Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2021, 07:36   #58
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik wciąż oszołomiony po batalii gramolił się z wysiłkiem przez stertę ciał w kierunku kamratów zwłaszcza Gudrun, którą dostrzegł najszybciej. Odrętwiała ręką musiał zająć się później… "Co się właściwie stało ? Później … Czy mocno krwawię ? Później…" Wszelkie pytania krążące po głowie niczym gołąb który wleciał przez otwarte drzwi do kościoła i nie potrafił już wylecieć ,musiały zwyczajnie poczekać, w tej chwili liczyło się to co tu i teraz było do zrobienia , rzucił okiem przez ramię w kierunku murów. Miał ochotę zaszyć się gdzieś w opuszczonym budynku, piwnicy, nawet w kanałach. Gdziekolwiek i przeczekać całą tą bitewną zamieć. Wspinaczka jednak z odrętwiałą „Złamaną?...Później” ręką nie wchodziła w rachubę a szukanie kolejnej wyrwy z pewnością obsadzonej rewolucjonistami było zbyt niebezpieczne. O powrocie w kierunku wyrwy którą sami mieli zabezpieczać nie było nawet mowy. Nie wiedział co się tam stało , ale wszelkie dywagacje na ten temat zostawił na … Później.

„O chyba bandaż.. bukłak… ja pier… suszone racje.” - Tupik rzadko przeklinał, w zasadzie nie przeklinał nigdy pomimo swojej profesji , kamratów których miał przez całe życie w towarzystwie, nizin społecznych wśród których się wychowywał. Być może była to zwyczajnie ta część halflińskiej natury która opierała się zmianom – tak jak chaosowi.

Tupik szedł i uwalniał nieprzytomnych bądź martwych klanowców z ciężkiego brzemienia noszenia nieprzydatnych już im rzeczy. Gdyby miał więcej czasu i gdyby się niektórzy nie podnosili z pewnością zabawił by tu dłużej, a tak tylko podnosił w drodze to co zdążył chwile wcześniej wypatrzeć przebijając się do Gudrun a potem do reszty kompanii. Nie zajmował się dobijaniem, nie poświęcał nawet sekundy na to by wrócić za czymkolwiek nawet jeśli już jego wzrok po niewczasie coś wypatrzył. Wyłapywał tylko to co miał po drodze i w zasadzie tylko od klanowych , miejscowi już od dawna niczego nie mieli. Nie szarpał się z trupami ani tym bardziej jeśli trup okazywał się nie trupem. Nie mógł sobie pozwolić na chwile zwłoki bo ta mogła go kosztować życie.

Gdy dotarł w końcu do reszty odetchnął nieco z ulgą wciąż żył i oni też to już było coś. Niemniej jeśli miało tak pozostać musieli się zbierać dalej. Sam już nie wiedział czy w kierunku obozu czy lasu. Wcześniejsza kalkulacja wieszcząca upadek atakującej armii szybko się zmieniła gdy pojawiły się odwody. Konnica psia jego mać. Z całą pewnością siły atakujących były większe niż Tupik wcześniej zakładał, czy myśl o opuszczonym obozie nie była zbyt optymistyczna? Teraz wiedział że tak, zresztą koleje tej bitwy zmieniały się niczym kobiecy nastrój i nie sposób było przewidzieć co dalej.

W las ? – W tym pytaniu było tyle pytania co stwierdzenia , niemniej zamierzał iść tam gdzie inni, już było mu to nieco obojętne gdzie. Musiał zając się ranami , musiał coś zjeść , wypocząć. Nawet nie zauważył tego że bezwiednie żuł już jakiś suszony kawałek wołowiny zgarnięty po drodze klanowemu.


k100 45, 91, 90, 54, 66

 
Eliasz jest offline