Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2007, 23:21   #769
Aivillo
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nefertiri

Nefertiri


Wolnym lecz już pewniejszym krokiem wdrapała się na trzecie piętro. Przystanęła na chwilę sapiąc ze zmęczenia "Uff wyżej nie mogli tej lampy postawić?"- pomyślała ze złością. Przeszła wąskim korzytarzem i weszła do małego pokoiku. Tu najwyraźniej też nikt nie mieszkał. Wprawdzie pokój był umeblowany, ale gdzie niegdzie można było dostrzec warstwę kurzu, albo niewielką pajęczynkę. Oprócz tego wszystko było poukładane i pochowane co też nie zdarza się w zamieszkiwanych pokojach. Brak tu była swojskiego bałaganu. Rzuconego bezładnie ubrania, czy sterty papierów na stoliku.

Wzrok kobiety przyciągnęło jednak nie łóżko, szafa czy stolik, a rzecz bardzej prozaiczna- lampa. Kolejna fala radości i podniecenia wezbrała w sercu Nefertiri. Stłumiła krzyk szczęścia i szybkim krokiem podeszła do okna, na którym stała lampa. Drżącymi rękami wyjęła krzesiwo z torby i zabrała się za zapalanie. Poszło szybko i gładko. Lampa świeciła ślicznym, płomiennym blaskiem, a kobieta z zadowoleniem i satysfakcją posłała ognikom szeroki uśmiech. Nagle coś korciło ją, aby wyjrzeć przez okno. Może już zaczęli misję?- pomyślała. Spojrzała w dół na ruchliwą ulicę, stagany, kupców, dzieci bawiące się w berka. To ostatnie przywołało w niej wspomnienie dwóch rozbrykanych centaurów. "Biedne maluchy, nawet nie mogą bawić się jak ludzkie dzieci."- pomyślała i cała uraza jaką żywiła do nich jakiś czas temu odpłynęła w zapomnienie.

Nagle skierowała wzrok na dach budynku naprzeciwko. Na początku nic nie zauważyła i ponownie zatopiła spojrzenie na przechodniach. Zerknęła tam ponownie i otworzyła ze zdziwieniem usta. Zakryła je szybko ręką jak nakazywała jej babcia, bo kiedyś miała z tym niemały problem.
Na dachu siedziała kobieta.. młoda.. naga! No prawie.. nie licząc marnych strzępek zasłaniających najintymniejsze części damskiego ciała. Najwyraźniej była łuczniczką, bo pierś przecinał jej pasek od kołczanu. Nagle Nefertiri jeszcze bardziej się zdziwiła. Tak kobieta na nią spojrzała! Ba! Nawet się uśmiechnęła.

Nefertiri odwzajemniła uśmiech, albo raczej próbowała, w założeniu nie miał on wyglądać jak krzywy grymas. I wtedy obca wykonała najdłuższy skok jaki Nefertiri kiedykolwiek widziała. Usłyszała huk tuż nad sobą. Biegiem skierowała się ku schodom. "Uciekać.. muszę uciekać."

Wydawało jej się, że ktoś wybił szybę. Nieowracając się biegła do tyłu zasłaniając dłońmi całą twarz. Nagle poczuła za sobą ścianę. Przystanęła i powoli opuściłą ręce. Wtedy właśnie zobaczyła Ją. Kobieta z dachu naprzeciw stała przed nią celując ze swego łuku.

-Rozbieraj się!- rozkazała.

Nafertiri otworzyła przerażone oczy. "Co?? Czy ta kobieta zgłupiała.... czy może ja się przesłyszałam." Nim kobieta zdołała otworzy usta tuż obok jej policzka wyjądowała strzała. Kątem oka widziała jak drży od siły uderzenia. Nefertiri skuliła się osuwając się w dół.

- Nie żartuję – rzekła ze złośliwym uśmiechem kobieta. – Oddaj mi proszę swoje szaty i mikstury lecznicze, jeśli masz. Spokojnie. Ja tylko staram się przeżyć

Przeżyć?! Nagle w Nefertiri błysnął ognik złości. Stanęła wyprostowana i odezwała się do łuczniczki pełnym oburzenia tonem.

-Kochana, przeżyć to my chcemy wszyscy, co nie znaczy, że masz zabierać mi ubranie! W czym ja wtedy się pokażę?

-Och my, to naprawdę nie mój problem - odparła łuczniczka z rozkosznym uśmiechem.

- Czy ty myślisz tylko o sobie?
- Tak - odparła bez ogródek. - W tym momencie owszem.

- Pomogę ci jak kobieta kobiecie. Mam nieco oszczędności.. pójdę i kupię ci co sobie zażyczysz.

Łuczniczka zrobiła zabawną minę i zachichotałą szczerze rozbawiona.
- Zaskakująca solidarnośc wśród płci pięknej, ale niestety, mi sie spieszy - cięciwa łuku trzeszczała cichutko, złowieszczo. - Twoje oszczędności mogę sobie wziąc z twoich zwłok, akurat kręgoslup mam cały i mogę się schylac.

- Wątpię, żeby moja suknia była na ciebie dobra.
- Hmmm, jest trochę... może nie w moim guscie, ale lepsza stanowczo od tego co mam na sobie teraz! zimno mi diabelnie! - jęknęła niemal z boleścią.
- Chcesz żeby majtała ci się między nogami jak będziesz wykonywała te swoje piruety na dachach?- zapytała Nefertiri.

- Właściwie, to chciałam ją rozedrzec nieco, aby owe piruety były wykonywalne.

- Posłuchaj mnie!...- jęknęła z wyrzutem.

- Mam wierzyc, że jeśli cie puszczę, wyjdziesz stąd, zrobisz mi zakupy, wrócisz tutaj i oddasz mi zakupione rzeczy...? - zaśmiała się. - Och proszę... aż mam ochotę sprawdzic, czy jestem na tyle głupia by ci zaufac...

-Hmmm myślę, że to "wmiarę uczciwa" wymiana.. o ile można cenić własne życie- posłała kobiecie delikatny uśmiech. Wyjęła z torby trzy niewielkie fiolki. Podeszła do kobiety i ze zrezygnowaniem i westchnieniem podała jej mikstury.

-No dobra.. no to idę... postaram się być na widoku, żeby ci nie utrudniać zadania- uśmiechnęła się krzywo.

-A może zamiast sukni wolałabyś jakieś spodnie? Byłyby wygodniejsze i z pewnością zasłaniały by ci te.. gołe nogi- ostatnie słowa wypowiedziała wesołym tonem.

- O tak, spodnie sa dobrym pomysłem - poparła. - no to idź

Zeszła szybkim krokiem puszczając po drodze "oczko" do nietoperza. Wyszła zachowując spokój i nieco poprawiła rozczochrane włosy. " Zakupów czas zacząć"- pomyślała i ruszyła ku ciekawemu stoisku z ubraniami.
Podeszła do stoiska i chwilę przypatrywała się towarom wyeksponowanym na prostym, drewnianym stoliku. Wybrała z tego ciemne, długie, wąskie spodnie. "Będą dobrze na niej leżały i nie przeskadzały w skakaniu"-pomyślała z uśmiechem. do tego dołożyła lnianą koszulę i wełnianą kamizelkę w podobnym do spodni odcieniu.

-Ile płacę? -zapytała wysokiego kupca w średnim wieku.

-Dziesięć sztuk złota-odpowiedział beznamiętnym tonem.

Nefertiri zrobiła na początku duże oczy jednak po chwili zamieniła to na przemiły uśmieszek. Posłała sprzedawcy kokieteryjne spojrzenie znad dużych, zielonych oczu i zapytała:

-Czy nie uważa pan, że to nieco za dużo dla samotnej kobiety bez stałej pracy? Może moglibyśmy się jakoś dogadać co do ceny ?- posłała mu przy tym znaczące spojrzenie.

- No dobra, 7 sztuk złota, dla miłej damy

-W porządku na tyle mogę się zgodzić...- odliczyła w torbie siedem monet i dała je dla kupca. Wzięła towary i szybkim krokiem powróciła na górę. Kiedy dobiegła na trzecie piętro zrobiła skłon sapiąc przy tym głośno. "Muszę popracować nad kondycją"- pomyślała. Kiedy uczucie zmęczenia minęło skierowała się do pokoiku i z triumfalnym uśmiechem podała łuczniczce ubrania.

- Mam nadzieję, że ci się spodobają. Może nie są typowo kobiece, ale na pewno ciepłe i praktyczne.

- A strzały? - spytała łucnziczka z uroczym uśmiechem. - Hm... dziękuję. naprawdę to zrobiłaś! Nie wierzę, doprawdy! Jak ci na imię, pani? Zawsze z taką łatwością ulegasz prośbom nieznajomych?

-O strzałach nie było chyba mowy..- kobieta delikatnie podrapała się w głowę usiłując sobie przypomnieć czy rzeczywiście miała kupić strzały. - A zwą mnie Nefertiri pani...

- Nefertiri, ładnie - uśmiechnęła się łucznika. - Chyba więc, co też porabiasz w rasganie? w tym opuszczonym domu?

Kobieta chwilę się zastanowiła.

-W sumie to włóczę się od miasta do miasta, a teraz znalazłam sobie nawet przyjemną fuchę i myślę, że pobędę tu dłużej- odparła. -A co do tego domu.. myślałam, żeby wynająć jeden z pokoi. Mam już nieco oszczędności i nie musiałabym gnieździć się już w tych zapadłych karczmach. Znajoma powiedziała mi, że tu jest jakiś dom. Pomyślałam, że wpadnę i się porozglądam.

- Hm, interesujące - przyznała łuczniczka. - Teraz pozostań jeszcze przez moment miła i bezkonfliktowa, zgoda? - odłożyła łuk i zaczęła... rozbierac się po czym ubrala się w to, co dla niej kupiłaś. - No, wreszcie nie widac tych nóg, brrr, ależ to straszne, biegac po takim zimnie z gołymi nogami!

Nefertiri widząc kobietę wciskającą się z niecierpliwością w nowe spodnie odwróciła wzrok, aby jej zbytnio nie krępować. Kiedy zaś odezwała się, ona odpowiedziała miłym tonem:

-Miło mi, że mogłam pomóc.. Chciałam jeszcze zapytać.. jak Ty się nazywasz pani?
 
Aivillo jest offline