Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2021, 17:04   #24
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Mam – potwierdziłam - ale zapędziłam się w mroczne zakamarki własnego umysłu i waham się pomiędzy Andrealfusem lub innym demonem opętującym dwunastolatkę, jakimś konstruktem anielskim bądź demonicznym a inną wersją mojej osoby. I co ty na to? Wystarczająco porąbane? - Aż parsknęłam śmiechem słysząc wypowiedziane na głos swoje przemyślenia, bo teraz brzmiały wyjątkowo absurdalnie.

- No nie wiem - pokręcił głową wyraźnie zaaferowany. - Lubię takie wyzwania i zagadki. Podsumowując. Masz tam dziecko, dziewczynkę, która wygląda jak ty, gdy miałaś kilkanaście lat i nie wiesz czym lub kim może być? Tak?

- Bo jeszcze nie wiesz wszystkiego. – Prawie weszłam mu w słowo - Ona mi powiedziała, że urodziła się 16 marca 2013 i w dniu jej urodzin podobno był atak na szpital i wszyscy poza nią zginęli. Do tego wychodzi na to, że mamy jakieś sprzężenie. Ona twierdzi, że czasami tak jakby była mną i słyszy i widzi to co ja, na przykład znała wasze imiona, chociaż to ktoś jej mógł po prostu powiedzieć, do tego przez ostatnie trzy noce miałam sny o tym ataku, w których byłam nią. Najpierw tego nie skojarzyłam, myślałam, że to moje wspomnienia, ale potem dostrzegłam niewielkie różnice, a jak się pojawiłeś i powiedziałeś o ataku na sierociniec to od razu połączyłam to z tymi snami. No i na sam koniec, niczym wisienka na torcie, ona powiedziała mi, że kontaktuje się z nią istota wyglądająca jak światło, nazywająca siebie aniołem lub świetlistym, która uczy ją okultyzmu i tego typu rzeczy i mówi jej jak bardzo istotna jest i ważna oraz że kiedyś odkryje swoje moce i talent. I jakie wnioski wyciągnąłbyś z tego wszystkiego? – Zakończyłam rozkładając teatralnie ręce niczym magik kończący swoją sztuczkę.

- Ja? Ja mam już swoją teorię. Ale mam większą wiedzę, bo to cholerstwo na mojej klacie, wątłej klacie, rachitycznej klacie, daje mi odpowiedzi, informacje. Wiem, że ty się przed tym blokujesz, nie wykorzystujesz i rozumiem, dlaczego to robisz. I masz cholerną rację, że to robisz. No, ale do rzeczy, do rzeczy. Mam teorię. To nawet się pokrywa z tym, co mówił mi Jehudiel, gdy go odnalazłem. Sięga genezy Fenomenu Noworocznego. Kurde. Emma. Cholernie trudno mi dobrać słowa, jakoś to dobrze opowiedzieć. A chciałbym. Ze względu na ciebie, chciałbym wszystko dokładnie wyjaśnić. Jestem ciekawy tej mini Emmy. Myślę, że to może być klucz do sprawy sierocińca. Klucz do tego, co pokazał mi Jehudiel. Zaprowadzisz mnie do niej?

- Czy to są te cykle, o których wspominałeś? – Przypomniała mi się nasza rozmowa z wczorajszego wieczoru a raczej nocy - Ale dobrze chodźmy i tak chciałam stąd pójść, bo zimno strasznie. - Ruszyłam ochoczo w stronę „Radości”.

- To jak rozumiem ona nie jest jakimś skrytym w nastolatce złem i nie rzuci się na nas - powiedziałam w drodze do pensjonatu. - Bo w sumie to wydarzyła się jeszcze jedna rzecz. Jak Jehudiel wylądował tutaj z ciałem Ali to Gemma, tak ma na imię, wywróciła oczami, polała jej się krew z nosa i straciła przytomność na chwilę.

- Są ludzie, którzy ogólnie bardzo silnie bardzo odbierają Fenomeny. Może ta dziewczyna jest kimś takim. A jeżeli moja teoria się potwierdzi, to obecność Jehudiela mogła ją tak, no nie wiem, uderzyć. A może po prostu tak zareagowała na nadmiar szoku. Przypomnij sobie siebie. Przeżyłaś coś podobnego. Wiesz o czym myślę. Jak wtedy zachowywałaś się, po tym ataku? Jak to zmieniło twoje życie? Jak wpływa na ciebie teraz? To dziecko o mało nie zginęło. Na jej oczach zabito jej przyjaciółki, koleżanki. Możliwe, że w świecie po Fenomenie jest im prościej. Pewne rzeczy, kiedyś nieprawdopodobne, stały się naszą codziennością. Wampiry, demony, zmiennokształtni i cała ta mniej lub bardziej niesamowita menażeria fenomenów. Może w tym, co się jej stało, nie było niczego złego? A może, cholera, masz rację i dziewczynka stanowi zagrożenie. Jeżeli jednak moja teoria się sprawdza, jeżeli dobrze zrozumiałem słowa Jehudiela, to … kurde. To, Emma, jest coś zupełnie nowego.

Zatrzymał się w pół drogi do pensjonatu. Spojrzał mi w oczy.

- Powiedz mi, jeżeli mogę cię o to prosić, tak szczerze, co czujesz, patrząc na tę dziewczynkę? Opisz swoje uczucia. Najdokładniej, jak potrafisz.

Zatrzymałam się, bo jego słowa wzbudziły we mnie jakiś lęk, obawę, spojrzałam pod swoje nogi, potem w prawo i w lewo, cały czas unikając wzroku O’Hary. Przypomniało mi się moje pierwsze wrażenie, pierwsze myśli, kiedy ujrzałam tą małą, a potem te późniejsze. Zrozumiałam. Widok siebie samego to coś niepokojącego, odbierającego wiarę w swoją osobę, niszczącą ułudę jakoby było się kimś jedynym i niepowtarzalnym. Do tego, kiedy dostrzegasz swoje odbicie zaczynasz się zastanawiać na ile ono jest wierne i kto jest tym pierwszym być może lepszym a kto tym gorszym.

- Naprawdę chcesz teraz ze mnie wyciągać wszystkie moje niepewności? – Wymamrotałam.

- Nie. Nie chcę. Ale jeżeli zrozumiesz, co czujesz, będzie ci łatwiej. Bo na pewno nie jest. Ja bym szczał w gacie ze strachu, gdybym spotkał małego siebie. Głównie dlatego, że młody Finch O'Hara był strasznie nieznośnym, małym gnojkiem.

Uśmiechnął się wyraźnie czymś rozbawiony.

- W sumie to nadal jestem tym małym potworkiem. Dobra, Emma. Zostawmy to. Zerknę na tę małą.

Zaczęłam kopać butem w ziemi nie ruszając się z miejsca.

- Gemma Artworth, tak się nazywa, jak jakaś stara ciotka. Poza tym nie powiedziałam, że ja nie chcę o tym mówić tylko zapytałam, czy ty jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć.

- Ja już niewielu rzeczy w życiu jestem pewien. To twoja decyzja. Wiesz, że jestem doskonałym słuchaczem, doskonałym mówcą i doskonałym towarzyszem rozmowy.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- No i doskonałym powiernikiem.

- A jakie znaczenie ma to co czuję jak na nią patrzę? - Dopytywałam uparcie.

- Emocje są ważne. Stanowią podstawę każdych działań magicznych. Intencjonalność emocji też jest bardzo ważna. Złość, gniew, strach są łatwe i prowadzą w cienie, w stronę tego, co uosabiają sobą byty piekielne. Uczucia takie jak smutek, miłość, współczucie odpowiadają za tę jaśniejszą stronę magii. To co czujesz, szczególnie mając moce Wyczucia, to często podświadome dostrojenie się do echa magii użytej. To trochę jak wyczuwanie temperatury otoczenia.

