Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2021, 17:54   #175
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

~Csii, jesteśmy Pogromcami z Phaendar, za chwilę was uwolnimy. Cokolwiek zaraz się stanie, bądźcie cicho i nie martwcie się~Jace szybko przekazał uwięzionym, co się dzieje. Odpowiedzią był nieskładny szum myśli przepełnionych nadzieją i zgodą. Zaraz po tym, zwrócił się w podobny sposób do hobgoblina.
~Nie znasz mnie, ale ja znam Ciebie. Dostaniesz swoją szansę, ale najpierw musisz wydostać się z tej klatki.
-Zrobię co tylko chcecie, tylko mnie stąd zabierzcie. - Ta odpowiedź była z kolei jasna.

Hans ostrożnie wystwaił głowę nad krawędź. Szybki rzut oka na okolicę pozwolił nieco zorientować się w rozłóżeniu przeciwników, a także upewnić się, że wszystko przebiega zgodznie z planem. Nie tracąc czasu, druid wszedł na górę i przemienił się w wielkiego, zwłowieszczego niedźwiedzia, a Mikel i Rudfsu zaraz dołączyli do niego, by pomóc z otwieraniem klatek.


~ Pospieszcie się! ~ Zniecierpliwiony Jace obserwował jak pozostali zabierają się do pracy
Ściągnięcie klatek na ziemię nie było najprostszym zadaniem - zawieszono je na dość skomplikowanych hakach, które uniemożliwiały samodzielne zdjęcie, zapewne by uniemożliwić samodzielną ucieczkę. Na szczęście dwóch siłaczy wspartych przez potężnego niedźwiedzia szybko znalazło odpowiednią technikę i bez trudu ściągali klatkę za klatkę. Zabierali się za czwartą, gdy rzucone przez Jace’a zaklęcie ciszy skończyło się - wszyscy usłyszeli wycie wiatru na wzgórzach i odgłosy aktywności w obozie. Póki co nikt nie zwrócił na nich uwagi…
Odzyskawszy słuch, Rufus od razu spojrzał na hobgoblińskiego więźnia i warknął
- Bądź cicho jeśli chcesz żyć!
Na co hobgoblin splunął krwią poza krawędź klifu.
- Już mówiłem, będę cicho, tylko mnie stąd zabierzcie - powiedział ochrypłym szeptem, z desperacją w głosie.
Pół-ork skinął głową na znak że się zgadza na układ, po czym wrócili do dalszej pracy.
~ Niedobrze, daleko nam do końca ~ krasnolud po raz kolejny napiął niedźwiedzie mięśnie pomagając ściągnąć kolejną klatkę ~ I są solidne, pół dnia będziemy je tu otwierać. ~ .
Hans ocenił ciężar klatki w łapach, zastanawiając się czy będzie w stanie bezpiecznie zbiec takim obciążeniem na dół klifu.
Jace zmełł przekleństwo.
~ Trzeba było się trzymać planu! ~ syknął telepatycznie. „Teraz sobie radźcie” chciał powiedzieć, ale się powstrzymał. Zajrzał przez iluzje na strażników zastanawiając się co teraz? Na dole Laura czekała na więźniów. ~ Rufusie, rzuć na chłopaków latanie i znieście klatki na dół. Tam je otworzycie na spokojnie. ~
Rufus wzruszył ramionami, stwierdzając że Jace przesadza, póki co szło im dobrze. W każdym razie rzucił zaklęcie latania za jego poradą, zamierzając znosić klatki. Niestety mógł je rzucić tylko na jedną osobę naraz. Padło na Hannskjalda, który następnie zahaczył szponami o dwie klatki i dość niezgrabnie zleciał z nimi na dół, podczas gdy jego towarzysze zabrali się za ściąganie ostatnich jeńców. Jace w tym czasie przyglądał się przez półprzejrzystą zasłonę obozowi i obserwatorom na wieżach.
Mikel i Rufus ściągnęli ostatnią klatkę akurat, a Hannskjald miał już zlatywać by zabrać ją i poprzednią na dół, gdy psionik usłyszał hobgobliński głos od strony obozu.
- Ej! Ty, ty i ty, idźcie sprawdzić więźniów, coś tam dziwnie wygląda! - słowa jednego z obserwatorów wróżyły kłopoty.
~ No, to ja lecę ~ rzucił kransolud, biodąc pod niedźwiedzie pachy dwie ostatnie klatki i pokracznym biegiem rzucił się w dół klifu. W głowie zapamiętywał sobie że ma pogratulować mężnych serc jeńcom z klatek - wszak mimo takiej formy podróży nie zaalarmowali jeszcze krzykiem hobgoblinów!
~To co osłaniać was?~- spytał się telepatycznie Rufus.
Trzech hobgoblinów schodziło nieśpiesznym krokiem w stronę więźniów, nieświadomie dając Hannskjaldowi czas na ściągnięcie ostatnich dwóch klatek na dół, do samego podnóża klifu. Jace w tym czasie wyczarował drugą, mniej rozległą lecz bardziej skomplikowaną iluzję - na pustych hakach zawisły “klatki z więźniami”, poruszając się delikatnie na wietrze, a wydeptany śnieg wokół nich znów był równiutki. Póki co ani trójka, ani żaden z obserwatorów nie zauważyli zmiany.
Kły podeszły w końcu do krawędzi, zaledwie kilka kroków od Mikela, Rufusa i Jace’a i zaczęły przyglądać się klatkom.
- Co tam, kochasiu? - rzucił kpiąco jeden w stronę iluzji hobgoblińskiego jeńca - Namyśliłeś się? Bo... - nie dokończył, bo inny przerwał w pół słowa
- Czekaj, coś jest nie tak! - sięgnął pod nogi, zbierając garść śniegu i rzucił nim w “więźnia”. Gdy śnieżka przeleciała przez nią na wylot, cała trójka wytrzeszyła oczy w szoku.
- Co do cholery?!


~Zaatakować ich mogę, nie??~- pół-ork wolał się upewnić, więc zadał telepatyczne pytanie Jace’owi w którego planach niekiedy się gubił.
Na dole klifu Hans wziął się za otwieranie klatek. Wielkie niedźwiedzisko zaczęło rozginać pręty klatek, przynajmniej na tyle żeby dało się wyślizgnąć ze środka.
~ Chodź mi pomóc ~ Hans pomyślał do Voldana, zamaszyście przywołując wielką łapą krasnoluda do klatki z którą właśnie się siłował
~ A może twoja magia poradzi sobie z kłódką na kolejnej klatce? ~ druid zwrócił się do Laury.
Jace przywołuje magiczny łańcuch, który oplata jednego z honorów i próbuje zrzucić go w przepaść.
Rufus atakuje znienacka jednego z hobgoblinów, zadowolony że czas na podchody już się skończył i można było zacząć zabawę ze znienawidzonym wrogiem. Mikel wpadł na podobny pomysł, dodatkowo postawnowił wykorzystać fakt, że stał przy krawędzi, a hobgobliny nie potrafią latać.


Niziołka obejrzała klatkę, z którą bez skutku siłowali się Hannskjald i Voldan.
- A ci w środku mają być cali? – zapytała z przekąsem, ale niedźwiedź nie zdołał zareagować, gdy powietrze przeszył wrzask spadającego hobgoblina. Szaroskóry zarył o ziemię i znieruchomiał, ułamek sekundy później od jednej z klatek z obrzydliwym chrzęstem odbiło się kolejne ciało w mundurze Żelaznych Klów.
Tymczasem na górze jedyny pozostały hobgoblin nie zdążył nawet krzyknąć, gdy w jego ciało wbił się niewidzialny dotąd topór Rufusa, wrzynając się w bark i docierając prawie do biodra. Pechowiec zdążył tylko chrząknąć gardłowo zanim upadł martwy, barwiąc śnieg dookoła na jaskrawoczerwono.

Tego już nie dało się ukryć za iluzją – obserwator na wieży krzyknął donośnym głosem.
- ALARM! Intruzi przy klatkach!
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 28-10-2021 o 10:37.
shewa92 jest offline