie.- rzekła diabliczka szerzej otwierając drzwi i wpuszczając obie do środka. Zamknęła za nimi drzwi i poprawiła wiązanie szlafroku.- Więc o co chodzi?
- Chcemy wejść do jednego grobu przez plan eteryczny. Obawiamy się nieco kłopotów, więc szukamy kompanki. - Morgan wyłożyła w skrócie plan. - Fiołek się na tym lepiej zna. - Wskazała na swoją towarzyszkę.
- Zapewne… nigdy nie byłam na innym planie egzystencji.- zadumała się rogata i spytała.- To ile wam płacą?
- 500. - Morgan spojrzała na Mandragorę ciekawa, czy ta kwota jej podpasuje.
- Trochę mało…- zamyśliła się rogata pocierając podbródek. -... jak na taką misję. Robią was w bambuko, ale… przyznaję, sama misja kusi.
- Będziemy mogły podzielić zwojami, które zostaną po misji. - El wskazała na pojemnik na zwoje, które Almais miała przy sobie. - To jak? Masz ochotę zaryzykować?
- Czemu nie, ktoś musi chronić wasze zadeczki.- diabliczka łakomie zerknęła na pupę Almais jak i na zadek El. Zagarnęła czarodziejkę ramieniem i tuląc poufale szepnęła pannie Morgan do ucha żartobliwym tonem. - Nią też podzielimy? Bo nie miałabym nic przeciwko paru całusom w ramach zaliczki.
- Nie wiem czy będzie chętna.. - Morgan nachyliła się i pocałowała diablicę w usta, dłonią sięgając od razu do jej ogona i drażniąc wrażliwy punkt czerwowoskórej.
- Ty najwyraźniej jesteś. - mruknęła Mandragora lubieżne pod wpływem dotyku. Chwyciła El za włosy, szarpnęła lekko i poczęła całować zachłannie nie dbając o to, że Almais patrzy. A półelfka się gapiła zwłaszcza, że szlafrok nie do końca zasłaniał biust rogatej.
- Miało być tylko kilka całusów na zaliczkę, wiesz? - El wtuliła swoje uniesione przez gorset piersi w biust Mandragory.
- Mhhhmmm.- potwierdziła rogata co nie powstrzymało jej przed masowaniem biustu El dłonią i smakowaniem szyi ustami i językiem. Nic sobie nie robiła z widowni, ale to czarodziejki nie dziwiło.
Morgan rozsunęła szlafrok diablicy i opuściła go na ziemię, odsłaniając fakt że Mandragora spała nago, by chwilę potem złapać ja za pośladki. To było za wiele dla Almais, zaczerwieniona Fiołek oparła się plecami o ścianę i z podnieceniem wręcz widocznym na obliczu patrzyła na dwie kochanki.
- Wygląda na to że będziesz musiała się napracować teraz. - szepnęła rozpalonym głosem Mandragora kąsając szyję El.
- Ja? - Morgan zaśmiała się, ale jej dłonie zsunęły się na pupę diablicy i rozdzieliły jej pośladki. - Jeden z palców otarł się o tylne wejście.
- Nie wstyd ci tak się do mnie dobierać i rozbierać, samej będąc ubraną. - jęknęła rozpalonym głosem Mandragora sama ogonem wodząc między pośladkami przylegających do ciała spodni El. Fiołek oddychała ciężko nie mogąc oderwać od nich oczu i bezwiednie muskając własny biust palcami.
- Ty powinnaś się i tak przebrać czyż nie? - Morgan zanurzyła palec w pupie diablicy i delikatnie ukąsiłą jej szyję.
- Nie ułatwiasz mi tego… może sama wymagasz przebrania?- zamruczała Mandragora ogonem napierając między pośladkami, dobrze że El miała spodnie. Czuła zresztą jak ciało kochanki, drży pod jej napaścią z pobudzenia.
- Ja jestem ubrana odpowiednio. - Morgan poruszała lubieżnie palcem we wnętrzu kochanki.
- Według mnie.. za dużo ukrywasz…- sapała rozpalonym głosem Mandragora coraz bliższa szczytu.
- Jak skończymy wyprawę… chętnie pokażę wszystko. - Morgan ponownie ugryzła szyję diablicy.
- Trzymam cię za słowo.- stwierdziła diabliczka dając El mocnego klapsa ogonem, gdy doszła.
El jęknęła cicho i wysunęła palec z pupy czerwonoskórej.


Po tym wszystkim rogata ruszyła do sypialni by się ubrać. A wyraźnie zaczerwieniona i pobudzona Fiołek, poprawiła okulary na masce dodając cicho.
- Dość… ciekawa znajoma.
- Yhym… - Morgan poprawiła spodnie i koszulę. Wolała nie przyznawać, że jej bielizna dawno przemokła, a spodnie próbowały iść jej śladem. - Jak chcesz to możemy potem zabawić się we trzy.
- Albo teraz… mamy trochę czasu przed północą. - wybąkała półelfka i poprawiła nerwowo okulary dukając. - Wybacz… trochę się rozkojarzyłam.
Morgan zaśmiała się cicho.
- Chcesz bym i tobą się zajęła? - powoli podeszła do Almais.
- Albo ja tobą… albo my obie rzucimy się na diabliczkę i ją zmolestujemy.- odparła rozmarzonym głosem półelfka i pokręciła głową. - Sama nie wiem.
- To na razie zsuń spodnie, zobaczymy co Mandragora zrobi gdy zobaczy mój wypięty tyłek. - El uśmiechnęła się lubieżnie i klęknęła przed pólelfką.
- Nie musimy… - zaprotestowała słabo magiczka, ale posłusznie zsunęła spodnie odsłaniając delikatną i przemoczoną bieliznę. Prawdziwy skarb.
Morgan zsunęła ten niewielki element garderoby i przesunęła językiem po kwiecie kochanki wypinając się przy tym w kierunku drzwi za którymi zniknęła diablica.
Almais ni to jęknęła, ni to pisnęła czując pieszczotę i ocierając udo o udo. I zerkając w kierunku owych drzwi. Morgan niespiesznie kontynuowała tą delikatną pieszczotę drażniąc się z apetytem kochanki, tym bardziej że usłyszała za sobą kroki.
- Łakomczuszek.- usłyszała za sobą głos mandragory i poczuła jej dłonie na swoich pośladkach wodzące po nich łapczywie. - Tooo… jak się je rozpina?
- Z boku jest sznurowanie. - Morgan zakołysała biodrami i powróciła do przerwanych pieszczot.
Diabliczka szybko poradziła sobie ze sznurowaniem i zsunięciem spodni, a potem bielizny. Uderzyła mocno pośladek czarodziejki mówiąc.- Teraz tylko figle, prawdziwą zabawę zostawię na później.
Rozpalona i drżąca od dotyku El, Almais tylko cichutka pojękiwała i mruczała lubieżnie. Morgan zamruczała czując klapsa. Miała nadzieję, że Mandragora za mocno jej nie obije bo ciężko jej będzie schylić się nawet do zamka by go otworzyć. Nie było kolejnych klapsów, były dłonie masujące pośladki i ogon prowokująco ocierający się o kobiecość, leniwie i bez pośpiechu.
Morgan miała problem by skupić się na pieszczotach swymi ustami. Pomrukując więc lubieżnie wsunęła w Almais swoje palce.
Wywołała tym głośne jęki i drżenie, jej rudowłosa przyjaciółka była już blisko… lubieżnie mlaśnięcia spomiędzy jej ud to potwierdzały. Fiołek była już blisko. El kontynuowała chcąc doprowadzić kochankę. Jak tak dalej pójdzie tylko ona nie zostanie tego wieczoru zaspokojona.
- Ja… zaara….- Almais nie dokończyła słów dochodząc głośno, a Mandragora dała El klapsa uśmiechając się nie złowieszczo, gdy spytała niewinnym tonem.- Tooo… ruszamy?
- Yhym… - El odpowiedziała z trudem. Jej ciało drżało już delikatnie z podniecenia. Czy jednak powinny odwlekać wyprawę? Morgan powoli łapała oddech chcąc się uspokoić.
- Nie sądzę… powinnyśmy już ruszać. Będziecie obie miały motywacje do świętowania po misji. - rzekła wesoło diabliczka doskonale wiedząc w jakim stanie jest czarodziejka.
- Tia… - Morgan niechętnie naciągnęła majtki wydając z siebie ciche jęknięcie, gdy przemoczoną bielizna dotknęła rozpalonego kwiatu. - Chodźmy zanim się na was rzucę.
- Rozładuj ją… żeby mogła… myśleć.- westchnęła półelfka łapiąc oddech.- Albo ja to… zrobię…
- Dobra dobra…- mruknęła Mandragora chwytając jedną dłonią za pierś El, drugą wsuwając pod majtki i władczo oraz brutalnie masując palcami jej wrażliwy punkcik, jak i wsuwając palce głęboko w jej delikatne wnętrze, niemal gwałtem biorąc pannę Morgan.
- Aj… - Jęk bólu przerodził się w jęk rozkoszy. Morgan czuła, że wystarczy kilka ruchów diablicy by doszła. I mogła się łatwo tych ruchów doczekać, bo diabliczka pieściła ją mocno i intensywnie… z wyraźną pasją. Nie minęła chwilę i El doszła z głośnym okrzykiem wprost w brzuch Almais.


Zebrały się w końcu do wyjścia ( i zabrały szczurka diabliczki) i ruszyły w miasto. Choć Almais prowadziła ich małe trio awanturników, to de facto Mandragora przejęła dowodzenie. I ona podejmowała decyzje. Przemierzały uliczki z diabliczką na przedzie, “Fiołek” jedynie wskazywała kierunek. Na miejsce przejścia wybrała mroczną i odosobnioną uliczkę pełną śmieci i smrodu… za to nikt nie kwapił się być świadkiem ich wycieczki.
- Gotowe?- spytała wyjmując bladoniebieski kamerton.
- Tak tak.. miejmy to już z głowy.- odparła niecierpliwie Mandragora i Almais uderzyła kamertonem o ziemię szepcząc słowa magii. Rzeczywistość zadrżała, fale rozeszły się i cała trójka znalazła się w innym miejscu. Dookoła ich zrobiło się nieco jaśniej, za to zdecydowanie mgliście. Cały obszar alejki wypełniał teraz różnokolorowy opar, ale nie mógł on być wytłumaczeniem faktu, że okoliczne budynki zrobiły się takie jakieś… nieostre. Jakby El patrzyła na nie przez grube szkło.
Mandragora była pod wrażeniem i… deczko speszona. Chyba nie do końca wierzyła że przeniosą się na inny plan egzystencji.
- Eeem… ale umiesz stąd wrócić? Prawda?- zapytała rogata.
- Tak… chyba tak.- odparła Almais i… zamarła wpatrując się w coś “przechodziło”... a w zasadzie mijało wejście do alejki unosząc się nieco nad powierzchnią.


Półprzeźroczysta sylwetka krasnoludzkiego pirata w kolczudze i z dużym tasakiem przy pasie… i dwoma granatami lontowymi.
Elizabeth rozejrzała się za jakąś kryjówką. Nie do końca była pewna jak działa świat duchów.
Niestety niespecjalnie było gdzie się tu ukryć. Może za… to chyba był zardzewiały kontener na śmieci? Kszałt się zgadzał, natomiast nie czuła już smrodu z niego wydobywającego.
Tymczasem Almais wnikała w pobliską ścianę szepcząc. - Za mną.
Morgan przytaknęła ruchem głowy i podążyłą za czarodziejką. Tak samo poczyniła rogata i wszystkie trzy znalazły się w czyjejś sypialni. Co prawda szczegóły pomieszczenia były rozmyte, a i tu też były wszędobylskie opary. Niemniej El rozpoznała łóżko w tym pomieszczeniu i dostrzegła na nim kształty dwóch osób.
- Chyba nas nie zauważył. - stwierdziła z ulgą Almais i poprawiszy okulary oraz maskę pod nimi dodała. - Witajcie na planie eterycznym.
- To było.. dziwne. - Morgan zerknęła na baraszkującą parę.
- Cały ten plan jest i ja nie znam go zbyt dobrze. Poza oczywistym zagrożeniem jakim są duchy i widma… nie wiem nic na temat miejscowych potworów. - przyznała Almais, a diabliczka dodała butnie. - Myślę że dałybyśmy radę temu piratowi, był sam.
- Oszczędzajmy siły na cmentarz. Tam może być ich więcej, nie? - Morgan spojrzała na jedną i drugą. - Ruszamy dalej?
- Na duchy mam coś. Bardziej obawiam się innych istot. - przyznała Almais i dodała. - Na cmentarzu będzie ich znacznie więcej. Ich doczesne szczątki są jak kotwice, przyciągają je do siebie… zazwyczaj. Czasami bowiem są to też domy rodzinne lub miejsca w których zmarli tragiczną śmiercią.
Półelfka wyszła przez drzwi nie próbując nawet ich otwierać.
Morgan podążyła za nią jeszcze raz spoglądając na parę, którą przypadkiem odwiedziły. Szkoda, że nie było widać detali… niemniej znów przeniknęły przez ściany kierując się zapewne ku cmentarzowi. Almais niewiele mówiła, rogata była bardzo skupiona ale też niepewna otoczenia.
- Jeśli… coś Fiołkowi się stanie… to mamy plan awaryjny?- zapytała cicho pannę Morgan.
- Ja nie mam… więc pilnujmy jej. - powiedziała cicho El.
- A są inne wyjścia z tego planu? -zapytała wprost rogata zerkając na Fiołka.
- O tak… mnóstwo. Ale większość z nich to przejścia na inne plany egzystencji… takie jak plany żywiołów. Tam lepiej nie trafić przypadkowo.
To… nie zabrzmiało pocieszająco.
- I zapewne nie są one w żaden sposób oznaczone, czyż nie? - Morgan rozglądała się czujnie wokół.
- Laventa próbowała je opisać, że to jakieś kolorowe… zasłony czy też mgielne kotary. "Jak zobaczysz to zrozumiesz." - na koniec Almais sparodiowała sposób mówienia nekromantki.
- Ta Laventa… to ona was wynajęła?- zapytała Mandragora.
- Zapewniła nieco zwojów. - Morgan spojrzała na Mandragorę.
- Acha… a sama nie mogła dołączyć bo…? - dopytywała się rogata, gdy wszystkie trzy wyszły na ulicę.
- Wiesz… to nie jest typ, z którym byś się polubiła. - Morgan uśmiechnęła się do diablicy.
- Mhmm…- zamyśliła się rogata rozważając słowa El, gdy we trzy przemierzały ulice.


Duchów w tym pełnym mgieł mieście było bardzo mało. Najczęściej szły przez puste ulice, od czasu do czasu przechodząc przez budynki. Elizabeth, mimo że jak na razie nie napotykały, żadnych duchów to jednak czuła niepokój. Coś wisiało w powietrzu, co dokładnie… nie wiedziała jednak. Pierwszym jednakże symptomem kłopotu, były ciała. Co prawda znajdowały się one na planie Materialnym i widziały je niewyraźnie, więc mogli to być pijaczkowie którzy spili się do nieprzytomności, ale… awanturniczki nie miały pewności. Pierwsze zresztą ciało leżące na ulicy nie wzbudziło lęku, drugie też nie… trzecie… przy czwartym, cała trójka trzymała się blisko siebie poszukując wzrokiem zagrożeń. I te znalazły szybko. Stwór…


… był szkieletem potwornego psa o sępim pysku i świecących oczach. “Ciało’ miał zbudowane z cienistej substancji. I na widok trójki magiczek wydał z siebie złowrogi skrzek przypominający szczekanie psa zmieszane z rykiem jakiegoś gada. I jak się okazało ten skrzek przywołał kamratów. Jeden drugi, trzeci… sześć potworów wyłaniało się ze ścian jak i z uliczek.
- Co to za kreatury?- zapytała Mandragora, a Almais dodała nerwowo.
- Nie mam bladego pojęcia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline