Wątek: Scavengers
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2021, 08:07   #18
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Avitus

Avitus z kolei udał się po swoją wypłatę do Bugsbiego. Gruzu od razu wyśmiał go przed wejściem “Idziesz po moje pieniądze? Spoko, będę tu czekał!”. W środku z kolei pierwszy przywitał go Moe, który od razu zaczął się pocić na widok swojego nowego szefa. Niemrawo podszedł do satyra, unikając jego wzroku. - Umm… Powie...powiedziałem gildijii magiczków źeby to na tem kalinkę zrzucili winkę alem nicu nie ugrał, nya. - zmieszał się chłopak. - Powiedziewali źe ni mogom dawać zuych wskazywek łowcom nagród, bo kalinka yest istotniusia, nu… - z każdym słowem chłopak pocił się coraz bardziej. - ...cu teraś?
Avitus zmarszczył brwi, spoglądając na kotowego. - Trochę niefortunnie, miałem nadzieję, że uda ci się jednak coś wskórać. Na szczęście ja nie próżnowałem i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to plakaty niedługo znikną. Także skupmy się w tej chwili na innych sprawach. - satyr położył rękę na ramionach Moe i skierował się z nim w bardziej ustronne miejsce w klubie. - Powiedz no mi, wydarzyło się tutaj coś ciekawego od mojej ostatniej wizyty? - zapytał. Jego głos był spokojny, ale stanowczy.

- Mm, dużo ważnitku osób siem szwendao. Nie widomo o co chodzi, ne, aa a narazerwowywali pokojóf. Cosik będom obradować. Od krasnala i Gernyn teć, owo. - odparł Moe.
- Oo, brzmi interesująco. Spróbuj dowiedzieć się coś więcej, to musi być coś ważnego. - Avitus poklepał Moe po ramieniu. - Ja idę do Bugsbiego po wypłatę, to może uda mi się przy okazji zdobyć jakieś informacje. A, no i pamiętaj, współpracując jesteśmy w stanie osiągnąć dużo więcej, niż osobno. - dodał, puszczając oko kotowatemu.
- Tak jest szefunciu! - zasalutował Moe.


***

Gdy Avitus został wpuszczony do gabinetu Bugsbiego, ubrany w obcisły strój królik delektował się poranną kawą. Robił to w mało entuzjastyczny sposób, z zapadniętym ciałem opierając się o wykwintne biurko, z oczami wlepionymi w kołyskę Newtona. Fantazjanie byli na ziemi od stosunkowo niedawna. Uprawy kawy nikt jeszcze nie odtworzył, więc zostały zastąpione pitymi z nawyku kawami zbożowymi, które energii nie dostarczały prawie w ogóle.
- Avi, Avi, Avi. Mój kłopotliwy koziołku.~ - szef brzmiał na dziwnie zadowolonego z wizyty swojego barmana. Podniósł się nieco, unosząc swoją twarz tak, aby oprzeć ją na dłoni. - Powiedz ty mi, co jest największym taboo w mieście? - spytał.
- Machinacje Gildii Handlowej? - zapytał satyr, nie będąc do końca pewny swojej odpowiedzi.
- Nie, nie. Taboo to zawsze prostsza idea. - Z całą swoją siłą woli, Bugsby uniósł się od stołu, wygładził swój kostium i odwrócił się od Avitusa, spoglądając na miasto przez okno. - Naszym lokalnym taboo jest zabójstwo. - wyjaśnił. - Ci, którzy zbudowali to miasto, żyli w czasach, gdy fantazjanie wpadali do grobu jak krople w deszczu. Mogą się nawzajem okłamywać, okradać, oszukiwać… ale nie będą się zabijać. Nie, jeżeli mogą temu zapobiec. - wyjaśnił. - Znasz kościół Mammona?
- Oczywiście. - przytaknął Avitus. Miał pojęcie o miejscowym kościele, mimo tego, że sam nie był wierzący. Sama idea tego wyznania wydawała mu się głupia w świecie, w którym prawdziwy władca krainy spał sobie w górach na północy.
- Ktoś w nim umarł. Wczoraj w nocy. Nie upubliczniono jeszcze szczegółów, ale przewiduję, że ktoś został zamordowany. Nic innego nie wytłumaczyłoby rozmiaru poruszenia w mieście. - wyjawił. - Kościół to neutralna strefa. Zarówno umownie jak z faktu, że zakon Mammona jest bardzo agresywną organizacją, której nie powinno się prowokować bez powodu. Mimo tego ktoś wiedział lepiej. - Bugsby napełnił płuca powietrzem, po czym westchnął przeciągle. - Wiesz, co to oznacza? Szukający miłości wśród gawiedzi rabusie, będą chcieli się wsławić, łapiąc mordercę. Tak się składa, że dwóch bardzo podejrzanych osobników jest już poszukiwanych. - z tonu głosu wielkanocnego ciężko było wyczytać, czy chciał przekazać ostrzeżenie, czy groźbę. Być może jedno i drugie. - Muszę wiedzieć jak najprędzej się dowiedzieć, co się tam stało. W interesie wszystkich jest, żeby to miasto nie popadło w chaos. Nikt jednak tego nie rozumie, więc odpowiedzialność spada na nas. A na ciebie jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę twoją sytuację. - zauważył.
Satyr przytaknął, rozumiejąc w pełni powagę sytuacji. - Tak jest, zabiorę się za to najszybciej jak to tylko możliwe. Ma szef jakieś wskazówki gdzie zacząć moje śledztwo lub kogo powinienem przepytać? - zapytał, chcąc jak najlepiej wykonać powierzone mu zadanie.
- Sprawdź w kościele. Jeżeli znasz kogoś ze straży, też na pewno coś będą wiedzieli. - zaproponował Bugsby. - Nie przychodź do pracy w najbliższym czasie. Nie jesteś znany jako mój pracownik, a je nie chcę, aby wszyscy wiedzieli, że zacząłem węszyć.
Avitus przytaknął po raz trzeci, po czym zaczął odwracać się w stronę wyjścia, tak jakby chciał już pójść, jednak chwilę potem obrócił się z powrotem w stronę Bugsby'ego. - A, i jeszcze jedno szefie… Mógłbym dostać moją wypłatę? - zapytał z nadzieją w głosie.
- No, nie wiem. Na pewno zasłużyłeś, psotniku? - uśmiechnął się zając. Po chwili jednak sięgnął do biurka i wyjął z niego niewielką kopertę. - Żartuję, jakiś fundusz ci się przyda. Czekam na dobre wieści. Pokaż, że stać cię na więcej, niż robienie mi kłopotów.
Satyr wziął podaną mu kopertę i bez sprawdzania zawartości ukłonił się szefowi. Następnie skierował się do wyjścia z gabinetu.


02.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: Ciepły dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Trosco udał się na miasto w celu odebrania pamiątki ze swojej bitwy. Utrwalony łeb świni będzie niesamowitą ozdobą do zawieszenia w bunkrze. Dumny z jego pozyskania, robot przeszedł się ulicami miasta, niosąc przed sobą olbrzymi, świński łeb.
Wszyscy gapie, którzy go widzieli, od razu zwracali uwagę na plakaty przedstawiające robota z satyrem “to pewnie ten straszliwy robot”, “ostatnio szukali jakiegoś potwornego, patrz co on zabił!”, “no, teraz to tej nagrody nie chcę…” dało się usłyszeć w szeptach gawiedzi. Być może robot narobił sobie niepotrzebnych problemów. Zdecydowanie jednak zdobył szacunek na dzielni, jak i nie w całym mieście.

Cytat:
Trosco - Autorytet +1
Gkero spotkał Gernona w drodze do jego baru. Wraz ze swoją ekipą od wszystkiego, Gernon zmierzał do bunkra, chcąc zacząć nad nim pracę. Jak zwykle okryty od szyi po palce stóp przez swój długi płaszcz, Gernon magicznie wyciągnął z niego woreczek trzystu kolibrów i podarował go Gkero jako nagroda za pracę w poprzednim miesiącu. Następnie, łowca mógł udać się po swój własny płaszcz. Ten, przerobiony przez miejscowego eksperta, była teraz gruby, przytulny i wygodny, z wewnętrznymi kieszeniami i wygodnym zapięciem, oferując ochronę przed zimnem oraz amortyzację ataków w boju. To pozwoliło mu wrócić ponownie do bunkra po swojego towarzysza, przed ich dalszymi podbojami miasta.