- Na pewno niczego mi nie ułatwiasz. - Wypuściłam powoli powietrze z płuc - Z jednej strony – zaczęłam powoli - czuję jakbym miała przed oczami odzwierciedlenie samej siebie. Wprawdzie nie potrafię dokładnie zrozumieć co czuje dziecko, które całe życie spędziło w domach zastępczych albo sierocińcach i mogę spróbować sobie to tylko wyobrazić. Za to dokładnie wiem, jak to jest, kiedy większość ludzi ma cię za wariatkę, bo zachowujesz się inaczej niż oni, widzisz, czujesz i wiesz rzeczy, których oni nie znają. Chciałabym jej pomóc, zająć się nią i zaopiekować. No nie wiem - pokręciłam zirytowana głową - przygarnąć ją.

- Z drugiej jednak strony wiem, czuję, że to wszystko, ta cała sytuacja nie jest normalna. - Zagryzłam usta.

- Że jedna z nas nie powinna istnieć - kontynuowałam. - A ponieważ jestem starsza, to siebie uznałam za tą prawdziwą, pierwszą, ale tak naprawdę to nie wiem czy tak to wygląda. - Zamilkłam znowu wpatrując się w czubki swoich butów.

- Dlaczego sądzisz, że jedna z was nie powinna istnieć? - poczułam, że się zbliżył i położył mi delikatnie dłoń na ramieniu. - Moim zdaniem obie jak najbardziej powinnyście istnieć. Chociaż może, jak najbardziej, to nie są właściwe słowa w tej skomplikowanej sytuacji. Wiesz. Jehudiel powiedział mi, czym był Fenomen Noworoczny. Oni, tam wysoko i daleko, nazywają to Rozdarciem. Coś, nawet chyba anioły nie widzą co, rozdarło wszelkie prawa obowiązujące w światach i zmieszały je ze sobą. Wiesz, że Gemma to możesz być ty. Naprawdę ty, ale z innego świata. Z innego wymiaru, jak kiedyś mówiono. Jehudiel powiedział, że kiedy pierwszy raz doświadczyliśmy Fenomenu Noworocznego, niektórzy z nas zostali, że tak się wyrażę, rozdarci duchowo. Na różnych płaszczyznach. Atak na ciebie, Emmo, mógł wyrwać część twoich emocji, twojego jestestwa, uformować je w coś, nadać temu życie. Pozwolić temu zaistnieć w naszym świecie. Nasze lęki, nasze pragnienia, że tak to nazwę, mogły się urealnić. I teraz, gdy prawdę o tym odkryły anioły, ktoś może chcieć odszukać te nasze małe kawałeczki, zniszczyć je i posłać w miejsce, gdzie nie będą istniały. Nie mówię, że to prawda. Ale może być, że Gemma narodziła się z ciebie, dlatego, że coś z ciebie tam, wtedy, umarło. Albo nawet ty umarłaś, nie tutaj, ale gdzieś indziej w innym świecie. W innej wersji świata. W innej rzeczywistości. I Gemma to właśnie ta część, co w innym świecie ocalała. I to jest, Emmo, dopiero popierdzielone. Poznałem taką cząstkę siebie samego dwa tygodnie temu. Jehudiel mi ją pokazał. Wydaje mi się, że to też jakoś łączy się z naszymi Pieczęciami, ale tutaj akurat od naszego Skrzydlatego przyjaciela, że tak kurde powiem, nie dowiedziałem się niczego.

Nie puszczał mojego ramienia. Stał tak, gdy zamilkł, i czekał na to, co powiem.

- No właśnie o tym mówię, że nie powinnyśmy istnieć w tym świecie jako ta sama osoba - odpowiedziałam zrezygnowana - I może dlatego starałam się doszukać w niej coś złego, demonicznego, żeby to sobie dać prawo do istnienia a nie jej, bo gdzieś tam głęboko wewnątrz siebie zaczęłam się obawiać, że ona mnie zastąpi.

- Zastąpi? Emma. Ciebie się nie da zastąpić. Jesteś niepowtarzalna i niezastępowalna.

