Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2021, 03:33   #255
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację

Trochę to trwało. Tak się zawinąć z Shauri od Betty, pojechać na targ i po nim pobuszować. A potem jeszcze z tymi torbami i pakami znów wpakować się w furgonetkę aby dojechać przed stare kino. A potem ruszyć taką małą ciekawą i zapuszczoną alejką do domu. Nawet spotkały czarnowłosą Crystal przed głównym wejściem do klubu co chyba miała przerwę czy co i pomachała im rączką wesoło. A potem już były w domu.

W domu okazało się, że szacunki Lamii pod względem terapeutycznych możliwości Alfy były trafne. Amelia a nawet wystraszona wszystkiego Shauri padły ofiarą jego kociego uroku. Mała, puchata, mrucząca, kulka miękkiego, ciepłego futerka działała rozbrajająco na wszelkie lęki i obawy. Shauri nawet się zaczęła uśmiechać gdy zaczęła się z nim bawić albo obserwowała jak koleżanki się nim hasają.

- To nowe meble? Te do tego nowego pokoju? - blondynka zostawiła kociaka w rękach koleżanki a sama mogła wreszcie rozejrzeć się po mieszkaniu w jakim była pierwszy raz. Więc oglądała z ciekawością. Zdziwiła się, że jest tu taki duży salon. Czyli pomieszczenie gdzie zwykle toczyło się życie towarzyskie dzienne a często i wieczorne i nocne. Mógł być nawet większy niż ten co miała Betty. A tamten przecież nie był mały. Z drugiej strony to pierwotnie były pewnie jakieś biura magazynu czy inna administracja to i nikt tego nie projektował z myślą o mieszkaniach więc te kształty i rozmiary były mało standardowe.

Gratulując sobie i Alfie po cichu, Mazzi chodziła przy dziewczynach tłumacząc albo pokazując co i jak, aż stanęły przed nową bardzo męską jaskinią w ich wybitnie babskim domu. Zakręciła się też po kuchni, robiąc całej trójce herbatę. Zostawiła też wory z żarciem, bo znowu ledwo sie doczłapały na górę ze sprawunkami. Zupełnie jakby jakieś specjalnej troski komandosy miały do nakarmienia przez ten weekend.
- Tam obok jest pracownia i ciemnia Eve. Ma tam masę swojego sprzętu zdjęć i całej reszty, ale trochę tam pierdolnik to lepiej nie wchodzić na razie - ruchem głowy skazała część roboczą blondynki po czym wzruszyła ramionami patrząc na wyspę z mebli, poduch i reszty gamblowiska.
- Nooo… taaaak - podrapała się po głowie. Rzeczywiście sporo tego wyszło - Tygrysek marudził że trochę tego szpeju nazbierał przez te lata i u siebie się nie mieści. Poza tym musi mieć miejsce do życia jak będzie miał nas dość. Taki jakby dom - uśmiechnęła się krótko, kręcąc głową - Zasłużył.

- No tak. Każdy lubi mieć swój kąt. Dlatego u Betty tak mi się od razu spodobało. Jak nam dała własne sypialnie i mogłyśmy tam działać po swojemu a ona tam prawie nie wchodziła. - Amelia oglądała z zaciekawieniem te stare i nowe pomieszczenia. Te góry gambli co na razie rzucone to tu to tu wyglądało jak przypadkowe gamblowisko. No albo rzeczy przyniesione czy przeniesione na remont. Spojrzała w stronę ciemni i studia fotograficznego ale skoro miały się tam nie pętać to się na tym skończyła. A samą Betty i jej gościnę widocznie chwaliła sobie i ceniła tak samo jak Lamia.

- Wiesz, myślę, że to może być ładny pokój. Spory jest. Ma okno. Światło widzę też ma. A te meble i resztę co tam czeka to chyba w sam raz na wyposażenie. - powiedziała oglądając tą robotę Olego, Rusty’ego i samych bękarcic co tu działały w ciągu ostatnich kilku dni.

