Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2021, 21:17   #51
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noc nie należała do tych, które Mark zaliczyłby do szczególnie udanych. Nie tylko z powodu nosa (który prawie wcale nie bolał). I nie z powodu snów, z których rano nic nie pamiętał, a które dość mętnie kojarzyły mu się z odgłosami podobnymi do wycia wilków.
A to, że wilki o tej porze siedziały cicho, jak myszy pod miotłą, zdecydowanie nie poprawiało mu humoru, wprost przeciwnie - miał wrażenie, że nawet natura sprzysięgła się przeciwko niemu.
Najpierw ten debil Chase, a teraz jakieś nienormalne wilki, które nie wiedziały, że nie wyje się do księżyca schowanego za chmurami. A może to kolejny debil, który łazi po mieście i zabawia się w straszenie każdego, kto jeszcze nie śpi. I ślepo wierzy w to, że wilki nie mają nic innego do roboty, jak atakować ludzi...
A na dodatek była jeszcze sprawa Jess...

Zanim zdążył zasnąć wyobraził sobie Bryana, który z gracją słonia biega po boisku, usiłując zastąpić Marka. Widok był zabawny, ale w humoru Marka nie poprawił. Ani nie zmienił poglądów najważniejszego zawodnika drużyny na przebieg najbliższego meczu. Oaks dostanie w dupę, a trener będzie mógł mieć pretensje tylko do siebie.
I do Bryana.

* * *

Ranek, jak powiadają, jest mądrzejszy od wieczora.
Gówno prawda.
Mark nie miał pomysłu ani na nocne wilków zabawy, ani na Bryana, bo zebranie paru chłopaków, by sprać tego kretyna, nie wchodziło w grę. Trzeba było wymyślić coś oryginalnego.
Nie miał też pomysłu, co zrobić z Jess.

* * *


Rozmowa, jaką prowadził ojciec, wybiła z głowy Marka myśli o wilkach, zemście, meczu i Jess.
- Co się stało? - spytał. - Kolejny trup?
Ojciec zakończył rozmowę i przeniósł wzrok na syna.
- Na szczęście nie trup - powiedział burmistrz. - Przynajmniej jeszcze nie. Ktoś kilka razy ugodził nożem Debrę Singelton. - Brandon Fitzgerald spojrzał na syna by upewnić się, że ten nie jest skończonym ignorantem w sprawach lokalnych i wie, o kogo chodzi. - Jakimś cudem przeżyła i lekarze walczą o jej życie.
- Muszę jechać do centrum. - Burmistrz zmienił temat. - Zabierzesz się ze mną? Czy dasz radę sam dotrzeć do szkoły? Nochal ci nie przeszkadza?
- Nie, tak, nie - odparł Mark. - To nos, a nie oczy - dodał, by rozjaśnić nieco swą wypowiedź. - Bez problemu dojadę do szkoły. I wrócę do domu - dodał.

Przeżuwając powoli kanapkę zastanawiał się, czy na Debrę napadł ten sam osobnik, który wcześniej zabił Mary.
I czy szeryf jest w stanie złapać kogokolwiek. Hase nie wyglądał na bystrzaka, a morderstw było w Oaks jak na lekarstwo, więc i doświadczenie szeryfa w tych sprawach było, delikatnie mówiąc, niewielkie.
Bardzo delikatnie mówiąc.
Na szczęście on nie był na miejscu szeryfa i nie do niego należało łapanie przestępców.

Dokończył śniadanie, zabrał plecak. Po chwili siedział za kierownicą i, w zasadzie trzymając się przepisów, jechał do szkoły.
 
Kerm jest offline