Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2021, 18:45   #236
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Sala przy włazie Enklawy

Altego przewróciła oczami słysząc słowa Świrka.
- Ty to jednak dzieciuch jesteś. Kufniasz. – stwierdziła. – Miły z ciebie dzieciak, pomocny, niby sporo wiesz, ale życiowo toś durny jak para kaloszy. Skoro wszyscy dla wspólnego dobrobytu pracujemy, to dlaczego Starsi mają normalne jedzenie, Łowcy mogą i mają więcej, a my się w gównie grzebać musimy i żremy breję? Czy to sprawiedliwe, twoim zdaniem? A Efi? Tobie zaufała, Ty ją ocalałeś i dlaczego nie ma jej teraz z Tobą? Czy to jest wspólne dobro? Pomyśl.
- Powinniśmy walczyć o swoje – kontynuowała. – I o innych – dodała, rzucając okiem na Świrka. - Lepsze jedzenie, dostęp do zasobów dla wszystkich. Wykazaliśmy się. Walczyliśmy. Należy się nam. Nie tylko mięso, ale też wiedza i sprzęt.
Świrek spojrzał z oburzeniem na wojowniczkę i otworzył usta chcąc jej odpowiedzieć, lecz nic nie wydobyło się z jego ust. Odwrócił wzrok z zakłopotaniem i zgarbił się nad swoją miską.

Ta otaksowała go chłodnym spojrzeniem.

- Czas dorosnąć, chłopaku. Myśl. Wolisz, żeby Efi stała się - wykonała manualny cudzysłów - "wspólnym dobrem ' Osady, czy żeby była tylko twoja?

Chłopak zmarszczył brwi i cicho zaczął odpowiadać.

- Nie wiem czemu tak nie ufasz… - urwał i otworzył oczy zaskoczony, a na policzkach pojawiły się rumieńce. Po chwili dopowiedział wystraszonym tonem - M-m-moja? Nie, ja zupełnie nie mam złych intencji wobec Elif, ja bym nigdy… Ona jest zagubiona, straciła swój dom… ja przecież nie skrzywdziłbym… to po chrześcijańsku aby dbać o bliźniego swego… to wszystko.
Altego znów przewróciła oczami.
A potem usiadła obok Świrka i trąciła go przyjacielsko w ramię.
- No już, oddychaj dzieciaku – powiedziała przyjaźnie. – „Twoja” w sensie „dziewczyna”. Bo ona cię lubi, wiesz? Kobiety rozpoznają takie rzeczy. - znowu go szturchnęła. - A skoro chcesz jej zapewnić wszystko, co najlepsze – a chcesz, prawda? – to musisz do tego najlepszego mieć dostęp. Żeby o nią zadbać.
Młodziak wyglądał na zmieszanego, ale powoli pokiwał twierdząco głową.

- T-tak… każde z nas chciałoby, by czuła się jak najlepiej w enklawie. I byłoby lepiej gdybyśmy mieli większą… swobodę w poruszaniu się i korzystaniu z naszego domu. Chciałbym też pokazać Elif Enklawę... - Świrek po konspiratorsku nachylił się do swoich rozmówców i kontynuował szeptem - Odkąd wróciliśmy z powierzchni czuję się… nieprzyjemnie. Ciągle czuje się zamknięty, odizolowany i zaszczuty. Nie widzieliśmy nikogo z enklawy poza łowcami i starszyzną. Myślałem, żeby o tym powiedzieć, może to jakaś forma choroby powierzchniowej, ale na samą myśl, że mogliby mnie nie puścić na powierzchnię znowu, aż mnie skręca. Czy wy też tak macie? Może to jakaś choroba popromienna? Nigdy o czymś takim nie czytałem.

Kącik ust Magika delikatnie drgnął:
- Świrek, a czy zanim poszliśmy poza Enklawę wiedzieliśmy, że da się poza Enklawą żyć? Nie. Nawet Łasicy nie wtajemniczyli, a niby należy do Łowców. Co do tej kobiety z powierzchni, najpierw musiałbyś się z nią dogadać, bo w naszym języku ona nie mówi. Każdego z nas tam ciągnie, mamy dość wilgotnych tuneli i tyle. Chcę widzieć więcej niż miganie przepalających się żarówek, więcej niż wodę ściekającą po ścianach, więcej niż te grzybowe mazie. - namyślał się jeszcze trochę, próbując znaleźć odpowiednie słowo, niezwiązane z maszynami i naprawianiem - otworzyli klatkę.

Słysząc dźwięk silnych emocji w głosach swoich towarzyszy, poszeptujący z Kosiarzem Cichy odwrócił głowę w kierunku gromadki zwiadowców próbując zrozumieć spod włazu, o czym właściwie rozmawiają.

Po krótkiej chwili namysłu Łowca zrobił krok w stronę salki, a potem zatrzymał się ponownie spoglądając w stronę schodów, na których znów rozległ się tupot nóg.

Na ich szczycie pojawił się Rzemień i jego klika, wszyscy objuczeni karabinami wyniesionymi z wioski nad jeziorem, skrzynkami z amunicją i płytami sowieckich pancerzy osobistych. Dowódca Łowców miał prawdziwie burzową minę, a jego towarzysze wręcz zgrzytali zębami na widok siedzących w salce członków niższej kasty.
- Nasz sprzęt - szepnął uśmiechający się kącikami ust Łasica - Biedny Rzemień. Jeśli nie zesrał się w gacie ze złości do tej pory, to zrobi to zaraz, możecie mi wierzyć.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline