Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2021, 13:54   #7
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
O losie, o diable przeklęty, no co to niby miało być, no co to to było?

Rust podskoczył w miejscu, obrócił się jak rączka od młynka i zaświszczał jak czajnik.

Nie, nie przeklął, nie krzyknął, choć obolały, z nogą pulsującą po walnięciu we framugę i głową w guzach po tym jak straganiarskie dekoracje waliły się na niego w pościgu. Syknął, nachylił się pod ścianę i uchylając maskującej chusty, posłał solidnego charcha na stertę desek.

- No panie Sotorius – zebrał się do kupy i modulując głos, z powrotem za chustą, podszedł do handlarza podrywając go z ziemi. – Hop. Idziemy.

Biedak był gumowaty, ale Tosse ściągnął go do siebie za koniec łańcucha i kupiec potoczył się naprzód rozbujany na boki, stawiając kroki, jakby ślizgał się w chodakach. Durnhelm złapał go z drugiej strony, osadził w miejscu i zostawił reszcie, by zapakowała przesyłkę po schodach w dół.

- To weź jeszcze to przeparkuj, kolego. – W międzyczasie DeGroat skoczył do młokosa, którego zhaltował Lupus. Dzieciak zaczynał jako stójka, ale teraz już parę razy łapał się większych wykończeniówek. – Upominek pod deską na koźle.

Wyrostek złapał za lejce i poszedł z wozem w następną alejkę, gotów zrzucić kradzioną bryczkę między gołębiarzy przecznicę dalej. Dość, by pościg bujał się na manowcach i dość, by ludzie Orsiniego zdążyli przeprowadzić Sotoriusa już kawał dalej.

* * *

Robiąc u Orsiniego od paru lat, Rust zastanawiał się, po co adwokat skupuje od handlarzy i rzemieślników piwniczki, składziki, komórki i sutereny. Racje i szachowe przewidywanie ruchów patrona wyszły na jaw, kiedy trzeba było ewakuować pewnego jurnego barona z komnat hrabiostwa du Zwatt. Innym razem, dobry użytek z korytarzy zrobił rajca von Braun, który dusił się po ludzku w nałożonym areszcie domowym i musiał zażywać kontaktów z dziewczętami. Sprytne ścieżki pomogły też po bretońsku wyprowadzić arcykapłana z nabożeństwa, kiedy na pogrzebie zabitego przez straż miejską i ukochanego przez plebs ojca Bonford wyszło, że celebrans jest kapkę niedzisiejszy i tłum poczuł wzburzenie.

Tak, Rust pieklił się, kiedy – by zachować sprawy w sekrecie i nie wciągać w temat nikogo z zewnątrz – Orsini zlecał im z chłopakami pomaganie krasnoludzkiemu inżynierowi w kuciu i tynkowaniu korytarzyków pod kamienicami. To była brudna robota, paskudne i ciemne sprawki, gorsze od wszystkich tych kantów i mordowań na świeżym powietrzu.

Ale teraz, kiedy wlekli Sotoriusa z jednego krańca rynku na drugi w trymiga, wychodziło, że ciężka praca jednak popłaca, a cierpliwość daje słodkie owoce.

Rzuty: 86, 100, 41, 72, 2
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 28-09-2021 o 14:15.
Panicz jest offline