Gdy Trosco wszedł do bunkra, pośród sterty śmieci i kartonów przywitał go widok Knot siedzącej z Beep-Boop naprzeciw stołu, na którym ułożyli uszkodzonego robota z podziemnego laboratorium.
- Brak elementów RAM. Uszkodzenie procesowania pamięci. Niezbędne części zastępcze. - wyjaśnił Beep-Boop - Critical error please reboot. - omsknęło mu się, jak to często bywa.
Knot westchnęła, po czym wrzasnęła: - ZA TO SPÓJRZ NA TO. - wciskając przypięty do rannego robota kabel w monitor stanowiący głowę Beep-Boopa. Niebieski wyświetlacz na moment zastąpił obraz podobny do tego, który Trosco widział, wychodząc z maszyny modyfikacji.

Na nagraniu znajdowała się ta sama osoba, którą Trosco pierwszy raz zobaczył wczoraj. Składała ona na stole robota wyglądającego jak on. Towarzyszył jej Beep-Boop albo jakaś podobna mu postać, na której białym ekranie widniały jakieś napisy i ikony.
- A bit of this and a bit of that, and you’re all going to have a little brother! Haha! Who said I’d go crazy living by myself in a bunker! Loneliness is a choice when you’re a genious inventor! - nagranie się przerwało. Jego jakość była okropna, pełna szumu. Mimo tego Knot była dość podekscytowana.
- MAMY DOWÓD, ŻE ROBOTY TO GOLEMY POPRZEDNIKÓW! - wyjawiła swoje odkrycie, kompletnie pomijając interesujące szczegóły nagrania.
- To mój twórca… m-m-m muszę coś potwierdzić. Scanning phrase: Mumen rider Tv. Searching database.- przemówił Trosco odkładając trofeum nieopodal. Jeśli to naprawdę był kreator Trosco powinien mieć dane na ten temat.

-To coś zmieniło Trosco - zauważył Gkero. Mówienie oczywistych oczywistości było oczywiste, ale może nie było to oczywiste dla wszystkich obecność tu osób.
Skan dysku Trosco zaczął powoli wykazywać rezultaty:
C:\Program Files\Mumen_Rider\Season 1….12GB of data across 13 files.
C:\Program Files\Mumen_Rider\Season 2….Data corrupted.
C:\Program Files\Mumen_Rider\Garbage Season….Data corrupted.
C:\Program Files\Mumen_Rider\R34….Data corrupted.
C:\Program Files\Mumen_Rider\Season 4….Data corrupted.
C:\Program Files\Mumen_Rider\MOVIES….Data partially corrupted.
Gkero nic z tego nie rozumiał, więc wzruszył ramionami i rzucił Trosco -Idę na bazar kupić lepszą broń. Idziesz ze mną? - jaszczur nie miał tu nic do roboty, więc uznał, że wymiana wyposażenia będzie czymś bardziej produktywnym.
Trosco zaciekawił się wyświetlanymi danymi, więc zarządził odtworzenie częściowo uszkodzonych plików.
- I tak nie mam nic do roboty. Heh-heh r-r-r-roboty. Amusing on two levels. - Przemówił Trosco po czym udał się do beczki z piwem i nalał sobie pełną zlewkę. Tak przygotowany do wyjścia stanął przed jaszczurem. - Gotów, w sumie jestem zainteresowany jaki nowy sprzęt m-m-można nabyć. - Przyznał robot popijając piwo

Robot nie ma nic do roboty - mruknął Gkero, notując coś w swoim notesie, po czym uśmiechnął się do Trosco mówiąc - Nie rozumiem. - i wzruszył ramionami udając się na bazar do goblinów. Jak robot może nie mieć nic do roboty? Trzeba mu zatem znaleźć robotę, bo dzięki robocie będzie miał pieniądze na roboty z którymi będzie się robocił. A robocąc się z robotami Trosco będzie miał ręce pełne roboty. I nie tylko! Gkero miał głupkowaty uśmiech na twarzy (bardziej niż zwykle), gdy myśli te wykonywały swoją robotę w jego głowie.

