Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2021, 21:14   #83
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


LYDA ROT, LYN


- Dwa pokoje, jedynka i dwójka z podwójnym łóżkiem.


Healstrom zamówiła pokoje. Przed chwilę stała sama za ladą lobby, jak niema i głupia, jednak po krótkiej sekundzie, gdy Indygo zaoferowała zamówienie dwóch miejsc pojawił się zielony, o bardzo złej rozdzielczości, pełen zakłóceń hologram przedstawiający a jakże inaczej, Nocnego Motyla. Egde i Emrei przyjęli postawy bojowe czekając na sposobność do walki, jeśli tylko Vundanie zdecydowaliby się dotrzymać im towarzystwa. J5 wleciał na dach motelu i bacznie skanował otoczenie, cały czas połączony z cybernetyczną wizją Lyn. Zielona wyświetlana ćma zaczęła mówić swoją standardową gadkę, tanim syntetycznym głosem, przy której vocodery Emrei’a brzmiały jak drogi, sławny na wiele sektorów lektor widowy.

-Witamy w Motelu Szara Ćma. Najbardziej wygodnym miejscu do odpoczęcia w całym Dystrykcie Sumoggu lub… Na pewno najdogodniejszym finansowo… BOPP DZZZ... Proszę czekać… BIPP BOOPP… mamy zgodnie z prośbą wolne pokoje… BIIPP… Numer 304 i 305. Proszę przyłożyć moduł kredytowy do czytnika.- Lyn nie kłopotała się i tak zrobiła.- Zamówienie wykonane.

Z wnętrza cienkiej przestrzeni wyleciały białe plastoidowe karty do pokoju z numerem 304 i 305, obie po dwóch sekundach. Gotowe, zgodnie z cichą prośbą zadbanej kobiety.

-Pokój 304 i 305. Trzecie piętro, koło siebie, ostatnie jeśli można sobie pozwolić. Płatność na jedną noc. Czas wynajęcia do jutrzejszej godziny, 13-tej rano, wtedy kończy się doba motelowa. Miłego pobytu i zapraszamy ponownie!

Zielony hologram ćmy zniknął. Lyda poruszyła niecierpliwie nogami i barkami, i zdjęła palec z DL-44, prawie tak stylowa, jakby robił to sam legendarny Han Solo. Tiamath niestety nie była z nimi, Lyda niejako zaakceptowała samotniczkę i cieszyła się, ile mogła, że jest blisko Indygo. Nie kłamiąc podczas ostatniego prysznica przed wyskoczeniem na orbicie Corelli, gorąco myślała o młodo wyglądającej kobiecie, kończąc marzycielską wizję rozpryskiem białego nasienia, które błyskawicznie uderzyło o metalową ścianę szybko myjącego wodotrysku StarKitty. Rot zastanawiała się czy jeśli jakimś cudem wylądowały, by nagie, szczęśliwe i pełne namiętnej ikry w jej kajucie kapitańskiej, Lyn nie obraziłaby się czy zraziła, że Lyda w dolnych partiach ciała jest jeszcze mężczyzną. Kapitan pomyślała, że jeśli tylko zdobędą te porządne pieniądze u Khalido, to wyszukana, bogata klinika chirurgiczna na Coruscant sprawi, że wreszcie pozbędzie się nieposłusznego, zbędnego penisa i nareszcie będzie kobietą z krwi i kości. Rot pamiętała siebie, jako młodego chłopca w Ono-Bay na tej samej nieszczęsnej Corelli, kiedy to chowała świadectwo męskich genitaliów między nogami marząc i siedząc na toalecie tak by mogła, wreszcie być jak inne koleżanki z ulicy, z którymi harcowała, kradła i sprzedawała prochy, by tylko dożyć kolejnego dnia nieustannej walki o przeżycie na brudnych ulicach, przecinanych tak charakterystycznymi dla tego świata licznymi kanałami wodnymi, wśród dymów i gwałtów setek stoczni i fabryk droidówi. Na chwilę Lyda bardzo głęboko, się zamyśliła a potem dotknęła delikatnie ramienia Elyndiry i skierowały się na trzecie piętro wchodząc po wąskich schodach, oświetlonych blado na bokach progów białym światłem, na których walało się mnóstwo śmieci.

-Chyba nie mają tu nawet droidów myszy, sprzątających.- stwierdziła cicho i ponuro Haelstrom.

-Cóż to takie miejsce, gdzie dajesz sobie w zapadnięte żyły stopy igiełki śmierci i odpływasz lub pijany niemrawo rżniesz Twi’Lekańską dziwkę z wirusowym, zaraźliwym zapaleniem leukocytów, spuszczając się za pięćdziesiąt kredytów, które mogłabyś wydać na jedzenie.- stwierdziłą prawdziwie i smętnie przemytniczka. Obie kobiety były już na drugim piętrze, kiedy coś się poruszyło w głębi, dalej słabo oświetlonego korytarza. Przemytniczka z prędkością zawodowego zabójcy wyjęła z odpiętej kabury DL-44. Akceleratory motoryczne dawały jej czas reakcji, wręcz nieludzki dla kogoś bez wczepów biotechnologicznych.

- Spadaj!- powiedziała Lyda do leżącego pod ścianą ludzkiego ćpuna w stanie terminalnym, który spojrzał na nie samymi białkami, tak bardzo naćpany Corelliańską Ciszą, że nie była pewna czy na pewno zobaczył obie młode kobiety- przeciwbólowym środkiem, niedopuszczonym ostatecznie do użytku Imperialnym stymem, który wyciszał ból i zapewniał sześć godzin cichego, półprzytomnego narkotycznego snu. Rot pamiętała jak jej jeden chłopak, jeszcze, kiedy sama miała taką samą płeć olał ją, uciekł z Przystani Ono do Coronet City i dwa miesiące potem, Lyda dowiedziała się z sprawdzonych plotek, że wypłaszczył się po aero-strzykawce pobudzającego cocons( który jak odkryła w skrytce przemytniczej Lyn, Kapitan sama wyjątkowo sprawnie wiele razy przemycała z Przestrzenii Huttów do Światów Jądra) zmieszanego z łagodzącą Ciszą, Łatwo Dostępnym Gównem Smutnych Zaułków Coronet.

Najemniczka już nie spuszczała palca ze spustu ciężkiego, nielegalnego blastera, de facto z modyfikowaną komorą gazową (sprzężony, skondensowany gaz virulla o mniejszej temperaturze zapłonu i większym ładunku energetycznym), z bliskiej odległości mogącej przebić plastoid szturmowca Nowego Porządku robiąc z łatwością dziurę na wylot, tak że organy tak mocno spalały się, że nie cuchnęły nawet wilgocią flaków, tylko gęstą, ostrą spalenizną.

Elyndria również chwyciła za broń. Zdjęła z pleców mocno ulepszony karabin Westar M5, z multi-spektralną lunetą który ciężko ale dopasowanie tkwił w jej palcach sprawnego strzelca w każdej chwili, gotów na szybką serię niebieskiej jak jej włosy plazmy.




Hakerka obserwowała otoczenie w poszukiwaniu zabezpieczeń... najemniczki były już na ostatnim piętrze Motelu. Niestety poza kamerą w lobby, obie nie wypatrzyły innych kamer monitoringu. Stanęły przed drzwiami numer 304. Niebieskowłosa gen-modowana przez rodziców dziewczyna wiedziała, że nie powinny tu szukać, ale idąc za docelowym miejscem przyłożyłą kartę do czytnika pokoju 304 i ich lokal świecąc zieloną diodą otworzył się.


Wnętrze było obskurne, oszczędne i brudne. Uderzyła ich woń pleśni i mocznika. Dwuosobowe łóżko stało na środku z wymiętymi, zbesztanymi poduszkami i pościelą z widoczną żółtą plamą szczyn. Lyn skrzywiła twarz w obrzydzeniu, tak samo jak Lyda.