- No dobrze. To czego od nas potrzebujesz? - zapytała siorbiąc pierwszy łyk z jeszcze mocno ciepłej herbaty. Shauri też przyszła ale swoim zwyczajem nie odzywała się. Tylko słuchała i wodziła wzrokiem po okolicy.

- Pomocy przy garach bo wiesz że nie umiem gotować… i żeby mi ktoś potrzymał półkę jak ją będę przykręcać do ściany albo powiedział gdzie co postawić aby miało więcej sensu niż walenie wszystkiego w jednym kącie - saper odpowiedziała szczerze, dmuchając w swój kubek - Na końcu pokoju będzie wyro od ściany do ściany żebyśmy się w czwórkę z dodatkami pomieścili, ale reszta to już wyjdzie w praniu. Jedna ściana musi być wolna, chcę na niej coś namalować - kopnęła lekko jedną puszkę z farbą - A żarcie hurtowo bez tam wydziwiania zbędnego. Dla nas i dla Karen z dziewczynami. My z Tygryskiem wybywamy na weekend i by się prowiant przydał. Karen, Jamie i Kara pewnie tu się zalęgną między wypadami na miasto… fajnie by było gdyby miały coś gotowego do żarcia. Szczególnie że w piątek po pracy zawijamy z Ev Tygryska na kolację do Olimpu - siorbnęła herbaty - Jakaś pieczeń, ciasto i zupa będzie w porządku. Mamy jeszcze dynię z zeszłego tygodnia. Shauri dotrzyma towarzystwa Alfie, świetnie jej idzie… i w razie czego wspomoże biednego weterana kalekę podając śrubkę, dętkę albo nakrętkę. Pasuje wam? Ev jak wróci też pomoże.

- Jasne! Uwielbiam gotować, nie wiem jak tego można nie lubić. - blondynka z plamą opatrunku na twarzy klasnęła w dłonie i roześmiała się dając znać, że taki układ jej pasuje. Ale to jeszcze poprosiła Lamię aby poszły jeszcze razem do aneksu kuchennego aby tam się zorientować co jest co i czym dysponują. Po czym uznała, że wie co robić i ma z czego. I poprosiła Shauri aby pomogła gospodyni z tymi półkami i resztą.

Więc się trochę rozdzieliły. Amy została w aneksie kuchennym gdzie czasem wołała Shauri do pomocy ale dość rzadko. A Lamia z Shauri właśnie działały w przyszłym pokoju Steve’a. Alfa jak na rasowego sierściucha wypadało potrafił już tą kocią logikę gdzie mu się bardziej opłaca zostać więc w pokoju dziewczyny go raczej nie widywały. Shauri okazała się zaś milczącą ale raczej bezproblemową partnerką w tych pracach domowych. Jak Lamia ją poprosiła aby coś potrzymała, przyniosła, wytarła czy coś podobnego to dziewczyna nie miała oporów przed wykonaniem takich poleceń. I raczej nie dawała jej powodów do narzekań. Sama zaś spokojna atmosfera i praca zdawała się na nią wpływać kojąco. Albo po prostu oswoiła się już z Lamią na tyle by traktować ją w miarę neutralnie.

Gdzieś na ten moment przyjechała Eve. Zastała Amy w kuchni i dzielnie jej asystującego Alfę. Oraz pozostałą dwójkę w pokoju Krótkiego. Trochę się zdziwiła, że widzi tutaj obie gołąbeczki Betty ale i ucieszyła. No i nie przyszła z pustymi rękami bo dźwigała jakąś torbę. Postawiła ją na blat stołu przy sofie.

- Lamia, Sean mi załatwił coś takiego. Zobacz czy to o to chodziło. Powiedział, że jak nam nie pasuje to nie ma sprawy, możemy mu oddać z powrotem. - wyjaśniała blondynka wyjmując z torby jakieś pudełkowate ustrojstwo.
[media]https://www.radmor.com.pl/pl_images/portfolio/military//military_rrc9210_taktyczna_radiostacja_plecakowa_1 64p.jpg
[/media]
Lamia bez trudu rozpoznała plecakową radiostację. W sam raz aby wpakować ją właśnie w plecak i mogła wówczas stanowić podstawowe źródło łączności plutonu. Zasięg stanowił z kilka, kilkanaście kilometrów. W zależności od terenu. Ale to jeszcze dało się zmodyfikować odpowiednią anteną. A te mechanicznie była dość prosta do zbudowania. A mogła wydatnie zwiększyć zasięg. Już teraz jednak powinna łapać łączność na terenie całego miasta i okolic. O ile działała. Jak się okazało działała. Gdy wojskowe dłonie bez trudu odnalazły włącznik dał się słyszeć charakterystyczny szum eteru.

- Działa? Sean mówił, że tu jest jego kanał. Jakbyś chciała z nim pogadać. - reporterka wyjęła niewielką karteczkę a na niej Lamia odnalazła częstotliwość na jakiej działał krótkofalowiec. - I mówił, że ma jeszcze zapasowe baterie do sprzedania. Jakbyśmy chciały. Bo te tutaj mówił, że dość słabe są. Starczają na godzinę, może dwie. Ale przecież jakbyśmy to tutaj trzymały to nie byłoby to chyba problemem bo przecież cały czas by się ładowała. - wyjaśniła blondynka co jeszcze ustaliła ze swoim kolegą z pracy.

Saper obejrzała radiostację z każdej strony, sprawdziła kable i chwilę bawiła się pokrętłami przeskakując po częstotliwościach, a gęba cieszyła się jej coraz bardziej. Oczyma wyobraźni widziała już zamontowany obok wzmacniacz i antenę pozwalające na wieczorne pogaduchy z Willy, albo nawet Tygryskiem.
- Wild Water też spokojnie sięgnie - powiedziała mimochodem, głaszcząc metalową obudowę. Dzięki temu cała rodzina mogła być w kontakcie nawet jeśli jej członkowie znajdowali się poza bezpiecznymi ścianami ich domu.
- Jest zajebiste - powiedziała wreszcie, łapiąc fotograf w pasie i podcięła jej nogi przez co tamta przewaliła się do tyłu, ale zanim upadła złapały ją asekurujące manewr bękarcie płetwy. Ruch zakończył gorący pocałunek po których znów blondynką majtnęło gdy wracała do pionu.
- Doskonale oddział, świetnie nam idzie - zacierając ręce Mazzi rozejrzała się po zebranych kobietach - Ev zjedz coś, przebierz tą śliczną dupeczkę w ciuchy robocze i dawaj do klatki na tygryski. Amy jeśli potrzebujesz pomocy to wołaj, będziemy z dziewczynami na robocie… ale najpierw - klasnęła w dłonie - Zarządzam desant do kuchni. Napijmy się czegoś przed zaprawą. Na sucho to tylko koty zapierdalają po opłotkach.

- Ojej Lamia ale z ciebie numer! - Eve dała się zaskoczyć tym podcięciem i łapaniem zaraz potem. Ale sądząc z jej uśmiechu i dotyku to bardzo jej przypadło do gustu takie podziękowanie za wkład we wspólny wysiłek wojenny. Amelia co już była nieźle przyzwyczajona do stylu bycia ich obu uśmiechnęła się także. Shauri zamrugała oczami i nieśmiało poruszyła półgębkiem nie do końca znów wiedząc na co może sobie pozwolić.

A pomysł wypicia czegoś w kuchni wszystkie trzy powitały radośnie a ta czwarta się dostosowała. I na chwilę się zrobiło zamieszanie bo Amelia nie przyzwyczajona do kociego sąsiedztwa zostawiła wszystko na wierzchu. Alfa czując zbliżające się kłopoty tylko zeskoczył więc widziały jego ogon znikający podejrzanie szybko z widoku.

- Zeżarł coś. A przynajmniej coś ćlamie. - oznajmiła Amy nie do końca pewna jak domowniczki traktują takie zachowanie swojego pupila. Szkody nie wydawały się wielkie a kociak odbiegł kilka kroków wymownie ciamkając swoją zdobycz. Eve wydawała się tym bardziej rozbawiona niż wkurzona.

- Pewnie coś co miało wylądować w garze - saper parsknęła, zerkając tylko czy łobuz nie zacznie się dusić. Może porwał kawałek wieprzowiny na gulasz. Albo boczku… co miały mu bronić? Musiał rosnąć duży, gruby i szczęśliwy, jak to koty miały w zwyczaju.
- Kociaczku spakuj się na dwa dni - rzuciła do swojej blondynki ponad kubkiem - Płaszcz, szalik, rękawiczki. Coś ciepłego na wieczór i coś z czego chcesz żebyśmy cię z Tygryskiem rozebrali - wyszczerzyła zęby - Przyszykuj też na niedzielę ciuchy na koncert RB i Ironów, bo wieczorem tam zajeżdżamy, a lepiej niech czekają niż potem na wariata wszystko ogarniać. Jutro po kolacji wpadamy się przebrać i wybywamy w trasę. Na kolację się odstawiamy jak woźne na dzień nauczyciela, żeby siary naszemu żołnierzykowi nie narobić w “Olimpie”. - zapaliła papierosa, dzieląc uwagę między dziewczynę i kota - Idziemy w trójkę, ugadałam Jamie i Karę aby zgarnęły Karen aby się nie czuła samotna. Dobrze się dogadują i dobrze będą się wspólnie bawić… i chcę wiedzieć co o tym sądzisz - to powiedziawszy sięgnęła do torebki stojącej na parapecie aby wyjąć z niej pudełko z zegarkiem.
- Mają je tylko w jednym sklepie tutaj, oficerowie z jednostki Tygryska dostają je przy awansie. Taki prezent i wyraz uznania dla przyjaciół Posterunku, ale udało się załatwić poza procedurami. Strasznie podobno na niego chorował, bo pechowo zabrakło jak mu dawali kapitana - mruknęła zaciągając się - Steve… i potrzebuje drugiego zdjęcia. Te galowe dałam Willy aby miała co powiesić w furze. Wiesz, taka tradycja. Wieszasz przy lusterku foty swojej rodziny i najbliższych. - wzruszyła ramionami - To dostała nasze.

- Oj to żaden problem, jak już mam wszystko obrobione to ci to mogę odbić prawie od ręki. - blondyna z kędziorkiem na czole machnęła ręka na znak, że to akurat da się załatwić całkiem prosto. Sama z ciekawością sięgnęła po pudełeczko z zegarkiem. Oglądała go chwilę z każdej strony.
[media]https://www.idealworld.tv/gb/common/images/product/598468/standard/598468_STANDARD__BLA_20201009_1.jpg [/media]
- Podoba mi się. Śliczny jest. Znaczy nie, że śliczny tylko taki męski i myślę, że dla żołnierza w sam raz. Steve na pewno się ucieszy. - powiedziała kiwając z uznaniem głową na taki podarek.

- I jeszcze z grawerką. No to na pewno się ucieszy. - dodała podając zegarek Amy aby i ta mogła nacieszyć oko i palce tym cudeńkiem posterunkowej techniki.

- I jak mówisz, że i tak go chciał mieć no to już w ogóle. To aż się boję pytać jak to załatwiłaś i ile to cię kosztowało. - reporterka była widocznie pewna, że prezent jest trafny i Steve będzie wniebowzięty z czegoś takiego.

- No i jutro “Olimp” a w niedzielę Stare Kino? Mhm. Dobra to ja przygotuje te ubrania. I coś na wyjazd jeszcze. - robiła już jakby listę w swojej blond głowie co by można zabrać, dopytała się jeszcze parę szczegółów a w końcu wstała aby się przebrać do obiadu no i remontu. Przy wspólnym posiłku rozmowy toczyły się jeszcze o różnych mniej lub bardziej poważnych tematach. A potem przyszła pora znów zakasać rękawy i wrócić do pracy. Wciąż zostało parę półek do powieszenia, dokręcenia haków i przede wszystkim skończenie malowania z tym najtrudniejszym etapem mazania cholernego zachodu słońca nad oceanem. Mazzi miała w głowie jak to ma wyglądać i po cichu modliła się aby dała radę wyrobić projekt na czas. W końcu wszystko musiało być idealnie, co nie?
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline