Sytuacja była dynamiczna, jak to mawiali w Altdorfie. Niers w pierwszej chwili przypomniał sobie powiedzenie, potem twarz człowieka, który tą kwestię wypowiedział. Pewien magister Hieronymus, z Talabheim, który zawieruszył się w dokach i nie potrafił się wybłądzić z dzielnicy. W znalezieniu drogi powrotnej na uniwersytet nie pomagała zasobna kiesa, która topniała dosyć szybko w kieszeniach kurewek, szynkarzy i hazardzistów. Magister był na tyle niegłupi, że nigdy nie wydawał większych sum. Szczęście skończyło się, kiedy pewna fraulein zwana Dużą Henriettą naciągnęła go na balangę z kilkoma dorodnymi nastolatkami. Nie, aby Niers przy tym był, ale mówiło się o tej balandze przez pewien czas w dokach.
"Sytuacja dynamiczna, gdzie jest akcja, jest reakcja, jak w ruchaniu" mawiał magister, który mógł spokojnie zaświadczyć, że uczony ruchał za trzech.
- Zgadza się Jaśnie wielmożny Panie Baronie, to nasz kompan, choć krótko znany i jego zwyczaje są dla nas obce. Zagubił się widocznie w czasie spotkania a my, słabo poznani jeszcze nie dostrzegliśmy wcale, że odłączył się od nas. Tropiciele tak mają, że lubią poza grupą podążać, niźli z nią razem - kiwnął głową Niers, wyjaśniając rzeczowo Baronowi, dlaczegóż to całkowicie zapomniał o dziwnym, obcym towarzyszu.
- I Przestańcie już z tą podejrzliwością, herr Voormann. Nie każdy elf to szpieg. - rzucił z lekkim wyrzutem w głosie - Ale tropiciel z niego niezrównany choć nie wiadomo w kim te elfy gustują. Gdzieś czytałem, że magików chwytają i do sodomii zmuszają niecnie. Tedy strzecie tyłów panie Voormann bo nawet extraorydynaryjnie podejrzliwego człeka mógłby podejść w nocy od tyłu, i niejaka szkoda mogłaby się z tego wydarzyć - Niers uśmiechnął się obleśnie, puentując, majac nadzieję, że Baron i jego żołnierska służba doceni surowy, żołnierski dowcip.
Dla pewności jednak stanął w pobliżu sań, gotów czmychnąć za nie w taki sposób, by Voormann, który był obiektem żartu nie podziekował mu za niego jakimś gorącym zaklęciem.