-Bez wątpienia Vintorri nie siedziała tu długo z Horusem. Masz jakiś pomysł? Nie wiem, kochanie, jakieś logi? Nie widziałam więcej kamer, poza recepcją, ale może dostaniesz się do meldunków z ostatnich dni… patrz…- Kapitan wskazała długim palcem z paznokciem pomalowanym na winną czerwień, panel dostępowy, który miał zerwaną płytę i standardowy, port dostępny do podpięcia się przez łącze wypinane z miomerycznych, bionicznych ramion Indygo.

Wtedy odezwał się Żyrandol. Johnny szybko poinformował Healstrom wyświetlając swój awatar w Head-On-Display Lyn razem z widokiem z jego optyki z dachu na żywo.

-Lyn! Pod Motel, przyjechał obszerny lądowy speeder. Wysiadła z nich piątka osobników. To bezwątpienia Nikto należący do gangu Vundanów. Wszyscy posiadają mdło pomarańczowe barwy gangu, te same wzmacniane plastoidem, pikowane kaftany bojowe. Śmiałbym dodać, że ten pancerz i ich naturalny gruby, naskórek Nikto mogą stanowić dość mocną osłonę przed strzałami z broni energetycznej. Na razie grupka gromadzi się przed wejściem do Motelu. Nie mogę podsłuchać ich rozmowy, zresztą z strzępków wyłapanego sygnału audio widzę, że rozmawiają w obcym dialekcie Nikto, którego znajomość nie mieści się w mojej wewnętrznej pamięci. Sugeruję skontaktować się z Osobą Allcax i Słodkim, Uroczym Emrei’em, moim nowym syntetycznym bratem światłowodowej krwi… BIPP… BOP... Bez odbioru.

-Wszystko okey Lyn?- powiedziała Lyda, przyglądając z głęboką, prawdziwą troską Lyn, by potem spojrzeć na zalaną zielonym, gammorańskim nasieniem wysłużoną prezerwatywę leżącą koło półki nocnej, całą dodatkowo w brązowych cuchnących skrawkach skamieniałych fekalli. Lyda Rot zatkała nos i pomyślała, jak to Grace Vintorri zwiała z Nowo Porządkowego Pałacyku jej Ojca na jakiejś bogatej, planecie z przyjaznym klimatem, prosto na taki brudny, wulgarny wskroś rynsztok, gdzie sama się urodziła 27-lat temu i zwiała, stąd jak tylko miała największą dogodność.


***


ALLCAX, EMEREI


[media]http://www.youtube.com/watch?v=PktB0bxo2oQ&ab_channel=Mot%C3%B6rheadOffic ial[/media]


Allcax stanął pod rozsuwanymi szklanymi drzwiami, które były pomalowane , od góry do dołu graffiti. Emrei wszedł w tryb bojowy, co było do poznania, po czerwonej lampce na jego robotycznej głowie. Chwycił działko Grand-8 przy której nawet zakuty w ciężki kaftan Vundanin został, by odrzucony z dziecinną łatwością o siedem metrów z dziurą wielkości piłki sportowej do grem-balla. Weteran bacznie obserwował otoczenie na placu przed budynkiem. Między dwoma wysokimi wieżowcami mieszkalnymi, między Szarą Ćmą przeleciało kilka aero-lotów lądując na parkingach usytuowanych na środkowych poziomach dla takich pojazdów. Gangusy nie pokazywały się w polu widzenia… jednak po chwili mknąć nisko nad drogą z turbo-silnikami z tyłu, ozdobiony od dołu pomarańczowymi światłami neonowymi oraz ksenonowymi lampami przednimi i dudniąc metalicznymi, przesterowanymi dźwiękami gitar elektrycznych i ochrypłym śpiewem w jakimś agresywnym, urywanym dialekcie Nikto pojawił się śmigacz typu miejski SUV i zahamował ostro wyciskając wszystko z dodatkowych przednich repulsorów hamujących . Kierowca przed chwilę siedział za sportową kierownicą dopalając papierosa, którego po chwili wyrzucił przez otwarte okno skąd docierał ryk mogącej łamać kości muzyki. Z tyłu szybko wysiadła czwórka gangusów, wszyscy byli ubrani w te same pikowane kaftany wypełnione stężonym aramidem. Każdy z nich trzymał przewieszony przez ramię karabin blasterowy.

W Dystrykcie Sumoggu, pokrytym wieczną nocą i industrialną mgłą nikt nie obawiał się kontroli Służb Bezpieczeństwa Coronet City, i sprawdzania licencji na broń. Poza Nikto-Vundanami, rządzili tu ludzcy Smoggersi, prowadząc od siedmiu miesięcy brutalną wojnę o wpływy, zaognioną do krwawych ekstremów.

Dzielnicę zamieszkiwała zmieszana zbieranina emigrantów różnych ras, jednak Nikto i homo sapiens via lactea stanowili większość, będąc głównym zaciągowym elementem obu gangów. Jeśli uciekałeś, przed piratami grabiącymi odległe rubieże, gwałcąc i mordując małe przyczółki i Twoich kochanych lub narobiłeś sobie znaczącego karcianego długu u Kartelu Huttów musząc wiać z ich rejonów lub Najwyższy Porządek lądował nagle w bezwzględnych transporterach, pełen okutych w biel żołnierzy mówiąc MASZ ZASILIĆ NASZE SZEREG LUB PODDAĆ SIĘ EGZEKUCJII, a po ucieczce na Corellię, ostatecznie kończyłeś na bruku bez kredytów w kieszeni- wtedy lądowałeś w Sumoggu, mogąc uzyskać na równi tanie życie co tanią, podłą śmierć.

Vundanie ustawili się przed wejściem, zarówno Egde jak i droid medyk-bojowy przyjrzeli się ich twarzą. Emrei wprost widział, jak czerwono-skóra odmiana Nikto szczerzy swoje ostre zęby i śmieje się bojowo przekrzykują siebie. Ten najwyższy i barczysty, bez wątpienia ich przywódca mający również oprócz typowego kaftanu pomarańczowy durostalowy napierśnik trzymał strzelający trzy strzałowy seriami EE-3. Reszta miała jakieś tanie, podróbki popularnych, byłych imperialnych E-11 z dużą ilością ulicznych modyfikacji, które masowo zalały czarny galaktyczny rynek po upadku Imperium. Potężny drab wskazał palcem na drzwi od motelu i reszta, jak zgrana paczka zaczęła zbliżać się do drzwi. Vundanie nie tolerowali ludzi w ich rejonie, to było pewne. Allcax chwycił dwa IB-94 trzymając dwójkę pistoletów w dogodnej pozycji rewolwerowca i łapiąc osłonę przy wejściu. Nie czekał długo na Emrei’a. Ten odbezpieczył ręczne działo Grand-8. Potężne cewki galwenowe uruchomiły się, trzeszcząc i bucząć gotowe wzmocnić gaz i zamieniać go w zabójczy pocisk gęstej, rozgrzanej jak słońce plazmy. Emrei uruchomił również swoje osobiste tarcze energetyczne. Powietrze wokół niego przez chwilę zaiskrzyło błękitnymi iskrami a potem zaczęło falować, załamując światło w wiecznie żywy wzór skondensowanych protonów. Wielka dwumetrowa maszyna nie musiała szukać osłony, Emmy był niczym wojenna, bojowa platforma artyleryjska.

-Jestem gotowy rozpocząć procedury eksterminacji tych wrogich istot organicznych, w każdej chwili- na twój znak, Osobo Allcax.- powiedział pierwszy raz droid wojownik do uszu byłego żołnierza, z takim zabójczym chłodem jakby mówił to sam Lord Vader, z widów propagandowych, które nieraz wyświetlano szturmowcom przed jakąś akcją abordażu transportowców Rebelii lub blitzkriegowym szturmem planetarnym.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 28-09-2021 o 22:29.
Pinn jest offline