Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2021, 20:42   #13
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Plan wypalił. Częściowo. Demon skupił się na mnie, a jakże, ale nagle dostał jakiegoś turbo doładowania, jakby trzymał je na specjalną okazję albo zawsze był taki szybki a ja tego nie ogarnęłam. W każdym razie nie dobiegłam tam, gdzie chciałam. Zamiast tego skurczysyn walnął mnie od boku, pierdolnął mnie ponad barierką i zrzucił na głowy ludziom na dole.

Wylądowałam na kimś, gruchnęłam o ziemię i odturlałam się gdzieś w cholerę, mając tylko nadzieję, że nie wyląduję prosto pod nogami walczących no i tym bardziej pod łapami demona. Zamiast tego władowałam się prosto w ręce opętanych dziewczyn i pojawił się problem natury moralnej czy się z nimi napierdzielać czy też nie. W końcu to te dzieciaki miałam zamiar uratować. Nie musiałam jednak podejmować tej decyzji, bo moja osobista anielska pieczęć podjęła ją za mnie odrzucając dziewuszki swoim światłem.

Dzięki temu miałam w końcu chwilę, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu i rozeznać w sytuacji. Ludzie rzucili się do walki z demonem, ale kule nie za wiele mu zrobiły. Ktoś z naszego wsparcia także włączył się do walki atakując stwora mocą. To jednak nadal było za mało.

Potem Ala przeszła do szarży łącząc jednocześnie siłę swojego miecza i mocy sigila czego rezultatem była ucieczka demona. Potwór słabł co dało się również dostrzec obserwując zachowanie opętanych przez niego dzieci. Dziewczynki odpuściły atak i zatrzymały się, ale pojawiła się kolejna komplikacja w postaci nadjeżdżających pojazdów prawdopodobnie Borblowskich.

Ala postawiła mnie na nogi jednym szarpnięciem i zaczęła wydawać na szybko polecenia. Chciała jak najszybciej stąd spierdzielać co było rozsądnym pomysłem, ale ja wiedziałam, że demon nie zamierzał odpuścić i chciał dokończyć to co zaczął, kiedy mu przerwałam.

- Musisz mi pomóc! – wrzasnęłam do Alicji - On idzie ją zabić! Trzecie drzwi po prawej na piętrze! Trzeba tam dotrzeć przed nim!

Na szczęście Ala szybko działała i tak samo szybko myślała, więc skumała od razu o co mi chodziło. Kiwnęła tylko głową, po czym dosłownie rozmazała się, znikając na schodach prowadzących na piętro. Po chwili usłyszałam ryk bólu demona. Czemu? Alicja miała zabrać stamtąd dziewczynkę, więc chyba jednak nie za bardzo skumała co do niej mówiłam. Gładzik spojrzał na mnie wyczekująco. Chyba czekał na jakiejś polecenia z mojej strony.

- Ala tłucze się z paskudą. Dasz radę ich wyminąć i bez konfrontacji z demonem wyciągnąć tę dziewczynę z pokoju i sprowadzić ją na dół?! Ja wtedy pomogę Alicji. - Musiałam włączyć Gładzika w nasze działania, bo w obecnej sytuacji musieliśmy wynieść się stąd jak najszybciej.

Gładzik kiwnął mi głową i wskoczył na piętro, prosto z parteru, susem napędzanym przez hiperadrenalinę i zniknął mi z oczu. Pobiegłam za nim swoim zwykłym tempem licząc, że zdążę wspomóc Kopaczkę w walce. Nawet jakby moim jedynym wkładem w potyczkę miało być przyprawienie demona o niestrawność po tym jakby mnie zeżarł. Chociaż taką opcję wolałabym zostawić sobie jako ostateczny, wyjątkowo głupi i wyjątkowo desperacki krok.

Kiedy dotarłam na piętro walka trwała w najlepsze. Gładzik siedział blady, pod ścianą, trzymając się ręką za rozchlastany bebech, z którego wypływała czerwoną strugą krew oraz wyślizgiwały się flaki. Najwyraźniej źle oszacował swoje możliwości i demon dosięgnął go pazurami, gdy próbował go minąć. Szlag by to! Dlatego właśnie miałam obawy co do posyłania tutaj Gadzika.

Kopaczka za to wisiała na plecach stwora, gorzejąc niczym lampa o dużej mocy. Demon syczał i chlapał kwasem pozostawiając na ścianach i na podłodze dymiące krople posoki, która przeżerała się powoli przez kamień i drewno. Najwyraźniej ta kwasowa kąpiel niezbyt przeszkadzała Vordzie, a przynajmniej nie na tyle żeby nie przestać dźgać bestię w łeb, pysk i szyję płonącym energią z Pieczęci Jehudiela ogniem.
- Zdychaj! Kurwo! Wreszcie! – Wrzeszczała przy tym aż jej krzyk urwał się i zamienił w coś w rodzaju pisku i gulgotu, gdy struga kwasu wlała się jej do ust.

Przejrzałam w myślach swojej możliwości. Dłonie nadal miałam okaleczone, więc moją jedyną opcją i ewentualną przewagą była cholerna pieczęć cholernego Jehudiela. Ręce nie musiały działać, żebym mogła po nią sięgnąć. Ruszyłam do walczących, żeby przypalić stworowi dupsko, ale nie zdążyłam. Zanim do nich dotarłam Kopaczka nadal szlachtując demona spojrzała na mnie twarzą dymiąca od kwasu.

- Leź po dżedżko!
Posoka demoniszcza bryznęła pod sufit.
- Ja go żajebjjjjęeee …

Demon targnął się w tył, walnął plecami o ścianę gniotąc cielskiem Kopaczkę. Jego złe oczy zatrzymały się na mnie i wyciągnął łapy w moją stronę, próbując mnie chwycić, kiedy nadbiegałam. Wtedy Vorda wbiła mu nóż w jedno z jego pajęczych ślepi. Cholera, demon przegrywał walkę z Alicją. Poza tym widziałam jak jego rana po rtęciowym ostrzu, ta którą sama mu zadałam zaczęła czernieć, a na jego skórze pojawiły się płomienie, od powoli ogarniającej to monstrum energii anielskiej pieczęci.

Czyli wyglądało to tak, że miałam do wyboru trzy ewentualne opcje: pomóc Ali, pomóc Leo lub pomóc dziewczynce. Alicja zdawała się mieć kontrolę nad sytuacją, dziewczynka, póki demon dostawał lańsko od Ali, też była raczej bezpieczna. Jedyną osobą potrzebującą w tej chwili pomocy wydawał się Gładzik. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie kopnął w kalendarz, więc przypadłam do Egzekutora, cały swój plan opierając na tym, że mogłam wykorzystać moc sigila do leczenia jego ran. Nie przepadałam za używaniem mocy pieczęci i w przeciwieństwie do Kopaczki i Fincha rzadko jej używałam, ale teraz nie miałam innego wyjścia.

Gładzik spojrzał na mnie, zapluł się krwią i uśmiechnął. Widziałam, że trzymał bebechy na miejscu a skóra na jego ciele podlegała przyspieszonemu procesowi regeneracji. Niektórzy, co potężniejsi Egzekutorzy, posiadali takie zdolności samoleczenia i najwyraźniej Gładzik do nich należał. Potrzebował jednak czasu, bezpiecznego miejsca, a potem zjedzenia megakalorycznego posiłku. Na pewno w tej walce już nie był w stanie pomóc Ali, ale jednocześnie raczej nie umarłby od odniesionej rany, no chyba, że Vorda przegrałaby starcie z demonem i ten dorżnąłby potem rannego. Jednak magia sigilu też się na coś przydała, bo poczułam, jak zaczęła ze mnie wypływać moja własna energia i jak moje własne ciepło wlewało się w Gładzika, który dzięki temu zastrzykowi energii, był w stanie szybciej poskładać się do kupy.
Tymczasem demon zamiast przestać się szamotać i podziwiać moją moc uzdrowicielską znalazł sobie inną strategię obronną. Nie mogąc uwolnić się od uczepionej do niego Kopaczki rozpędził się i pobiegł korytarzem prosto w stronę wywalonego okna. A potem rzucił się przez nie, plecami w tył, mając zapewne zamiar zmiażdżyć agresorkę swoim cielskiem. Wszystko to wydarzyło się w mgnieniu oka.

- Ja pierdolę - wykrztusiłam z siebie widząc, co się dzieje - Poczekaj tutaj - rzuciłam do Gładzika - zaraz wracam.
Potem rzuciłam się pędem po dziewczynę.

Usłyszałam za sobą Gładzika, który olał moją instrukcję z czekaniem i podniósł się podpierając ściany. Wpadłam do pomieszczenia wypełnionego gryzącym oparem jaki stworzyła posoka demona wżerająca się w podłogę. Zobaczyłam dziewczynę, kulącą się w rogu, za krzesłem, zasłaniającą twarz dłońmi. Ubrane w jasną piżamę ciało było chude i drobne. Na pierwszy rzut oka mojego wewnętrznego Zmysłu dziewczyna nie emanowała, więc musiała być człowiekiem.

Zrobiłam kilka kroków w jej kierunku i zatrzymałam się przed krzesłem.
- Hej. - zwróciłam się do niej - Chodź. Musimy uciekać.

Dziewczyna zdjęła ręce z twarzy i spojrzałam na nią.

- Ożeż…- wyrwało mi się.

Dziewczynka przyglądała mi się wielkimi oczami. Widać było, że jest na granicy załamania nerwowego. Dobrze, że nadal miałam zasłoniętą twarz.

Potem przestawiłam krzesło nogą na bok i przykucnęłam przy dziewczynie.

- Kim jesteś? Czego chcesz? - Zapytałam pospiesznie.

Dziewczyna nie odpowiedziała, ale gdy usłyszała kobiecy głos zza maski odrobinę się uspokoiła.

W drzwiach stanął Gładzik. Nie widział jej, bo ją zasłaniałam sobą.

- Idę zobaczyć co z Kopaczką, bo tam na zewnątrz zrobiło się cicho. Zbieraj się stąd szybko. Zaraz będą tutaj Borblaki.

- Dobra. Pomóż Ali i sprawdźcie co z pozostałymi dzieciakami - Odpowiedziałam Gładzikowi.

- Dlaczego tak wyglądasz? - Zwróciłam się ponownie do dziewczyny.

- I co robisz w tym sierocińcu? - Dodałam.

- Co? Nie rozumiem – Dziewczyna odzyskała głos, ale widać było, że zaraz może wpaść w histerię.

- Imię dziewczyno, jak masz na imię? - Zapytałam lekko zdenerwowanym tonem.

- Gemma. – Odpowiedziała słabym głosem.

- Naprawdę? - Zdziwiłam się.

- Słyszałaś kolesia? - Dodałam - Musimy stąd spadać i to natychmiast, bo nas Borble dojadą, więc z łaski swojej rusz się i chodź na dół.

- A reszta? Ten potwór. On je … on… - zamilkła. - Ten Borbl, bo tak go chyba nazwaliście.

- Ten potwór to Ammemet. I się wypierdzielił przez okno, więc droga na dół jest czysta. Chodź sprawdzimy co z resztą dziewczyn – Powiedziałam i wstałam na podsumowanie swoich słów.

- A ja mam na imię Emma. No chodź już w końcu. - Ponagliłam dziewczynę.

Widać było, że dziewczyna się wahała, ale w końcu jednak podjęła decyzję. Wyszła z kąta, stanęła na szczupłych nogach. Z tego co widziałam była na bosaka i mogła sobie pokaleczyć stopy o walające się wszędzie na korytarzach sierocińca szkło i inne śmieci. Nie miałyśmy teraz jednak czasu na szukanie butów. Spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, czekając na dalsze polecenia najprawdopodobniej dostrzegając we mnie swoją szansę na ocalenie. Możliwe też, że widziała mnie wcześniej, gdy atakowałam demona, aby ją uratować.

- Emma! Szybko. Kopaczka chyba nie żyje, bo się nie rusza, a ten demon powoli się podnosi! - Usłyszałam wołanie Gładzika od strony okna.

- Cholera jasna! – Warknęłam - Idź na dół, ale na razie nie wychodź z budynku - Powiedziałam do dziewczyny i rzuciłam się biegiem na dół.
- Dobrze, proszę pani.

- Kurde - Wymamrotałam pod nosem na to: proszę pani, ale nie miałam czasu tego roztrząsać, bo martwiła mnie Ala, no i demon oczywiście.

Dziewczyny na dole nadal trwały w dziwnym stuporze. Stały prosto, kiwając się na boki, jakoś tak groteskowo i nieludzko, strasznie. Reszta ekipy gdzieś mi zniknęła, musieli wyjść na zewnątrz, w deszcz.

Chciałam wybiec na dwór, żeby ustalić, gdzie mogli upaść Kopaczka i Ammemet, ale nim zdążyłam dojść do drzwi wyjściowych dziewczyny za mną wydały z siebie jeden, nagły, skoordynowany, upiorny wrzask i padły, niczym ścięte zboże. Gemma, która już schodziła po schodach zatrzymała się, wyraźnie porażona widokiem tych zakrwawionych, padających i drgających konwulsyjne dziewczynek. To chyba nie był dobry pomysł, żeby kazać jej zejść na dół. To były dziewuszki, które znała i być może lubiła a teraz musiała oglądać ten przerażający spektakl.

Szybko zawróciłam i przyklękłam przy jednej z teraz już leżących na podłodze dziewcząt. Skupiłam się na niej próbując wychwycić Zmysłem Śmierci czy nadal była ona naczyniem dla opętańców demona i jaki był jej ogólny fizyczny stan. Dziewczynka, którą zbadałam oddychała płytko i nieregularnie, ale nie czułam od niej wibracji demonicznego zawładnięcia.
Spojrzałam na dygocząca Gemmę.

- Demon zdechł i je puścił. – Wyjaśniłam, mając nadzieję, że wystarczająco uspokajająco - Sprowadzę tutaj Ojczulka, żeby im pomógł.

Ponownie ruszyłam w stronę wyjścia rozglądając się za swoimi towarzyszami, a w szczególności szukając Aniołka. Ulewa ograniczała mi widoczność, ale zobaczyłam samochód Szkotów ruszający gdzieś, w strugach deszczu. Aniołek i reszta byli przy naszym aucie. Świecili latarkami w stronę gmachu sierocińca.

- Demon wykitował! - Ryknęłam w stronę tłoczących się przy samochodzie ludzi, na tyle głośno, żeby przekrzyczeć szum deszczu.

- Ruszajcie do środka pomóc dzieciakom - Dokończyłam dobiegając do samochodu.

- On je opętał, a teraz opuścił i one leżą nieprzytomne. Bardzo płytko oddychają. Nie wygląda to za dobrze.

- Ja poszukam Ali i Gładzika. - Dodałam ruszając w stronę, gdzie jak mi się zdawało powinni znajdować się Kopaczka i Egzekutor.

Zza rogu budynku wyłoniła się poszukiwana przez mnie para. Alicja lśniła, jak wielka latarnia, przebijając się tym blaskiem nawet przez padający deszcz, ale powoli światło przygasało. Wyglądała jak na mój gust całkiem żywotnie i całkiem zdrowo. Nie wiedziałam, że z Gładzika był taki panikarz. Sam Egzekutor przyleciał do mnie na hiperdopalaczu.

- Zacznę wynosić dziewczyny. – Poinformował mnie - Kopaczka mi pomoże. Na nadświetlnej, załatwimy to niczym Sokół Millenium. Przygotujcie samochody do ewakuacji. Musimy upchać, ile się da tych dzieciaków.

Nie skomentowałam faktu, że obecnie dysponowaliśmy tylko jednym samochodem.

- Weźmiemy je do Radości - Vorda też użyła hiperadrenaliny, bo pojawiła się tuż obok mnie, jak spod ziemi. Jej skóra lśniła od środka, a oparzenia po kwasowej posoce leczyły się w szybkim tempie. - Zawijaj się do reszty, Emm.

Radość to był całkiem spory pensjonat na pograniczu Londynu, którego właściciel należał do Towarzystwa.

- One są nieprzytomne. Jak Aniołek im nie pomoże to nie upchamy je na śpiocha w samochodzie. Z resztą nawet jak odzyskają przytomność to i tak nie wystarczy miejsca – Musiałam w końcu poruszyć temat naszego deficytu samochodowego, a do tego nadal byłam pełna złych przeczuć, jakby coś ciągle mogło pieprznąć znienacka, ale posłusznie zawróciłam do sierocińca.

Kiedy weszłam do środka rzuciłam przelotnym spojrzeniem czy Freddie zajął się pomocą i zobaczyłam, że Towarzystwo już zaczęło szybkie i gorączkowe działania. Nie mieli zbyt wiele czasu i dobrze o tym wiedzieli. Kopaczka i Gładzik znosili dzieciaki pod samochód, gdzie Ojczulek pomagał tym najciężej rannym. Było pewne, że nie będziemy w stanie zabrać ze sobą wszystkich. Minibus, którym się tutaj zjawiliśmy, mógł zabrać jeszcze jakieś dwanaście osób. Piętnaście, jeżeli wziąć pod uwagę możliwość tego, że część z nas opuści pojazd i dotrze na miejsce pieszo lub innym środkiem transportu.

Nie podobało mi się to, chciałam zabrać ze sobą wszystkich. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Gemmy i zauważyłam ją w wejściu. Dziewczyna natychmiast przemokła, ale z zaciśniętymi ustami i z uporem w oczach pomagała iść rannej i zapłakanej koleżance.

Miałam do niej mnóstwo pytań, ale póki co ją zignorowałam i poczekałam aż pojawi się Alicja z kolejnym dzieckiem.

- Ala - zwróciłam się szybko do Kopaczki - Ile miejsc nam zabraknie? Dużo ich tam jeszcze zostało? I czy widziałaś kogokolwiek z personelu? Bo to dziwne, że nie natrafiliśmy na nikogo dorosłego tylko na same dzieciaki.

- Nie zmieścimy ich z połowę. Tych małolatek jest tutaj z pięćdziesiąt, które przetrwały. I nie, kurwa mać, nie widziałam żadnego pingwina ani innego dorosłego. Też mnie to dziwi.

- Cholerna jasna! – Zirytowałam się - Nie da się skołować jakiegoś dodatkowego środka transportu?

- Możemy ukraść coś w pobliżu. Ze dwa samochody. Ale wtedy się mocniej się narazimy. No i zaraz będziemy tutaj mieli Biurwy na łbie. I chociaż korci mi, żeby im wszystkim nakopać do dupsk, to sparing z demonem mocno mnie wyczerpał. Ja bym, o kurwa…

Alę zatkało po tym jak zobaczyła Gemmę. Spojrzała gwałtownie na mnie.

- To twoja? - Szepnęła pochylając się w moją stronę. - Byłaś młodocianą matką i porzuciłaś ją w bidulu? Nie. To nie w twoim stylu. Masz siostrę?

- No coś ty! – Zaprotestowałam oburzona - Sama byłam zaskoczona, pierwszy raz ją widzę. Może to jakiś mimik albo inny udawacz. Tylko dlaczego miałaby kopiować mój wygląd jako nastolatki a nie obecny? Nie wiem co o tym myśleć. - Przyznałam.

Poza tym dziewczyna wyglądała identycznie jak ja, dosłownie jeden do jednego, tylko kilkanaście lat młodsza a pierwsze co przyszło Ali do głowy to, że była moją córką. Naprawdę? Przecież dzieci nawet jak są mocno podobne do rodziców to raczej nie wyglądają jak wierna kopia jednego z nich. Gemma bardziej wyglądała jak moja siostra bliźniaczka niż dziecko, ale to też było mało prawdopodobne, jako że była no sporo młodsza. Z drugiej strony Ala nie znała mnie, kiedy byłam w wieku Gemmy, więc nie mogła określić jak bardzo była do mnie podobna. Ja za to mogłam to ocenić i przerażało mnie to.

- Zabieramy ją z innymi? - zapytała Kopaczka - Ja bym ją odseparowała. Przewiozła gdzieś indziej. To zadziwiające podobieństwo i może mieć jakieś znaczenie.

- Jak chcesz to zrobić, jak mamy jeden środek transportu? - Nadal wszystko rozbijało się o sprawy logistyki naszej ewakuacji z tego miejsca.

- Wezmę ją, kurwa, na barana i pocwałuję jak pierdzielony konik! Nie mam innego pomysła. – Zawsze jak się denerwowała Ala zaczynała odzywać się w ten sposób.

- Zawsze możemy ukraść rikszę jak kiedyś. - Parsknęłam śmiechem, bo przypomniała mi się nasza niesławna akcja.

- Świetny pomysł, ale nie marnujmy czasu! – Vorda popędziła po kolejną dziewczynkę.

Zgodnie ze słowami Alicji zajęłam się po pierwsze usadzaniem dzieciaków w busie tak żeby zmieścić ich tam jak najwięcej a po drugie kontrolowaniem okolicy. Wypatrywałam jednocześnie nadjeżdżających samochodów Borblu jak i potencjalnych pojazdów do “pożyczenia”.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 06-10-2021 o 20:51.
Ravanesh jest offline