Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2021, 23:33   #54
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Roz w obliczu sprzedawcy papieru starała się zachować minimalnie konieczną dozę arogancji właściwą służącym bogatej szlachty. Arogancja miała przykrywać brak wiedzy o temacie, do którego służącemu bogacza miało być się trudno przyznać. Koncept, który nawet utalentowanego specjalisty od rozgryzania cudzej osobowości miał zniechęcić do dalszych poszukiwań.

Kłaniając się uprzejmie na pożegnanie oraz kurtuazyjnie zachwalając jakość rękodzieła (jak nakazywały zasady zachowania) Roz z pewnym zadowoleniem opuściła manufakturę i notując ten niespodziewany sukces ponownie wlazła w błoto i szczyny jej ulubionego miasta. Każdy dzień bez deszczu był wielkiej wagi, jeśli nie chciało się na koniec wyglądać jak ktoś zanurzony po kolana w dole kloacznym. Zanim dopadła ją niepewność, przez chwilę zastanawiała się jeszcze czy krasnoludy nie mają zwyczaju się myć z tego właśnie powodu, iż mając głowę i nos bliżej ziemi, kolejne źródło nieszczególnych zapachów nie robi już aż tak wielkiej różnicy. Na tyle starczyło jej zadowolenia z ostatnich sukcesów, a jej myśli zdawały się robić coraz czarniejsze. Może ktoś ją śledził? Może za kolejnym zakrętem czeka jednak pech? Może to już wszystko na co było ją stać?

Nieomal fizycznie otrząsnęła się z napływających myśli. Odmówiła krótką modlitwę do Vereny, którą ostatecznie preferowała bardziej niż Ranalda. Mimo, że ukrywała prawdę o sobie, to tylko dlatego, aby inna ważniejsza prawda wyszła na jaw. Wzięła kilka oddechów i trochę uspokojona postanowiła kontynuować raz podjęty plan. Jej przykrywka wydawała się być kompletna. Zniknęła z Nuln trafiając do Estalii, a następnie bogata o nowe doświadczenie znalazła pracę u pewnego handlarza beczek. Robota to intratniejsza niż kupiecki goniec, wręcz naturalna w swej konsekwencji w przypadku ludzi tego zawodu, którym trafił się łut szczęścia. W zapasie miała jeszcze lekcje estalijskiego dla pewnej zamożnej panny, ale tym z przyczyn oczywistych dla wszystkich powinna się nie chwalić.

Dlatego jej wizyta w knajpie o wdzięcznej nazwie "Dom Żółtego Buta", gdzie lubili przesiadywać czekający na robotę kurierzy, była naturalnym wyborem. Knajpa, zlokalizowana możliwie blisko głównej ulicy handlowej, ale poza samą dzielnicą i o ile to możliwe "na uboczu". Jej wdzięczna nazwa nawiązywała do budzących przerażenie butów, które nakładano niezbyt rozmownym więźniom, a sam lokal zastąpił swego czasu miejsce przesłuchań.

Roz zamówiła skromny posiłek oraz kufel piwa. Zjadła, a potem rozpytała o wieści oraz o potencjalną robotę. Nie kryła się, że ma nowe zajęcie, ale jednocześnie podkreślała, że to nic pewnego. Sytuacja w handlu była zła, a miała być jeszcze gorsza, co znaczyło, że większość kupców będzie zaciskać pasa, ale jednocześnie kilku dorobi się całkiem pokaźnych majątków. I symptomów tych szemranych okazji szukała Roz przy kolejnym kuflu lokalnego sikacza. Bąknęła przy kimś, że słyszała, że ktoś zgarnął niezłą kasę na dostarczaniu przesyłek "podobno dla Elektorki, albo kogoś równie ważnego" i niedbale obserwując zmieniającą się klientelę liczyła na łut szczęścia.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline