Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2021, 13:45   #6
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

- … co dowodzi, że nie tylko ostatnia podróż służbowa ale również te odbyte trzy i cztery tygodnie temu były jedynie przykrywką. Adria Newax posiada kartę płatniczą na swoje nazwisko w Coruscant Net-Bank, którą zasila anonimowymi wpłatami dwa lub trzy razy w miesiącu. Kartą ta służy do opłacania taksówek, drinków oraz noclegów na średnich poziomach dystryktu Uscru. Na ten moment szacuje się, że pani Newax spędza tam około dwudziestu do dwudziestu pięciu dni w roku. Śledztwo nie wykazało żadnego stałego partnera pani Newax. Część czasu spędzonego w Uscru poświęca na poszukiwanie partnerów seksualnych. Preferuje rasę Noutolan, choć ich rzadkie występowanie na planecie wielokrotnie prowadziło do poszukiwania substytutów w formie Twi'leków. Ostatnim kochankiem jakiego tożsamość ustalono w toku śledztwa był Alema Bril. Menedżer średniego szczebla w odlewni żeliwa położonej w południowej części dzielnicy The Work. Dane personalne załączam do raportu. Nagranie dźwiękowe z ich spotkania oraz zdjęcia załączam do raportu. Kolejnym załącznikiem jest rachunek za dotychczasowe śledztwo. Do uregulowania przelewem w ciągu siedmiu dni od wystawienia. Czekam również na informacje czy prowadzimy dalszy dozór. W załączniku cennik sugerowanych czynności operacyjnych. Koniec. Wyślij do Newax Roland. Kod autoryzacji 61DXRH3, Kehil Saren.

Miraluka skończył dyktować treść wiadomości asystentowi. Sprawa Newaxów była tym, czego nie znosił. Obydwoje z klasy średniej. On tyrający po dwanaście godzin w korporacji. Ona niby też. A jednak nigdy się nie dorobią. Nigdy nie poprawią swojego statusu. Bo ona na boku przepuszcza ich pieniądze. On zaś targuje się o każdy głupi podsłuch, bo “dzieci na utrzymaniu”. Przecież mógł mieć nagrania wideo, z pełnym 3D z jej przygód z Brillem. Ale Newax poskąpił dwustu kredytów ekstra. Cóż, będzie musiał teraz wyobrażać sobie cóż tam jego żona wyprawiała. Cała ta sprawa była męcząca. Miała w sobie jedynie jedną zaletę. Kehil miał nieprawdopodobnie małą szansę zgarnąć kulkę, czy coś połamać. Dobitnie zatem dowiadywał się, że nuda jest ceną spokoju.

Spojrzał na spory analogowy zegar wiszący na ścianie. Na drzwiach biura widniał szyld sugerujący, że powinien mieć otwarte jeszcze trzy godziny. Ale co może się zdarzyć? Od miesięcy nikt nie przychodził do biura. Znak czasów. Żadnych nielegalnych zleceń. Żaden ze zleceniodawców nie musiał zacierać śladów. Wszyscy tylko pisali wiadomości i łączyli się przez hologramy. Miralukę trafiał szlag. Widział świat inaczej. Nie umiał tego wyjaśnić przedstawicielom innych ras. Nie był niewidomy, ani nic takiego. To trochę jakby próbował tłumaczyć niewidomemu od urodzenia czym są kolory… on wiedział czym są koloro, choć “widział” je inaczej niż ludzie czy Twi’leki. Samemu myślał, że widzi więcej. Choć już do czytania wiadomości używał asystenta głosowego. Różnica w promieniowaniu monitora emitującego różne litery była raczej niewielka i Miraluka chcący coś przeczytać musiał się naprawdę skupić. No i musiał mieć za sobą wielomiesięczny trening. Lepiej pod tym względem wyglądały hologramy. One przez swoje zakłócanie przestrzeni były o niebo wyraźniejsze dla zmysłów Kehila. Choć przy szybkim ruchu i one były problematyczne.

Z drugiej strony Kehil wyczuwał pola siłowe wokół droidów strażniczych, podczas gdy ludzkie oko dostrzegało je dopiero po trafieniu bronią. I koniec końców miał wrażenie, że widzi więcej niż inni. Na ile było to jego ego? Nie mógł tego racjonalnie ocenić.

Odchylił się w fotelu i sięgnął do biurka po butelkę.

Pusta.

Zaklął pod nosem.
Wstał do panelu alarmowego i uruchomił protokół zamknięcia. Podszedł jeszcze do wieszaka. Przyłączył broń do swojego pasa i zarzucił na siebie długi płaszcz. Poprawił włosy i wyszedł. Gruba plastalowa roleta zasłaniała napis: “Kehil Saren - Prywatny Detektyw, otwarte 12:00-21:00”. Budynek jakich wiele mieścił w sobie trzy pokoje agencji detektywistycznej. Poza tym była tam w przybliżeniu około setka innych działalności gospodarczych. Ot, piękno miasta mieszczącego miliardy istnień. Poza pomieszczeniem z biurkiem, w którym przyjmował petentów miał jeszcze zaplecze gdzie przygotowywał się i analizował zebrane materiały, oraz nielegalną sypialnię. W warunkach najmu wyraźnie zaznaczono, że nie może to być lokal mieszkalny. Dlatego sypiał w hotelu kapsułowym sześć poziomów niżej. Jednak czasami zdarzało mu się zostawać w pracy dłużej. Dlatego butelka była kompletnie pusta i zapomniał o tym. W każdym razie zdarzało mu się nocować w pracy. Wewnątrz sypialni znajdowała się kabina toaletowa. Niewielki moduł zastępujący prysznic i WC. Trzeba było jedynie wybrać jaką funkcję ma pełnić przed wejściem do środka. Wygoda za niewielkie pieniądze. I oszczędność miejsca.

Na Coruscant wszędzie oszczędzano miejsce. Kehil pamiętał ze swojej młodości służbę w wojsku. Rozpoznanie. Podróże po obcych planetach były emocjonujące. Te otwarte przestrzenie. Lasy. Morza. Tutaj od czasu do czasu uświadczyło się skwer zieleni. W sensie trzy do czterech karłowatych drzew podłączone do miejskiego systemu nawadniania. Na niskich poziomach były to jedynie karłowate hologramy drzew przerywane co 60 sekund reklamami.

Wyszedł z budynku kierując się na jedno z lądowisk. Musiał się napić.
Wciągnął powietrze w czasie oczekiwania na aerotaksówkę. Nie znał smrodu cywilizacji ktoś, kto nie spędził dnia na Coruscant. Na średnich poziomach nie było aż tak źle. No i jego dzielnica była dzielnicą finansowo usługową. Zapach pochodził głównie od tłumów ludzi. Znacznie gorzej było w The Work, gdzie znajdował się cały ciężki przemysł planety. Każdy kto tam przebywał traktował tutejsze powietrze jako świeże. Taksówka z droidem sterującym przyleciała w ciągu niecałej minuty. Leciał w ciszy atakowany przez hologram proponujący muzykę za dodatkową opłatą. Cały lot trwał niecałe dwie minuty, jednak przebyli kilkadziesiąt pięter w dół i dobry kilometr.

Wszedł do baru, w którym go znano. Zdjął swój długi płaszcz. Był raczej wysoki jak na Miralukę. Przy pasie miał zawieszony wibromiecz, przez co przywodził na myśl oficera wojskowego. Wrażenie dopełniała kamizelka taktyczna z synthwłókna, którą miał pod płaszczem. Odsłaniała jego ramiona, jednak osłaniała korpus. W lokalu nie robiło to na nikim wrażenia. Często przylatywali tu różnego rodzaju najemnicy i łowcy nagród. Choć raczej zawsze stojący po właściwej stronie prawa, bo lokal był też odwiedzany też przez lokalnych policjantów. W zasdzie bez tej kamizelki nie pasowałby do lokalu. Nosił ją bardziej z przyzwyczajenia niż z realnej obawy przed mściwym kochankiem lub niewierną żoną. Jego ciało było utrzymane bardzo dobrze jak na wiek. Nie miał przerośniętych mięśni, ale wyraźnie zarysowane. Był zwinny. Każdy doświadczony wojskowy czy policjant rozpoznawał w jego oszczędności ruchów przyzwyczajenia z oddziałów specjalnych. Przyzwyczajenia sprzed niespełna trzech dekad.

Również każdy wojskowy rozpoznałby matowo czarną protezę lewej ręki od ramienia. Standardowa produkcja Labrax inc. Refundowana dla żołnierzy, którzy oberwali na służbie. Praktycznie bez możliwości modyfikacji, ale skutecznie zastępująca kończynę utraconą w bitwie. Praktycznie niespotykana na rynku cywilnym. Cywilne protezy tej klasy pokrywano sztuczną skórą, żeby nikt nie widział, że bogaty dzieciak stracił rękę. Wojsko nie przejmowało się tym. Wręcz chwaliło się faktem: “urwie ci łapę na służbie, to damy ci nową, nie gorszą. Zobacz!”

