Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2021, 16:56   #23
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Z jednej strony z oczywistych powodów czułam ulgę, że Gemma mnie nie zaatakowała, ani póki co nie okazała się jakąś demoniczną pułapką, z drugiej jednak strony, gdyby to się stało to wiedziałabym już kim była i w jakim celu pojawiła się w moim życiu a tak, tak to błądziłam we mgle.

Prawie natychmiast po tym, kiedy opuściłam jej pokój zostałam wezwana na dywanik, no może niekoniecznie Brennanowie mieli taki zamysł, ale nie dali mi czasu na ewentualne ogarnięcie się tylko przeszli do istoty rzeczy. A ja zamknięta w małym pokoju uświadomiłam sobie, że może i pozbyłam się części moich zapaskudzonych ubrań, ale ta część, która pozostała nadal musiała wywierać mocne wrażenie na ludziach, którzy na co dzień nie babrali się w posoce demonów i innych istot nadnaturalnych.

Jednakże moje śmierdzące łachy były dowodem na to, że nie opierdzielałam się próbując uratować życie dzieciaków więc postanowiłam się nie przejmować tylko zająć się tym czym lubiłam się zajmować, czyli konkretami a przyziemne kwestie załatwić przy okazji.

- Ktoś ma jakieś propozycje? – Usłyszałam i od razu poczułam się jak wywołana do tablicy szkolnej.

- Dla ciebie cały czas ta sama dwadzieścia dwie godziny snu. Co do reszty to mamy kwestie przyziemne do załatwienia jak na przykład ubrania na zmianę dla dziewczynek, Ali i mnie, obiad dla 55 osób lub więcej, jeśli ściągniemy dodatkowe osoby. Dalej kwestie pozamykania pewnych luźnych wątków. Trzeba by skontaktować się z Leo Archerem i sprawdzić jego status, bo zostawiliśmy go pod sierocińcem. Pozbyć się kradzionego autobusu, którym przywieźliśmy tutaj część sierot i który jest w środku pobrudzony ich krwią. W sierocińcu zostały ślady krwi musimy się upewnić czy nikt nie zdoła przy jej pomocy wyśledzić dziewcząt. No i rzeczywiście sprawdzić czy demoniczne opętanie jakiemu zostały poddane dziewczyny nie zostawiło w nich śladów. – Wyliczyłam.

- Nie prosiłabym o pomoc Chloe, Aniołek i Elisa są moim zdaniem wystarczającym zapleczem medycznym. – Nie zgodziłam się z pomysłem ściągania tutaj aż tak wielu osób.

- Mam kilka pomysłów co do tego całego wydarzenia, ale potrzebuję dodatkowych informacji. – Oczywiście chodziło mi o to, żeby tym razem jaśniej O’Hara wyjaśnił skąd miał namiar na sierociniec i czemu sądził, że zaatakuje tam Pawie Oczko.
- No i dobrze by było chyba wprowadzić resztę zespołu co się tam tak naprawdę zdarzyło. - Spojrzałam nieco wyzywająco na Fincha, żeby wiedział, iż miał się szykować do spowiedzi oraz z powagą na Joe i Sophie, którzy dawali nam swój czas i zasoby nie wiedząc właściwie, dlaczego.

Finch wzruszył lekko ramionami, cokolwiek to miało oznaczać a Joe odpowiedział, w typowy dla niego, zdradzający zaufanie sposób.
- Nauczyłem się, że muszę wiedzieć tyle ile potrzeba. Dla mnie i dla Sophie teraz priorytetem jest pomóc tym dzieciom, jeśli to jest celem Towarzystwa. Nie muszę wiedzieć kim są i co się z nimi stanie. Nie musicie nam niczego mówić. Nie mamy takich zdolności, jak członkowie Wewnętrznego Kręgu i wiedząc zbyt dużo, możemy stanowić zagrożenie dla nas, was i innych. Nam wystarczy, Emmo, powiedzieć, czym mamy się zająć, a tym się zajmiemy.

- Czyli to ja muszę powiedzieć, co się wydarzyło i skąd wiedziałem o ataku na sierociniec. – Fincha nagle oświeciło i zrozumiał czego od niego oczekiwałam - Powiem ci, Emmo, ale, Joe dobrze to zauważył, najlepiej gdzieś, gdzie będziemy we dwoje. Sophie i Joe tymczasem zajmą się kwestiami organizacyjnymi, bo jakbym ja się za to zabrał, to po tygodniu nie mielibyśmy tutaj bieżącej wody, kanalizacji, ale za to mielibyśmy plagę szczurów i histerii. Joe zbudował imperium finansowe, więc kilkadziesiąt nastolatek, mimo że wydaje się być zadaniem na miarę dwunastu prac Herkulesa, ogarnie lepiej niż ja.

- Najważniejsze są teraz potrzeby bytowe dziewczyn oraz ich i nasze bezpieczeństwo i tym ja z Joe możemy się zająć od ręki. – Wtrąciła Sophie - Emma, jeżeli to dla ciebie nie problem, podzwoniłabyś po naszych.

- Dobrze, zadzwonię, ale błagam niech mi ktoś pożyczy spodnie, bo te mi walą demonicznym syfem i do tego chyba się rozpuściły w kilku miejscach, cud, że trzymają mi się na tyłku. – Postanowiłam się podpiąć pod kwestie bytowe, czyli uzyskania czystych ciuchów.
- To tak, Joe i Sophie - spojrzałam na nich - zajmijcie się wszystkim od strony żywieniowo-ubraniowo- adaptacyjnej.
- My - wskazałam na Fincha - sobie pogadamy a potem położę cię spać i wtedy ogarnę kogoś kto pomoże nam zająć się ochroną i usuwaniem śladów.
- Dobra - wstałam z miejsca gotowa do działania - Postanowione. Czy o czymś zapomniałam?

- Spodnie znajdziemy szybko. Jak skończycie gawędzić z Nexusem, to będą na ciebie czekały tutaj. – Usłyszałam upragnione słowa od pani Brennan - A ty, Finch, nie potrzebujesz nowej garderoby?
Sophie była dość delikatna.
Finch obwąchał się ostrożnie.
- Nie - pokręcił głową. - Jeszcze jest ok.

- On potrzebuje wymiany całej garderoby i porad stylisty, ale nie mamy aż tyle czasu, więc bierzmy się za to co damy radę zrobić teraz. - Ruszyłam już w stronę wyjścia z biura.

- Pogadajmy na zewnątrz - zaproponował Finch wstając i ruszając za mną. - Nad jeziorem jest fajny pomost. Spacer?

- Idealnie. Wywieje z nas większość smrodu. – Skierowałam się do drzwi wyjściowych.

Szybko pożałowałam tych słów, bo może i wiatr, i chłód wywiały z nas sporo zbędnego zapachu i nikt nie mógł nas podsłuchać, bo mieliśmy widok na cały pensjonat oraz prawie wszystkie wyjścia z niego, ale no właśnie wiatr i chłód. Nadal było mgliście, ale czerwone słoneczko, które już wstało na wschodzie rozpędzało powoli ciemności nocy i chłód poranka, ale to drugie działo się zdecydowanie zbyt wolno.

- No dobra - Finch stanął na końcu solidnego pomostu z desek. - Co tam się wydarzyło?
Skierował twarz w stronę słońca drżąc od chłodnej bryzy, ja też zadrżałam, więc potuptałam sobie w miejscu, żeby się nieco rozgrzać, a gdzieś zaświergolił radośnie ptaszek.

Spojrzałam na Fincha, najwyraźniej pomyślał sobie, że to on kontrolował tę rozmowę.

- Przede wszystkim to wykorzystam fakt, że zimno cię trochę otrzeźwiło i mam nadzieję zapamiętasz co teraz powiem. Zwrócono mi lekką uwagę – zrobiłam minę sugerującą, iż nie przepadałam za takimi uwagami, nawet lekkimi – na twój obecny wygląd i stan, tak jakbym to ja za niego odpowiadała i w jakimkolwiek stopniu miała wpływ na to, że przez ostatni miesiąc szlajałeś się gdzieś nie dbając o siebie w najmniejszym stopniu. Jednakże, skoro ktoś uznał, że to moja sprawa to chyba nie mam wyjścia i również tak uznam.

Spojrzał na mnie nic nie mówiąc, prawdopodobnie zaskoczony tym moim wywodem.

- Posłuchaj – przybrałam poważną, zatroskaną minę – zachowujesz się tak jakby miało nie być jutra i być może kiedyś nadejdzie taki czas, że jak się nie sprężymy i nie damy z siebie wszystkiego to jutro nie nadejdzie, ale póki co nie zdarzyło się tak żeby po większym jebnięciu wszystko się układało i był czas na odpoczynek. Nie, większość naszych działań to robota długofalowa i trzeba brać pod uwagę, że to co robiło się dzisiaj trzeba będzie robić jutro, pojutrze i popojutrze. Dlatego zawsze należy zostawiać sobie jakieś rezerwy.

Uśmiechnął się lekko. Może obawiał się po wstępie, że na niego nakrzyczę, ale dalsza część mojego monologu go uspokoiła.

- Ja rozumiem – powiedziałam ugodowo – dawanie z siebie stu procent, ale mam wrażenie, że ty wolisz dawać dwieście, a nawet trzysta i obawiam się, iż w końcu nie będziesz miał zapasów, z których mógłbyś czerpać. Zobacz – uniosłam palec do góry jakbym na coś wskazywała - nawet Ala jak wkłada w coś wszystkie swoje siły to potem zajmuje się odzyskaniem zapasów, które zużyła, a ty wczoraj chciałeś ruszać na tego demona w trójkę, ze mną i Kopaczką, po czym zasnąłeś w pół słowa.

Zamilkłam na chwilę, patrząc czy do O’Hary dotarło to co mówiłam.

Finch uśmiechnął się szerzej, niemal błazeńsko. Widać było, że chłodna bryza orzeźwiła go na tyle, że raczej nie zaśnie na stojąco i nie spadnie z pomostu do jeziora.

- Zaczynam podejrzewać, że się o mnie martwisz - mimo żartobliwego tonu oczy O'Hary były pełne jakiś uczuć: wdzięczności, zdumienia, ciepła, wstydu, ale na pewno nie rozbawienia. - Wiem, że przeholowałem. I to mocno. Cholernie mocno. Ledwie potrafiłem zebrać myśli. A po akcji z Kopaczką … Sama widziałaś, co musiałem zrobić i jak to się dla mnie skończyło. Nie obiecuję, że tego nie powtórzę, bo nie lubię łamać danego słowa, szczególnie słowa danego osobom, na których mi cholernie zależy. Ale mogę obiecać, że postaram się tego nie robić, jeżeli nie będzie to absolutnie konieczne. Dobra? Bo wiesz, jeżeli ja z siebie nie wywalę tych, jak to ładnie ujęłaś, trzystu procent, to zazwyczaj jest tak, jasna cholera, że ktoś umiera. Czasami wielu ludzi. To nie tak, Emma, że robię z siebie męczennika. To nie tak. Ja po prostu nie mógłbym zasnąć wiedząc, że gdzieś tam sobie odpuściłem, że gdzieś tam mogłem coś zrobić, a nie zrobiłem. Tak jak dzisiaj. Może, gdybym nie poszedł spać, gdym przetrzymał, może nie zginęłyby te dziewczynki, nie musiałaby zginąć Alicja i nie musielibyśmy pokazywać Jehudielowi, jak wiele nam daje i jak niewiele bez jego wsparcia jesteśmy w stanie zrobić.

Mówił powoli, niemal szeptał przenosząc spojrzenie to ze mnie na wschodzące słońce, to ze słońca na mnie.

- Ale dziękuję ci za troskę i dobrą radę. Wezmę ją sobie do serca. To akurat mogę ci obiecać. Mądre rady zbieram, jak nieśmiały nastolatek znaczki.

- Gdybyś poszedł z nami to demon by chyba posikał się ze śmiechu jakbyś tam wparował i przysnął na krzesełku. - Stwierdziłam.

- A teraz po tym przydługim wstępie zamierzam zachować się jak totalna hipokrytka i poprosić o to żebyś ponownie użył swojej mocy i sprawdził jedną mała dziewczynkę. Wiem, że mogłaby to zrobić Morgan, ale to by trochę potrwało a mnie już pochłonęła moja paranoja i mam złe przeczucia - westchnęłam.

- Bo widzisz na miejscu nie było Andrealfusa, w każdym razie nie in persona. Wyczułam początkowo jego emanację, ale później ta się zmieniła w coś innego, a potem znowu w andrefajfusową i tak kilka razy, jakby pulsując i przeobrażając się - wyjaśniłam dość mętnie.

- Demon objawił się zanim przybyliśmy, rozjebał okna i zaciągnął wszystko czerwoną mgiełką. Jak weszliśmy do środka to prawie wszystkie dziewczynki zostały opętane i część z nich to opętanie przypłaciła życiem. Część z nich obawiam się zabili nasi, kiedy bronili się przed ich atakami. Starali się obezwładniać je, ale nie zawsze się im to udawało. Demon był na piętrze i starał się zabić jedyną dziewczynę, której nie opętał i to właśnie ją chciałabym abyś sprawdził. Mój zmysł śmierci nic nie wykrywa, ale ona na pewno nie jest zwyczajna. - Zamilkłam i zasępiłam się.

- A możemy poczekać z tym do wieczora? Albo przynajmniej kilka godzin? Czy wolisz tak od razu, z marszu. Jedno sprawdzenie nie powinno być przysłowiowym gwoździem do trumny.

- Ona wygląda jak ja – wypaliłam prawie go nie słuchając - To znaczy jak ja, kiedy byłam w jej wieku, bo ja nie wyglądam na dwunastolatkę.

- Ta dziewczynka - pokiwał głową. - No to ok. Załatwimy to od razu. Z marszu, że się tak wyrażę. A teraz, od razu zapytam, o co ją podejrzewasz. Morphling, mimik, doppler, magia taumaturgiczna, projektor emocji, uczuciołak? Masz swój typ?

Od stron wody znów zaciągnęło chłodem. Wiatr przenikał na wskroś. Czułam, jak moje ciało marzło wydane na podmuchy bryzy.

Zastanowiłam się, już te wszystkie opcje przerobiłam w myślach, ale postanowiłam zrobić to jeszcze raz, żeby nie walnąć gdzieś gafy, bo czegoś nie wzięłam pod uwagę.

Zdolność morphlinga, czyli człowieka zmieniający się w innych oraz magia taumaturgii, czyli zaklęcie pozwalające udawać kogoś innego mogłyby na mnie zadziałać, ale wymagały krwi, a żeby zmienić się w dwunastoletnią mnie wymagałyby mojej krwi z tamtego okresu, więc moim zdaniem odpadały, bo istniały marne szanse na zdobycie tej krwi. Mimik, czyli Fenomen potrafiący zmieniać kształty, także mógłby na mnie podziałać, bo on się naprawdę przeobrażał a nie oszukiwał zmysły, ale wyczułabym od niego posmak Fenomenu, więc też nie. Z kolei projektor emocji, czyli Fenomen- fae posiadający zdolność, że ludzie widzieli go jak kogoś, kto jest do kogoś podobny bazując na emocjach oraz uczuciołak, czyli działający podobnie bezcielesny mieszający w głowach i duszach mogły mi naskoczyć, bo odbiłyby się od mojej ochrony fantomskiej. Zatem wszystko co wymienił O’Hara odpadało, zostawały już tylko moje, zupełnie inne typy.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline