Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2021, 15:33   #63
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację


Odstąp. Nie zbliżaj się kochany, proszę cię. Nie rób tego.

Posłuchał. Może czasem po prostu trzeba posłuchać drugiego głosu? A może powinien był odejść już wcześniej? I nie udawać, że jest kimś, kim z zasady po prostu nie mógł się stać! Bo cokolwiek by uczynił nigdy nie stanie się człowiekiem. Może przyjąć ich język i zwyczaje. Może starać się z całych sił przyjąć ich myśli. Ale oni nie przyjmą jego.

Tak. Rozumiesz, prawda? Powinieneś odejść

A może to nie to? Może po prostu w kawalkadzie zbrojnych coś było nie tak? Coś budziło jego lęk i instynktownie rozbudzało uważność. Przykucnął za omszałym drzewem. Teraz skrytym pod omszałym drzewem. Chwilę tak obserwował. Wóz, zbrojnych, kobietę. Jego nieludzkie oko taksowało każdy ruch, twarz, miecz… naszyjnik!

***

Ruszył dalej. W koło śnieg, las. Gdzieś w oddali wilki. A jeszcze dalej ludzka kawalkada zmierzająca w swoim kierunku. I medalion. Czy to był ten medalion?

Co zamierzasz uczynić? Odebrać go?

A co, jeśli nie zechce go oddać? Użyjesz siły? Zastraszysz? A może zabierzesz we śnie?


- Uczynię to co uznam za konieczne – głośno wypowiedziane słowa utwierdziły w przekonaniu i kiedy tylko przebrzmiały Loki zdał sobie sprawę, że z tej deklaracji nie zamierzał się wycofać. Przyspieszył kroku. Ruszył biegiem.

Był i kolejny aspekt, który go ponaglał. Z początku jakby nie zdawał sobie sprawy. Nie potrafił tego nazwać. Dookreślić. Ująć. Ale z każdym kolejnym uderzeniem serca, spojrzeniem w bok i za siebie czuł. Czuł coraz pewniej i wyraźniej. Las był obcy. Dziki. Nie poznany. Może nawet nie przystępny? Maedhros odszedł z Laurelorn przed laty. Ale na bogów! On tam się wychował. Czucie i bliskość lasu była mu przyrodzona. A teraz? Nagle te uczucie na skraju świadomości, które kazało mu przyspieszyć i wzmóc ostrożność. Biegł.

***

Płonące pochodnie zdawkowo oświetlało palisadę. Obserwował chwil parę by uznać, że strażnicy w płonnej nadziei przeczesujący ciemność byli zdenerwowani. Najgorsza recepta. Ale droga była tylko jedna. Odszukał zdatną gałąź i nadepną. Ta przeraźliwie zatrzeszczała i pękła. Przystanął. Nic.

Postąpił parę kroków bliżej i ponowił ciemność. Ponownie nic się nie wydarzyło. Ogłuchli?

Za trzecim razem przyniósł gałąź nieco bliżej bramy, dziwiąc się, że jeszcze go nie dostrzegli. Choć z drugiej strony trzymanie pochodni tuż przed twarzą sprawia, że w ciemności nic nie widać. Zwłaszcza jak jest się ślepym człowieczyną.

To twoi młodsi bracia. Czyż nie?

- Stój! Kto tam? – zakrzyknął strażnik po lewej stronie.
- Co się stało? – ktoś inny.
- Coś słyszałem. Hej! Tam w ciemności – wskazał w stronę Loriego.
Ten już widząc kusze celujące w jego strony, nie miał ochoty na więcej hazardu.
- To ja Lori. Jestem zwiadowcą z podchodu jaki spotkaliście dziś w lesie. Moi druhowie są przy waszym ogniu.
Podszedł parę kroków bliżej tak by mogli go zobaczyć. Nie wykonując żadnych ruchów przystanął w oczekiwaniu na reakcję.

 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline