Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2021, 17:00   #10
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

Miała nadzieję, że sytuacja po wejściu do Unii zostanie unormowana. Dlaczego Eidolon miał działać przeciw niej? Przeciw samemu sobie? Zupełnie jakby niesforny dzieciak walczył z rodzicem o możliwość nie pójścia do szkoły.
Nigdy nie widziała się kimś takim, jakie zachowanie wypływało od strony tej podświadomości... i zaczynało ją to przerażać. Czy tak się czują chorzy na schizofrenię, którzy zaczynają ją odczuwać po latach normalności? Zachowanie umęczonej technokratki zaczynało dochodzić do granicy wytrzymałości. Nie chciała taka być!
Ale była zmęczona...
Kilka razy będąc w domu, krzyczała w przestrzeń ze złością, kiedy nie mogła skupić się na własnych myślach wczytując się w dokumenty. Raz z tej złości popłakała się w nocy. Czemu chciała się tak krzywdzić?
Harmonogram był dobry. Harmonogram dawał ulgę, łatwość życia...
Ale dlaczegoś Eidolon miał focha na siebie, na zasady!
Był przecież częścią świadomości Mervi,a działał przeciw niej...

W końcu nie dała rady dłużej walczyć, gdy kolejna noc miała być nieprzespana. Wygramoliła się spod kołdry i nie zważając, że było przed północą, wybrała numer do jedynej pomocy o jakiej teraz myślała. Alan musiał coś zaradzić!
Nie pozwoli zniszczyć sobie życia!





Przed spotkaniem z Alanem, Mervi udała się do toalety. Poprawiają przed lustrem fryzurę, kołnierz koszuli, środkujące wąski, damski, czarny krawat, odetchnęła z ulgą. Piksele się uspokoiły, a ją ogarnął spokój patrząc na swoje odbicie, na swoją nową twarz. Minęła zaledwie chwila, a tyle się w jej życiu zmieniło.
Piksele pojawiły się na lustre, tym razem układając się w zdania.


Czy to ty wybrałaś tą twarz?
Czy sama kiedykolwiek byś się tak ubrała?
Czy to jest najlepsza wersja ciebie?
Najlepsza dla kogo?



Skrzywiła się na ten widok.
- Najlepsza dla mnie. Nas. - syknęła przez zęby, próbując dłonią zatrzeć piksele na lustrze. Jak tylko dotknęła lustra, to pękło. Wielkie tafle szkła opadły na podłogę.

***

Mervi w ostatniej chwili odsunęła dłoń od pękającej tafli. Kawałki lustra uderzyły przed nogami technokratki, rozbijając się o posadzkę na kilkadziesiąt ostrych kawałków. Finka odsunęła się bardziej od pobojowiska, zupełnie jakby bała się, iż nastąpi dalszy atak ze strony matwego lustra.
Dziewczyna wlepiła wzrok w długie szpile szkła, których widziała zaburzony obraz sufitu, rzeczywistego i stałego. Nawet rozbite lustro było czymś normalnym, czego można było się spodziewać. Niestety sposób jego pęknięcia przy dotyku nie był tym, co Mervi chciała widzieć. I myśleć o tym.
Czy jej Geniusz chciał... ją skrzywdzić fizycznie?

Zacisnęła dłoń w pięść w wyrazie złości na taką możliwość.

Czy to możliwe, że aż tak sobą pogardzała? Czasami bardzo ciężko uznać Geniusza za samego siebie, przynajmniej takiego... Taki Eidolon... Był niebezpieczny, nie tylko dla niej, ale także dla innych!
Nie pozwoli mu zniszczyć sobie życia, planów, szczęścia. Zagrozić Masom.

- Cholerne mocowania. - zirytowany głos serwisanta przywrócił Mervi do rzeczywistości - Kolejne puściło.
Młody serwisant w jasnoniebieskim kombinezonie roboczym wszedł do łazienki, omiatając wzrokiem zniszczenia.
- Mają tyle zabawek tutaj, a silnego mocowania poskąpią. Typowe korposzczury. - chciał podejść do miejsca na lustro, ale wpierw zwrócił się do Mervi - Widziałaś jak spadło? Ach... I cała jesteś?
- Spadło... - dziewczyna powtórzyła wymazując niepewność w głosie - Wyszło z mocowań. Nic ze mną nie jest.
Ostatnie zdanie nie było jednak konieczne, jako że serwisant po wcześniejszym stracił zainteresowanie finką, podchodząc do oskarżonych wcześniej mocowań.