Kehil nosił brodę, którą regularnie przycinał, ale wyraźnie zaniedbywał. Była nieco poczochrana i otaczana nieogoloną kilkudniową szczeciną na szyi. Zarówno w brodzie jak i na włosach prześwitywały pasma siwizny. Z każdym tygodniem coraz gęstsze. Zazwyczaj nosił na oczach czerwoną przepaskę. Pasowała do podbicia jego płaszcza. Do tego miał spodnie, które mogły uchodzić za eleganckie wśród klasy średniej. Wszystkiego dopełniały lekkie buty sportowe.

Usiadł przy barze i zweryfikował swoje saldo. Miał nadzieję, że przelew od Newaxa przyjdzie szybko, bo z końcem tygodnia będzie musiał zmienić lokal na coś w Podziemiach. Tym jakże wymownym zwrotem określano najniższe poziomy. I choć faktycznie znajdowały się one nad ziemią, to w praktyce nigdy nie docierało do nich światło lokalnej gwiazdy. Ale drinki były ponad połowę tańsze. Jednak póki co był tu i teraz. Mógł sobie pozwolić nawet na dwie kolejki.

W tle większość emocjonowała się meczem. Kehil zaś sięgnął swoją cybernetyczną dłonią po szklankę i postanowił emocjonować się drinkiem.


Mecz rozgrywał się w najlepsze. Ktoś nawet do baru przyniósł prawdziwego nuna, żeby podkręcić atmosferę. Nawet gdyby oglądał to na żywo nie widziałby powodu do ekscytacji sportem, w którym dwie drużyny robotów gonią za kurą. Z drugiej strony, może zamówi sobie panierowane nóżki nuny?

Kehil jak wielu Miraluka miał ogromną świadomość otoczenia. Podchodzącego z tyłu mężczyznę wyczuł na trzy kroki przed. Odłożył szklankę i przyjął klepnięcie.

- Nie wiedziałem, że jesteś fanem Nuna-ball.

I co było odpowiedzieć? Jestem fanem lokalnych drinków? Nie był. Były najlepsze na jakie go było stać, ale wcale nie czyniło ich to dobrymi. Za to wiedział, dlaczego przychodzą tu gliniarze z podziemnej. W żadnym lokalu niżej nie mogliby się napić bez narażania się na kosę pod żebra.

Zanim zdążył odpowiedzieć dwóch Gamorreańskich najemników właśnie skakało i zderzało się brzuchami z okrzykami radości. Z niewyraźnego ruchu na hologramie Kehil domyślał się, że nuna właśnie została przerzucona przez bramkę przeciwnika, a ci dwaj obstawiali. Biorąc pod uwagę, że właśnie jeden bardzo radośnie pierdnął, to najpewniej obstawili niemało. W pomieszczeniu falą niósł się okrzyk: Nuuunnaaaaaa!!

- Yehnes, ja jestem fanem lokalnych tancerek. Kolejkę dla kolegi - uniesionym palcem Kehil wezwał barmana. Miał niby odliczone pieniądze, ale z Podziemnymi warto było dobrze żyć. W końcu policja miała dostęp do informacji, a pracą detektywa było pozyskiwanie informacji. Czasem też policja miała związane ręce. Bo nakazy, bo prokuratura, bo pełnomocnictwa, adwokaci i takie tam. W takim momencie funkcjonariusz podsuwający wizytówkę prywatnego detektywa i dodający ściszonym głosem: “ale mogę polecić kolegę z sektora prywatnego, może on pani pomoże zanim prokuratura wyda nakaz” to był prawdziwy skarb. Kehil jednak nigdy nie miał aż tak dobrych układów.

- Powiedz mi Mon, nie słyszałeś o jakiejś robocie? Rzygam już historiami o niewiernych żonach i mężach. Nie macie tam czegoś co potrzebowało by, żebym rzucił na to okiem?

Bardzo rzadko, jednak czasem zdarzało się, że policja płaciła za pracę prywatnych detektywów. Wtedy sprawa musiała naprawdę śmierdzieć. Ale i kasa nie była najgorsza.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline