Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2021, 16:12   #55
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Znalezione rano pytania ojca były faktycznie zastanawiające. Ana odruchowo pochyliła się nad nimi nieco dłużej, w myślach próbując znaleźć na nie odpowiedź. O wielu sprawach z kartki słyszała po raz pierwszy, ale to normalne, że starsi nie mówią takich rzeczy swoim dzieciom, w końcu nie chcą zaprzątać im głowy. Nastolatka zerknęła na zegarek, robiło się późno. Powróciwszy do szukania aparatu długo myślała nad kartką. W końcu też postanowiła, że to jej zrobi “próbne zdjęcie”. Działało. Miała pytania bez ruszania kartki. Ciekawe ile jest wkładu w środku? Pewnie w końcu możliwość robienia zdjęć się skończy. Jak to się sprawdza?

Ana obejrzała aparat dookoła, ale nie miała już więcej czasu. Może zapyta później kogoś. Spakowała się szybko i pognała do szkoły. Miała dziś podwózkę, było zimno, więc cieszyła się w sumie, że nie musi rowerem. Ciekawe o czym tata rozmawiał przez telefon?

W szkole już się dowiedziała. Plotki były głośne. Utwierdziły ją jednak w przekonaniu, że Deryll nie mógł tego zrobić. Wiedziała, choćby podświadomie, że matka Singeltonów zajmuje się nimi z miłością i troską, to nie była zła kobieta, Deryll nie mógł jej skrzywdzić, a skoro sprawa jego matki była powiązana z Mary, to w takim razie jeden podejrzany odpadał. Fakt, najciemniej zawsze pod latarnią, nie da się wykluczyć na sto procent, ale nie potrafiła w takie coś uwierzyć.

Na jednej z przerw w końcu udało jej się dostrzec Barta. Automatycznie serce podeszło jej aż pod samo gardło, ściskają mocno. Próbowała przełamać lęk, aby podejść do chłopaka, ale tak długo się guzdrała, że w końcu ktoś ją ubiegł. Jeszcze taki przystojny… W życiu tam nie podejdzie! Odwróciła się na pięcie i zmyła jak kamfora. “Będzie następna przerwa”, pomyślała.

Niestety pomyliła się o tyle, że może i przerwa była, ale Barta już nie. Było jej przykro. Od razu pomyślała, że musiał o niej zapomnieć i wcale jej to nie dziwiło. Gdyby to ona spotkała siebie wczoraj, pewnie też nie chciałaby pamięć, bo niby o kim? Westchnęła głośno wyraźnie przygnębiona. Przez głowę przebiegły jej jeszcze myśli, że może w domu zadzwoni do niego, ale szybko sobie to wybiła. Nie umiałaby. Nie dałaby rady.

Powoli szkoła pustoszała. Było po trzeciej, gdy Anastasia skończyła ostatnie zajęcia. Pana Donovana nie było. Większość rówieśników, poza nielicznymi, już opuściło budynek. Podobnie nauczyciele. Pozostały tylko kółka teatralne, szachowe i matematyczne, na zajęciach dodatkowych.

- Czekasz na kogoś?
- głos Emmy Woods, ich psycholog zaskoczył Anastasię. Nauczycielka stanęła koło niej, gdy wpatrywała się w podjazd przed szkołą wypatrując taksówki. Jeszcze było jasno. Niebo było zachmurzone, ale nie padało. - Masz jeszcze zajęcia czy już kończysz? Twój ojciec jest lokalnym dziennikarzem, prawda? Pewnie nie ma teraz czasu po ciebie podjechać. Jak chcesz, mogę cię gdzieś podrzucić.

Ana chciała odpowiedzieć od razu, ale zaniemówiła. Poczuła się jak w transie, kiedy po drugiej stronie ulicy zauważyła zakapturzoną postać, której twarz okrywał szalik. Trzymany przez nią w ręku polaroid sprawił, że mocno zabiło jej serce, otworzyła szerzej oczy, nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
Przez drobną chwilę jakby zapomniała, że Pani Woods obok niej stoi. Uniosła aparat jak zahipnotyzowana i wymierzyła w mężczyznę w płaszczu. Zrobiła mu zdjęcie. Chwilę obserwowała, co on zrobi.

- Ja… Czekam, na kierowcę co tata miał go po mnie wysłać. Ale jeśli odwiezie mnie Pani do domu, to po prostu zadzwonię do taty, że już nie trzeba. - odpowiedziała w końcu nie spuszczając ze wzroku stalkera - Widzi pani, tam? Ten mężczyzna w płaszczu i szaliku, z aparatem. Od paru dni robi mi zdjęcia z ukrycia… Myśli pani, że to ktoś ze szkoły? - Ana ściszyła głos gdy zadawała pytanie. Mimowolnie oblał ją zimny pot. Zadrżała.

Psycholożka zerknęła tam, gdzie wskazała Anastasia.
- Kto? Nikogo nie widzę.
I faktycznie. Postaci w kurtce już nie było. Musiała zniknąć w uliczce prowadzącej w stronę miejskiego parku, gdzie dzieciaki ze szkoły czasami wyskakiwali na przerwach.
- Mogę podrzucić cię do domu, jakby coś - powiedziała nauczycielka. Najwyraźniej nie umknęło jej uwadze nagłe zdenerwowanie dziewczyny.

- No on! - Anastasia pokazała zdjęcie, które zrobiła. - Zadzwonię do taty, on nie chce żebym była sama, jak w domu nikogo nie ma, to nie wiem. No i miał przyjechać ktoś po mnie, ale jego też nie ma. Poczeka pani chwilę? - młoda Bianco wyjęła z kieszeni parę żetonów do budki telefonicznej. Pewnie nie zastanie ojca w biurze, ale miała nadzieję, że ktoś odbierze.

- Jasne że poczekam
- szkolna psycholog spojrzała na zdjęcie. - Mało tutaj widać. Ale faktycznie chyba ktoś tam jest. Może powinnaś zgłosić tego prześladowcę na policję. Wiesz. To wszystko, co dzieje się teraz w miasteczku. Niedobre rzeczy. Może to ktoś niebezpieczny.

Nastolatka kiwnęła grzecznie głową. Może i racja. Ale teraz nie mogła, musiała wrócić bezpiecznie do domu, tak jak tata chciał. Cieszyła się jednak, że Woods potwierdziła obecność postaci i jednak nie był to jakiś duch!
Anastasia udała się do budki, przy szkole było ich kilka, i wykręciła numer do redakcji ojca. Gdyby to nic nie dało, zadzwoni jeszcze do domu i do sąsiadki, gdyby mamy w domu nie było na pewno będzie u niej. Musiała się upewnić, że trafi do domu bezpiecznie tak, jak tata tego chciał. Przykładając słuchawkę do ucha patrzyła, czy nie podjeżdża umówiony przez ojca kierowca.

Nie podjechał. W redakcji ojca ktoś podniósł słuchawkę. Amanda. Starsza Pani, która pełniła od wieków rolę sekretarki na pół etatu i domorosłej dziennikarki rubryki z ploteczkami i opowiastkami z życia mieszkańców.
- Redakcja tygodnika, słucham - glos Amandy był nieco zmęczony i jakby podenerwowany.

- Hej, dzień dobry, czy jest David Bianco? Tu Anastasia Bianco, córka. Chciałam się zapytać, bo nikt po mnie nie przyjechał i nie wiem czy jest tata?
- Oj. Cześć skarbie. Twój tata jest teraz w ratuszu. Burmistrz zwołał konferencję w sprawie ostatnich wydarzeń. Zaczęło się jakieś pół godziny temu, ale twój tato będzie chciał, jak to się wyraził, docisnąć szeryfa lub burmistrza o więcej szczegółów. Nie podoba mu się nawał tych przyjezdnych dziennikarzy.


- Aha, dziękuję. Jak wróci to może mu Pani przekazać, że ja wrócę do domu z Panią Emmą Woods, naszą psycholog szkolną? Bo Pan Donovan po mnie nie przyjechał, a tata nie chciał, żebym wracała sama do domu.
- Oczywiście, skarbie. Zanotuję. Panna Donovan, tak?
- Pan Donovan nie przyjechał, wrócę z Panią Woods.
- poprawiła ją Ana
- Woods. Dobrze. Zanotowałam i przekaże twojemu tacie.
- Bardzo Pani dziękuję, do usłyszenia i miłego dnia!


Ana rozłączyła się. Wrzuciła drugi żeton i wykręciła numer do domu.
Po chwili usłyszała głos matki.
- Słucham?
- Mamo ja będę za niedługo, poczekasz na mnie w domu? Tu ja, Ana. Dzwonię z budki koło szkoły, Pani Woods mnie podrzuci, bo Pan Donovan nie przyjechał po mnie, a tata jest w ratuszu.
- Jasne. Jestem w domu. Nie ruszam się.
- To dzięki, paaa!



Ana odłożyła słuchawkę. Wróciła do psycholożki i uśmiechnęła się uprzejmie.
- Dziękuję, mama czeka na mnie w domu. A jak się Pani czuje? - zagaiła miło. O wiele łatwiej było jej rozmawiać z dorosłymi, niż rówieśnikami. Cieszyła się, że miał ją kto podwieźć. Bała się, że Donovan wcale by nie przyjechał i zostałaby tutaj aż by się ściemniło. Przy aktualnych zdarzeniach, jakie wokół się rozgrywały, nieco ją to przerażało. W sumie to nawet chciała być już w domu. Teraz zaczęła się zastanawiać nad tą wiadomością do ojca, co wyglądała jak groźba. Czym było to coś, co ktoś o nim wiedział?
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline