Migmar Dorjee czuł się rozerwany z jednej strony chciał pomóc rebeliantom do których należał miły seksowny kelner, temu ambasadorowi naprawdę należało się śmierć! Mógłby mu ją zadać ale wtedy sam by trafił do więzienia a miasto byłoby w kłopotach... Czy naprawdę zależało mu na pracy policjanta ? Nie bardzo, ale Panu Daichiemu oraz Panu komendantowi byłoby przykro a on nie chciał żeby czuli zawód...
Wiedział że to zły pomysł, który nie rozwiąże niczego, może wywołać wojnę pomiędzy bliźniętami a Portem, kusiło go żeby dopaść do rebeliantów i udając walkę namówić ich do grania w dłuższą rozgrywkę.
Z drugiej strony Ambasador obraził Aiko o JEDEN raz za dużo! NIKT nie będzie obrażał i krzywdził jego przyjaciół ani ludzi którzy mu się podobają!
Przyłożył swoją broń trąbkopodobną do ust i zagrał podwójny sygnał do ataku:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=VY58inWev0E[/MEDIA]
Utkał wiatr aby podmuch pozwolił mu złapać upuszczony lodowy miecz Ambasadora następnie uniósł się na podmuchu w górę chcąc spaść na kark faceta i obciąć mu głowę jego własnym mieczem.
Gdzieś z tyłu swojej głowy słyszał cichy szept mówiący mu że właśnie rujnuje swoją karierę i szansę z Ikki ale zawsze był impulsywny niczym wicher a teraz wreszcie miał szanse wprowadzić młodzieńcze ideały Czerwonego Lotosu w czyn i zadać bolesny cios narzędziom tyranii. |