Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2021, 20:43   #130
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Mijał czas od Drugiej Bitwy o Middlebury oraz Trzeciej Bitwy na Orbicie Amerigo i załamania się obydwu ofensyw - tak Armii Czerwonej Wstęgi i Little Richard's Panzer Brigade, jak i kontry NVDF na Autostradzie Śmierci. Dni szybko zamieniały się w tygodnie, a te niedługo i nieubłaganie w miesiące.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qFWkP-teoMg[/MEDIA]

Pomijając żywiołowe i gorączkowe debaty w mediach, polityce i sztabach, praca wrzała na zapleczu pomimo względnego 'zamrożenia' frontów (pomijając czystkę w Middlebury i okolicy oraz kontynuację starć partyzanckich w rejonie Lake Varmint). Odbudowa i wzmacnianie fortyfikacji. Masowe przegrupowania sił zbrojnych. Gorączkowe zgarnianie i ogarnianie salvage z przedpoli Middlebury i orbity Amerigo. Akcje sabotażowe Beton, Wintersa i wspierających ich drużyn dywersantów na południowym Pograniczu aby wreszcie zażegnać niebezpieczeństwo dla rejonu Varmint, Grand Lake, Williston i w konsekwencji Burlington stamtąd. Trwała także wytężona praca całych zastępów mechaników, techników i inżynierów nad naprawami maszyn Rycerzy, Illyrian, NVDF i Minutemen. Tutaj szczególnie odczuwalna była strata mobilnej bazy polowej MFB - bolesny cios "na odchodne" ze strony Panzerowców.

Pierwszy raz od początku wojny był surplus mechów u Minutemen. Dzięki umowie z Rycerzami Św. Cameron, z pola bitwy zgarnęli pięć jako tako zachowanych wraków po pojazdach LRPB. Mieli dość zapasów i pieniędzy aby je reperować - tym bardziej, że Almasy się do nich odezwał z dobrą ofertą: kupno zreperowanych RetroTech mechów (SHD-1R Shadow Hawk i EMP-1A Emperor) po wyższej cenie, podobnie eksperymentalnego ZEU-6Y Zeusa od Pandura. Ten ostatni kręcił nosem, choć oferta była kusząca - póki co więc Minutemen jej odmówili, ale retromechy zostały sprzedane na pniu zaraz po reperacjach. Dwanaście milionów C-Bills wpadło do wojennej szkatuły Minutemen... i zaraz potem wyleciało z niej pięć. Udało się bowiem dogadać z Rycerzami, aby ci odsprzedali jeden z pokonanych desantowców kl. Confederate po relatywnie niskiej cenie (reszta hajsu szła na odbudowę oraz zakup i dostarczenie sporej ilości dużych i średnich laserów celem odrestaurowania jego uzbrojenia. Była to skuteczna, sferoidalna machina zdolna przenosić sześć mechów (lub cztery i dwa myśliwce) dowolnego tonażu oraz nieco cargo, a także skutecznie się bronić dzięki tym laserom. Było to dobre zastępstwo za utraconego Manatee. Brakowało "jedynie" kadr, acz w NVR już rozpoczęto przyspieszony proces rekrutacyjno-szkoleniowy dzięki kontaktom w rządzie i wojsku.

Pozostałe siedem milionów CB było do rozdysponowania i/lub wrzucenia do zaskórniaka. Część z tych pieniędzy poszła na dalszą rozbudowę sił najemnych - kompania Harcourt's Destructors zgodziła się na kontrakt roczny z możliwością przedłużenia, opierający się na standardowych warunkach i klauzulach. Ponadto udało się rozbudować 'startupy' najemne (dalej składające się głównie z max plutonów lekkiej piechoty i transportu) do dwóch pułków. Siły te trafiały na planetę wraz z kolejnymi konwojami handlarzy pod patronatem MRB/ComStar. Była to formalność, tym bardziej, że wróg stracił całość siły kosmicznej oraz większość powietrznej.

W związku z tym ostatnim (i wysokimi stratami) siły eskortowe z Palatynatu Illyriańskiego wycofały się z aktywnego udziału w operacjach, przekierowując resztę flotylli ekspedycyjnej i uzupełnień do osłony konwojów i punktu skokowego zenit.

Za pomysłem Juliana, spora część pieniędzy trafiła do WSI i innych kanałów wywiadowczych i została wymierzona przeciwko 'Benefaktorowi' i jego wciąż nieznanym interesom oraz środkom. Miało to za jakiś czas przynieść pewne wymierne, choć wciąż bardzo skąpe rezultaty - ale od czegoś trzeba było zacząć.

W trakcie tych tygodni Minutemen nie tylko reperowali swe maszyny i siedzieli w bazie, ale także zajmowali innymi rzeczami. Julian przedstawił oficerom łącznikowym pomysł o urwaniu kanałów medialnych nieprzyjaciela. Wprawdzie rajdy na miasta celem likwidacji centrów telekom były natenczas ryzykowne i nazbyt agresywne (w obliczu groźby użycia broni atomowej), to już odnalezienie i przecięcie linii telegraficznych i kabli przesyłu telekom było formalnością. Pozostawiono jedynie awaryjne łącza rządowo-wojskowe pozostające pod nadzorem Vermontczyków. Nagłe urwanie wrażej propagandy miało jednak początkowo odrobinę negatywny efekt, dolewając paliwa do ognia szurów i psychopacyfoli. Sprawę nieco ułagodziła odezwa, jaką przygotował i wygłosił Manul w przekazie radiowym (TV, choć wiarygodniejsze, było odradzane przez WSI ze względu na natychmiastową identyfikację Juliana Jacksona - i jego rodziny). Choć spotkało się z krytyką świrów, to jednak media patriotyczne i neutralne przyjęły je z entuzjazmem, a "prawilni" obywatele organizowali wiece poparcia (oraz sprzeciwu wobec opozycji).

W tym czasie Iroshizuku wykonywała setki godzin lotów zwiadowczych nad całymi zachodnimi Ziarnami oraz Pograniczem. Teraz, kiedy wróg stracił większość sił aerospace i konwencjonalnych atmosferycznych, oraz nie posiadał dedykowanego uzbrojenia p.lot. w dużej, rozdystrybuowanej ilości, to te przeloty były bezpieczne... z grubsza. Raz Itan-sha natknęła się na przerobiony pociąg wojskowy zbliżony typem do St. Bernard Express z dawnych czasów. Znacznie skrócony, choć wciąż potężny i dobrze uzbrojony - wagon eskortowy będący z tyłu miał aż sześć wyrzutni LRM-15. Tylko dzięki fortelowi uszkodzenia torowiska i wykolejenia całego pociągu udało się zniszczyć ten wagon, a potem rozprawić się z pasażerskim i lokomotywą. Dopiero później do agentów wywiadu dotarła informacja, że pociąg nie przewoził wojowników, a cywilów - całe rodziny. To była dalsza migracja, z Bennington do Newport. Setki osób poniosły śmierć w wyniku kraksy, ostrzału i eksplozji. I był to paskudny zadzior, bo jakimś cudem przeciek trafił do "stronnictwa gołębi" (czyli pacyfistycznego) i ukazywał Minutemen znów w poniekąd złym świetle - jako nie lepszych od Bandytów, skoro "mordowali cywilów".

Głosy wzywające do jakiegoś stopnia integracji Minutemen z wojskiem/władzą jako jednostkę podległą i odpowiedzialną, znalazły wreszcie ujście. Centryści się ku temu postulatowi przechylili, a i część "stronnictwa jastrzębi" (czyli militarystycznego) z chęcią powitałaby możliwość kontroli i wykorzystania Minutemen jako narzędzia. Tutaj Rooikat wybiegła naprzód ich oczekiwaniom, używając swych kontaktów do przedstawienia stosownej propozycji. Rozpoczęły się rozmowy z generałem Jacksonem, głównodowodzącym brygadą Border Patrol, znanym hardlinerem i jastrzębiem, przyrównywanym do historycznego bohatera wojennego, Douglasa MacArthura ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, państwa położonego na dawnej Ziemi (a dzisiejszej Terrze). Jackson i jego kadra byli żywo zainteresowani pomysłem wykorzystania Minutemen jako wsparcie i szturm. Układ miał być prosty: utrata autonomii i konieczność wykonywania rozkazów w zamian za wpięcie w system logistyczny wojska (choć tu pojawiły się głosy o wątpliwej wartości tej "zalety"), zrzucenie odpowiedzialności na przełożonych i protekcję stronnictwa jastrzębi. Po całkowitej utracie jednostki "Mailed Fist" NVDF tym bardziej poszukiwało 'czegoś' do załatania dziury w miejscu pancernej pięści.

Trwały także inne negocjacje - międzynajemnicze. Panzerowcy przełknęli swą dumę i zacisnęli zęby pomimo goryczy porażki czy żądzy zemsty i odezwali się do Rycerzy. Doszło do rozmów na neutralnym gruncie, pod muszką laserów i autodział. Przebiegły sprawnie i szybko został wypracowany dość kontrowersyjny kompromis. Rycerze mieli oddać część zdobycznego salvage - tak mechów jak i maszyn aerospace - Panzerowcom, a ci w zamian za to wywinęliby się z kontraktu dla ACzW powołując się na pogwałcenie zapisów Konwencji Ares i dobrych praktyk wg MRB. Tak też się stało. Bandyci źle to przyjęli, ale oprócz paru "incydentów" to nie doszło do "bratobójczych" walk - LRPB po prostu opuściło Amerigo wraz z następnymi transportami, już jako strona neutralna. Nie wyszli na tym aż tak bardzo stratni: okazało się bowiem, że... ComStar kupował RetroTech-pojazdy (a raczej ich wraki po Blood Raiders z Vergennes Airport) po cenie zbliżonej do pełnej rynkowej także od nich. Nieźle na tym zarobili i te pieniądze ze sobą zabrali na odbudowę, rekrutację, wypłaty i do szkatuły.
O czym Minutemen mogli się dowiedzieć w przyszłych latach, to Panzerowcy spędzili jeszcze nieco czasu na Peryferiach, liżąc rany i przemieszczając się na "północ". Wkrótce później najęli się na długoterminową służbę u Steinerów we Wspólnocie Lyrańskiej, gdzie zarobili znacznie większe sumy i byli w stanie powrócić do pełni sił - a potem kontynuować w następnych dekadach swoją kontrowersyjną historię. Ale była to inna, ich własna opowieść.
Niestety nie udało się w podobny sposób urobić Abased. Wstępne rozmowy zakończyły się fiaskiem. Pozycja na liście rankingowej MRB dla tej kompanii z pewnością sfrunęła w dół za opowiadanie się po stronie gwałcącej Konwencje Ares... choć i tak była już niska, o co najwyraźniej ci akurat najmici nie dbali. I wciąż stanowili batalion rzadkich mechów szturmowych i ciężkich z pełnym zapleczem technicznym.

Udało się także przez ten czas nawiązać kontakt z parą zaginionych mechwojowników - Sarah Kane i Jake'iem McKinleyem. Okazało się, że po klęsce powstańców na Vergennes i Windsor, część z nich zdołała zbiec z wysp za pomocą łodzi, biorąc ze sobą COM-2D Commando Walkirii. Wylądowali w ruinach bazy morskiej Bandytów, zniszczonej przed miesiącami. Tam doszło do boju spotkaniowego z ekipą bandyckich zbieraczy - Vermontczycy odnieśli zwycięstwo w potyczce i zniszczyli pociąg kołowy wypełniony salvage z bazy. Potem przeszli do działań dywersyjnych na północno-zachodnim i zachodnim Pograniczu oraz wybrzeżu Morza Chłodnego, ale tutaj szło im gorzej z powodu braku wsparcia i kurczących się zapasów (Commando wypstrykał się z rakiet SRM i stopniowo tracił pancerz ablatywny, a McKinley stracił mecha podczas masakry powstańców). Los odwrócił się dopiero później, kiedy posłany za nimi "łowca" - piracki SWD-2 Swordsman, a raczej jego pilot - został przyłapany w głupim momencie poza kokpitem, sprzątnięty wraz z obstawą, a mecha przejął Auber. Wkrótce po nawiązaniu kontaktu zorganizowano zrzut zaopatrzenia i wsparcie zwiadu lotniczego. Kiedy dotarli do bliżej położonych rejonów udało się ich ewakuować. Walkiria i Auber wrócili pod Wielką Górę Zieloną ze swymi maszynami, ku uldze i radości wszystkich.

A potem gruchnęła szokująca wieść. Zawieszenie broni.

Trzynasty grudnia roku 2999 okazał się dniem o tyle zaskakującym, co nieprzyjemnym dla wielu (a zwycięskim dla innych). Wewnętrzne kręgi decydentów zdecydowały się jednak na podjęcie tego kroku. Negocjacje trwały po cichu już od momentu oszacowania skutków detonacji tamtych dwóch głowic "Davy Crockett". Przedstawiciele rządu kryzysowego NVR wyszli do narodu z ciężką przemową, wskazującą na konieczność skupienia się na odbudowie i uniknięciu ryzyka atomowej zagłady kraju. ComStar też był zaangażowany w sprawę jako mediator, gwarant i obserwator "nieużytkowania broni klasy WMD" i demilitaryzacji pasa przygranicznego. Już trzeciego stycznia roku 3000 podpisano bowiem rozejm - gdzie stronami była już nie tylko Armia Czerwonej Wstęgi, ale także... "Ludowa Republika Ziaren" ze stolicą w Newport oraz "Księstwo Essex". Pierwsza była marionetką Mwabutsy, rządzoną przez ex-wiceprezydenta NVR, Normana Osbergera, oraz innych pojmanych polityków. Druga była udzielnym państewkiem "księcia" Juliusa Spencera.

Nie było to jednak najgorsze, a... utrata Middlebury. Za obietnicę kontrolowanego rozbrojenia z głowic oraz zamknięcia obozów pracy w całej "Ludowej Republice", miała zostać rozpoczęta akcja humanitarna i anty-epidemiologiczna w zachodnich Ziarnach, a miasto Middlebury miało zostać całkiem zdemilitaryzowane i przyłączone do tego nowego "państwa". I to akurat wtedy, kiedy znaczna część obywateli powróciła by odbudowywać swe domy. Część z nich znów musiała uchodzić, inni zostali, aby widzieć wkraczające do miasta siły Abased i wspierający ich batalion startupów najemniczych (tej samej klasy co pułki służące dla NVR). Wkrótce później miała pojawić się także policja tego nowego tworu politycznego. Stref zdemilitaryzowanych w innych miejscach mieli pilnować najemnicy na garnuszku NVR - Rycerze i pułki startupowe. Ci pierwsi mogli sobie już na to pozwolić, gdyż mieli sporo pieniędzy ze spieniężonego salvage, pożytkując je na reperację własnych wraków i latadeł oraz transport drugiego pułku na Amerigo, gdyż niedawno skończył im się kontrakt w Palatynacie i wynegocjowali dodatkowe, lepsze warunki w rządzie NVR.

W mediach i na ulicach wrzało. Stronnictwo gołębi świętowało tryumfy, jastrzębie wyli pod niebiosa. Znów protesty i zamieszki na ulicach, w tym wpierdol jaki sobie nawzajem spuszczali co bardziej fanatyczni wyznawcy opcji politycznych. Policja z początku nie radziła sobie z zamieszaniem, ale twarde rozkazy "z góry" wymusiły czyny mające przywrócić porządek.

Doszło też do kryzysu wewnątrz Minutemen. Beton i Winters poparli szukanie protekcji u gen. Jacksona, lecz wkrótce po ogłoszeniu rozejmu zerwali kontakt razem z blackopsami i zniknęli z radaru, przedtem przysięgając kontynuowanie walki - teraz na własny rachunek. Stali się renegatami. "Gołębie" naciskały natomiast na audyt cywilny. Tu naprzeciw wyszli im Kane i McKinley, oferując siebie i swoje mechy - de facto wiążąc sobie ręce, ale też będąc kimś w rodzaju odgromnika politycznego dla reszty ekipy, która mogła kontynuować negocjacje z Jacksonem (w dość niepewnej pozycji obydwu stron stołu) lub podjąć inną decyzję.

W tym trudnym czasie, praktycznie w ostatniej chwili dotarły raporty wywiadowcze za pieniądze ze sprzedaży mechów. Rozkodowanie przechwyconego przez Spidera Highborna przekazu z Ambassadora zniszczonego na Magellanie. Większość przekazu była uszkodzona i nie do odzyskania, ale udało się za pomocą technosztuczek ustalić, że adresatem części miał być... ktoś na drugim, większym księżycu - Columbus. Udało się nawet namierzyć bardzo wątłe, ale jednak istniejące sygnały sugerujące istnienie tamże jakiejś aktywnej bazy. Z innej beczki: były także doniesienia o dalszych atakach na Bandytów głęboko na Barierze ze strony nieznanych sprawców. Udało się ustalić, że nie stała za tym grupa renegatów Jane Doe (ci też wykonywali ataki przeciw społecznościom bandyckim, ale na południowym Pograniczu póki co). Wciąż też trwała niskich lotów ciuciubabka w dżunglach nad Lake Varmint (najwyraźniej tamtejsi Bandyci nie otrzymali listu od swojego "króla" lub go olali - albo wręcz odwrotnie...).

W powietrzu wisiał silnie stężony niepokój, niepewność jutra. Czy jednak 'gołębie' wygrają także i tu, przejmując bazę Minutemen i de facto internując ich wraz z mechami? Iść w ślady Doe? Zawierzyć Jacksonowi i obniżyć wymagania w negocjacjach, choć to byłaby lekka desperacja? Zastosować inną opcję?

Nastały dziwne, trudne czasy - paradoksalnie trudniejsze, aniżeli te wojenne.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline