Tupik przekonywanie d20(-2 trudny)=7 sukces
Tupik percepcja d20(-2 trudny)= 7 porażka
Tupik
Osiłek popatrzył na niego spode łba. Nie było wątpliwości, że halflingski szlachcic to nie było coś, co w Imperium widywało się każdego dnia. Ale niziołek miał wystarczająco talentu, by sprawić, że cała jego osoba aż promieniała szlacheckim autorytetem. Wielkolud więc tylko wzruszył ramionami i zawołał służącego, który najwyraźniej stał zaraz za wejściową kotarą.
- Dobrzeście trafili - mruknął do Tupika, gdy pojawił się już zawezwany lokaj.
- Mistrz Semiramidius za parę chwil zaczyna pracę.
Wskazał służącego, który odchylił kotary i poprowadził go w głąb ciemnego, oświetlonego tylko blaskiem świec wnętrza. Ze środka zapachniało charakterystyczną wonią, którą kojarzyła się z wnętrzem kopalni soli. Gdzieś w głębszych pokojach słychać było jednostajny, wibrujący zaśpiew.
Gdy niziołek wchodził do środka, poczuł się jakoś nieswojo, ale nie był w stanie stwierdzić, o co dokładnie chodziło. Jedno było pewne, minerałów tam zdecydowanie nie brakowało. Ściany i sufity były nimi dosłownie inkrustowane. Póki co brakowało jednak egzemplarzy wystawionych "luzem". Poza tym nawet jakby tam były, Tupik nie był pewny, czy rozpoznałby akurat to, czego szukał.
W końcu wprowadzono go do sali, gdzie obleczony w fioletowe połyskujące szaty łysy jegomość odprawiał jakieś rytuały nad ludźmi leżącymi na przypominających katafalki łożach. Mruczał przy tym coś pod nosem i wodził nad nimi najróżniejszymi kamieniami i minerałami, który wyciągał z misternie rzeźbionego ni to kosza, ni to wózka, który ciągnął za nim niziołczy służący.
Jego osobisty lokaj wskazał mu wolne łoże.
Gladin - Tak, oczywiście! - ucieszył się obity młodzian.
- Wiecie, w piśmie nie było dokładnego zestawienia, ale pewny jestem ponad wszelką miarę, iż znajdą się tam kosztowności, które wynagrodzą wam trud, jakoś się dogadamy! - zapewnił, rozmasowując obite ramię.
Ruszyli na przełaj przez las oddzielający od siebie trakty. Alf z werwą zabrał się za opowiadanie historii, z której wynikało, że jego matka Katarzyna lata temu opuściła posiadłość Weitraubów szukając szczęścia poza wpływami apodyktycznego seniora rodu, nawet jeśli oznaczać to miało porzucenie wszelkich komfortów i przynależnego jej statusu. Oba człony rodziny straciły ze sobą jakikolwiek kontakt, aż nie okazało się, że praktycznie cała linia krwi wymarła, czy to przez choroby, czy przez udział w wojnie na północy. Sam Alf był przez długi czas daleko na południu Imperium, starając się poradzić sobie ze swoimi problemami... Lecz jakimi już Piegus się nie dowiedział bowiem...
- Psst, słyszałeś?
Niziołek słyszał.
- Patrzaj jeszcze się rusza nieludź parszywy! - usłyszał chropowaty prostacki głos dochodzący z pobliskich zarośli.
- A masz, psi synu, elfie zaszczany! Podoba ci się w Ymperium, co?!!! - Bierej jeszcze pasek wysnuj z jego portek, toż widać, że zdobion.
Przez prześwit w zaroślach widać było dwóch uzbrojonych w pałki i noże prostaków okładających i ograbiających jakąś wijącą się wśród trawy postać. Widać było, że z pewnością nie byli to zawodowi zabijacy, tylko chłopi, którzy postanowili sobie dorobić, zasadzając się zapewne na podróżnych, którzy odłączyli się od kolejek.
- Musimy wezwać pomoc! - syknął przejęty Alf, być może samemu identyfikując się z katowaną postacią. Niestety przeszli już spory kawałek, więc powrót do tłumu zająłby im zapewne zbyt wiele czasu.