18-10-2021, 15:54
|
#90 |
Kapitan Sci-Fi | Edge ukrył twarz w dłoniach i głośno oddychając, próbował się uspokoić. Coraz większe wrażenie robił na nim fakt, że niektórzy jego towarzysze jeszcze żyją, czy w przypadku Emreia, funkcjonują.
- Serio? - spytał najspokojniejszym tonem, na jaki go było stać, czyli niezbyt. - Przed chwilą rozwaliliśmy bandę gangusów. Nie ma siły żeby ich kumple się o tym nie dowiedzieli i to wkrótce. Holokamer w tych slumsach nie ma, ale ciekawskich oczu nie brakuje, a taka barwna kompania jak nasza łatwo zapada w pamięć. Wielki droid, mały droid, dwie laski i jakiś dziadyga. Za parę godzin każdy pieprzony Vundan będzie biegał po mieście z naszymi rysopisami, a wy chcecie sobie skoczyć co zjeść? Kurwa...
Zasłonił oczy prawą dłonią i znów wziął kilka głębszych oddechów.
- Wypytajmy tego nieprzytomnego durnia o to co może wiedzieć, skontaktujmy się z Tiamath i zabierajmy się stąd jak najszybciej.
Nie czekając na resztę ruszył w kierunku motelu. Zamierzał zafundować temu zafajdanemu bandycie atrakcje godne sali przesłuchań na imperialnym niszczycielu. Aż żal, że nie miał ze sobą jakiegoś IT-O. |
| |