Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2021, 08:39   #83
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Lwyd odruchowo oddał uścisk dłoni. Spojrzał mężczyźnie w oczy. A więc to on ich tutaj wszystkich ściągnął. W jakiś sposób ich znalazł, śniących o tunelu i jednego po drugim ściągnął do Sionn wiedząc, że wcześniej czy później do niego trafią. Jak Addington. Jak Huw. Ilu trafić nie zdążyło nim postradało zmysły? Po co? Czy chciał ich uchronić przed bytem karmiącym się ich emocjami? Na to wyglądało, przynajmniej tak pewnie sobie roił w głowie. Jak zamierzał to zrobić? Na co czekał?

- Jaki masz plan? - spytał w końcu, pomijając wszystkie “jak?” i “dlaczego?”.

- Konkrety. To lubię - mruknął gospodarz i wskazał, aby zająć miejsca, z czego Huw chętnie skorzystał. - Źródło naszych problemów to pasmo Brenin. W największym skrócie musimy coś tam zamknąć na kłódkę - major posłał gorzki uśmiech. - Zapewne niewiele ci to mówi, więc teraz ja cię o coś zapytam. Wszyscy jesteśmy tu z powodu tunelu, to oczywiste - rozmówca Huwa złożył ręce w piramidkę i nachylił się do niego. - Jesteś w stanie uwierzyć, że to miejsce w pewnym sensie istnieje naprawdę? Że można tam wejść?

- Szczerze mówiąc niewiele jest już w stanie mnie zaskoczyć - przyznał Lwyd zgodnie z prawdą. Oparł się, pozwalając kontynuować opowieść.

- Jesteśmy blisko zlokalizowania przejścia na drugą stronę. To właśnie z jego powodu w okolicy dzieje się cały pieprznik.

- Na razie wiemy, że jest na terenie Brenin - wtrącił Elijah. - Chcemy zamknąć to cholerstwo.

Lwyd wypuścił głośno powietrze. Przymknął oczy. Nawet nie zdawał sobie do tej pory sprawy jak bardzo był spięty. Już zaczął wątpić w swoje przeczucia. Jeśli ten człowiek mówił prawdę… Jeśli to możliwe, to mogli zakończyć to całe szaleństwo.

Nachylił się do mężczyzny.
- Cieszę się, że do was trafiłem - uśmiechnął się. - Jak mogę pomóc?

Major skinął z uznaniem.
- Obecnie skupiamy się na próbie kontaktu z naszym jedynym sojusznikiem. Być może już ci się kiedyś śnił. Jasne włosy, mówienie zagadkami… te rzeczy - major złowił spojrzenie Huwa. - Zmarł w tych lochach i dlatego tutaj najłatwiej jest go „wyśnić”. Ale to dłuższy temat. Jeśli wolisz działanie na jawie, to przede wszystkim musimy zająć się ludźmi, którzy w górze Brenin widzą coś świętego. Pieniek i reszta szaleńców. Po twojej minie widzę, że miałeś już przyjemność.

Siwy kiwnął głową.
- Tak. Poznałem obu - przyznał. - Pieńka miałem pod lufą i mało brakowało… Moi przyjaciele, śniący, pojechali do opuszczonego miasteczka. Od początku uważałem to za dość ryzykowne. Uważam, że mogą mieć problemy. Czy ty i twoi ludzie mogliby mi pomóc? Wolę zmagania z realnym wrogiem - przyznał.

Kiedy tylko Huw wspomniał o Aberdar, Elijah aż cicho westchnął.
- To prawdopodobnie miejsce ich spotkań - wytłumaczył major. - Więc z tymi problemami możesz mieć rację. Straciliśmy jedną bazę, a z nią niestety sprzęt i ludzi. Ale nie zostawiamy nikogo w potrzebie.

Mężczyzna odwrócił się do Addingtona, który siedział napięty jak struna. Oczy starego aż skrzyły się od determinacji, tak typowej dla wojskowych.
- Weźmiesz kilku chłopaków i zobaczycie co się da zrobić - rozkazał tamtemu, po czym ponownie przeniósł wzrok na Huwa. - Elijah jest wtajemniczony w większość rzeczy, więc po drodze może wytłumaczyć ci resztę. Przyprowadź tu swoich ludzi i wtedy dokończymy nasze sprawy.

- Oczywiście. Dziękuję - Huw wyciągnął rękę do uścisku. - To dużo dla mnie znaczy… - szukał przez chwilę imienia w głowie, ale nie znalazł. Uniósł brwi - Majorze?

- Archer Thompson, Brytyjskie Siły Zbrojne - powiedział tamten, poklepując wytarty emblemat na kurtce.

- Huw Lwyd, sierżant w stanie spoczynku, Wydział Narkotyków, Cardiff - uścisnął dłoń i uśmiechnął się, - ale to już pan zapewne wie. Dobrze, nie traćmy czasu.

Skinął służbowo głową i ruszył za księgowym. Kiedy zaś dwójka z powrotem znalazła się na zewnątrz celi majora, Elijah nieco konspiracyjnie zniżył głos:

- Niedobrze, że twoi znajomi ruszyli do Aberdar sami. Zgodnie z planem, weźmiemy po drodze paru ludzi. Pewnie na początku nie będą chcieli z tobą gadać. Tutaj każdy patrzy sobie na ręce.

- Rozumiem - potwierdził. - Błądziliśmy jak owce we mgle. Też wydawało mi się to złym pomysłem. Demokracja nie jest idealnym systemem. Większość może się mylić. Idźmy. Czego możemy się na miejscu spodziewać?
- Tak naprawdę to trudno mi powiedzieć - odparł Elijah. - Jeszcze do niedawna przerzucałem papiery, a dziś muszę myśleć jak się obejść z bandą psycholi. Gości nie jest znowu tak dużo, ale mają wpływy i wbrew pozorom nie są głupi.

Addington wskazał na jednego z mężczyzn, którzy kręcili się po kryptach. Najwyraźniej nie musiał mówić nic więcej, bowiem tamten bez słowa ruszył za dwójką.

- Unikałbym bezpośredniej konfrontacji. Postaramy się działać w ukryciu tak długo, jak to możliwe - zalecił przewodnik Huwa.

- Macie broń? - dopytał. - Jak daleko jesteście w stanie się posunąć?

- Major nas trochę doszkolił i wyposażył - Elijah pokiwał głową. - Wojskowa przeszłość otwiera wiele furtek. W każdym razie mogę wypowiadać się tylko za siebie. Nie sądzę, żebym potrafił zabić człowieka, ale innym powoli siadają nerwy. Jakby nie patrzeć tkwimy w impasie już jakiś czas. Część zwariowała, a część ma zwyczajnie dość.


Minęło kilka chwil i znów znaleźli się w głównej sali. Jak na potwierdzenie słów Elijaha, z różnych stron wysunęły się przygarbione sylwetki mężczyzn oraz kobiet. Addington wybrał kolejną dwójkę: dość młodego bruneta i lepiej zbudowanego, przysadzistego mężczyznę ze śladami ospy na twarzy. Wszyscy podjęli marsz dalej, podczas gdy Huw nadal dociekał:
- Jak tam dojedziemy niezauważeni?


Jeden z mężczyzn znacząco chrząknął. Był to pierwszy, który dołączył do drużyny - najwyraźniej postanowił trochę szybciej zerwać swoje śluby milczenia.
- Znam trochę okolicę. Na południu od miasteczka jest wąwóz - powiedział, nie zaszczycając jednak Huwa spojrzeniem.


Elijah przytaknął na ten pomysł.
- To chyba nasza najlepsza opcja. Podjedziemy możliwie blisko budynków, a resztę zrobimy pieszo.


W drodze na górę Addinton zdradził jeszcze, że każdy, kto idzie w teren, zostaje wyposażony w broń. Przynajmniej teoretycznie, ponieważ zasoby ludzi z góry Maddox były ograniczone. Major dysponował kilkoma coltami, browningami oraz jednym coltem, który zachował dla siebie. Poza tym mieli trochę wojskowych noży. Jeśli chodziło o transport, w okolicy były ukryte dwa jeepy oraz jeden motocykl. Rzadko jednak wypuszczano kogoś w teren, ponieważ ostatnio Pieniek i reszta zintensyfikowali swoje działania.
Jak tylko cała piątka wyszła wreszcie na zewnątrz, Huw dostrzegł, że chmury przesuwające się po szczycie Maddox wyraźnie się rozrzedziły. Popołudnie przeobrażało się powoli w wieczór i całe Maddox skąpane było teraz w kolorze purpury.
Lepsza widoczność pozwoliła wszystkim ujrzeć coś jeszcze: snopy dymu ciągnące się na południowym wschodzie. Dokładnie tam, gdzie leżało miasteczko Aberdar.


- To normalne? - spytał Huw wskazując na unoszący się dym.


- W żadnym wypadku - Elijah pokiwał głową.


- Podejdźmy bliżej, żeby zobaczyć co się dzieje.


Ruszyli wspólnie poprzez ruiny, aby przejść na schody, przez które Huw dotarł tu jeszcze wraz z Bradem. Jeden z mężczyzn, ten ospowaty, wyjął wysuwaną lunetę - zwykły gadżet, ale było to lepsze niż nic. Przez dłuższą chwilę spoglądał na krajobraz przed sobą i wreszcie cmoknął.


- Stąd nadal niewiele widać - powiedział, jako drugi wyłamując się z ciszy. - Do Aberdar jest spory kawałek. W każdym razie płonie chyba jakiś budynek w środku miasta. Poza tym widziałem kilka odblasków, więc to pewnie samochody.


- Spróbuję się skontaktować z moimi przyjaciółmi i rozeznać w sytuacji. - Siwy sięgnął po telefon i po krótkiej chwili wahania wybrał numer Robin. Odpowiedziała mu jednak cisza, a za chwilę połączenie zostało przerwane. Dopiero moment później Lwyd przypomniał sobie, że wchodząc na górę stracił zasięg - telefon do Carmichell musiał zatem poczekać.


Wszystko przemawiało więc za tym, aby czym prędzej opuścić Maddox. Droga w dół wcale jednak nie miała być prostsza niż sama wspinaczka. Zweryfikował to już pierwszy odcinek przeprawy. Problem polegał na tym, że nie mieli przy sobie dobrze zorientowanego w skrótach Brada, toteż przeprawa poprzez jaskinie była właściwie wykluczona. Ostatecznie więc droga biegła przez tuż nad zwisami skalnymi oraz urwiskami, które wymagały nadzwyczajnej ostrożności. Kosztowało to wszystkich wiele energii, nie licząc bilansu licznych ran oraz siniaków.


Podczas krótkich przerw, kiedy cała piątka musiała zwyczajnie złapać oddech, mężczyźni ustalali dalsze ruchy. Siwy poprosił o dodatkową broń, po czym brunet milcząco wyjął ze swojej torby załadowanego browninga. Kolba pistoletu była nieco porysowana i dało się poznać, że ma to swoje lata. Ot, standardowe dziewięć milimetrów, pochodzące prawdopodobnie z jakiegoś zapomnianego przez czas magazynu. Drużyna ustaliła również, że zabiorą się dwoma jeepami, które major ukrył w okolicy. Według Addingotona powinni byli w ten sposób szybko dotrzeć na miejsce. Huw zdawał się podzielać jego zdanie.


Maddox nie było łatwe do pokonania, i to bez względu, czy zdobywało się jej samą górę, lub próbowało ją opuścić. Pod koniec wszyscy wylewali z siebie siódme poty, a Huw czuł, że serce jest gotowe wyskoczyć mu z piersi. Cały czas sprawdzał również zasięg. Ten wrócił dopiero przy szlaku z głazami narzutowymi, czyli tam, gdzie tak naprawdę zaczął swoją wędrówkę.
Od razu wybrał też właściwy numer.
Po zakończonej rozmowie skrzywił się.
Wiedział, że wybór Owena i Robin był niewłaściwy już wtedy gdy się rozdzielali. Mimo tego, a może właśnie dlatego czuł się teraz podle.
- Pali się magazyn z totemami - wyjaśnił sprawdzając przesłaną pinezkę. - Ludzie Pieńka przeszukują miasto. Mam dokładną lokalizację przyjaciół. Jeśli zdążymy dojechać nim ich znajdą, jedna grupa mogłaby odciągnąć ich uwagę, dać mi czas na wyprowadzenie ich z kotła.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline