Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2021, 10:00   #27
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Gdy usłyszysz śpiewny wiatru głos,
to olchy szelest i szumny wrzos.
Wtedy czarów odsłania się pląs,
Porwany tańcem, zawierz mu los...

poezja ludu Molsuli



Aran krok decydujący wykonał od którego odwrotu nie było. Nie pojmował czy to ukryty instynkt go prowadził na tę lubieżną ścieżkę ekstazy, czy byt jakowyś, co pokusił umysł odkryciem nęcąco plugawej tajemnicy? Czy upust gniewu pomieszanego z chęcią zmierzenia się z nieznaną rytualną siłą i poznania jej źródła? Wreszcie może stracharskie profanacje bezwstydny urok posiadające? Cokolwiek guślarza przez Topiel wiodło, a może te wszystkie rzeczy naraz, niepokojąco w stronę rubieży Teynechen zbliżyły, rozpaliwszy w nim pokłady aytheru, promieniujące niczym żar od palonego klatratu bijący. Wrodzone spokój i czystość duszy w pełni zatracić się mu w podróży jednak nie pozwoliły. Świadomie kształtował cel, który obrał, sterując rydwanem dusz, by cała ich trójca w jedną stronę zmierzała. Pęd nadał, który starzec i dziołcha dzikością swą podsycali, z serc ich czarnych płynącym pożądliwym rytmem, rozbudzeni wyuzdanymi myślami, wyraźnie połączeni zewem jurności, mimo że wiekiem odlegli. Sam też na projekcje był wystawion, przenikały i przeszywały go obrazy z głębi jestestwa, ukrytych grzesznych pragnień, tabu łamiących swą śmiałością i przyrodzoną wulgarnością. A to był ledwie wstęp do orgiastycznego misterium na które niebawem przyszło mu oczyma duszy spoglądać.

Olszyna od dawna magią przesycona w podaniach i opisach ludu Molsuli była toteż nie zdziwiło go, że takie miejsce na rytuał obrano. Drzewo te rozcięte, niczym juchą się barwiło, dowód dając swej krwawej naturze. Do trójświata łacno bramę można było złożyć z olchowych gałęzi i konarów. Do wróżb i proroctw nadzwyczaj się nadawała, runy o wielkiej mocy tworząc i jako totem wielokrotnie służyła.

Wzrok jego wnet przykuł jednak kopiec, z czerwi uplecion, zdających się członkami ciał ludzkich w zwierzęcym szale parzących. Ohydnie fascynująca plątanina z żądzy utkana raziła zmysły i zarażała obleśnym fetorem, że nie sposób było się odeń uwolnić. Prawież pojmany przez tę orgię rozpusty, co nie tylko przed oczyma się działa, lecz i ciało guślarza swym wyziewem kalać się uporczywie starała Aranaeth szukał kapłana, co nad tą orgią pieczę sprawował. Źródło szeptu rytualnego, co w drgania powietrze wprawiał, tropiciel pragnął odnaleźć. I jakby myśli jego przeczytano, naraz objawił mu się byt w masce, pierwotną siłą paraliż nań zsyłając. Strachem zdjęty dogłębnie, Aran w rozpaczliwym odruchu obrony przełamał ciała słabość i sięgnął ku nieruchomemu obliczu, by przedśmiertnie tajemnicę poznać. Na nic to się zdało, bo uparcie kolejne bezosobowe wcielenie wzrokiem Molsuli wierciło. Kilkakrotnie szarpał zajadle, jakby chciał puste oczy wydrapać, lecz tenże sam bezowocny skutek jego czynienia przyniosły. Nie poddał się jednak, próbę kolejną gotów podjąć, lecz tedy krzyk z nieruchomych ust się dobył, przeszywając bólem jego czoło, jakby kto żelaźny grot weń wraził. Oczy tropiciel przymknął, a kiedy je rozwarł rozmazane deski i krokwie jeno oglądał do Oeynechen powróciwszy…


Umęczon niezwykle, choć przecie do śnienia przywykły, na powrót do barw świata się przyzwyczajał. Ciało erzahlera nieruchomo spoczywające wzrokiem omiótł z żywą jeszcze odrazą. Opodal towarzysze tak samo rozbudzeni wracali do realności. Ino jeszcze jedna persona przybyła, która musieć wkradła się kiedy oni swą celebrę odprawiali. Aran niechętnie zmierzył dziewuszysko ciekawskie, które swą obecnością rytuał zakłóciło. Spod burzy włosów, oblicze nieszpetne wyrastało, złowił harde oczy, o niecodziennym wyrazie i kolorze, co z dzikimi owocami bruśnicy się kojarzyło.

- Nieroztropnie na rytuał taki poglądać dziewko. – rzekł cierpko. - Sposobniej z dala się trzymać, boś nieprzywykła do takiego dzieła. Z własnej woli tu przyszłaś? Czy… - pytanie zawisło między nimi niedokończone. Na zewnątrz pośród zabudowań sioła słychać było bowiem zamieszanie, co niechybnie jakie świeże zdarzenie zwiastowało…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 28-10-2021 o 19:32.
Deszatie jest offline