Alan przyjął Mervi w zarezerwowanej, małej salce pozbawionej rzutnika oraz komputera. Najwidoczniej NWO potrafiło być z gruntu tradycjonalistyczne i niektórzy woleli ze sobą rozmawiać, bez dodatkowej technologii.
Przechodząc przez futrynę i zamykając za sobą drzwi z matowego szkła, Mervi dojrzała małe pomieszczenie o ścianach wyłożonych plastikowymi, kolorowymi panelami. Podłoże było wyłożoname lekko żółtym dywanem. Na środku stał okrągły stolik o jednej nodze, barwy żółtej, w sam raz wielkością aby zapewnić miejsce do wspólnej, komfortowej pracy czterem osobom, tak, że każda mogłaby wyjąć laptopa. Krzesła do stolika przypominały futurystyczne, wygodne jaja znane z lat 60 i były bardziej czymś na modłę foteli. Alan zajął miejsce po skosie do Mervi.
- Jak i mijały szkolenia? - zapytał niezobowiązująco zdejmując z Mervi trudny obowiązek zaczęcia rozmowy i zmuszenia się aby przejść do konkretów. Chyba była mu za to wdzięczna.
- Bezproblemowe. - dała wymijającą odpowiedź, unikając dłuższego kontaktu wzrokowego - One... Były... Idealnie pomyślane.
- Nie przesadzamy - Alan powiedział z uśmiechem - dobrze wiemy, że czasem organizacja daje u nas ciała, jak chociażby z twoim przyjazdem i od razu gonieniem cię na spotkanie z nami…
Mervi milczała przez dłuższą chwilę.
- To.... Nic. Żaden problem... - głos jej się podłamał - ...potrzebuję pomocy... - uniosła wzrok - Pomóż mi, Alan.
- Co się dzieje - technokrata zapytał przejęty.
- Nie radzę sobie z działaniami Eidolona... - wsparła czoło na dłoni - Jego spojrzenie jest sprzeczne z moim... Ta podświadomość jest mi wroga. - zamknęła oczy - Nigdy nie chce wspierać wyboru, zawsze coś nie tak, a kiedy harmonogram się pojawił... to zwariowała! Jak dzieciak chce wymusić inne działanie. - zacisnęła dłoń w pięść - Nie daje mi spokojnie spać czasem. Lubi niszczyć najwyraźniej…
- Możesz mi opowiedzieć dokładniej? Potrzebuję chociaż częściowo zrozumieć twój punkt widzenia. Niekomfortowo czujesz się z harmonogramem?
- Czuję komfort, daje stabilność, mogę skupić się na zadaniu, nie na planowaniu go. - zaprzeczyła - Ale Eidolon... - złość wstąpiła na twarz Mervi - On bardzo go nie lubi, czuje się z nim źle? Chce bym ja też tak czuła, przemocą chcę zmienić moje zapatrywanie! - uniosła głos - Emocje... Czasem tracę nad nimi kontrolę. - wzięła głębszy oddech - On chyba boi się go. Boi się jakichkolwiek.... klatek? Śnię o nich ostatnio i kojarzy mi się to, z jego strachem.
- A czy dostrzegasz w jego rozumowaniu jakąś logikę - Alan drążył - taką, z którą na bazie rozumu mogłabyś się w pełni nie zgodzić, zbić argumentem?
- Jedyne co widzę to dziecięca upartość... Z jego "logiką" nie ma dyskusji, bo czegokolwiek nie powiesz, on będzie zawsze kontrować chciał, nawet gdy nie ma racji. Nie poddaje się. - znowu opuściła wzrok - On chyba... Chce niszczyć, dla zabawy…
Alan wyglądał na zamyślonego. Powoli przesuwał palcami po blacie stołu, nachylony i zafrasowany.
- Nie chcę abyś mnie źle zrozumiała Mervi, ale mówienie oddzielnie o tobie i twoim Geniuszu, czy nawet personifikowanie go może tylko pogorszyć twój stan. Wtedy sama w swej psychice nadajesz mu bardziej złowrogi i indywidualny stan, a przez to jest mniej podatny do kontroli. Rozumiesz o czym mówię? Akceptacja jako części siebie pomaga go kontrolować, bo wtedy podświadomie wiesz, że gdy ty się uspokajasz, to i on powinien.
- Staram się widzieć to jako część siebie, ale... To coraz... Trudniejsze. - mówiła cicho na koniec - Ciężko sądzić, że coś to ty, jeżeli nie zgadzasz się z rzeczami, które prezentuje to drugie rozumowanie, a są one wręcz czasem groteskowo wywrócone, pozbawione logiki.
- To druga część, chciałbym, abyś próbowała wydobyć logikę z tego. Może nie wszystko, może tylko kawałek, ale kto wie jakie odważne idee kryją się w tym? Może pomogą nam ulepszyć procesy Unii. Przemyśl to, proszę.
Alan westchnÄ…Å‚ lekko.
- Na razie przepiszę ci tabletki, powinny przytłumić świadome działanie, lecz przeniosą obrazy do snów. Zaczniesz ze mną terapię, spotkamy się raz w tygodniu i będziemy rozmawiać o tym, o czym śnisz.
Mervi kiwnęła głową, w sumie zadowolona, że jakiś postęp mógł zostać zapoczątkowany.
- Sądzisz... że podświadomie sama próbuję siebie podminować?
- Tak to zazwyczaj działa, nie tylko ty sama, lecz również czerpiąc z ogółu doświadczeń cywilizacji, czy nawet przed nią, z doświadczeń ludzkości. Wielu nazywało to przebłyskami geniuszu, iskrą inspiracji i tak dalej. Dobrze wiesz, że sławni wynalazcy miewają sny…
Alan zasępił się.
- Jeszcze jedno, Mervi. Nie mów nikomu o swoim stanie. Nie bierzesz innych pigułek niż takie na dietę, tak to zrobię w bazie. Jesteś w moim przydziele młodą, wzorową agentą z upoważnieniem O1, dobrze?
MrugnÄ…Å‚ okiem.
- Jest aż tak źle? - czuła się załamana brakiem tej "wzorowości" - Sprawiam ci problemy?
Alan wystawił rękę do Mervi, aby ująć jej dłoń.
- Ja tutaj jestem aby ci pomóc. Robiłem różne rzeczy, ale głównie pomagałem ludziom z problemami. Twoje problemy to nic przy traumach kosmicznych marines wracających z głębokiego kosmosu - mruknął - po prostu każda korporacja ma swoją politykę. Niektóre rzeczy nie są warte nagłośnienia. Chwal się tym co robisz dobrze i milcz o wpadkach dopóki nie wiesz, do kogo można się odezwać.
- Dobrze... - pozwoliła Alanowi dotknąć jej dłoni - Będę się starać.... przekonać siebie... żebym zmieniła podświadome postrzeganie. I milczała o tym problemie, póki nie będzie dobrze o nim mówić.
- Musisz bardziej zrozumieć naszą wewnętrzną politykę - Alan odpowiedział ciepło.
- Masz rację... Czyli pokazanie problemu wyszłoby dla mnie na złe, nawet jak z tym walczę?
- Mervi, nie chciałbym być tym, który konfrontuje twoje wyobrażenie o Unii z rzeczywistością… ani tym który robi jej negatywny wizerunek. Ale widzisz, są ludzie i są ludzie. Niektórzy tak bardzo zaślepili się swoimi perfekcjonizmem, wykresami, słupkami, tabelami wydajności, że stracili coś, co ja określam jako litość do drugiego człowieka, do jego słabostek. W tym do słabostek mas. Znajomy mag mówił, że wyegzorcyzmowaliśmy ducha z maszyny…
Alan na chwilę przybrał dziwny wyraz twarzy, po którym zmienił temat.
- Ale na razie nie musisz się przejmować wewnętrzną polityką, po prostu pilnuj swoich spraw, a ja ci pomogę i poinstruuję.
Mervi spojrzała uważnie na Alana.
- Znajomy... mag? To my mamy niektórych magów jako znajomych?
- Zapomnij o tym, wolałbym nie stosować przymusowej terapii amnezyjnej - Alan mrugnął prawym okiem.
- Och... - Mervi trochę posmutniała, że nie może tego się dowiedzieć - Jasne. Będę pilnować swoich spraw. - zgodziła się.




Tabletki, dawkowanie dwa razy na dzień, Mervi otrzymała w konstrukcie w formie przeźroczystego pojemnika wydanego przez zautomatyzowany system dostaw zwyczajnego ekwipunku, po podaniu swojego kodu i skanie siatkówki. Nie zadziałały natychmiast, dopiero na drugi dzień, po przespanej nocy, przyniosły ulgę. Wyraźne uczucie spokoju, jasności myśli i…
...jakby odłączenia. I dziwnego, niefizycznego drapania pod skórą. Będzie musiała się do tego przyzwyczaić, albo liczyć, iż jest to tylko szokowa reakcja organizmu która prędzej czy później minie.
Pojedyncze dawkowanie kapsułki wiązało się z przyjemnym uczuciem odprężenia, zaniku negatywnych myśli, wyciszeniem wszystkich emocji i zwiększeniem pewności siebie. Zgodnie z zaleceniem, w razie potrzeby Mervi mogła wziąć bezpiecznie nawet do siedmiu tabletek na dzień, ale Alan ostrzegał, iż dzienna dawka powinna wystarczyć, a maksimum na co powinna liczyć to jedna dodatkowa tabletka, i to nie wtedy, gdy jest źle z jej geniuszem, tylko gdy w wyniku pracy będzie zbyt zestresowana.
Jakby jej praca miała być stresująca.
Może była, wszak następnego dnia czekało ją poznanie zespołu.

Życie zaczęło się rysować w monochromatycznych barwach.
I była naprawdę szczęśliwa.



 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem