03-10-2021, 09:09
|
#202 |
Markiz de Szatie | Negocjacje zmierzały ku fortunnemu zakończeniu. W wielu punktach oczekiwania posłów pokrywały się z obietnicami Amazonek. Carsten był rad, że wszystko zaczyna nabierać realnych kształtów. Deklaracje wojowniczek przyjął z zadowoleniem, lecz nie umknęła jego uwadze ich niechęć do przeprawy przez osławione mokradła. Decyzja o dołączeniu tajemniczej von Schwarz wprawiła go w lekkie zakłopotanie. Kobieta emanowała jakąś niewysłowioną aurą, która niepokoiła ochroniarza. Obdarzał ją sporą dozą nieufności, lecz nie mógł wpłynąć na ostateczne decyzje. Przyzwyczaił się do wykonywania rozkazów i akceptowania poleceń. Sama wyprawa przez bagniska budziła też u niego pewien dreszcz ekscytacji na ile ich widmowa legenda pokrywa się z rzeczywistością? Miał się o tym niedługo przekonać na własnej skórze. Tymczasem chwilowo zażywał spokoju w kwaterze gościnnej z dala od uciążliwego upału, dokuczliwego robactwa i innych niedogodności, których aż nadto było w ich obozie. Psina też doceniała te wygody, o czym świadczyło radosne merdanie ogonem i podjadanie smakołyków. – Ciesz się piesku. – powiedział swemu czworonożnemu towarzyszowi. – Bo wkrótce wrócimy do naszej niewdzięcznej służby, kąsani przez chmary owadów i narażeni na inne bolączki.
Bastard w tonie głosu mężczyzny musiał wyczuć jakąś zmianę, ponieważ zastygł uważnie, jakby rozumiał słowa swego pana.
Eisen sięgnął po egzotyczny owoc i skosztował go z ciekawością. Mimo słodyczy w ustach odczuł kwaśny posmak, dowodzący, że miłe chwile, mają często wiszący nad nimi ukryty cień goryczy. Z łatwością mógł to odnieść do swojej obecnej sytuacji…
Wcześniej poprosił Majo o pomoc w znalezieniu jednej z roślin. Wytłumaczył jej, że chodzi o ptasznika, jakiś rodzaj drzewnego pasożyta. Z racji tego, że wyspę Amazonek otaczały wysokie drzewa, a one dobrze czuły się pośród nich sądził, że takie okazy roślin nie powinny ujść uwadze dzikusek i mogły mieć wiedzę na ich temat. Tak przecież pożądaną i bezcenną dla starań Sylwańczyka… |
| |