Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2021, 21:42   #450
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 73 - 2519.02.17; wlt (1/8); zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas: 2519.02.17; Wellentag (1/8); zmierzch
Warunki: wnętrze tawerny, jasno, ciepło, gwar głosów; na zewnątrz noc, zachmurzenie, sła.wiatr, mroźno (-15)



Pirora





https://i.ytimg.com/vi/1nY8uWM0a80/hqdefault.jpg



Wyglądało na to, że udało jej się załatwić robotę ratuszowego portrecisty. A na jutro miała glejt aby wejść do środka tych owianych złą sławą miejskich lochów z jakich nikt do tej pory nie uciekł. Teraz jak dzień się skończył i nawet zmierzch też była dobra pora aby skończyć z malowaniem i zjeść kolację. I była okazja na chwilę przemyśleń.

Gdy wróciła z ratusza to już była z połowa dnia. I czekała na nią wiadomość od panny van Hansen. Krótka i uprzejma.

Cytat:
“Droga Piroro. Z przyjemnością pozwolę zapoznać Ci się z naszą kolekcją ptaków łownych. Nie widzę też przeszkód abyś wypożyczyła sobie jednego na kilka dni do pozowania. Nawet jeśli to tylko sokoły a nie sowy jakich tak pragnęłaś. Z uszanowaniem.”

I na końcu zamaszysty podpis Froyi. Wyglądało na to, że wczoraj szlachetnie urodzona blondynka nie żartowała i dzisiaj podtrzymała tą chęć życzliwej pomocy w użyczeniu ptasiego modela.

Siedząc przy kolacji trochę słyszała a trochę widziała jak przy sąsiednim stole jakiś brodaty chyba kapitan statku pieklił się na szczury. I kazał swoim rozmówcom zorganizować psa. Łownego co by te szczury wyłapał. No albo chociaż jakiegoś kota. Albo kilka. Bo inaczej te cholerne szczury zeżrą cały statek od stępki po czubki masztów.

Gdzieś na tą porę wróciła Burgund. Przechodząc obok ich stołu zerknęła na nich ciekawie ale minęła bez słowa. Nie było jej od rana. Ani Julius ani kapitańskie dziewczyny nie widziały jej od rana. Ale teraz przyszła.

- Cześć Pirora. - przywitała się włamywaczka siadając obok blond szlachcianki. - Jak ci dzionek zleciał? - zapytała wesoło po czym sięgnęła gdzieś do wnętrza kożuszka. - Tu masz list od Beckera. Był tam gdzie powinien. - powiedziała wręczając sąsiadce złożoną kopertę.

- U Grubsona niczego nie było. Za to był ktoś. Śledził mnie. Myślę jednak, że udało mi się go zgubić. Ale na wszelki wypadek pokręciłam się jeszcze trochę tu i tam i nie wracałam tutaj zbyt wcześnie. - powiedziała równie lekkim tonem chociaż spojrzenie miała już mniej wesołe. List od Beckera był dość krótki. Zaprzeczał jakoby miał coś na sumieniu i przypominał, że szantaż jest karany przez prawo. I jakoby szantażysta miał jakoweś listy to on chciał je otrzymać. Aczkolwiek nie wierzy, że jakieś są bo ich po prostu być nie może.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Południowa; ul. Kazamatowa
Czas: 2519.02.17; Wellentag (1/8); zmierzch
Warunki: brama główna, ciemno, nieprzyjemnie, cicho; na zewnątrz noc, zachmurzenie, sła.wiatr, mroźno (-15)


Egon





https://i.pinimg.com/originals/dd/5a...dfa8e2f88a.jpg


- No to do jutra. - po paru dniach nowej fuchy można już było wpaść w pewien poziom rutyny. Dziś co prawda pierwszy raz miał straż wewnątrz budynków ale początek służby, posiłki na stołówce no i koniec był dość zbliżony do tego co już znał z zeszłego tygodnia. Służba wewnątrz budynków była zdecydowanie mniej uciążliwa niż na blankach. Ale nie mniej monotonna. Wręcz nudna. Nic tu się nie działo. Służbę wyznaczał rytm posiłków jakich dało się zaliczyć trzy. Praca właściwie nie była ciężka fizycznie i psychicznie raczej też nie. Nie było dziwne, że wciąż zgłaszają się nowi, zwłaszcza w zimie. Ta w miarę bezpieczna i uciążliwa fucha klawisza pozwalała przetrwać ciężki, zimowy okres gdy ruch w porcie zamierał i raczej zwalniano niż zatrudniano do roboty. Na wiosenny karnawał pewnie będzie większy ruch. Bo to pewnie spalą tą rogatą wiedźmę co siedzi w bloku specjalnym razem z tą drugą. To już niedługo. Za dwa tygodnie jakieś. Pewnie trzeba będzie szafot budować. Oby to zrobiły władze miasta i nie zwalono tego na nich.

- Idziemy na browara do “Piwnicznej”. Idziesz z nami? - zapytał Stephan, jeden z młodszych strażników. Wskazał gdzieś w głąb ciemnej, zawalonej śniegiem ulicy gdzie była karczma o jakiej mówił. Wyglądało na to, że strażnicy nieco już się oswoili z brodatym wielkoludem na tyle aby zaproponować mu kufelek po służbie. Może też pomógł też numerek z Katią. Bo chyba wszyscy z nich byli przekonani, że jak urwał się do niej po śniadaniu to wiadomo po co.

- No? I jak było? Jak ci się podoba nasza Katia? - Rolf pytał rubasznym tonem ciekaw jego relacji. Pozostali także. Chyba do głowy żadnemu z nich nie przyszło, że mogli się spotkać w jakimkolwiek innym celu. Samą Katię spotkał jeszcze dwa razy podczas obiadu i kolacji. Wydawała posiłki tak samo jak przy śniadaniu i w poprzednich dniach. Ale tym razem Łasica trzymała się swojej roli i nie proponowała żadnych spotkań ani nic takiego. Zresztą drugi raz tego samego dnia to już mogło budzić zastanowienie i pewnie wolała nie ryzykować.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ul. Złota; rezydencja van Hansenów
Czas: 2519.02.17; Wellentag (1/8); zmierzch
Warunki: pokój gościnny, jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz noc, zachmurzenie, sła.wiatr, mroźno (-15)



Johan



Kontrast między luksusem rezydencji van Hansenów a skromnym wyposażeniem domu jaki zajmował Sebastian był ogromny. Rezydencja należała do czołówki możnych w tym mieście więc ubogi cyrulik był jak z kompletnie innej bajki. A większość dnia Johan spędził właśnie pod tym drugim adresem po to by trochę po zmierzchu wrócić do siebie. Czyli do gościnnego pokoju w rezydencji van Hansenów. Stąd na własnej skórze i oczach mógł doświadczyć tego kontrastu. Ale to właśnie w tej niepozornej kamienicy urzędował jego nowy kolega ze zboru a ktoś z pozostałych dyżurował przy zamkniętych drzwiach piwnicy.

Przy okazji miał okazję poznać się lepiej z nimi oboma. Z Aaronem który koczował to w piwnicy to grzał się na górze w kuchni to z Sebastianem. Kontrast między nimi obydwoma też był nie mały niż między tamtą kamienicą a rezydencją w jakiej był teraz. Sebastian wydawał się pasować do obrazu młodego żaka, schludny i zadbany wydawał się przeciwieństwem do niedbałego, zarośniętego Aarona. A jednak obaj na swój sposób byli uczonymi z wykształceniem o innym profilu.

- Przyzwać demona? No nie wiem… Gruba sprawa… To lepiej zapytaj Starego… - Aaron wydawał się rozważać taki pomysł dość niedbale i nie wyglądał na przejętego. Chociaż jednak uznał za stosowne poprosić ich lidera kultu o zgodę na takie coś.

- A po co nam więcej demonów? Widziałeś co jeden z nich zrobił z Gustawem? Wygląda teraz jak potwór. A jak następny zrobi coś takiego z kimś z nas? - Sebastian za to jawnie zdradzał brak zaufania i zapotrzebowania na taki numer. Zresztą samego Gustawa Johan też miał okazję zobaczyć. Jak mniej więcej w środku dnia przyszła pora karmienia. I Aaron złapał za jakąś pałkę a Sebastian przyniósł jedzenie. Jakąś zupę i sporo wina. Głównie po to aby uśpić pacjenta i trzymać go w nieświadomości. A przy okazji Johan mógł go zobaczyć na własne oczy. I było na co popatrzeć!






https://i.ytimg.com/vi/xqi7lVl7xfI/maxresdefault.jpg


Gustaw okazał się być nie mniej postawny niż poznani ostatnio na zborze Egon, Kornas albo Silny. Masa mięśni i twarz z tępym wyrazem. Czy to z powodu podawanych usypiaczy czy umysł nieszczęśnika dawno zniknął w odmętach szaleństwa zaserwowanych mu przez istotę spoza tego wymiaru trudno było Johanowi stwierdzić. Wyczuwał w nim z bliska jakąś nutkę spaczenia plugawą magią. Aaron jak był magistrem to pewnie też powinien. Ale czy to była kwestia mutacji, obecności demonicznego bytu, czy jeszcze coś innego trudno było ocenić. Ale przechodził od tego dreszcz po karku i plecach. Jakby instynkt ostrzegał przed czymś niebezpiecznym nawet jeśli nie rozumiał natury tego niebezpieczeństwa.

Poza tym u Sebastiana leżeli jeszcze inni pacjenci. Chociaż oczywiście już nie w piwnicy tylko na parterze. Poznany na zborze ochroniarz Versany, Kornas oraz kobieta o myszatych blond włosach zaplecionych w liczne warkoczyki. Oboje byli w ciężkim stanie i słabo kontaktowali z otoczeniem. Sebastian bardzo się o nich martwił. Oni oraz Egon, Silny i Vasilij walczyli z jakimś potworem w podziemiach. Co prawda ubili go no ale jak było widać, nie obeszło się bez ofiar. Czy z tego wyjdą to Sebastian naprawdę nie wiedział. Jak nie umrą w ciągu najbliższych trzech dni to była szansa, że przeżyją.

A na wieczór wrócił też Sven. Właściwie niewiele później niż jego pan. Wieści właściwie Johana nie powinny być zbyt zaskakujące chociaż mogły dla kogoś kto pierwszy raz był w tym mieście. Jak Sven właśnie. Otóż ku swojemu zdumieniu odkrył on, że zaskakująco wiele budynków stoi w tym mieście pustych. Nic tylko brać! Można było zająć dowolny który był pusty. To właśnie odkrył jak dzisiaj chodził po mieście, oglądał i wypytywał. Było tu chyba więcej pustych budynków i magazynów niż zamieszkałych. I bardzo możliwe, że była to prawda. Bo z tego co Johan pamiętał z młodzieńczych lat tak właśnie było. Wtedy wydawało mu się to normalne ale jak pojechał w świat, do Altdorfu i innych miast po drodze zorientował się, że tam jest dokładnie na odwrót. Było więcej mieszkańców niż mieszkań. Panowała gęstwa ludzka jaka w Neues Emskrank była nie do pomyślenia. Ale to właśnie była imperialna norma a to te pustki nieudanego projektu budowy nowego miasta i portu były wynaturzeniem. Ale jak ktoś tu przyjeżdżał pierwszy raz jak Sven choćby to mogło być to zaskakujące odkrycie. Więc pewnie miał rację, pustych budynków, kamienic, magazynów było pod dostatkiem. Nic tylko zająć któryś. Chociaż raczej nie należało się spodziewać takich luksusów jak miał tutaj. Nawet taki poziom jak u Sebastiana to pewnie mogło być trudno. Przynajmniej na początku. Z drugiej strony raczej nikt chyba nie powinien robić trudności a jakby już urządzić się w takim domu i go postawić na nogi można by go mieć na własność co w takim Altdorfie było nie do pomyślenia. Tam się ceniło każdy metr i kąt pomieszczenia. Ale tutaj było aż za dużo wolnej przestrzeni.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline