Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2021, 23:50   #205
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
- Blisko piramidy powiadasz…? – ochroniarz zawiesił głos, spoglądając na dzikuskę. Twarz miał nieprzeniknioną, ale bez trudu można było wyczuć, iż targają nim pewne skryte emocje. Wygląda na to, że droga do piramidy to jednak moje przeznaczenie – pomyślał. Może rekonesans uda się wykorzystać na zebranie nadrzewnych kwiatów? Przynajmniej miał taką nadzieję, bo kolejna wyprawa z całością sił zapowiadała się już na prawdziwie bojową, gdzie nie będzie czasu i okazji na prywatne działania.

- A te nawiedzone bagna? To jakiÅ› straszak na obcych, czy naprawdÄ™
kryje siÄ™ za tym jakaÅ› upiorna historia?
– zapytał bez ogródek młodą kobietę, skoro miał ku temu sposobność.

Jej odpowiedź i tak nie zmieniała niczego i nie odwiodłaby go od udziału w zwiadzie.

***

Tak jak przypuszczał, powrót do obozowiska niósł ze sobą przykre dolegliwości. Już w drodze, mimo że pokonywanej konno i z asystą Amazonek, dżungla zdążyła dać się mocno we znaki. Odczuwał to jeszcze bardziej po wygodach gościny w królestwie Aldery. Robactwo, zaduch i ta wilgoć gorącego oparu osłabiająca płuca. Kto nie spędził kilku tygodni w dżungli, ten tak naprawdę nie wiedział jakiej piekielnej próbie zostali tutaj poddani. Co innego opowieść w przybrzeżnej tawernie, przy bretońskim winie, a co innego realia nieprzebytego zielonego gąszczu. Ciekawe, co porabia teraz Moncan? – pomyślał odruchowo o portowym przyjacielu, pewnie pod moją nieobecność ten szuler i galant znowu wpakował się w jakąś kabałę… Zdecydowanie bliższa Carstenowi była jednak myśl o Agnes. Dziewczyna wprowadziła spokój w jego serce. Była balsamem na dawne rany i nadzieją na pokonanie mroków przeszłości. Wiązał wspólne plany z uroczą minstrelką, a podstawowym warunkiem ich spełnienia był szczęśliwy powrót z tej karkołomnej wyprawy. To dawało mu siłę, oprócz syna, którego zostawił w Imperium, miał bliższy cel, motywujący go do wysiłku i starań, aby zwycięsko wychodzić z wszelkich prób i codziennie znajdować pokłady nowych sił, by toczyć ten nierówny bój z przeciwnościami. Podsycał ten ogień, by był niewyczerpalnym źródłem wiary i umacniał go w słuszności podjętych decyzji oraz pozwalał mu znosić codzienność piekła dżungli. Miał nadzieję, że to wystarczy żeby osiągnąć cel, który sobie wyznaczył…

***

Po powitaniach i ponownym wdrożeniu się w rytm obozowiska, Carsten miał chwilę, by porozmawiać z Estebanem. Przekazał mu topór, bo sam zwykł walczyć mieczem i w nim posiadał największą biegłość i wprawę. Zachował sobie jedynie sztylet z połyskującego kamienia. Jednocześnie podpytał o wieści i plotki krążące pośród żołdaków i taboru oraz wydarzenia, które działy się pod nieobecność posłów. Później poczęstował go też kilkoma owocami, które przywiózł z osady Amazonek i podzielił się kilkoma historiami. Chłopak chłonął je, przegryzając słodkie owoce, dając dowód, że ciekawość była ważnym bodźcem pchającym go do udziału wyprawie i podjęciu ryzyka. Młodość jeszcze raz pokazywała pewną zuchwałość i nie liczenie się z ryzykiem, za cenę przeżycia niezwykłej przygody.

Tylko ta przygoda, może mieć krwawy kres - myślał Sylvańczyk czując niepokój, kiedy przywołał w pamięci opowieści o jaszczurach i ich niewątpliwych przewagach, które niechybnie oznaczały ogrom cierpienia i śmierci dla wielu pospolitych żołnierzy, wierzących że ta wyprawa to okazja do bezkarnego rabunku i zdobycia zyskownych łupów.

***

Na naradzie objawiły się niespodziewane problemy, które dostarczyły frasunku Kapitanowi, w żaden sposób przezeń nie maskowanego przed najbliższymi podkomendnymi. Eisen tez zastanawiał się jak wybrnąć z tej sytuacji, z możliwie najlepszym rozwiązaniem. Zyskał już na tyle pewności siebie, by bez obaw przedstawić swój pogląd de Riverze oraz ogółowi zebranych.

- Za pozwoleniem Kapitanie, chyba nie powinniśmy zwlekać z naszymi planami, oczywiście los dzielnych ludzi Olmedy nie jest nam obojętny, w tej chwili jednak sytuacja wymaga odważnych decyzji. Osłabienie jaszczurów to rzecz kluczowa, podobnie jak zwiad do piramidy. Obie misje zakończone sukcesem, wielce przybliżą nas do żywotnych zamierzeń, jakie całemu śmiałemu przedsięwzięciu zostały wyznaczone. Może szanowna Baronessa użyczy nam kilku swoich ludzi do zwiadu? Byłoby to wielkie wsparcie i dowód, że wszyscy wspieramy się i dążymy ku jednakiemu celowi, lojalnie biorąc współodpowiedzialność za powodzenie wyprawy.

Zakończył ukłoniwszy się szlachciance i ciekaw ostatecznych decyzji, jakie niebawem zapadną.
 
Deszatie jest offline