Ślepia karminowe na wskroś ją przeszyły. Wnet ciałem je dreszcz straszliwy wstrząsnął, a wszelkie pole widzenia czerwień upiorna zalała, jakby kto jej wiadro juchy z uboju, prosto w jej twarz chlusnął.
Poprzez krwiste fale, szkic niewyraźny przedzierać się zaczął. Wpierwej krąg z punktów dziewięciu się składający ujrzała. A wewnątrz niego ciało, co gniło od dni wielu i mrowie glizd tłusty i czarnych, niczem niebo bezgwiezdne, je toczyło.
Z oddali zaś, gdzieś hen, hen daleko, poza wszelką granicą poznania - krzyk. Jęk i kwilenie dziecięce, kotary światów na strzępy targało.
- Mrok domem mym - szepnął wprost jej do ucha - Umiesz w mroku kroczyć?
Krwista zasłona opadła i ujrzała Morra, jak chłopiec, co rytuał stracharski podglądał biegiem się do wyjścia puścił.
Morra miała dwie ścieżki mogła podążyć za chłopakiem, przerywając prawdopodobnie rytuał dla obecnych poniżej stropu chaty i kto wie jak bardzo uszkodzić ich połączenie duszy i jaźni z ciałem. Mogła też dać chłopcu …. albo istocie udającej chłopca, uciec i poczekać na koniec rytuału.
Jednak te karminowe oczy zniechęciły ją do pogoni. Usadowiła się znowu w cieniu strzechy i popatrzyła na trójkę przy zwłokach upewniając się czy z nimi wszystko w porządku i czy żadne z nich nie otworzy oczu i nie uraczy jej karminowym spojrzeniem.