***

Wraz z Trosco, Gkero odebrał po drodze swój nowy płaszcz z dzika. Następnie, pytając się przechodniów o drogę, zmierzyli razem ulicę handlową. Podobno nowoprzybyłe gobliny stworzyły własny sklep w przeciągu jednej nocy, mając zamiar sprzedawać w nim towary ze swojego miasta-państwa. Zapowiedzi nie zawiodły pary, gdyż dochodząc do wskazanego przez przechodniów miejsca, ujrzeli:

Ściany nago uziemione, na podporach osadzone,
Sięgające ku niebu, bez dachówki strzępu,
Wiatr od wnętrza odganiały, lecz opady witały,
Niczym pokój na świecie, w życzeń odwecie,
Wyśniony dla jaszczurki.

Wewnątrz gmachu pełno: powypychanych skrzyń,
Szaf, półek, stołów, wydrążyn, arsenałów,
Toreb, worków, beczek, biblioteczek i tobołów

Składujących wihajstry, tekstry, elementy,
Złomy, resztki, śmieci, części, jak i fanty,
Przyniesione do handlu, z góry skarby.

Chodząc po błotem ozdobionych, wykwintnych dywanach,
Towary oglądał elf o dziwacznych włosach,
W olbrzymich okularach oglądał skarb w rąsiach,
Dla gildii magów marząc o artefaktach.

Na środku, pośród bogactw, stało trzech goblinów
Dwóch z nich na ubraniach, doklejonych miało piórów,
Trzeciego nosząc w górze, wyglądali na ćpunów,
Z dystansem i radością, goniących swoich snów.

Między nimi, pośrodku, wisiał uśmiechnięty gościu,
Wraz do drzwi krzyknął gromko, widząc was w przejściu:
~Jam jest SAMAMEL!, Zapomnijcie już o wyjściu,
U mnie wszystko, obiecuję, jak w świętomiejscu!~



- Imponujące, unoszą go w górę trzymając go za rz-rz-rz-rzyć. - Przemówił Trosco popijając swoje piwo. - Gkero j-j-j-jednak chyba szukaliśmy sklepu nie cyrku. - Przyznał robot rozglądając się dookoła. Wątpił, czy znajdzie coś dla siebie. Dwie najważniejsze bronie miał przytwierdzone na stałe, a rewolwer pewnie wyda się goblinom kosmiczny.
Gkero zrobił wielkie oczy. Ale naprawdę wielkie oczy, które przebijały wielkością to, co dzieje się ze źrenicami kota niuchającego kocimiętkę. Jaszczurka była bowiem pod wrażeniem czarów goblinów. Gkero wyciągnął przed siebie drżący palec i wskazał na Samamela po czym pisnął nie swoim, dziecięcym głosikiem -M-M-MAGIA! - po czym popatrzył na Trosco, ciągnąc go za rękę i mówiąc -Magia! Chodź, czary! Chcę! Szybko! Kup mi kup mi! - ekscytacja jaszczurki widoczna była gołym okiem. Zachowywał się jak chłopczyk w sklepie z zabawkami.
Goblin uśmiechnął się jeszcze szerzej do Gkero, nim jednak zdążył się odezwać, żeby oczarować jaszczurkę, odezwał się szperający w jednym z kątów elf.
- Żadna magia. Wszystkie nasze badania dowodzą, że poprzednicy nie umieli czarować. Posiadają technologię podobną do krasnoludzkiej, tylko wykorzystującą lepsze źródło energii od pary.
- Mag-
- Na pewno niemagiczne. - przerwał mu znów elf.
Trójka goblinów przyglądała mu się lekko zeźlona. Lepiej zbudowany z nich, udający prawe skrzydło latającego goblina, spytał: - Teraz jak na pana patrzę, nie zostawia pan nam śladów krwi na dywanie?
Elf zastygł w miejscu, w bardzo niewygodnej pozie z jedną nogą w powietrzu, w połowie próby wspięcia się na szafę. - Nie, to będzie dżem. - skwitował wreszcie, wracając do szperania.
- Uuuh, słodkie jeszcze ciężej będzie wytrzeć. - sfrustrował się umięśniony goblin.
- Ja wyliżę. - obiecał najmniejszy w zgromadzeniu.

