Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2021, 23:16   #1
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
[Tabula Rasa] Po drugiej stronie zasłony

W poprzednim rozdziale:

Cytat:
Nieco ponad tydzień temu spod Uniwersytetu w Mieście Środka wyruszyła wyprawa poszukiwawcza. Jej celem były odległe góry, w których miała osiąść grupa badaczy. Obecnie uznanych za zaginionych. Wyruszyli w piątkę: utopiec Hektor – rycerz bez pana i ziemi, ale z wiernym wierzchowcem Rybożerem, cichy i wycofany łowca, Esmond o nietypowych oczach - zarówno w kolorze jak i właściwościach, oraz Lily uczennica organizującego wyprawę Hebalda Ristoffa - chłodnego w obyciu i gniewnego maga. Ostatnim uczestnikiem wyprawy był woźnica Dizi - karzeł o niezwykłej ręce do zwierząt.

W trakcie drogi natrafili na wiedźmę, której miejscem spoczynku był nawiedzony dom. Wtedy też młoda magini tragicznie zginęła, a jej miejsce w drużynie zastąpił Gveir - włóczykij najmita z bagażem doświadczeń. Wiedźma porwała go i niechybnie zjadłaby, gdyby wyprawa nie zajechała do opuszczonego domostwa. W tym składzie dalsza droga potoczyła się nie mniej wyboiście.

Do wyprawy dołączyła Izabela – sprawna magini Iluzji oraz Aurarius - napadnięty przez zbójów mężczyzna odratowany przez Wyprawę. Dwójka okazała się nie tyle wsparciem co kolejnymi problemami. Przez nietypową sytuację magini zapadła w nienaturalny sen, z którego trzeba było ją wybudzić wchodząc do jej umysłu. Aurarius zaś... okazał się smokiem o złotych łuskach, ale o mało asertywnym charakterze.

Stamtąd wyciągnęli demona, który przedstawił im się jako Kruk. Hektor postanowił zabrać demona ze sobą, co kosztowało Gveira oko. Sam najemnik wiedziony chęcią bycia lepszym szermierzem, założył umowę z Krukiem płacąc za nową broń swoją pamięcią. Dopiero jak udało się wspólnie załatać dość prawdziwą dziurę w jego myślach mężczyzna przypomniał sobie o pojedynku z Marzaną. Pani Lasu czekała na niego zniecierpliwiona. Brutalna, choć szybka walka wyłoniła zwycięzcę - był nim Gveir. Marzana zapragnęła go w inny sposób i... kolejne chwile jakie spędzili wspólnie były tylko dla ich pamięci.

Pod koniec wyprawy Hebald nie był w stanie już dłużej ukrywać, że dzieje się z nim coś złego. Mimo to uparcie odmawiał zdradzenia swoich sekretów. Kiedy dotarli do miejsca, gdzie miała przebywać grupa badaczy oddalił się zrzucając na pozostałych przeszukanie opustoszałego obozu. Kiedy pozostali się spostrzegli wchodził właśnie do wnętrza jaskini. Podążając za nim Hektor, Esmond, Gveir i jego wierzchowiec Karhu trafili do odrzucającej jaskini, która przypominała wnętrzności. Tam zostali napadnięci przez potwora i w ostateczności postanowili przed nim uciec. Wybiegając z jaskini nie odnaleźli jednak swoich towarzyszy a zgoła inny widok...
[media]https://i.pinimg.com/564x/c6/78/26/c678261daf4b77f43e21390c964504e6.jpg[/media]

Słońce było wszystkim. Wypełniało ich spojrzenia, ich umysły. Szli ciągnięci jego wpływem. Ognista kula wypalała im oczy, gardła, myśli. Zabierała wolę i nigdy się nie zbliżała zawsze będąc przed nimi na niebie. Chmury kłębiły się dookoła, ale oni tego nie widzieli. Trawa na wałach po ich bokach kołysała się na wietrze, ale oni tego nie widzieli. Nie zauważali, że strumyk, którym szli powoli zaczynał robić się coraz głębszy. Z brodzenia po kostki teraz już woda sięgała im po kolana. Mimo wszystko szli dalej przed siebie nie mogą oderwać spojrzeń ani myśli od słońca. Czas mijał. Woda sięgnęła pasa, kiedy jeden z nich się potknął. Esmond zachwiał się na nierównym dnie. Nie mogąc złapać oparcia runął pod wodę ciągle nie odrywając spojrzenia od ognistej kuli. Tafla zamazała mu obraz i ocknął się. Nie mógł złapać oddechu i opił się wody. Ciecz zwilżyła wyschnięte na wiór gardło. Zaczął kasłać. Nogi złapały w końcu opór na nowo i łowca uwolnił się z objęć śmierci wyłaniając się ponad taflę wody. Długo zajęło mu nim uspokoił mu się oddech. Bolały go oczy i gardło. Nie mógł nic powiedzieć. Powoli zaczął na nowo dostrzegać okolice. Stał po pas w wodzie. Rów miał jakieś dwa metry szerokości, a od jego krawędzi wznosiły się strome zbocza porośnięte równą trawą. Ponad nim wznosiło się słońce... Nie! Odwrócił spojrzenie. Wspomnienia zalały jego umysł i ostrzegły. Przypomniał sobie jak wybiegli z jaskini wprost do tego miejsca. Przypomniał sobie jak zastanawiali się co zrobić, ale słońce ich do siebie ciągnęło. Jeden po drugim padali jego ofiarą nie mogąc oderwać od niego swojej uwagi. W końcu i on został złapany w jego zdradzieckie objęcia. Osłaniając się kapturem i dłonią przed pświatłem dostrzegł, że jego towarzysze idą kawałek przed nim. Nie dostrzegł nigdzie Karhu ani Hebalda. Była tu tylko ich trójka. Hektor i Gveir brodzili po pas nieświadomi przebudzenia Esmonda dalej wiedzeni wpływem słońca.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 21-10-2021 o 23:20.
Asderuki jest offline