Martwe Bagna pod Płaską Górą, ranek 20 shnyk-ranu
Siedziba wiedźmy była prawdziwie uroczna, a wężowidło robiło ogromne wrażenie. Bhurrek przez chwilę nie wiedział już, gdzie i na co powinien spoglądać - zwłaszcza, kiedy przed jego psim obliczem pojawiła się sama wiedźma, zupełnie nie przystająca do wyobrażenia gnola na temat podstępnej adeptki zamieszkującej mokradła.
Wygląd gospodyni w niczym nie sugerował związków z czarną magią… po prawdzie również i nie z Tfamem, bo wiedźma całym swym jestestwem kojarzyła się Bhurrkowi z kultem Arianny w jej najbardziej cielesnym aspekcie. Gnol był całkowicie i niepodzielnie oczarowany, toteż wyjątkowo zapomniał o graniu roli przywódcy stada, a jedynie gapiąc się w zamian na ciemnoskórą istotę.
Pachnący Tfamem ślepiec oraz łykowaty elf wyjaśnili gospodyni sprawę, jaka ich przywiodła na Martwe Bagna, ale przemawiali bardzo rozwlekłe i mętnie, toteż barbarzyńca poczuł się w obowiązku przedstawić wiedźmie bardziej zrozumiałą wersję tej historii.
- Wypasowe bydlaki mnogo chorowaśne! - oznajmił gromkim głosem - Gromba mnogo utrapiony. Mysme tuka uchajdali, opytać wew łaskawno. Twoja mnogno chubawita, pomożeli unym bydlakom?