Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2021, 11:45   #86
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Angry Mała Sprzeczka Motelowa...



[media]http://www.youtube.com/watch?v=a5meT63flnM&ab_channel=4nheru[/media]

Uliczne zbiry, zbliżały się do wejścia do oszklonych, pomazanych szklanych drzwi motelu. Wydawali się pewni siebie. Poruszali się jak typowi cwaniacy, którzy szli robić porządek na swojej dzielnicy. Allcax przywarł do prawej ściany trzymając mocno, dwa IB-94. Emrei w tym czasie w ogóle nie silił się na dyskrecje czy pozycję taktyczną. Potężny dwu metrowy droid, wręcz pulsował energią tarcz otaczających jego mechaniczne ciało. Egde przyglądał się mapie taktycznej, z jego projektora na głowie, która pokazywała otoczenie z ośmioma pomarańczowymi punktami coraz bliżej ich położenia.

W tym czasie, biegnąc jak dwójka nastolatek, który radośnie wybiegła z kina po jakimś popularnym widzie, pojawiła się Lyn i Lyda. Egde słyszał, jak rozmawiają ze sobą, nie do końca zwracając się do weterana i bojowego-medyka. Żeńska część drużyny przyparła do lady recepcji gotowa do ostrzału. Pozycja najemników była tak dobra, że Vundanie bez wątpienia padną jak kaczki, przez swoją butność, ukierunkowaną byciem na swoim rewirze.

Padły pierwsze strzały… potężny szef paczki, strzelił w szkło drzwi. Te pękły i posypały się na kawałki, świecąc, gdzieniegdzie jaskrawo topionym się szkliwem.

-Parszywi ludzie! To miejsce, od dwóch tygodni należy do VUNDANÓW! NIE LUDZKICH ŚCIERW!- krzyczał gardłowo, wchodząc do sieni Szarej Ćmy.

Lyn i Allcax pomyśleli, że jest totalnym idiotą, z skłonnością do podkreślania swojego ego. Wielki gangus w durastalowym napierśniku i kaftanie celował pewnie w pierś Emrei’a. Wystrzelił, a droid nawet nie próbował uników, będąc zbyt ociężały. Zielone wiązki z blastera przestępcy zatopiły się w osnowie barier, zagłębiając je i konsumując ładunek pocisków z EE-3 tak, że moc wiązek delikatnie znikała w polu energetycznym, jak sylwetki w mgle. Emmy trzymając Grand-8 uderzył szefa bandy z siłą pociągu towarowego prosto w skroń, na odlew kolbą. Pomimo grubej skóry, drużyna usłyszała pęknięcie czaszki. Gangus upadł. Wtedy weteran jednym pistoletem wypalił z wprawą rewolwerowca w jednego wchodzącego zbira, prosto w głowę oraz , przez nie całkowitą możliwość pewnego strzału w prawe ramię drugiego z trójki z komitetu powitalnego. Nikto, który dostał w głowę, nawet mimo przeciętnej siły rażenia IB-94 padł pół-martwy trzęsąc się i zwijając z raną, która usmażyła mu połowę twarzy odsłaniając osmalone kości. Nawet się nie darł, tylko skręcał na ziemi.

Vundan, który dostał prosto w ramię nie odniósł żadnych poważnych ran. Plastoid wypełniający kaftan roztopił się, wypływając z przegród pancerza. Popatrzył na Egde’a i uśmiechnął się tak wrednie celując w niego z ulicznego blastera, E-11 z demobilu- ku obrzydzeniu byłego szturmowca, przydziałowemu karabinowi Imperialnej Piechoty- że Allcax oddał automatyczną serię prosto w jego odsłoniętą pierś, kiedy ten obrócił się w gotowości w stronę podstarzałego mężczyzny.

Zanim wiązki zdołały praktycznie dolecieć do jego piersi Healstrom oddała serię z Westara, tak zgrana z Emrei’em, (którym pomimo potężnej postury błyskawicznie analizował pole walki), że kiedy droid odskoczył dał wolny strzał Lyn. Siedem błękitnych blastów i prawie tyle samo czerwonych od weterana sprawiło, że ostatni z trójki gwardii powitalnej, stojąc w miejscu zatrząsł się od uderzeń plazmy, siekany nimi jak mięso tasakiem, spojrzał w górę i padł na ziemię. W powietrzu cuchnęło spalonym ciałem i wypalonym ozonem. Egde pomyślał, że to zapach zwycięstwa każdej potyczki, której doświadczał jako szturmowiec. Wszyscy spojrzeli na mapę taktyczną, która znów wyświetlała się z głowy droida. Reszta gangusów przegrupowywała się, doceniając wreszcie siłę bojową drużyny, nieco zbita z morale. Dwójka skryła się za kontenerami ze śmieciami, reszta pobiegła za Vundański śmigacz lądowy, z którego dalej leciał szybki metal, dudniąc z głośników. Krzyczeli coś po swoim języku.

Lyda spojrzała po kompanach, kończąc na przyjaciółce. W jej oczach tlił się chwilowy smutek i rozczarowanie. Powiedziała z cynizmem.

-Nawet nie daliście mi oddać jednego strzału…- powiedziała ponuro, potem poprawiła czerwone włosy i uśmiechnęła się jak typowy Gwiezdny Przemytnik.- Coś czuję, że czekają na Nas. Raczej przeszli do defensywy. Indygo… te plany budynku? Może część z Nas wyjdzie tylnym wyjściem, a reszta będzie prowadzić sztuczny ogień zaporowy dla zmyły? Opcjonalnie Emrei może po prostu wyjść i zabijać ich jak Orator Śmierci…

-Oba przypadki wyliczam na dość pewny sukces.- powiedział chłodnym, wręcz przerażającym tonem vocoderów w trybie bojowym, Emrei.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 10-10-2021 o 13:26.
Pinn jest offline