Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2021, 05:52   #4
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
The Mourners siedzieli w gabinecie samego Browna, chłeptali jego dobrej jakości bourbona czy inne whisky. On: główna kończyna wykonawcza samej góry gór Sand Runners na tym terenie, emisariusz woli sztabu Hollyfielda i samego Stana Hollyfileda osobiście. I oni: banda szczyli z zapędami samobójczymi mająca za sobą ledwo pierwsze ściąganie haraczu. Poczęstunek kojarzył się ze stypą, albo ostatnim posiłkiem skazańca. Lucy milcząc przysłuchiwała się rozmowie pijąc alkohol małymi łyczkami żeby przypadkiem nie doszło do dość nieprzyjemnego wypadku z rodzaju zarzygania gospodarzowi biurka. W teorii plan miał ręce i nogi, tak sytuację przedstawił Skaza. Gorzej, że nie mieli żadnego planu tylko lecieli na totalne yolo.
Trochę się zaczynała denerwować, strach topiła w coraz to nowych dawkach alkoholu.
Z jednej strony słyszała wymianę zdań między Gerym i ich bossem. Z drugiej słyszała głos Geronimo śpiewający do gitary.

Mord szesnaście ze mną pije rum
Na umrzyka skrzyni kurwa mać
Skąd dwie pary nóg i w głowie szum
Bourbon mnie wypełnia nie mogę wstać


Phere mogła wstać, a wielkolud z irokezem nie trzymał w dłoniach pudła ze strunami. Po prostu cała sytuacja zaczynała jej działać na nerwy, ale wypadało trzymać klasę i butę w zachowaniu. Nie bać się jak jakaś pipa do odstrzału.
Pierwsza poważna akcja, czy nie tego chciała? Wreszcie wyrwać siebie i rodzinę z cienia. Stanąć na piedestale i puścić maszynę przeznaczenia w ruch aby się działo? I do diabła z minusami, mieli tylko jedno życie - od nich zależało czy przeżyją dany im czas jak banda frajerów czy wyciągną tyle obrotów ile się da.
- Mamy uważać na zjebów od Drinkersów, ale strefa ciągle jest zamknięta. Czyli egzekutorzy i inne psy Schultza też będą nas chcieli zdjąć, tak? - odezwała się, krzyżując ramiona na piersi. - Ciągle patrolują teren pasa ziemi niczyjej?

- Tak. Strefa wciąż jest zamknięta a obrzeża mają posterunki. -
Brown skinął swoją brązową głową na znak, że pod tym względem nic się nie zmieniło.

- Ale to wspólna akcja. Wszystkich gangów. Każdy kogoś szuka. Więc na tą akcję dostaniecie immunitet. Potraktują was jak egzekutorów Schultza czyli będziecie mogli wejść i wyjść. Detale jak się będziecie rozpoznawać, że wy to wy a nie jakieś mutki Hegemona są do ugadania. Zresztą część posterunków my obsadzamy więc możecie zacząć od nas. - szef rejonu chyba był przygotowany na takie pytania a przynajmniej od ręki miał na nie odpowiedź.

Albinoska skrzywiła się malowniczo jakby sama koncepcja pracowania dla szefa Downtown była jej niemiła, bo tak właśnie sprawa wyglądała. Nie wyobrażała sobie bycia sztywniakiem spod Ambasadora… okropność. Potem pociągnęła ze szklanki, kiwaniem głowy zgadzając się z resztą przekazu. Dobrze jeśli obejdzie się bez ukrywania przed każdym dwunogiem wewnątrz skażonego terenu. Jakby sam skażony teren nadawał się do beztroskich spacerków.
- Została jeszcze jakaś mapa okolic rafy i samej rafy? - zadała kolejne pytania bawiąc się szklanką i prychnęła - To raczej będzie mieć Liga i ich ludzie, plan rafinerii. Ale całą okolicę też warto znać, rozkład ulic. Nigdy nie zagnało mnie pod Pontiaca, chcę wiedzieć jak iść… i czekaj Brown. Wspólna akcja gangów? Będzie nas więcej? - wyprostowała się.

- Tak, to jak będziecie gadać z tymi saperami to się ich zapytajcie. Powinni chyba coś mieć z tymi mapami. - szef znów potwierdził, że albinoska słusznie się domyślała kto tu może być najlepiej zorientowany w tym temacie.

- A z tą wspólną akcją to Hollyfield się zgodził i dogadał. Ale to raczej każdy szuka kogoś u siebie. Na razie nic nie doszło do nas, że kogoś mają. Świeża sprawa. Zresztą jak będziecie gadać z tymi saperami to ich możecie zapytać czy już ktoś z tym był u nich. Jak zorganizujemy się sami to pewnie pójdziecie sami. Chyba, że w Lidze ktoś wpadnie na genialny pomysł czy się ktoś usra. A co? Wolicie sami czy z kimś z zewnątrz? - wyjaśnił też jak to jest z tą akcją. Brzmiało jak jeden z tych rzadkich przypadków gdy większość wielkich gangów osiągnęła w czymś porozumienie. Ale i cel brzmiał zaszczytnie. No a wszystkiemu patronowała Liga jaką przecież uwielbiało całe miasto, bez względu na gangerskie pochodzenie.

Prawdziwie męska odpowiedź powinna brzmieć: pracuję na solo, inni mnie tylko spowalniają jak to zwykłe leszcze mają w zwyczaju. Do tego groźna mina i splunięcie na podłogę żeby okazać pogardę dla frajerów.
- Najpierw ich zobaczymy, obwąchamy co potrafią - odpowiedź Śnieżki była, jak widać, średnio profesjonalna. Żeby zachować pozór dodała - Ale łazić po cichu wolę solo. Rozumiem że to wspólna akcja całego miasta i każdy chce odbić rafę. Inaczej Hollyfield by nie zawracał sobie dupy wchodzeniem w dialog z przypałami z innych gangów. Albo tymi sztywniakami… bleh.
Wzięła kolejny łyk ze szklanki.
- Nasze chcenie ma gówno do rzeczy i wiesz to Brown. Liczy się efekt, więc będziemy współpracować dla wspólnego celu - popatrzyła na gościa za biurkiem, a szklanką pokazała kolekcję gambli na półce - Znajdzie się tu u ciebie telefon? Działający smartfon z baterią która nie zdechnie po godzinie. Mogę tam wejść i się rozejrzeć, ale nie jestem saperem… niemniej jeżeli cyknę foty temu co zostało w rafie ktoś mądrzejszy ogarnie na czym stoimy. Poza tym gdyby coś się stało postaram się dotrzeć do granicy i posterunku. Przeszukacie trupa i zostaną zdjęcia oraz nagrania z których coś wyciągnięcie - wzruszyła zbywająco ramionami.
- Tak czy tak dostaniecie info. Można też na terenie strefy ustalić punkt do komunikacji. Jeśli będzie naprawdę źle postaram się tam zostawić cynk dla was i odciągnąć pogoń.

- Smartfon? Z baterią? Do robienia zdjęć?
- Brown też spojrzał w stronę regałów z różnymi fantami. I powtórzył zamówienie jakby się zastanawiał czy ma tam coś takiego. Chyba nie miał.

- Hook. - odwrócił się do swojego ochroniarza a ten pokiwał głową i wyszedł z gabinetu. Geronimo i Skaza milczeli ale miny mieli takie sobie. Nie odzywali się jednak widząc, że teraz albinoska przejęła pałeczkę rozmowy.

- A ze współpracą cóż… Jak zaczniemy pierwsi to nie ma co czekać na innych. Ale najlepiej sami się zorientujcie jak będzie gadać z tymi z Ligi. Myślę, że na jutro dałoby się to zorganizować. Coś jeszcze? - pokiwał głową i uśmiechnął się trochę krzywo. Też chyba niespecjalnie przepadał za współpracą z kimś z innych dużych gangów. Ale tym razem sytuacja była wyjątkowa to i tego chyba do końca nie wykluczał.

- Nie będę przeginać pytając o lornetę z noktowizją - Śnieżka odstawiła pustą szklankę na blat - Spytam o lunetkę do karabinku z podobnym bajerem. Nawet ci coś w zastaw zostawię żebyś nie był stratny i nie myślał że tu przychodzę tylko wyciągać gamble próbując jechać na bajerze o misji. Gasmaskę i rękawicę sobie ogarniemy, ale z tym specowym szmlecem już gorzej - rozłożyła symbolicznie dłonie.

- No to już faktycznie przegięcie. Ale zobaczę co da się zrobić. - Brown potraktował to chyba jako żart. A może nie. Ale w każdym razie uśmiechnął się jakby właśnie usłyszał jakiś żart czy coś co go rozbawiło. Skaza zmrużył oczy słysząc tą wymianę zdań ale nie odezwał się. Po chwili drzwi się otworzyły i wrócił Hook. Podszedł do swojego szefa i wyciągnął ku niemu smartfon. Ten jednak nawet nie uniósł ręki tylko wskazał na bladolicą blondynkę siedzącą po drugiej stronie biurka. Więc mięśniak podszedł do niej i jej wręczył ten smartfon. Działał odpalając kolorowe światełka ikonek na ekranie. Wśród nich znalazła tą z aparatem fotograficznym. A jak kliknęła okazało się, że działa.

- Say cheese, Skaza! - z dziecięcą radością Phere zwróciła oko kamery ku jednookiemu i cyknęła mu fotę. Udając że absolutnie nie odstawiło się nic nieodpowiedniego, smartfon został odłożony na kolano wbite w czarne, skórzane spodnie.
- Dzięki Brown, o której mamy jutro zajechać żeby się dopytać o spotkanie z saperami? Gdzie, na którą, te sprawy.

- Myślę, że przed południem nie ma co. Więc po prostu bądźcie w domu. Przyślę po was. -
odparł krótko dając znać, że to on się z nimi skontaktuje.

- Jasne, dla mnie bomba. Będziemy - Lucy schowała smartfon do kieszeni kurtki. Kiwnęła Rogerowi głową na znak, że skończyła wtrącać swoje trzy grosze i że można kończyć imprezę, a najlepiej przenieść ją do domu.
Parsknęła nagłym rozbawieniem przy wstawaniu.
- Kto normalny wstaje przed południem?
 
Dydelfina jest offline