W głębi Drakwaldu, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI
Kurwości... - zaklął cichcem traper, widząc elfa i podniesione na rozkaz kusze. Ciężko było się dziwić reakcji barona, wszak nieludź wyskoczył jak filip z konopii samemu prosząc sie o kłopoty. Tak po prawdzie Franz myślał, że odmieńca juz wilcy rozdarły na ćwierci, ale huncwot jakos się zdołał smierci wywinąć.
A sytuacja na sielnakową nie wyglądała. Nieważne jak Mauer koncypował, to i tak wyglądało, że nim co głupiego uczynią to zbrojni barona bełtami podziurawią ich jak rzeszota. A tego wszelako traper uniknąc wolał, bo przeie przemytnik miał po co do domu wracać, tedy wolał niepotrzebnych awantur unikać. Los jednak zdawało śmiał mu sie prosto w twarz coraz to nowe kłody pod kulasy rzucając. Tak i teraz, gdy zdawało się, że spokojnie odpoczną pośród dziczy, elfa ściągnął, wraz z wynikającymi z jego sie pojawienia konsekwencjami.
Napiętą jak kiecka altdorfskiej ladacznicy sytuacje starał się rozluźnić drugi z obcych - rosły Norsmen. Szkoda, że takiej inicjatywy nie wykazywał Knappe, który przywlókł przybłęde w głebię Drakwaldu. Stary przemytnik zdzielił go otwartą dłonią w potylice mrucząc groźnie:
- Rzeknij im co do kroćset tępy łbie niemyty nim nas wystrzelają skoroś odmieńca do roboty wziął!
Knappe jednak stał tylko z rozdziawioną gębą zwyczajem wszelkich pośledniejszych, słabujących na umyśle podoficerów i Franz splunął mu tylko pod nogi z pogardą i sam rzekł na poparcie Larsa:
- Pomiarkujcie sie dobrzy ludzie nim się krew niepotrzebna poleje! Prawde mówi Norsmen jaśnie panie. Ten oto sierżant Kanppe - Mauer mówiąc to wypchnął mężczyznę: - wziął tego nieludzia do roboty, co by steinhoferowej mordercę w osobie samego Steinhofera wytropić pomógł.