W tym czasie Trosco od niechcenia spojrzał w kilka pojemników. Ku jego zdziwieniu znajdowały się w nich znajome mu mechanizmy: zębatki, sprężyny, śruby, rzeczy, z których składał swój własny pistolet. Niestety brak jakiegokolwiek sensu w rozrzuconych po sklepie śmieciach oznaczał, że ciężko będzie tu znaleźć cokolwiek, nie wiedząc, czego się potrzebuje.
-CHCĘ CZARODZIEJSKĄ KUSZĘ- prawie krzyknął Gkero - ALBO ZACZAROWANE BEŁTY - po czym stąpał z nogi na nogę, ale nie ze zniecierpliwienia, lecz ekscytacji.
Gdyby był w stanie, Trosco by uniósł brew. - To ty dostajesz wypłatę co miesiąc n-n-nie ja. Ty mi coś kup asshole. - przemówił szukając czegoś, co mogłoby pomóc przy celowaniu. Jego rewolwer wymagał jeszcze wiele napraw, by był w nieskazitelnym stanie.
Narzekając na Gkero, robot przerzucił kilka kartonów i dostrzegł dwie lunety: jedną dłuższą, drugą z laserowym punktem na szkle. Tymczasem, Samamel chrząknął - ekhm, hm. - przygotowując się do kolejnej wierszowanej odpowiedzi, po czym dodał - Ej, kurwa, ostrożnie! - łapiąc się swojego umięśnionego kolegi, gdy jego lewe skrzydło wskoczyło w głąb śmietniska bez zapowiedzi.
- JA pamiętam! - obiecała mała kreatura, szybko wyłaniając się spośród złomów z dwoma przedmiotami: jednym, wyglądającym jak miniaturowa kusza, oraz drugim, będącym metalową rurą ze spustem i włócznią władowaną do środka. Trzymając te skarby, goblin szybko się przewrócił, nie mogąc utrzymać stalowej tuby w jednej ręce. - Ten duży ma pocisk liną przywiązany! Nigdy się nie gubi! - cieszyła się.
- Fuck me with an anchor… colimator?! - Robot był słyszalnie zadziwiony, gdy uniósł do góry celownik. - Oy you green little shit. Ile chcesz z-z-za ten kolimator? - Zadał pytanie robot wskazując na przedmiot trzymany w dłoni.
Gkero z kolei zapytał Trosco, wskazując na tubę z włócznią - Aaa..asshole, co to jest? - po czym zwrócił się do sprzedawcy z błyszczącymi oczami, ale nagle poważną miną zawodowego pokerzysty oraz twardego negocjatora (tak przynajmniej mu się wydawało) - Ile za te zabawki? Czemu tak drogo i czy da się taniej? - mruknął WYRAŹNIE NIEZAINTERESOWANY (no dobra, był zainteresowany) Gkero, po czym dodał - Ewentualnie jakaś wymiana? - rzucił niezobowiązująco.
- Yyy, no, ten tego. - Samamel zszedł z kolegi, aby spróbować się ogarnąć. Nie chcąc jednak dać czekać swojemu klientowi, muskularny goblin krzyknął w odpowiedzi: - Dwieście! - co nie zgadzało się z sumą “czterysta kolibrów” napisaną na spodzie celownika.
Mniejsza goblinka z kolei przeturlała się do Gkero z fascynacją wypisaną na twarzy. - A CO MNIE DASZ?! - spytała.
Gdyby kupcy sami z siebie nie wywoływali za dużo harmidru, podejrzany elf z gildii magów zaczął chodzić wokół Trosco, oglądając go pod różnym kątem i drapiąc się po brodzie. - A gdybym chciał cię kupić, ile musiałbym ci dać? - zapytał. - W końcu jesteś golemem, prawda?
W akcencie tego pytania do pokoju wstąpił on: niski, chudy, z przystojną mordą i fujarą na wierzchu. Avitus stanął w drzwiach, nie do końca wiedząc, co się dzieje w pomieszczeniu.
Między nieśmiałym goblinem w garniturze, podekscytowanym mięśniakiem oblepionym w pióra, karłem skaczącym przed Gkero, oraz elfem liczącym kable w przedramieniu Trosco, satyr nie miał pojęcia, czy aby nie dostał gorączki.
- Harpun. Ta tuba wystrzeliwuje długą strzałę zakończoną haczykowatym grotem by trudniej było wyciągnąć bez dodatkowych obrażeń. Ta broń najskuteczniej działa pod wodą. - Wytłumaczył Gkero, po czym odwrócił się do Elfa.
- Definicją morderstwa jest że ktoś żywy zabija żywego. Więc mogę rozpaćkać twój mózg na suficie. W końcu jestem golemem prawda? - Oko Trosco płonęło na czerwono. Nożo uszny nie miał pojęcia że robot jest trochę wyczulony na temat nazywania go przedmiotem. Jeśli nie zrozumiał pierwszych sugestii to chętnie połamie mu ręce. Po chwili odwrócił się do golbina.
- 200 to zdecydowanie za dużo. Dam ci za to 124 kolibry. - Przemówił krzyżując ręce na pancerzu klatki piersiowej.

Gkero potrząsnął głową w kierunku Trosco. Zrozumiał jedynie strzelanie w wodzie i więcej nie potrzebował. Spojrzał wyniośle na goblinkę, a następnie opatulił się płaszczem, mówiąc podniesionym głosem -Ta zacna peleryna to królewskie odzienie, które nie płonie. Zaklęte są w nim dusze ognistych sługusów poprzedników! - krzyknęła jaszczurka - Ognia się nie ima! Magia! CZARY! - głos Gkero brzmiał, jakby był w emfazie. Jaszczurkę zdecydowanie ponosiła chwila, dał się ponieść sytuacji. Problem w tym, że Gkero nie udawał, on po prostu wierzył w to, co mówił. Po chwili tajemniczo, z błyskiem w oku dodał - Dorzucę te tajemnicze monety poprzedników. W zamian chce obie bronie - rzekł na koniec, siląc się na łaskawy ton, jakby wyświadczał goblince przysługę, oferując jej swój płaszcz na wymianę. Kto wie, może naprawdę oferował? Gkero z pewnością nie wiedział, co robi, chociaż wierzył, że jest inaczej.
- Co tu się… Czy trafiłem do stoiska handlowego? - satyr nie krył zdziwienia, widząc złomowisko przypominające bunkier Knot. Wydurniający się Gkero i roztrzepane gobliny przynosiły raczej na myśl jakiś cyrk. No właśnie, co tu właściwie robili Trosco i Gkero?
Mała goblinka zaczęła podskakiwać naprzeciw Gkero. - Okej! Okej! Zamienię bronie za płaszcz i monety! - radośnie zaakceptowała propozycję.
Tymczasem przewodniczący zgrai wreszcie się ogarnął, choć z westchnięciem zrzucił swój akt wyrafinowanego:
- Przepraszam pana, kolega się pomylił. Świetlik w szkle kosztuje czterysta, nie dwieście. Cena jest na spodzie. - wyjaśnił Samamel, po czym zwrócił się do Elfa. - ten robot nie jest naszym towarem, to jeden z klientów.
- Oh… - zdziwił się elf. Poprawił swoje okulary i zastygł na moment. - ...I tak mógłbym cię zatrudnić, nie szukasz pracy? Wtem znów, pewnie ktoś już cię wysłał po zakupy. - założył.
Do Avitusa krzyknął z kolei umięśniony goblin. - TA JEST, TU SPRZEDAJEMY SKARBY! - krzyknął radośnie.
Gkero trzymając dwa nowe przedmioty uśmiechnął się do Trosco i rzekł - To może się wymienisz z nimi? - po czym przyjrzał się swoim fantom, analizując je dokładnie, zwłaszcza małą kuszę.
- Nie Gkero… to sobie zostaw pojawiła się o-o-okazja na zarobienie paru groszy. - Zakomunikował Trosco odkładając kolimator, po czym odezwał się do elfa. - Z czym potrzebujesz pomocy? -
Avitus kiwnął głową na przywitanie do swoich przyjaciół, ale nie podszedł do nich, żeby nie wtrącać się w rozmowę. Zaczął przechadzać się po sklepie, skanując wzrokiem sterty złomu. Szukał przede wszystkim czegoś, co pomogłoby mu w walce z rekinem, jednak przyglądał się dokładnie wszystkiemu, co wyglądało ciekawie. Jednocześnie nie oddalał się za bardzo od elfa z gildii, mając nadzieję, że uda mu się podsłuchać rozmowę, nawet jeśli ten ściszyłby głos.
Do tej pory, Avitus nie miał okazji mierzyć się z rekinem, więc ciężko mu było ocenić które z pradawnych artefaktów mogą być w tym pomocne. Natknął się jednak na zestaw nietypowych butów w kształcie płetw, przypominających te, które wcześniej widział w bunkrze.
- Tym i tamtym. Nic, co by naruszało prawa świeckie. - obiecał Elf, choć Avitus widział wyraźnie, jak krzyżuje palce za plecami. - Ośrodek gildii w Bramie jest niewielki, więc zawsze przydadzą się dodatkowe ręce do pracy.
Avitus zmarszczył brwi. Wyglądało na to, że gildia też jest zainteresowana sprawą morderstwa. Trzeba będzie się uwinąć, zanim zdążą się czegoś dowiedzieć. Nie dając nic po sobie poznać, podniósł parę płetwiastych butów i pokazał je goblinom - Ile za tą parę?
Gkero podszedł do Avitusa i pokazał mu broń, wypinając dumnie pierś i mówiąc -Patrz, podwodna kusza! - Jaszczur chciał wyrazić w ten sposób gotowość do udzielenia pomocy satyrowi lub nawet pożyczenie broni. Nie umiał jednak w człowiek, więc tylko intensywnie patrzył się na towarzysza, oczekując, że ten zrozumie jego intencje.
Trosco stracił zainteresowanie sklepem, a to nożouszny miał całą jego uwagę. Położył swoją wielką łapę na karku Elfa, delikatnie odprowadzając go do wyjścia.
- Chciałbym poznać więcej szczegółów. O-o-o-o-o jakiej ilości kolibrów mówimy?-

Satyr spojrzał na zadowolonego jaszczura i szybko domyślił się co ten chciał mu powiedzieć. - Dobra robota, na pewno się przyda. - odpowiedział, klepiąc Gkero po ramieniu. Kątem oka zauważył jednak jak Trosco razem z elfem oddalają się, prowadząc dalszą rozmową. Avitus zamierzał w razie potrzeby podejść do nich bliżej, aby móc dalej ich podsłuchiwać.
Gkero w tym czasie dalej szukał cudów. Interesowała go pięcioramienna gwiazda, mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy oraz znak jego szefa, który zaginął. Głupi ma szczęście, więc może jaszczur znajdzie to, czego szuka akurat tu?
Elf chętnie podążał za Trosco - dwieście kolibrów na miesiąc plus premie zadaniowe. Chcę abyś chronił gildii nocą jakoś co drugi dzień, jeżeli coś się wydarzy albo wyślę cię gdzieś za dnia, wtedy mówimy o premiach. - była to całkiem standardowa stawka dla miejskiego poszukiwacza przygód.
Gobliński siłacz westchnął, widząc, jak dwójka się oddala. - Liczyłem, że będą prać się po mordach. - przyznał.
- Brzmi rozsądnie. Skoro szukasz o-o-o-ochrony to musisz się czegoś spodziewać. Zdarzały ci się napaści czy kradzieże? Może jakaś konkretna osoba? - Trosco wyliczał na palcach. Znając kto mu się naprzykrza, mógłby tej osobie po prostu połamać kończyny i to by załatwiło problem.
- Brudna robota nie jest po-po----poopooooooooooooooooooooooo !@#%(U*)I% - Trosco się zaciął w miejscu, a jego głośnik wokalny trzasnął iskrami. Było dziwne, że on się jeszcze kupy trzyma. Po chwili przerwy dodał. - Ponad mnie.

 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline