Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2021, 09:23   #9
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
DeGroat szedł pierwszy dzierżąc oliwną lampę, którą wcześniej zapalił. Zdawało się, że doskonale orientuje się, gdzie idą. Zaraz za nim szedł Klemens, który odczuwał odrobinę dyskomfortu z powodu ciasnoty korytarza, którym wlekli Sotoriusa. Za nim Tosse i Root wlekli skrępowanego, zakutego i zakneblowanego kupca, który w dodatku nie widział nic przez naciągnięty mu na głowę worek. Sapał tylko i jęczał cicho źle znosząc wcześniejsze kopniaki i całą hecę. Lupus szedł za nimi cały czas zastanawiając się, czy wóz do niego wróci. Co prawda nagroda jaką mieli dostać zrekompensowała by mu z naddatkiem poniesioną stratę, ale za dużo czasu poświęcił na modyfikację wozu, by teraz lekką ręką się go pozbywać. Wiedział jednak, że to konieczność. Lepiej było stracić wóz, niż głowę a sprawa której się podjęli była gardłowa. Durnhelm i Rip zamykali pochód cały czas oglądając się przez ramię, czy aby nikt nie idzie ich śladem. Nie szedł, a to już dobrze wróżyło na przyszłość.

Korytarz prowadził w lini prostej, choć po prawdzie żaden z nich nie miał aż takiej pewności, gdzie wylądują na końcu. Durnhelm wiedział, że gdzieś tam będzie Grubas, prawa ręka Orsiniego, ale pewności nie miał. W tym świecie niczego nie można było być pewnym. Ale taki był plan. Taka była umowa. Tam miała czekać na nich nagroda.

-Blłułblu, bleebłg, bughrr… aaaach! - z worka nałożonego na łeb finansowego magnata wydobywał się bełkot i jęki. Nikt jednak nie zaprzątał sobie tym głowy. To, że wydawał dźwięki tylko świadczyło o tym, że dobrze go zakneblowali, by uciszyć jego wrzaski. Że dobrze…

-Zaaaapłacę wam! Zapłacę dwaaa raz zzzy więcej, niż oni wam dają! Trzyyyy razy więcej! - głos kupca w końcu nabrał zrozumiałego przekazu. Przez chwilę zwolnili. Niektórzy zaczęli liczyć ile to jest dwa razy więcej a ile trzy.

-Uciszcie go, kurwa! - syknął DeGroat. Kolano bolało go jeszcze od uderzenia w ścianę i nie było mu do śmiechu. Root odwrócił się i zdzielił wielką jak bochen chleba pięścią wór w miejscu, gdzie powinno być ucho ofiary. Kupczyk sflaczał i zabełkotał coś niezrozumiale, ale umilkł. Pozostało mieć tylko nadzieję, że go nie zatłukł. Ruszyli dalej. Jeszcze szybciej, niż wcześniej. W porwaniach szybkość przemieszczenia się była najważniejsza. I w napadach. I w kradzieży. Ogólnie można było powiedzieć, że w ich branży szybkość spierdalania z miejsca zdarzenia bywała pomocna. Niektórzy mówili, że konieczna. Ci, którzy powątpiewali w tę odwieczną złodziejską prawdę, zwykle kończyli na szubienicy.

Korytarz skończył się w pewnym momencie niechlujnie wyciosanymi w skale schodkami. DeGroat odetchnął z ulgą. Jeszcze tylko kilka kroków i będą mogli pozbyć się ładunku. Kilka schodów. Kilka…

Z tyłu, gdzieś w oddali za nimi, szczęknęło coś i dał się słyszeć głos podobny zupełnie do nikogo - Tędy …chyba uciekli.

-Kurwa! - zaklął pod nosem DeGroat a słowo te w myślach powtórzył chyba każdy z nich. Sotorius uniósł głowę, która wcześniej zwisała bezwładnie. - Pomoo! - kolejny cios, znów go uspokoił.

-Szybciej!

Ciężkie kute drzwi były zwieńczeniem ich podróży. De Groat naparł na nie barkiem. Miały być otwarte… Były. Wpadł do piwnicy rozświetlając jej przestronne, zastawione pakami i skrzyniami wnętrze. Gdzieś z góry słychać było gwar biesiady. Karczma, która była na górze cieszyła się o tej porze liczną klientelą. Po kolei włazili do piwnicy. Ciśnięty jak wór na ziemię kupiec jęknął. Durhelm i Lupus zatrzasnęli drzwi blokując je ciężką, żelazną sztabą. Dopiero w tej chwili wszyscy odetchnęli. Na chwilę. Pościg w końcu chyba deptał im po plecach. Ale drzwi wyglądały na takie, które wytrzymały by i krótkie oblężenie.

-No i mamy ptaszka w klatce! Brawo DeGroat, spisałeś się! - Grubas w pełni zasługiwał na swój przydomek, bo jego ciało w rytm jego kroków wręcz falowało nadmiarem wciśniętego w biały szlafrok tłuszczu. Był boso, musiał zejść do piwnicy tym wejściem, które Pan Orsini kazał przebić z łaźni. - Niestety zaszła drobna zmiana planów.

Zza kilku skrzyń wysunęli się ludzie, którzy najwidoczniej wcześniej tylko na nich czekali. Ponure mordy, ponure ostrza i z całą pewnością ponure zamiary. Było ich siedmiu, może ośmiu. Nikt nie miał czasu dokładnie policzyć. Zgrzytnęła dobyta broń gdy ścisnęli się w środku, odruchowo przyjmując pozycję obronną.

-Tylko nie zróbcie niczego głupiego! Nikt tu nie chce waszej krzywdy. Odłużcie broń i się dogadamy. Orsini ma kłopoty chwilowe i dla tego kazał nam przejąć pakunek. Zapłata będzie jutro. - "Codziennie wam mówię przyjdźcie jutro a wy uparcie przychodzicie dziś" brzmiał jeden ze starych dowcipów. Może chciał zażartować, ale ostrza w rękach jego ziomków wyglądały zupełnie nieśmiesznie. Grubas cofnął się kilka kroków, jakby nie chcąc by coś ewentualnie zachlapało jego biały szlafroczek. Stanął na granicy światła. I zdawał się porozumiewawczo patrzeć na jednego ze zbirów. Jakby dawał mu sygnał do…



***


5k100 proszę

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline