Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2021, 07:42   #441
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Festag; przedpołudnie; karczma “Wesołe warkocze”

- Cześć. Chcesz dorwać to coś z kanałów? Bo rano znaleźli kolejne ciało. Znów jakaś kobieta. Posłałem już po Kornasa, Silnego i Normę. I po Trójhaka. I wziąłem trzech moich ludzi. Mają na nas czekać z lampami i linami.

- Jak tym razem obędzie się bez łażenia w gównie przez parę godzin, to może coś zdziałamy - rzekł Egon, powstając z miejsca. - Skoczę tylko po sprzęt i możemy iść.

I tak zrobił. Egon wdział swój skórzany pancerz, tarczę i topór, który podarowała mu szlachcianka. Kiedy przyszedł do karczmy z powrotem, rzekł do Cichego:

- No, gotowy jestem. Dzisiaj ma być bitka, bez pierdolenia! - zawołał wojownik.

Czy tak było rzeczywiście, można było tylko gdybać. Stwór z kanałów uchodził wszystkim już przez dłuższy czas, więc czy i tym razem uda mu się uciec - nie było wiadomo. Egon był pełen wątpliwości, ale pójść można było. Wszakże nie miał nic innego do roboty tak czy inaczej.

- Dobra to chodź. - brodacz skinął głową i wstał z ławy. Po czym obaj wyszli na zaśnieżoną ulicę na którą dalej padał drobny puch. Vasilij prowadził skoro wiedział gdzie ma być to ciało i reszta wezwanych.


---


Wciąż prószyło drobnym puchem i panował siarczysty mróz gdy we dwóch dotarli raźnym krokiem do jakiegoś zbiegowiska. Niezbyt licznego ale jednak widać było, że coś tam ciekawi tych wszystkich przechodniów i gapiów. Dwóch wojowników z czego jeden tak barczysty jak Egon nie miało większych trudności z przedarciem się przez ten niezbyt gęsty tłumek. Aż przed nimi ukazało się zdeptane miejsce w jakimś zaułku. Trochę już te niektóre pewnie starsze ślady były przysypane przez śnieg który bezustannie padał. Ale w oczy rzucała się krew. Bardzo dużo krwi. Gołym okiem było widać, że jak ktoś tu nie roztrzaskał baniaka z czerwonym winem, albo rzeźnik nie wylał wiadra z krwawą zawartością to musiało się coś tu stać. Coś złego. A był Festag więc żaden rzeźnik by się nie odważył i nie chciał pracować.

- Cholera już ciało straż musiała zabrać. - westchnął z żalem Vasilij widząc, że chociaż miejsce wygląda jakby ktoś dokończył tu żywota w makabryczny sposób to jednak trupa już nie ma. Straży też nie było już widać ale jak nie było już trupa to i właściwie nie było tu czego pilnować.

- Cześć. I jak? - usłyszeli jak ktoś do nich podchodzi. I okazało się, że to Silny z Kornasem. Obaj mieli latarnie i liny. I solidne, ukute metalem pałki podpadające już pod maczugi. Z oczywistych względów eunuch skinął im głową na powitanie ale w tłumie obcych wolał się nie odzywać.

- Na co nam trup? - zapytał Egon. - Jasne jest, kto zaatakował. Trzeba tylko po śladach znaleźć. Znajdźmy klapę w pobliżu i wchodzimy, nie ma co czekać.

Egon stał, rozglądając się za tym, dokąd prowadzi ślad krwi. Nie znał się na tropieniu zbyt dobrze, więc pozostało się zdać na innych, bardziej wprawnych w tej sztuce. On tutaj był po to, by dać odpór bestii, co ludzi mordowała.

Jeśli, oczywiście, uda im się ją znaleźć. W co Egon wątpił.

- Poczekajcie, rozejrzę się. - Silny skinął swoją łysą głową a brunet podszedł do tego zdeptanego śniegu. Chodził tam i rozglądał się po tej krwawo - śnieżnej kotłowaninie. Na tym zastał go jakiś typ jaki przepchnął się przez ten luźny tłumek gapiów i podszedł do niego. Wraz z nim przyszła myszata blondynka licznymi warkowczykami przylgniętymi do czaszki. Norma miała tarczę na plecach i oba toporki u pasa. Chyba się przywitała krótko z Vasilijem a ten wskazał na czekających na wynik oględzin kolegów bo spojrzała w ich stronę i pozdrowiła ich skinieniem głowy. Ale też zaczęła patrzeć w dół na te oznaki walki. Rozmawiali czasem we dwoje ale niewiele. I chyba niewiele było tu więcej do roboty bo Vasilij przyzwał pozostałych gestem dłoni.

- To musiało być w nocy. Ona też tak uważa. Berko trochę mówi po kislevsku. No to śnieg już trochę przysypał ślady. Te co tu są to świeże. Pewnie jak się kręcili i zabierali ciało. Ale jakieś większe prowadzą tam dalej. Widzicie? Takie zagłębienia, jeszcze trochę widać. Zobaczcie jaki odstęp jeden od drugiego. Duże susy musiał dawać. - Vasilij wyjaśnił co tu się mu udało zorientować w sytuacji. I wskazał na jakiegoś swojego pomocnika co widocznie dzięki kislevskiemu mógł się z toporniczką dogadać lepiej niż oni. A na koniec te całkiem sporo zdeptanych śladów. Te były w miarę świeże, śnieg je dopiero zasypywał. To jak zabierali ciało i pewnie też swoje oglądali tej rzeźni. Ale były też mniej wyraźne. Łatwo było przegapić bo teraz to już wyglądały jak łagodne zagłębienia gdy w sporej mierze nocny i poranny śnieg zdołał je zasypać. Układały się jednak w częściowo zasypane ślady. I tak jak mówił Vasilij, człowiekowi trudno by było dawać takie spore susy jeden od drugiego.

- Chodźmy. - mruknął Silny dając znać, że nie uważa za stosowne czekać na kogoś jeszcze. Klepnął w ramię Cichego dając mu znać aby prowadził. Ten zgodził się, spojrzał jeszcze na pozostałych czy czegoś jeszcze chcą na miejscu i ruszył skrzypiąc świeżo napadanym śniegiem.

Egon podszedł bliżej do śladów, które zostawił wielki stwór i pokręcił głową.

- Nie ma szans, ubijamy go - rzekł Egon. - Bestia jest zbyt niebezpieczna, jak takie ślady robi, od razu się na nas rzuci, a i walka będzie zaciekła. Jeśli cudak jest chociaż w połowie tak wielki, jak zostawia ślady, to czeka nas solidne starcie. Żartów nie będzie, koledzy.

Wyglądało na to, że tym razem “cudak” znajdował się nieco bliżej grupy niż zazwyczaj. Jeśli zdążą go ubić, to nagroda Czarnego będzie pewna i zapewne stary spojrzy na nich łaskawszym okiem, kiedy będą swój interes otwierać w jego rewirze.

- Dobra, to co, idziemy dalej? - rzekł Egon, idąc za śladami. - Norma prowadzi, bo wie, jak tropić. Zupełnie jak wilk, ha-ha-ha! - Egon zaśmiał się z własnego żartu. - A tak poważnie, to ruszmy dupy, bo marznę tutaj.

---

- No. Duży musi być jak takie susy robi. Egon ma rację. Nie ma co się z nim bawić. Może jak się uda to się uda. Ale nie ma co się z nim bawić. To jakieś duże bydlę jest. - Silny pokiwał łysą głową i poparł zdanie gladiatora. Kornas wzruszył ramionami no ale za niego zwykle myślała Versana więc nie był nawykły od podejmowania decyzji. Vasilij trochę się skrzywił jakby nie do końca było mu to w smak ale ostatecznie nic nie powiedział. Więc ruszyli. Cichy z Normą szli na czele. Pozostali kilka kroków za nimi. Jak się okazało tropy prowadziły raczej mniej ludnymi ulicami. A w nocy to pewnie całe miasto było ciemne i wymarłe.

- Chyba kieruje się do portu. - powiedział Vasilij. Nie było to zbyt odkrywcze bo chyba wszyscy widzieli, że faktycznie ulica po ulicy zbliżają się do słonego powietrza wód zatoki. I jeszcze zaułek i przecznica czy dwie i wyszli nad portowe nabrzeża. Tu jednak trop się urywał. Z jednej strony nabrzeże było bardziej zdeptane niż pustawe uliczki a z drugiej jak bestia wskoczyła do wody jak to miała w zwyczaju to nie musiała zostawić więcej śladów.

- No to nie wiem co teraz. Można by się przejść wzdłuż wybrzeża. Gdzieś może wyszła na brzeg. Bo nawet jak biegła tutaj w nocy jak było pusto i ciemno to teraz sami widzicie. Podeptane wszystko. - Vasilij skrzywił się na ten portowy ruch który utrudniał zachowanie śladów na dziewiczym śniegu tak jak do tej pory im się udawało iść po nich od miejsca ostatniego zabójstwa. Silny zasępił się i podrapał po policzku. Kornas rozejrzał się ale jak zwykle tylko wpakował sobie do ust jakąś przekąskę i milczał. Norma rozglądała się po nabrzeżu.

- I co, będzie czekać na nas, aż po niego przyjdziemy i zgarniemy? - Egon uśmiechnął się krzywo. - Jak już wskoczył gdzieś, to do dziury kanałowej przy dokach, przecież na morze nie wypłynął. A jak wypłynął, to nie znajdziemy.

Wojownik szedł więc prostą linią od momentu, aż zaczęła się linia wybrzeża i podszedł do brzegu, szukając na zaśnieżonym wybrzeżu jakiegoś śladu, szczególnie takiego, który prowadził w stronę kanałów. Wyglądało na to, że także i tym razem zostaną z niczym. Postanowił jednak spróbować jeszcze nieco.

- Jak takie wielkie ślady zostawia i rzeczywiście jest w kanałach, to może zostały ślady w otworze do kanałów. Rozdzielmy się, jedni pójdą na wschód, drudzy na zachód i spotkajmy się tutaj z powrotem. Może znajdziemy jakieś ślady. Inaczej… Nie widzę tego - Egon wzruszył w końcu ramionami.

Nie miał ochoty na kolejną wyprawę, w której nikt nie wiedział, o co chodzi. Jeśli mieli iść, to po świeżym tropie.

- To może sprawdźmy tamtą dziurę co ostatnio. Jak tam nie będzie nic nowego no to się rozdzielimy i zrobimy jak Egon mówi. - zaproponował Vasilij patrząc na pozostałych. Silny popatrzył gdzieś na kawał nabrzeża dalej gdzie był ten wlot do kanałów jakim włazili ostatnio. Chyba nikt innego nic nie wymyślił bo wzruszył ramionami i skinął głową. Więc pstrokata grupka ruszyła w tamtym kierunku. Doszli tam z pół pacierza albo pacierz później. Pozornie nic się nie zmieniło. Wąskie kamienne stopnie, równie wąski kawałek podmurówki którym można było ostrożnie podejść do wylotu kanału w celach konserwacji czy innych. No i sam śmierdzący i wilgotny okrągły otwór który już po kilku krokach ział czarną ciemnością. Trzeba było pakować się pojedynczo a czy w ogóle jest sens to pierwszy zszedł tam Vasilij. Reszta patrzyła na niego z góry nabrzeża. Ten ostrożnie zszedł, podszedł frontem do kamiennej ściany i zajrzał do otworu. Chwilę mrużył oczy próbując coś tam dojrzeć i nagle uśmiechnął się szeroko.

- Jest! Chodźcie zobaczyć! - ucieszył się i zawołał ich zachęcająco. Po czym zaczął gramolić się do środka otworu. Co z braku miejsca i niewygodnej pozycji wcale nie było takie łatwe. Reszta jednak pojedynczo powtarzała jego trasę. Schodząc najpierw stopniami a potem wąskim, kamiennym progiem kawałek nad lodowatymi, stalowymi wodami zatoki. W końcu i Egon się doczekał swojej kolejki. Szedł zaraz za Silnym to widział jak ten w milczeniu przyłożył swoją łapę do widocznego w błocie szponiastego śladu. Ale nadal mniej więcej o kształcie ludzkiej dłoni. Silny, Egon czy Kornas nie byli ułomkami i łapy też mieli jak bochny chleba. Ale przy tych szponiastych to wyglądały jak dziecinna rączka przy łapie dorosłego wojownika. A szponiasty ślad na tej krawędzi otworu odcisnął się dość dobrze. Stwór pewnie też musiał się jakoś złapać aby dostać się do środka. Tak i teraz jego łowcy po kolei władowali się do wylotu kanału. Jeszcze chwilę trwało rozpalenie lamp i byli gotowi aby ruszać dalej.

- Duży jest skubaniec. Duży i szybki. - Silny mruknął cicho spluwając na dno kanału jak czekał aż koledzy też rozpalą swoje lampy.

Egon nie wierzył własnym oczom. Ślad był świeży! Nie jakieś tam popłuczyny z zeszłego albo jeszcze wcześniejszego tygodnia. Nie, tym razem wyglądało na to, że kreatura była tutaj sensownie wcześnie. Zatem i zwiększały się szanse pochwycenia “cudaka”.

- No, no - pokiwał z uznaniem głową Egon. - Co jak co, ale bym nie pomyślał. Może wreszcie się spotkamy z drabem z twarzą twarz. Albo twarzą w mordę, ha!

Po czym wyciągnął zza pasa topór, a tarczę założył na dłoń. To było wszystko, pozostali byli wyposażeni w lampy, ktoś wziął sieci, Cichy także miał chyba kuszę.

- Idziemy tak jak ostatnio, ja na przodzie, Cichy z lampą przy mnie, reszta ubezpiecza z tyłu. Jak się chodnik rozszerza, to ktoś z walczących na przód. I tyle w sumie.

Egon podszedł do ziejącego ciemnością otworu.

- To co, panowie? Ruszamy dupy?
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online