Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2021, 15:00   #144
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 49 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; piwnica
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Karl



Jak postanowili tak zrobili. Karl zostawił za sobą bosonogą elfkę i arkebuziera jaki starał się w tych ciemnościach przeładować swoją broń a sam z mieczem ruszył na stojącego do niego plecami szkieletowego wojownika. Udało mu się uzyskać zaskoczenie. Szkielet chyba nie spodziewał się ataku na plecy z kierunku z jakiego przyszedł bo pierwszy cios miecza przeorał mu od tyłu żebra razem ze starą kolczugą. Żywego taki potężny cios w plecy mógłby już wyłączyć z walki. Ale szkieletem zachwiało po czym odwrócił się do nowego przeciwnika. Uniósł swoją zardzewiałą szablę i tarczę ale zanim zdołał zrobić z nich użytek miecz młodego szlachcica siekł go może nie tak mocno jak za pierwszym razem ale to wystarczyło. Szkoelet upadł na starą, błotnistą posadzkę jak eksponat u jakiegoś maga albo preparatora. Droga do piwnicy stanęła dla Karla otworem.

Ale zorientował się, że nie dzieje się zbyt dobrze. Najpierw wpadły mu w oczy plecy Antoha bo były na przeciwległym krańcu pomieszczenia. Stawał samotnie przeciwko dwóm szkielecim wojownikom jacy próbowali dostać się do środka i widać było, że powoli wpychają go do tego środka. Magister się jednak nie poddawał i słał w szkielony swoje wyczarowane srebrzyste strzały. Ale i bliżej Karla się też działo.

Praktycznie byli tu wszyscy z jakimi rozstał się gdy z Jensenem oddalili się aby spróbować dostać się do twierdzy inaczej niż główną bramą. I teraz piwnica zapełniona była serią pojedynków. Praktycznie każdy był w walce ze swoim szkieletem. Śledcza Deacher, dwóch jej żołnierzy, Alex. Tylko Oswald walczył w pojedynkę z dwoma trupimy wojownikami. Wyglądało jakby im bronił dostępu do pleców Anthona tak samo jak ten blokował aby więcej szkieletów dostało się do środka. Nie zastanawiając się więcej Karl poszedł w sukurs żywym.

Zaatakował jednego ze szkieletów z jakim zmagał się do tej pory Oswald. Teraz jednak wojenne szczęście mniej mu sprzyjało i chociaż miecz przebił się ponad górną krawędzią tarczy to pechowo wbił się płytko w starą kolczugę, coś tam odłupał i ześlizgnął się dalej nie czyniąć trupiemu wojownikowi większej krzywdy. Jakby tego było mało szkieleci miecznik zaraz potem zrewanżował mu się i siegnał go swoim pordzewiałym mieczem. Na szczęście dla Ostlandczyka tylko czubkiem broni a i ta ześlizgnęła się po boku jego kolczugi. I pojedynek trwał dalej. Chwilę potem sytuacja powtórzyła się gdy pancerze żywego i nieumarłego wojownika spęłniły swoje ochronne zadanie chroniąc ich przed ciosami tego drugiego.

Kątem oka Karl widział, że większość walk w piwnicy w te parę chwil się skończyła. Deacher wykończyła swojego szkieleta i poszła w sukurs Anthonowi. Oswald właśnie zasiekł potężnym cięciem swojego dwuręczna szkielona z jakim walczył praktycznie go przepoławiając. Zdyszany i zakrwawiony Alex chyba miał dość bo stał przy bocznym wejściu podpierając się o ścianę i pilnując czy coś nie nadchodzi z tego kierunku. Dwaj włócznicy chociaż też mocno oberwali wspólnie zatłukli właśnie swoje szkielety. Właściwie w piwnicy to już został tylko ten z jakim Karl walczył. I te jakie napierały na Anthona i Deacher wpychając ich samą swoją masą do środka.

- Nadchodzą! - usłyszeli żywi w piwnicy ostrzegawczy krzyk Jensena. I zaraz walnął z arkebuza którego widocznie zdążył przeładować. Elfka jeśli strzeliła to świst cięciwy i strzały zginął w chaosie walki. Karl zdawał sobie sprawę, że pewnie ten pościg co deptał im po piętach w końcu ich dopadł.




Anthon



Musiał skorygować swoje plany odnośnie tarczy. Co prawda na starej posadzce oświetlonej dwoma lampami leżało kilka trupich wojowników a każdy miał starą tarczę ale ci co nadchodzili z korytarza byli zbyt blisko aby dali mu czas grzebać i mocować się z tymi tarczami. To nie było trudne zajęcie ale potrzeba było na to paru chwil jakich teraz nie miał. Ledwo zobaczył wyłaniające się z mroku postacie a już musiał na szybko utkać zaklęcie. Nie miał czasu aby je splatać dokładniej zwłaszcza jak szkielony dopadły go w przejściu i jeszcze musiał uchylać się od ich maczug i toporów. Ledwo rejestrował co się dzieje za jego plecami. Zostało ufać, że pozostali zrobią swoje tak samo jak on swoje.

Pierwsze magiczne strzały trafiły pięknie. Dwie srebrne strzały pomknęły przez te kilka kroków piwnicy i trafiło w szkielet jaki walczył z jednym z włóczników. Włócznia też trafiła tuż przed jego strzałami ale chyba nie uczyniła przeciwnikowi zbyt wiele szkód. W przeciwieństwie do magicznych strzał jakie rozpruły stary metal i kości przewalając i rozsypując je po podłodze. Drugie dwie strzały poszły w tego co nadchodził korytarzem. Nadkruszyły go ale nie na tyle by wyłączyć go z akcji. I zaraz potem Anthon stał w przejściu próbując jednocześnie uniknąć trupiego oręża jak i splatać kolejne zaklęcia.

Zaraz potem wojenne szczęście go opuściło. Co prawda udało mu się złapać garść Eteru i cisnąć je jako strzały w kolejne szkielety ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. Dwie z nich zrykoszetowały od starych kolczug pomykając gdzieś w sufit gdzie się rozstrzaskały z hukiem a dwie nie wyglądały aby ugodziły go zbyt mocno. Co więcej szkielety napierały na niego samą swoja masą wpychając go do środka piwnicy nawet jeśli nie były w stanie uczynić mu bezpośredniej krzywdy. Ten z toporem zdzielił go w napierśnik ale ostrze się po nim ześlizgnęło zostawiając na niej nową rysę. Zaś jemu udało się trafić mieczem tego z maczugą ale też ostrze tylko zrobiło rysę na starym pancerzu.

Przeciwnikom udało się wepchnąć go o krok czy dwa od wejścia i byli gotowi rozlać się po piwnicy gdy przyszła mu z pomocą śledcza która widocznie uporała się ze swoim przeciwnikiem. Walczyli dosłownie ramię w ramię ze szkielecim naporem. O ile szkielety mogły wyminąć jedną osobę to dwie z powrotem zalepiły jakoś tą lukę.

Rzucał czary w pośpiechu, wciąż unikając maczugi swojego przeciwnika. Znów nie poszło mu tak jak powinno. Ale udało mu się cisnąć w osłabionego wcześniejszymi strzałami przeciwnika na tyle mocno, że ten rozjarzył się, zasyczał tam gdzie trafił go rozgrzany metal i upadł na podłogę. Ale z miejsca zastąpił go ten który był za nim. Jego też udało mu się trafić ale nie na tyle aby go powalić. Obok niego Deacher siekła mieczem szkieletowego topornika. Trafiło go pomimo zasłony z tarczy zjadliwym cięciem od dołu jakie przebiło się przez pancerz, połamało dolne żebra i zagłębiło się w kręgosłum szkieletu. Chciała poprawić, kolejne takie trafienie miało szansę powalić przeciwnika. Jednak tym razem jej miecz ześlizgnał się po starej kolczudze nie czyniąć topornikowi krzywdy.

- Nadchodzą! - gdzieś nieco dalej ale wciąż z dość bliska Anthon rozpoznał ostrzegawczy krzyk Jensena. Nawet nie miał pojęcia skąd on się tu wziął ani co z Karlem. Rozpoznał też jak huknął arkebuz myśliwego. Wyglądało jakby od pleców Anthona nadciągała kolejna fala nieumarłych.


---



Mecha 49


T 05

Anthon; rzucanie czaru: 4k10: 2,9,4,9 = 24/15 > suk + mała manifestacja > 1k100:15 = krwotok z nosa - czarodziej puszcza farbę z nosa


T 06

Anthon; rzucanie czaru: 4k10: 4,2,9,4 = 19/15 > suk + mała manifestacja > 1k100:23 = dech chaosu - okolicę zawiewa lodowaty, nienaturalny wiatr
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline