Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2021, 21:23   #11
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Lampa kołysała się na całego, rzucając na ściany piwniczek jasne kleksy światła. Szybkie, biegowe właściwie tempo czyniło przebieżkę narkotycznym doświadczeniem. Kształty to pojawiały się, to znikały. Oczy nerwowo chciały uczepić się czegokolwiek stałego, ale stały był tylko podskakujący płomyk lampy. Powidoki chciały wypełnić całą uwagę, biły się o uwagę z tym, co realne. Gdyby nie adrenalina i napierający jeden za drugim uciekinierzy, gdyby zostawić czas na myślenie i pozwolić odczuciom wsiąknąć, można byłoby i właściwie należałoby się przestraszyć.

Ale nie było czasu. Wypadli do magazynu pod „Zielonym Rycerzem”, zwalając w impecie z tuzin skrzynek i antałków, które obłaziły ściany niemal po strop. W zawierusze nie szło dojrzeć, że zakamarki spiżarni są już obsadzone przez komitet powitalny. Kiedy na dole zjawił się Grubas, dalej mokry i rumiany po wizycie w bani, gospodarze ujawnili się i stracili atut zaskoczenia.

- Pogadamy na górze, teraz nie ma czasu – De Groat podciągnął za kapotę rzuconego na ziemię Sotoriusa i podprowadził o krok-dwa w stronę witających. – Szybko, bo zaraz tu wjadą!

Gruby przestąpił z nogi na nogę. Pościg pewnie nie był tak zaraz tuż, ale dudnienie w korytarzu dało się słyszeć. Podkute buty i przekleństwa. Nadciągała sprawiedliwość.

- Co tak stoicie? – Rust kiwnął na dwójkę zbirów, zmieszanych deko, że sprawy nie od razu przybrały nieunikniony obrót. – Pomóżcie z nim, bierzcie go!

Pchnął Sotoriusa na oprychów, którzy z musu opuścili broń. Kupiec miał wartość żywy. Gra szła o okup, o tajemnice handlowe, o sekretne konta i schowki bankowe. O to, albo i o tuzin innych rzeczy. Do czego handlarz konkretnie był potrzebny Orsiniemu, a teraz i Grubasowi Rust nie wiedział. Ale że zastosowanie ma tylko żywy, nie trudno było się już połapać. Zbiry musiały o tym wiedzieć.

Tłuścioch nie był głupi, przeciwnie, był szczwanym sukinsynem. Musiał poinstruować swoich siepaczy, że Sotoriusa trzeba zachować w całości. Musiał też domyślać się, że Rust i reszta nie nabiorą się na jego numer. W gruncie rzeczy, że wszedł między nich tak otwarcie, ryzykując takim zagraniem. Ziemia musiała palić mu się pod nogami. Działał szybko i spontanicznie.

Rust zadziałał tak samo, szło o sekundy. Cisnął w Grubego oliwną lampą, rozlewając lepiący olej na szlafrok i pod nogi zdrajcy. Zakładał, że jedwabna tkanina raz dwa zajmie się ogniem.

- Bij, zabij! – krzyknął i z gladiusem skoczył na oprychów, którzy mgnienie temu opuścili oręż, by pochwycić lecącego przez ręce Sotoriusa. Chwycił rudego zbója za wyciągnięte ramię i z całej siły pchnął pod pachę.

Liczył, że wybieg da mu szansę od razu wyłączyć jednego i kupić chwilę przewagi nad drugim zbirem, a panika Grubasa da reszcie otwarcie do skasowania komitetu powitalnego. Wiedział, że kto pierwszy, ten lepszy. A przy tym miał głębokie przekonanie, że ludzie, z którymi robił byli po prostu lepsi.

Rzuty: 95, 80, 58, 69, 65.
 
Panicz jest offline