Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2007, 22:46   #768
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Miasto
Genghi;

Jest już ciepły ranek nad rasganem.
Wygrałeś 3 tysiące na zawodach, do łapki dostałeś 2 tysiące
Szczęśliwy, ruszasz by uzupełnić zapasy, chyba jeszcze trochę czasu zostało do wyprawy do Genegate i spotkania z reszta drużyny...?
Siedziba Zakonu Płonącego Heretyka jest całkiem ładna.



Coś jakaś... wyludniona oO’ Nie spotykasz nikogo w małym magazynie przy klasztorze, więc sam poszukujesz najprzeróżniejszych proszków [hm jak to brzmi]

[miasto]
Astaroth;
bawisz się w maga Kto powiedział, że demony to zły materiał na maga, hm? Udowodnisz im, że się mylą.
,,Ciemno wszędzie, głucho wszędzie" – wymachujesz wiązanką różnych różdżek.
Czekasz na efekt. Wysadziłeś słońce w powietrze? Zamieniłeś je w księżyc? Rasgan zniknął z powierzchni ziemi? Wyczarowałeś różowego gryfa?
E. Nic się nie stało. Ale bubel z tych różdżek -_-#

Teraz trzeba podziękować aniołowi za bądź co bądź ładny pojedynek. Znajdujesz w domu maga kieliszki i napitek. Uzbrojony, tym razem w nalewkę, ruszasz do tuneli klanu Narogan.

Teren klanu Narogan...
Avalanche;

Zdołałeś nad sobą zapanować i chowając miecz ogłaszasz, ze nie masz zamiaru występować przeciwko klanowi Narogan. Wampiry są wyraźnie zadowolone z takiego obrotu sprawy, i przyjmują twoją decyzję z szacunkiem, nie ze złośliwością której oczekiwałeś.
Słowa Galeana zdumiały cię jeszcze bardziej.
- A cóż takiego masz? Zdaje mi się że doskonale wiesz czemu Agrael tak szaleje, i to właśnie Ty mi odpowiesz na te pytanie....
- A jak sądzisz, czy wyruszając na poszukiwania ciebie, w celu wyzwolenia Agraela, nie wziąłbym ze sobą czegoś, co ułatwiłoby przecięcie więzów łączących ciebie i jego? – mruknął ironicznie. – Kto mieczem wojuje od miecza ginie, hm?

Vriess; Twoja przemowa wyraźnie poprawiła napiętą atmosferę i ostudziła póki co konflikt.
„Kto mieczem wojuje od miecza ginie”....? Hmmm...
Wypytujesz go ilu ma swoich ludzi i gdzie oni są. Galean odpowiada ze szczegółami, dzięki czemu i wampiry, i wy, wiecie jaką drogę obrać by ich ominąć w razie czego spacerując po Rasganie.
- Idziecie do Genegate, prawda? – mruknął Galean. – Jak sodko, Viress. Odwiedzisz miejsce, gdzie pracowała Aenis ;3 Spokojnie, tam jeszcze nie dotarliśmy. Nie chcę utrudniać wam tej wyprawy, mówię prawdę. Jeśli my nie poradziliśmy sobie ze znalezieniem Wiatru, może wam się uda. A zatem szczerze życzę wam powodzenia.

Avalanche, Vriess;
Słyszycie pukanie do drzwi.
- Czas ruszać – głos Ranovalda zza drzwi.

Taika; po zakupach w mieście i zawarciu nowej, niezbyt przyjemnej znajomości z bezpańskim psem, wracasz do podziemnych tuneli, gdzie futrzak już nie będzie cię gnębił. Labirynt podziemnych korytarzy przytłoczył cię swym ogromem, gdy doń wróciłaś, ale im dalej szłaś, tym coraz częściej z ulgą rozpoznawałaś zakręty i korytarze, którymi szłaś niedawno w drugą stronę. Wreszcie, dochodzisz do ogromnej podziemnej groty czy kopuły, pod którą żyje sobie miasto wampirów, a stada nietoperzy wesoło fruwają wszędzie wokół.
Trafiasz pod budynek, w którym mieliście się spotkać.
Otwierasz drzwi sali z okrągłym stołem. Wewnątrz zastajesz jedynie Charlotte, Marcjanę, Ranovalda, Sejrona i dwóch innych wampirów.
- Jesteś już – ucieszył się Sejron. – Avalanche i Vriess są w pokoju obok. Brakuje więc jeszcze Nefertii, Astarotha, Akrenthala i Gengiego.

Taika, Charlotte, Marcjana;
Drzwi od komnaty znów się otwierają i próg przekracza, młody brunet o długich, czarnych włosach, które sięgają do barków. Brązowe, wesołe oczy zerkają na was ciekawsko. Ubrany jest w czarną koszulkę bez rękawów i, czarne nowe spodnie, oraz czarny płaszcz, który jest nieco już znoszony. Masywne, skórzane buty, obite metalem na czubku. Gruby, skórzany pasek z wielką złotą klamrą. Na rękach ma skórzane rękawiczki bez palców.
Wampiry zerkają po nim ze zdumieniem.
- Nie spodziewaliśmy się TAKIEGO gościa... – przyznaje Ranovald z przyjaznym uśmiechem. – Ale każda, zwłaszcza TAKA pomoc w walce z chaosem jest mile widziana. Poznaj miłe damy – Charlotte, Taika, Marcjana. Ja jestem Ranovald, a to Sejron.

Taika, Charlotte, Marcjana, Pan w czerni XD;
Do komnaty wkracza Astaroth Dźwiga jakieś toboły i kieliszki oO’

Vriess, Avalanche, Taika, Charlotte, Marcjana, Astaroth, Thomas;
- Nefertiri powinna już dać sygnał drugiej grupie. Ruszajmy więc.
Ranovald, Sijer i Zig ruszają z wami.
Wampiry wyprowadzają was z budynku. Stajecie na uliczce podziemnego miasta, nad wami fruwają hordy nietoperków [tu macie cicha nadzieję że nie załatwia was odmownie...XD] Następnie idziecie zawiłymi korytarzami, rozglądając się wokół. Skały, skały, skały, czasem jakieś resztki kolumn czy czegoś... schodzicie coraz niżej pod ziemię. Wreszcie kończy się zadbany, drożny tunel, i zaczyna się coś co przypomina zawaloną kopalnię.

http://znik.wbc.lublin.pl/Mineraly/p...alnia/k16d.jpg

- To tunel prowadzący pod bramę – powiadomił Zig. – Spieszyliśmy się z jego budową, więc nie wygląda najlepiej, ale bez obaw, nie zawali się.
- Chyba, że znów przyjdą te wstrząsy... – fuknął Sejron.
- Nie kracz, bracie, dobrze?! – jęknął Zig.

Schodzicie niżej i niżej, dochodzicie do drabinki i schodzicie po niej po kolei.

http://znik.wbc.lublin.pl/Mineraly/p...alnia/k13d.jpg

Na dole jest niewielka, wydrążona grota, a w jej ścianie okrągły, wielki właz [średnica jakieś 4 metry.] Na powierzchni włazu znajdują się głębokie rzeźbienia, a trzy symbole pośrodku każdego z boków trójkąta równoramiennego to miejsca na jakieś... klucze...?



Drzwi są jakby pęknięte, a na dole, po prawej, znajduje się wydrążony w nich otwór w którym zmieści się człowiek [owego na zdjęciu nie ma] Otwór to właściwie 4 metrowy tuneli we włazie. Na jego końcu widać zamontowane ładunki wybuchowe.
- Dobrze, teraz przebijemy się do środka – oznajmił Ranovald. – Jeśli macie w zanadrzu magiczne bariery czy tarcze, użyjcie ich teraz. Jeśli magią lub prochem możecie nas wspomóc, uczyńcie to proszę. Te drzwi są niewiarygodnie twarde. Mam nadzieję, że z waszą pomocą wreszcie uda się je pokonać...

Avalanche;
Czujesz...coś dziwnego. OO Coś naprawdę dziwnego. Miecz. Agrael się budzi...?
Wyjmujesz miecz z pochwy i zerkasz na ostrze. Hm. Nie błyszczy się. Ale... masz głupie, wrażenie, że...?
Miecz naraz... roztapia się w twojej ręce! OO Stopiona garda zalewa twoją dłoń i po sekundzie twój miecz jest... scalony z twoją ręką, jakby był jej naturalnym przedłużeniem! OO Zamiast dłoni i palców masz.... klingę! OO

Vriess;
Avalanche wyciągnął miecz i ...zaczął histerycznie wrzeszczeć w panice! OO’
Doprawdy, ani chwili spokoju... -_-# Chcesz nawrzeszczeć na paladyna, kiedy nagle...
Zaklęcie „kamienna skóra”. Każdy ją zna. Ale to...? TO przesada! ^^’ Skóra twarzy i ramion zaczyna cię nieznośnie swędzieć. Próbujesz odezwać się do Avalancha... próbujesz...^^’ Nie możesz otworzyć ust! Oo Zerkasz na swoje ramion – są... jak wkute z ciemnego marmuru, do złudzenia przypominają kawałki skały, a palce to teraz kamienne szpony!

Avalanche; mieczo-ręka, ha-ha, na pomoc!;( Odwracasz się do Vriessa, z nadzieją, że on coś na to poradzi... I zastygasz w bezruchu. Twarz i ręce nekromanty wyglądają jakby były ze skały!oo To się nazywa kamienna twarz! Vriess mruga ze zdumieniem, wydając z siebie ciche pomruki XD

Taika, Marcjana, Charlotte, Thomas, Astaroth;
O rany OO; Avalanche ma miecz zamiast ręki a Vriess... skamieniał oo

Wampiry są w szoku, podobnie jak reszta.
- To na pewno sprawka demonów! – warknął Ranovald. – Prędko, chodźmy po Wiatr Lodu, jego moc uchroni was przed nimi!

[cmentarzXD]
Akrenthal;

Chowasz się za okoliczną, mała kapliczką i obserwujesz wszystko. Staruszek zdaje się spacerować melancholijnie i bez celu... gdy nagle zbacza ze ścieżki i idzie dokładnie po śladach Valgaava! Zatrzymuje się nad nagrobkami za krzaki i obserwuje je chwilę. Wreszcie schyla się, żwawo jakoś jak na starca, i gołymi dłońmi podhacza jedną z płyt nagrobnych!
„To jakiś ghul albo co! – panikuje Iflał. – Wampir jakiś!”
Zdaje się, że pod płytą nie ma wcale grobu a jest tam jakieś tajne przejście! Staruszek wskakuje i znikaXD
„Dobra, napatrzyłeś się, chodźmy stąd, nie zgrywaj bohatera!” – Ifal niemal płacze.
Spod ziemi dobywa się naraz kobiecy głos;
- Ktoś tu jest!
- Załóż bariery...!
Staruszek wyskakuje z ‘grobu’ niczym z procy! OO;
- Goń go!!! – wrzeszczy ktoś w panice.
Valgaav wyskoczył z tajemnego przejścia tuż za garbusem.
- Nie teleportuj się!!! – krzyczała za nim jakaś kobieta. – Nie używaj magii!!!
Smok fuknął wściekle pod nosem, ale zgodnie ze wskazówkami, ruszył za starcem tradycyjną metodą – biegiem. A obaj – i staruszek i smok, poderwali się naraz do tak niewiarygodnie szybkiego biegu, że zamurowało cię i nie zdążyłeś nawet drgnąć. ‘Starzec’ odbił nagle w twoją stronę, spanikowany rzuciłeś się do ucieczki, wypuściłeś z rąk książkę, i upadłeś, zahaczywszy nogą o jakiś korzeń.

Smok chwycił staruszka za ramiona; głowa tamtego stała się nagle zwierzęca czaszką pozbawioną skóry, i wystrzeliła na wężowej szyi ku twarzy Valgaava, rozdziawiając szczęki pełne kłów. Smok jednym szarpnięciem rozdarł zaś cielsko starca, jakby to było z papieru; nie było krwi, nie było flaków, jedynie fioletowy ogień, który momentalnie strawił szczątki.
„Wiejmy!...” – pisnął Ifal.
Złote ślepia Valgaava skierowały się na ciebie.



wystarczyło spojrzeć w jego złote oczy. Silna, purpurowa wibrująca aura wokół niego pogarszała tylko sprawę.
„WIEJMY!!! – wydarł się rozpaczliwie Ilaf. – On nas rozedrze na strzępy...!!!”
Byłeś tego świadomy podobnie jak twój amuletowaty przyjaciel, ale i równie zdolny do ucieczki co on – przytłoczony Valgaavowym spojrzeniem szaleństwa i żądzy mordu, miałeś nogi jak waty.
- Dorwałeś drania? – usłyszałeś kobiecy głos, dobywający się jakby gdzieś spod ziemi!
- Tak – odparł Valgaav. Ale jest jeszcze jeden. Miałem wrażenie, że ktoś za mną szedł...
Przełknąłeś głośno ślinę.
- On widział – dodał smok, wpatrując się w ciebie tak, że włosy na karku stanęły ci dęba, a warkoczyki omal się nie rozplotłyXD
- Więc go zabij i choć wreszcie! – wrzasnął kobiecy głos.
„WIEJ!!! – darł się Ilaf. – No rusz się wreszcieeee!!!”
Smok zerknął pod swoje stopy, gdzie na ziemi leżała książka, którą opuściłeś. Schylił się po nią.
„Teraz, wiej, wiej, jak najdalej!” – rozpaczał Ilaf.
Ty jednak wiedziałeś, że próba ucieczki byłaby w tym momencie najgorszą z możliwych decyzji. Valgaav wyprostował się, z otwartą książką w dłoni, i spoglądał na nią z dziwną miną. Gdy znów zerknął ci w oczy, miałeś ochotę odskoczyć do tyłu.
- Jesteś thajenki? – spytał z zaintrygowaniem. – Ty też pochodzisz z tamtego wymiaru?
Oddychałeś nerwowo, próbowałeś zebrać myśli, otworzyłeś usta, ale nie mogłeś wydobyć ani słowa.
- Chodź w końcu albo idę bez ciebie!!! – nawoływała jaka zniecierpliwiona kobieta.
Smok z trzaśnięciem zamknął książkę i podał ci ją, na co odruchowo wyciągnąłeś po nią rękę.
- Pójdziesz z nami – ogłosił ci Valgaav.
Nim odpowiedziałeś, pchnął cię lekko w stronę tajnego przejścia.
- Pan litościwy, co? – usłyszałeś ironiczny kobiecy ton.
- Niczym mi nie zawinił.
- Więc dałeś mu na to szansę.
- Gdyby tu został, demony by go namierzyły.
- Wystarczyło wyrwać mu język, żeby nie mógł się wygadać! Będziemy go ze sobą taszczyć?!
- Potrafi chodzić.
- Masz sentyment do istot z tamtego wymiaru, co? W porządku, o gustach się nie dyskutuje.
Stanąwszy nad czarną dziura, zerknąłeś w dół i ujrzałeś w mrokach wytatuowaną twarz kobiety.
- No, moi piękni, ruszajmy wreszcie – zgrzytanie płyty, i cisza.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline