Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2021, 14:45   #47
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Drużyna cofnęła się, obchodząc ledwo stojący dom po ścieżce pokrytej gruzem opadłym z jego wątłych fundamentów. Ostatecznie stanęła przed frontowym wejściem. Tamtejsze drzwi siedziały luźno osadzone w framudze i bujały się delikatnie na zawiasach. Nie były zamknięte, tylko uchylone na szerokość stopy. Przed pełnym rozwarciem powstrzymywała je jedynie lina przywiązaną wewnętrznej zasuwy. Widoczne przez powstałą szczelinę wnętrze wypełnione było gruzem, wysuszonymi gałęziami oraz brudnymi i rozbitymi meblami. Wyglądało jakby nikt nie mieszkał w tym miejscu od lat. Varel sięgnął do kieszeni po lusterko i użył go, by zerknąć, czy lina nie jest przypadkiem przywiązana do jakiejś pułapki, ani czy nic nie czeka na nich wewnątrz pomieszczenia. Elf zauważył, że napięta lina trzymająca drzwi znika pośród sterty gruzu zapychającej przedpokój. Kiedy skupił wzrok, wyłowił starą ciężką kuszę ukrytą wewnątrz stosu słomy, połamanego drewna i kawałków gipsu. Została uzbrojona w taki sposób, by wystrzelić ciężki drewniany bełt w kierunku wejścia, jeśli lina zostałaby przecięta lub w inny sposób uwolniono by drzwi. Alchemik cofnął się od nich.
— Tak jak myślałem, pułapka. Kusza podpięta do liny, wystrzeli w otwierającego. Ktoś chce się tym zająć, czy ja mam spróbować?
Meliel skinął głową i sięgnął do plecaka po kilka narzędzi, po czym zabrał się za pułapkę. Półelf starał się rozbroić mechanizm, przecinając linę w taki sposób, by nie zwolnić spustu kuszy. Niestety z powodu pecha, czy też nerwów, uczynił to w sposób wysoce niefortunny, odpalając morderczy pocisk dokładnie w swoim kierunku. Łowca próbował jeszcze uchylić się przed pociskiem, ale był za wolny. Masywny bełt utknął głęboko w jego boku, przebijając się przez pancerz i skórę, ostatecznie grzęznąć w ciele.

Dae przesłoniła usta z wrażenia, widząc poważną ranę towarzysza.
— Pozwól, że Ci pomogę — zbliżyła się pospiesznie, z troską wymalowaną na twarzy oglądając dokładnie miejsce trafienia.
Następnie zajęła się fachowo raną. Ostrożnie wydobyła grot, oczyściła i pokryła odsłoniętą tkankę wspomagającą gojenie i uśmierzającą ból mieszanką ziołową, a potem nałożyła opatrunek. Cała operacja zajęła koło dziesięciu minut. W tym czasie Kallel obszedł jeszcze raz chatę, sprawdzając, czy nie ma innego, mniej niebezpiecznego wejścia, np. oknem, lub innymi drzwiami.
— To powinno pomóc. Mam nadzieję — powiedziała odstępując od półelfa. — Co dalej, przyjaciele? — zapytała.
— Wejdźmy — stwierdził Varel — Może jedna pułapka mu wystarczyła…
Mel skinął głową i sięgnął do plecaka po miksturkę leczniczą.


W międzyczasie Kallel obszedł dom dookoła. Na tyłach budynku, kawałek przed ścieżką skręcającą w stronę strumienia dostrzegł okno zabite dechami. Z jakiegoś powodu wydało mu się nieco podejrzane. Kiedy zbadał je dokładniej swymi bystrym kocimi oczami okazało się być fałszywe. Ktoś przybił deski do osadzonej w ramie okiennicy w taki sposób, by tylko wydawała się zablokowana. Kiedy jednak kotoczłek próbował ją rozewrzeć, napotkał na opór. Musiała zostać zatrzaśnięta od wewnątrz. Nigdzie nie spostrzegł dziurki na klucz. Ale przypuszczał, że ktoś sprytny albo wyjątkowo silny mógłby ją na swój sposób otworzyć. Po tym odkryciu postanowił wrócić do drużyny.

***

Ostatecznie Kallel, Meliel, Varel i Dae zdecydowali się skorzystać z frontowego wejścia. Już od progu czwórka bohaterów wytężyła wzrok i słuch, ale nie znalazła wewnątrz nikogo ani niczego szczególnego poza gigantycznym stosem gruzu, gałęzi i połamanych, zbutwiałych mebli. Goście dla pewności najpierw dokładnie obejrzeli całą izbę po prawej, ale nie znaleźli tam nic ciekawego poza śmieciami, szczątkami wyposażenia i przeżartym przez robactwo, zrujnowanym dywanem. Zawrócili więc do malutkiego przedsionka, by jeszcze raz obejrzeć główne pomieszczenie. Te w obecnym stanie było niemożliwe do pokonania, ponieważ w znacznym stopniu wypełniało je ogromne rumowisko powstałe z racji zawalonego dachu. Każdy z trójki poszukiwaczy przygód stwierdził bez trudu, że wspólne przekopywanie się przez gruz zajęłoby im co najmniej kilka godzin i prawdopodobnie spowodowało dalszy upadek kompletnie zrujnowanej drugiej kondygnacji. Nie było zatem szybkiego sposobu, by dostać stąd do dalszej części izby. Zawrócili więc wszyscy i udali się do fałszywego okna, które odkrył wcześniej kotolud.

***

Kiedy znaleźli się na tyłach domu, łowca korzystając z pewnego łotrzykowskiego triku i topornej konstrukcji okiennic otworzył je bez trudu i użycia siły. Fałszywe okno zgodnie z przewidywaniami prowadziło do tego samego zasypanego pomieszczenia, które wszyscy widzieli z przedpokoju. Z tej strony jednak było w nim dość miejsca, by zmieściły się tam dwie osoby. Po krótkich ustaleniach do środka weszli kotolud i elf. Ci zaś, zaledwie po pobieżnych oględzinach otoczenia, spostrzegli pośród gruzu wąski tunel. Był on na tyle mały, że możliwe było pokonanie go najwyżej na czworakach i idąc jeden za drugim. Sądząc po tym, że był wolny od brudu i kurzu, można było wywnioskować, że był ostatnio często używany. Varel zajrzał do środka, ale nie śpieszyło mu się do wejścia.
— Niezbyt komfortowe miejsce jak na dom… Jeśli Hallod tam mieszka, to nie ma wysokich wymagań. Kallel, czujesz stamtąd jakieś nietypowe wonie? — elf zrobił pauzę, jakby coś sobie przypomniał.
Sięgnął do bandoliera i wyciągnął dwie fiolki, które podał Kallelowi i Melielowi.
— Eliksir smoczego serca. Na około minutę wyostrzy zmysły, utwardzi skórę i przyspieszy ruchy, ale może nieco zamglić umysł.
Łowca skinął w podziękowaniu, ale zachował eliksir do czasu, aż będą po drugiej stronie. Przedzierając się przez ciasny tunel, potrzebował pełnej koncentracji. Chował buteleczkę i ruszył pierwszy. Liczył na to, że jego bystry wzrok pozwoli uniknąć ewentualnych przeszkód. Gestem nakazał Łobuzowi czekać, do momentu aż go nie przywoła.

***

Półelf wkroczył do tunelu, udając się na samotny rekonesans. Niewielkie wymiary wolnej przestrzeni zmusiły go do przybrania pozycji w kucki i powolnego poruszania małymi kroczkami. Po pokonaniu około piętnastu stóp dotarł do zakrętu, a wtedy niespodziewanie pod stopą poczuł luźną deskę podłogową, której nadepnięciu ułamek sekundy później zawtórował dziwny trzask, w reakcji, na który łowca instynktownie odskoczył w tył. Tym samym szczęśliwie ratując się przed zmiażdżeniem przez zwały gruzów, kiedy to z hukiem runął sufit tunelu. Meliel przeżył, wciąż jednak został poraniony i przygnieciony kawałkami zabudowania, a w nozdrza i usta uderzył go duszący podmuch gęstego pyłu, wywołując mimowolny atak suchego kaszlu. Kiedy wszystko przycichło, a szara chmura opadła spostrzegł, że nie może się poruszyć, a droga została zawalona. Wyglądało na to, że odgruzowanie przejścia komuś krzepkiemu zajmie przynajmniej kilka minut.

***

Pozostali bohaterowie usłyszeli tylko hałas osuwającego się rumowiska dochodzący z wnętrza tunelu, po czym spostrzegli strumień pyłu opuszczający wejście. I nic więcej.
— Na Sarenrae! Mam nadzieję, że nic mu się nie stało! — jęknęła wystraszona Dae.
Alchemik od razu zerwał się z miejsca.
— Meliel! Wszystko w porządku? Żyjesz? — krzyknął elf, podbiegając do rumowiska i biorąc się niezręcznie za odgarnianie gruzu.
— Przesuń się — Kallel przestawił elfa do tyłu, samemu zajmując miejsce przy gruzowisku.
Rzucił okiem na całą górę śmieci, po czym zaczął ostrożnie przerzucać gruz, tak by nie zawalić przejścia i nie pogrzebać polelfa całkowicie. Varel nie zaoponował, jego towarzysz znacznie lepiej nadawał się do tego zadania.
— To zdecydowanie nie jest mój dzień… — Meliel żył i głośno narzekał na swój niefart. — Niech to szlag!
Krzepkiemu kotoludowi udało się w ciągu pięciu minut wygrzebać spod gruzu swojego towarzysza.
— Masz nietypową technikę rozbrajania pułapek. — skwitował barbarzyńca wyciągając półelfa z gruzowiska. — Nie myślałeś o tym by, nie wiem, unieszkodliwiać je?
Postawił łowcę na nogi i zajął się resztą zawalonego tunelu, na co zeszło mu jeszcze dziesięć minut. Kiedy droga stanęła otworem, ruszył naprzód. Pod koniec wykopu znalazł drzwi prowadzące gdzieś poza tunel, ale po ich sprawdzeniu zorientował się, nie można ich otworzyć. Prawdopodobnie blokował je gruz zalegający po drugiej stronie. Kallel dodatkowo dostrzegł w pobliżu właz osadzony w podłodze. Kiedy spróbował go podnieść, okazało się, że nie stawił oporu. Nie był zamknięty, choć poruszenie nim spowodowało bardzo donośne skrzypienie ze strony mocno zardzewiałych zawiasów. Niespodziewany hałas poleciał daleko w ciemną, otwartą czeluść poniżej. Jednak biorąc pod uwagę potworny huk, jaki wywołało wcześniejsze zawalenie tunelu, kotolud nie musiał troskać się tym odgłosem, bowiem jeśli ktoś znajdował się na dole, to już dawno wiedział o obecności intruzów.

***

Zalegający gęsty mrok utrudniał barbarzyńcy dostrzeżenie czegokolwiek poniżej otwartego włazu. Z całą pewnością szyb był głęboki. Zdawało się, że do bezpiecznego zejścia na dół konieczne będzie użycie światła, albo wymacanie czegoś w rodzaju drabinki i niezwykle ostrożne zejście po ciemku. Droga wydawała się wolna, kotolud nadal nie wyczuwał węchem żadnej istoty. Barbarzyńca podzielił się tą obserwacją z drużyną.

Po usłyszeniu wieści od Kallela elf zastanawiał się tylko przez chwilę. Sięgnął do bandoliera po kilka odczynników, a z plecaka wyciągnął stalowy pręcik. Po kilku chwilach podał go Kallelowi, na końcu znajdowała się złotej barwy kulka o dziwnym zapachu.
— Stuknij tym o kamień, będzie świeciło przez kilka godzin. Jeśli szyb jest głęboki, przywiąż pręcik w połowie drogi, zapewni najlepsze pokrycie światłem.
Barbarzyńca wziął magiczny patyk i uderzył o karwasz, wzbudzając chemiczną reakcję. Blask momentalnie zwęszył mu źrenice.
— Działa — mruknął, chowając go sobie z tyłu za pas, aby bezpośrednie światło nie przeszkadzało czułym oczom.
Zszedł na dół, w połowie drogi zostawiając żarzący się pręt.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 27-11-2021 o 12:54.
Alex Tyler jest offline