Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2021, 13:47   #54
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Singeltonowie cz.I


- Dzień dobry, Szeryfie Hale. Niestety ani ja ani mój brat nie będziemy składać żadnych zeznań bez nadzoru pełnoprawnego opiekuna. Jak mama się obudzi możemy przy niej skladac wyjaśnienia. Jesteśmy z Daryllem nieletni i jeśli chcielibyście porozmawiać to oczywiście możemy, ale na pewno w tej sytuacji, w której jesteśmy, nie osobno. Mogłabym powiedzieć, że czekamy więc na wybudzenie się mamy tak samo jak Wy, ale to nie prawda. Czekamy na to jak nikt na świecie, bo jesteśmy rodziną i nie ruszymy się, dopóki nie potwierdzimy tego, że jesteśmy już bezpieczni.

- Jasne, jasne - wzrok Hale'a nieco zmiękł. - Nie traktujcie tego, jako ataku czy coś. Po prostu liczymy na to, że może coś widzieliście, coś podejrzanego tej nocy, lub wcześniej. Coś, co pomoże nam zidentyfikować i wytropić sprawcę.
Szeryf poprawił kapelusz.
- Zobaczcie. To może być akt zemsty. Daryll uratował wczoraj tego turystę. Ktoś mógł to uznać, za wyzwanie. I zaatakował waszą rodzinę. Nie wiadomo, jak myśli taki potwór, jak ta osoba, która zabiła Mary i zaatakowała waszą matkę. Jestem jednak pewien, że to ta sama osoba. A wy, wasza rodzxina i Daryll, stanowią, być może, klucz do rozwikłania tematu. Dlatego, proszę was, o pomoc. O zeznania, nawet, nim obudzi się wasza matka. Ok?
Spojrzał najpierw na Wi, potem na Darylla, jakby szukał w nich potwierdzenia, że będą chcieli współpracować.

- Gówno prawda. Pan myśli, że ja zrobiłem coś Mary! – Daryll był zaskoczony słysząc swój własny głos. Pełen złości i słusznego gniewu. Skierował swój lodowaty wzrok prosto na szeryfa. Gdy Singelton się denerwował, nie czerwienił się jak inni, lecz stawał jeszcze bladszy. Teraz wyglądał jak człowiek dopiero co pochowany a następnie wykopany z grobu. Cienie pod zimnymi zmęczonymi oczami złowieszczo odznaczały się na tle jego białej jak śnieg skóry. Szesnastolatek miał kurewsko niepokojącą urodę, może dlatego nie miałby szans zostać seryjnym mordercą. Żadna normalna kobieta nie wsiadłaby do jego auta gdyby zaproponował jej podwózkę. Za to każdy gliniarz za sam wygląd miałby ochotę podpiąć mu akumulator pod jaja by zmusić do mówienia. Za wygląd i samotne wycieczki w góry, które z nastolatka uczyniły jednym z podejrzanych w sprawie Mary McBridge.

- W tamten wieczór byłem w swoim warsztacie w pensjonacie. Najpierw skórowałem łanię, potem czyściłem strzelbę i położyłem się spać koło północy – wydusił z siebie zaciskając palce w pięści tak mocno, że knykcie zbielały jeszcze bardziej niż reszta skóry. Wcześniej panicznie bał się szeryfa, wyobrażał sobie jak siedzi w pokoju przesłuchań a on zadaje mu kolejne pytania i podsuwa do podpisania papiery z przyznaniem się do winy. Gorycz jednak się przelała, już nie obchodziło go co się z nim stanie. Jego mama walczyła o życie, a ten kutas sugerował takie rzeczy! I to tylko dlatego, że nie potrafił złapać prawdziwego mordercy!
- Czy to panu wystarczy!? – w oczach Darylla pojawiły się łzy złości – Nie potrzebuję opiekuna, możemy jechać na komisariat choćby teraz! Zgadzam się nawet na wykrywacz kłamstw!
Chłopak stracił oddech, ale dalej gapił się na szeryfa i gdyby jego chłodne spojrzenie mogło skuwać lodem, Hale zamieniłby się w wieczną zmarzlinę.

- Jasne, chłopcze - uśmiechnął się samymi ustami Hale. Najwyraźniej spojrzenie i gniew młodego człowieka nie zrobił na nim żadnego wrażenie. - Wystarczy. Funkcjonariusz Falls weźmie to od ciebie na piśmie i będzie w porządku. Nikt cię o nic nie obwinia. I nie potrzebuję żadnych wykrywaczy kłamstw.
Spojrzenie chłodnych, szarych oczu dawało kłam słowom.

- Przepraszam, ale naprawdę jesteśmy zdenerwowani i nikt Panu nie poświadczy nic na piśmie, bo w naszej sytuacji wszystko może być traktowane jako niewiarygodne, a nikt przeciez nie chce marnować czasu Policji. Dobrze wiemy, że każde złożone przez wystraszone, osamotnione dzieci zeznanie zostanie podważone jako nieprawne, wymuszone lub oparte na insynuacji. Chcemy poczuć się bezpiecznie. Wtedy będziemy rozmawiać.- objęła Drylla ramieniem i odruchowo przesunęła się przed brata w konfrontacji z szeryfem.

Kłamie, ten parszywy skurwiel kłamie, Daryll nie miał wątpliwości patrząc szeryfowi prosto w oczy. Nie wytrzymał długo jego spojrzenia, wybuch złości sprawił, że tylko na chwilę stał się odważny w konfrontacji z Glenem Hale. Jeszcze parę uderzeń serca temu buńczucznie uwierzył, że podczas przesłuchania postawiłby się gliniarzom, wyjaśniłby ich, bo stała za nim prawda. Ale przecież nie jest tak, że w więzieniach siedzą sami przestępcy. Sądy nie są nieomylne, Daryll co jakiś czas natykał się w gazetach na historie o ludziach, którzy spędzili wiele lat za kratami a potem okazywali niewinni.

Chłopaka tknęła myśl ostra i kłująca niczym szpilka. A co jeśli Hale nie mogąc znaleźć prawdziwego sprawcy poszuka kozła ofiarnego? Czy byłby do tego zdolny? Szesnastolatek przypominając sobie chłodne spojrzenie szeryfa stwierdził, że tak, Glen Hale mając na szali własne stanowisko i reputację bez wahania złożyłby na ołtarzu ofiarę, z kogoś takiego jak młody Singelton, pozbawiony perspektyw miejscowy dziwak, lubiący patroszyć zwierzęta.

Czy podobna historia nie wydarzyła się w Twin Oaks lata temu, gdy jednego z braci Antona Macruma oskarżono o zabójstwo? Czy nie musiał uciekać z miasta, żeby uniknąć schwytania? Daryll nie znał szczegółów tamtej sprawy, wiedział tyle ile udało mu się czasem podsłuchać z rozmów myśliwych napotkanych w lesie. Macrum tak jak Daryll uchodził za odludka i dziwaka, tak jak Daryll lubił podobno znikać w dziczy. Możliwe, że zamordował dziewczynę, ale możliwe też, że jakiś narwany poprzednik Glena Hale urządził sobie polowanie na czarownice.

A teraz historia zataczała koło.

Mimo, że Wi obejmowała go swoim ramieniem, ani na chwilę nie poczuł się lepiej, zrobiło mu się zimno, jakby znów znalazł się w lesie razem z nieprzytomnym turystą.
Ucieczka.
Ze strachem, szybko odrzucił tą myśl, bojąc się, że szeryf jest w stanie w jakiś sposób zajrzeć mu do głowy. Więcej już się nie odezwał, czekając aż policjant sobie pójdzie.
 
Arthur Fleck jest offline