Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2021, 00:57   #12
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“Hierarchia to porządek. Porządek to praw. Prawo to powinność. Powinność to ty.”
napis nad wejściem do świątyni Kaytula w Olcheyo


Antracytowe mrowie, pełzało niespiesznie w stronę swej mrocznej i bezdennej predestynacji. Oślizgłe grzbiety ocierały się o siebie. Godzący wprost w samą naturę piękna i przyzwoitości dźwięk rozchodził się wolno, niczym kręgi na tafli wody. Skrzypiący szelest drażnił zmysł y i wślizgiwał się wolno i bez ceremonialnie tuż pod korę mózgową.
Robacze echa dudniły pod kopułą czaszki i wprawiały jaźń w ekstatyczne, wszeteczne podrygi.


Pojedynczy buntownik w gromadzie, to szaleniec. Niebezpiecznym jest on, to rzecz jasna i oczywista, ale by go ujarzmić nie trzeba wiele. Hardość, charyzma i niezachwiana pewność siebie wystarczą, by dać odpór personie, której umysł w grzęzawisku aberracji zaczął tonąć. Kędy fiksacja zacznie się rozszerzać i na podobieństwo iskry z paleniska, przeskakiwać zacznie i ogień rozniecać, gdzie popadnie, tędy ryzyko się rodzi, że furiacki żar całą gromadę ogarnie.

Gdy starzec, co się w śmierci lubował , głos ordynarnie na wiecu zabrał, cisza wokół zaległa. Naczelnik Drunga ni słowa nie wyrzekł, jeno słuchał uważnie. Minę surową miał i widać po nim było, że mowa Animura nie przypadła mu do gustu. Gromada widząc jego zachowanie także w spokoju słuchała, choć tu i ówdzie dało się usłyszeć nieprzychylne szepty.

Deszcz poczynał sobie srogo, jak na pierwsze dni Toruka przystało. Sine chmury nad całą gromadą wisiały i coraz liczniejsze znaki się ujawniały, że licho straszliwe Rubiażany opanowało.

Na tem jednako łamanie obyczajów się nie skończyło. Dziołcha młoda, co pokraczne obyczaje miała i gniazdo sobie uwiła pośród gałęzi cyprysu i boso po smolistych bagnach biegała, ona toż właśnie do scysji dołączyła.
Jej skrzek spłoszył nie tylko naczelnika i świtę, co u jego boku stała, ale i kıykıruuki*, co w koronach drzew drzemały

- Basta! - wrzasnął Drunga, aż mu gruba na dwa palce żyła wystąpiła na skroni. Po czym trzy razy grzmotnął corylusem w ziemię, kończąc tym samym wiec.
Naczelnik mógł znieść osobliwe i godzące w obyczaje, zachowanie starego stracharza. Takie wszak było prawo wieku i nawet sami Kabalarze poruczali, coby matuzalemów szacunkiem obdarzać i na dziwactwa oko przymykać
Na skrzek młodej dziołchy o której mnogie hucpy i bajdy krążył, pozwoleństwa być nie mogło.

Rozeszli się więc kumowie i jeno baby przy ciele erzahlera zostały. Nieprzerwane strugi deszczu, po jego martwym ciele spływały, krew z rany spłukując i ziemię użyźniając. Wszak każden jeden chop wie, że nic tak plonów nie mnoży, jak strugi ciepłej juchy na polu rozlane.




Drunga, to był kmieć na schwał i od lat snadnie Rubieżanami rządził. Wiedział on, że stary Animur rację ma. Mord Baktygula ze wszech miar dziwnym był. Niczego wykluczyć nie można było, wszak liczne znaki od dawna w osadzie widywano. Znać zatem, że licho jakieś w koło chałup się pałęta i ferment sieje. Kto zacz i kto ku temu rękę przyłożył, to już tajemnica.

Stracharskie metody, nie w smak naczelnikowi były. Przeta na nie i pozwolenia Kabalarzy nie ma i z samą naturą człeka się one kłócą, ale kto jak nie timoryta przez całuny i oploty Teynechen zajrzeć może.
Tędy posłał Drunga, swego syna, Minara, żeby wieść Animurowi zaniósł.

Stanął tędy Minar, młodzian wysoki jak topola i mocarny, niczem zwerg najprawdziwszy, Zgodnie ze zwyczajem, głowę nisko przed starcem skłonił, choć usta miał ściśnięte i widać było, że wbrew sobie to robi
- Zdrowia nestorze. Ociec mię posyła, coby ci nowiny przekazać. Źle, żeś postąpił na jego osobę na wiecu nastając. Źle to i plugastwem trąci - dodał, jakby od siebie - Miej, więc baczenie na się, bo staryś już jest i śmierć ci już w oczy patrzy. - przy tych słowach chłopak przeszył stracharza spojrzeniem surowym i niechęcią przepełnionym - Mimo to ociec gado, że prawda w twoje mowie może się kryć. Tędy masz pozwoleństwo, coby na truchło Baktygula spojrzeć, nim go płomieniom oddamy. Warunek jedyn jest... - Minar pauzę zrobił i uważnie starca obserwował i reakcji czekał - Dziołcha z tobą pódzie i ten molsuli, co na bagnach pomieszkuje. Wincyj bowiem zaufania ociec do tego przybłędy ma niźli do ciebie. Pilnować on was będzie i meldunek ojcu zdo. Godzisz się na to starcze?




Minar słowa ojca zaniósł, takoż guślarzowi, co na bagnach mieszkał, jak i młodej stracharce, co wiec zakłóciła.
Wkrótce cała trójca przy ciele Baktygula stanęła, które do kolyby wspólnej przeniesiono, gdzie watra się najdowała i gdzie rychło rytuał Otoki miał się odbyć z ciałopaleniem połączony.

Animur, Rune i Aranaeth znali się, jak każdy z mieszkańców osady. Wespół z gromadą, co wieczór przy watrze zasiadali, a gdy potrzeba taka się objawiła, to i pomoc swą w zbiorach turzycy okazywali, czy innym gromadnym mozole. Kumami swemi byli, ale żadną miarą nie druhami. Tędy nie dziwota, że poglądali na siebie nieufnie i niemal obwąchiwali, jak zwierzęta,
Pomiędzy nimi zaś Bakygul, erzahler ducha pozbawion, co w Rubieżanach służył całe życie, tako samo jako jego ociec i dziad.
Truchło przez deszcz obmyte i olejami wonnymi namaszczone, fetoru śmierci całkowicie pozbawione zostało. Wyczyszczona rana na sercu wyglądała, niczem dziupla na ptasie gniazdo przeznaczona. Baby z litości czop lniany w otwór włożyły, bo nijak nie szło owej czeluści ukryć.
Twarz Baktykgula, o dziwo spokojna była, jakby jeno spał i o swej śmierci nic nie wiedział. Jeno dłonie w kułak zaciśnięte, którego rozprostować nie szło żadną siłą ukazywały, że erzahler walkę musiał toczyć, jeśli nie z mordercą, to z własnym ciałem.

Stała więc trójca wyrodków gromady i łypała na siebie, dumając przetem jak się do swego dzieła zabrać. Gdyby któreś z nich same tu było, to wątpliwości żadnych, mieć by nie mieli. Okoliczności jednak współpracę na nich wymusiły.




Aaron stanął przed naczelnikiem z głową nisko pochylonąi rękami na piersiach złożonymi, jak to zwyczaj i prawo rabom nakazuje. Drunga, nie tylko włodarzem był dobrym, ale i serce miał miłością wypełnione. Poznał to elben, kędy tylko pierwszy raz w jego twarz spojrzał. Biło z niej ciepło, niczem od watry wielkiej. Rychło impresja ta dowód w postaci słów i czynów się doczekałą.
Naczelnik Rubieżanów, gdy tylko na podwórze wychodził surowy był i nieprzystępny, kędy jednak w domowych pieleszach się najdował, inny człek w niego wstępował. Jowialny się stawał i wylewny, niczym rzeka zaraz po deszczach obfitych.

Aaron rabem się urodził i świat każdego dnia nie pozwalał mu o tym zapomnieć. Tatuaż na jego policzku obwieszczał wszystkim wokół, że jego życie jest mniej warte niż powietrze wydychane przez gymroka. Natury swej rasy nie mógł zmienić, ale los okazał mu swą przychylność obdarzając go wielce łaskawym posesorem.

- Wiedziałem to, jak tylko ten mały wydał swój pierwszy krzyk - rzekł Drunga siedząc na zydlu. Głowę opierał na dłoni i twarz miał wielce zafrasowaną - Miłość.. Tak mówił. Wiesz, co to jest miłość Aaronie? Pewnie, że nie. Wy przecież nie możecie kochać.To pewnie dlatego was nigdy nie zrozumiemy. On ją kochał, tak mówił. Tylko czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Wątpię… Dzieciak urodził się naznaczony i nic już tego nie mogło zmienić. Wierz mi, albo i nie, ale ja wiedziałem, że to się tak skończy. Teraz tylko jego krew może spłukać te wszystkie grzechy.
Drunga zamilkł, a po chwili przetarł twarz dłońmi, jakby obmywał ją w przeczystym strumieniu. Gdy spojrzał ponownie na Aarona jego wzrok zmienił się. Elben wiedział, że jego gospodarz ponownie wszedł w rolę i funkcję naczelnika osady. Potwierdziło się to, gdy przemówił po przerwie.
- Łowy na Baydura, to będzie wyjątkowa rzecz, elbenie. Ta Otoka zmieni nas wszystkich. Nie nam decydować, kto ruszy, by najść i ubić chłopaka. Kaytul wskaże myśliwych. Nie mam teraz czasu, by snuć ględy o rodzie Nurbeka i wszystkich jego występkach. Zbyt długo to wszystko tolerowałem. Chcesz, to idź sam z nim pogadaj, chociaż wątpię, by cokolwiek ci powiedział. Pamiętaj tylko, że licho lgnie do licha. Lepiej nie kusić losu, elbenie. Ja muszę już iść wskazać, kto trybut złoży. Ty lepiej zajmij się przygotowaniem należnej pieśni, by Otoka godną oprawę miała. Na cóż ci grzebać w gnijącej ranie.


___________
* kıykıruuki - małe siwo-szmaragdowe ptaszki, mniejsze od pięści dziecka. Bytują w licznych stadach i żerują na nocnych owadach. Słyną z tego, że są płochliwe i bardzo szybko latają.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 14-10-2021 o 08:10.
Ribaldo jest offline