Żachnęłam się na te słowa. Nie oczekiwałam takich deklaracji oraz słów pocieszenia i nie próbowałam wymusić jego współczucia, po prostu mówiłam, jak było i wiedziałam, że miałam rację.

- Doprawdy? Ja jak byłam w jej wieku to zajmowałam się jakimiś pierdołami, którymi zajmują się dwunastolatki a ona już teraz wie takie rzeczy, które ja dopiero poznałam po dwudziestce. - Odparłam z lekką goryczą.

- I ta twoja cząstka też wyglądała jak ty? - Zmieniłam lekko nieprzyjemny dla mnie temat.

- Ja jako nastolatek. Wredny i przemądrzały. W sumie niewiele się ode mnie różnił. Ale nie było go tutaj. Nie w tym naszym świecie. To zasadnicza różnica. Nie miał więzi mentalnej ze mną. Twoja Gemma wydaje się być, bo ja wiem, dużo bardziej realna, przynajmniej tak wynika z twojej opowieści. Inna. Spokojnie. Rozgryziesz temat z moją małą pomocą. Tego jestem pewien. Nie znam mądrzejszej i bardziej przemyślnej osóbki niż ty.

- Taa - ruszyłam ponownie do budynku zrzucając rękę Fincha ze swojego ramienia - Musiałam się tłumaczyć Alicji. No wiesz, że wcale nie wpadłam jako nastolatka i nie oddałam dziecka do sierocińca.

Weszłam do pensjonatu i zatrzymałam się w środku.

- Jeśli jesteś przekonany, że młoda nie stanowi zagrożenia to nie musisz jej sprawdzać teraz. Możesz położyć się spać. – Nagle odechciało mi się drążenia tematu Gemmy.

- Teraz, teraz to ja się nakręciłem na tę historię. Idziemy poznać tę młodą damę, bo nie zasnę, póki się nie przekonam co tam nam się trafiło.

- Tylko, że ona śpi. Nie obudzisz jej, co?

- Nie obiecuję. Będę stąpał cicho, niczym patyczak, ale nie wiem jak czujny sen ma ta mała. Ale postaram się być cichszy niż bąk puszczony w zatłoczonej windzie.

- Jesteś pewien, że ten nastolatek nie ma więzi mentalnej z tobą, co? - Zapytałam ironicznie. - No dobrze chodź, przypilnuję cię żebyś się zachowywał.

Zaprowadziłam go do pokoju Gemmy, ale tuż przed drzwiami zatrzymałam się i kładąc palec na ustach nakazałam mu, aby był od teraz wyjątkowo cichy po czym sama cichuteńko weszłam do pokoju.

Gemma spała przykryta kołdrą, kręcąc się niespokojnie i mamrocząc coś przez sen. Słowa były niewyraźne i niezrozumiałe. Sen miała wyraźnie lekki. Tak jak ja. I chociaż kusiło mnie, żeby podsłuchać co tam mamrotała to dałam sobie spokój nie chcąc jej obudzić. Weszłam cicho skradając się na paluszkach i wpuszczając za sobą Fincha.

Finch wszedł także na paluszkach wstrzymując oddech. Jego zarośniętą, ascetyczną twarz wykrzywił szeroki uśmiech a oczy stały się serdeczne i wesołe. Wziął cichy oddech i spoważniał, a potem jego oczy zmieniły barwę. Tęczówki zmętniały, wyblakły, aż w końcu nie dało się ich niemal odróżnić od białek. Trwało to kilka uderzeń serca i w końcu Finch wypuścił cicho powietrze. Podtrzymując się framugi drzwi wycofał się na korytarz.

- Dobra - zagaił, gdy już zamknęłam drzwi do pokoju Gemmy. - Gdzie są prysznice, ręczniki i pokój, w którym mogę się przespać. Albo kogo muszę zabić czy też uwieść, aby to dostać?

- To będzie Sophie albo Joe, twój wybór. – Odparowałam utrzymując pokerową twarz.

- To jednak wolę pójść spać śmierdzący. W sumie dzień jak co dzień. Na dole chyba są prysznice. Idę się ogarnąć.

Robił to, gnojek, specjalnie. Czułam to. Specjalnie przemilczał efekty "badania" Gemmy. Droczył się ze mną, ale ponieważ nie byłam już pięciolatkiem to nie zrobiło to na mnie wrażenia.

- Poczekaj – zatrzymałam go - wiem, gdzie są prysznice i powinny tam jeszcze zostać jakieś czyste ręczniki, ale czyste ubrania to muszę pójść upolować. Pokażę ci drogę a potem to ogarnę.

Zaprowadziłam go do łazienki.

- Twarda z ciebie sztuka, wiesz, cholero jedna. - Powiedział, gdy już mu wskazałam prysznice. - Pogadamy, jak się umyję, ok? Spotkamy się w świetlicy? Co ty na to?

- Ok.

Potem poszukałam Sophie i dostałam od niej czyste ręczniki oraz czyste ubrania dla siebie i dla Fincha oraz dowiedziałam się, gdzie jeszcze został jakiś wolny pokój.

Podrzuciłam mu ręcznik i ciuchy do łazienki, chociaż przez chwilę miałam problem, aby domyślić się, które ubrania były dla kogo po czym sama wzięłam prysznic i przebrałam się w to, co mi załatwiła Sophie. Zajrzałam do świetlicy, O’Hary jeszcze nie było, więc ogarnęłam dla siebie jeszcze kanapki z ogórkiem. Jadłam sobie i czekałam na niego próbując ułożyć pożyczone, zapewne robocze, spodnie.

Finch przyszedł po dziesięciu minutach. Długo mu zeszło. Miał mokre włosy i brodę, pachniał jakimś wyraźnie kwiatowym szamponem. Ja nie myłam włosów może, dlatego wyrobiłam się szybciej a może on tam po prostu zasnął. Na pewno obecnie wyglądał odrobinę lepiej. Miał na sobie luźne dresy. Może jednak powinnam zakosić je dla siebie a jemu oddać te szelaściaki, w których teraz siedziałam.

- Dobra. Krótko. Bo czuję zew łóżka. Gemma jest czysta. Nic w niej nie ma. Żadnych demonicznych śladów, żadnych anielskich pieczęci. Nie wiem nawet, czy jest tym, o kim mówiłem. Wygląda jak zwykła, mała dziewczynka, która oberwała mocno od losu. Wyśpię się, pogadam z nią wypoczęty, może wyczuję coś więcej. Ale raczej nie. To po prostu zwykła, niezwykła smarkula. Chociaż patrząc na nią i pamiętając twoje zdjęcie ze sprawy, w której pojawił się Anderfjutus tutaj, rozumiem twoją reakcję. To dziecko - zagadka. I rozwiążę ją, albo zmienię nazwisko, na jakieś mniej szykowne niż O'Hara, na przykład na Harcourt czy coś.

- No cóż, czuję się lekko rozczarowana tą – ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć twoją - niewiedzą, ale chyba na razie to wystarczy mi tylko to, że młoda nie okaże się nagle Andrealfusem w przebraniu, ani nie otworzy jej się portal na plecach, który przerzuci mnie nie wiadomo, gdzie. – No cóż miałam doświadczenie w tej materii.

Wstałam zabierając ze stolika talerzyk, z którego już zdążyłam zjeść kanapki.

- Chodź pokażę ci, który pokój możesz zająć. Sophie wybrała ci taki oddalony od dzieciaków.

Ruszyłam, po drodze zahaczając o kuchnię, żeby odstawić tam talerz.

- Aha i dobrze wiem, że byś chętnie podpierdzielił moje nazwisko, żeby móc zgrywać londyńczyka pełną gębą. – Nie mogłam po prostu się oprzeć i nie odpowiedzieć chociaż wiedziałam, że to prowokacja.

Zaśmiał się cicho.

- Wolę irlandzkie nazwiska. Angielskie pasują do kobiet, dziewczyn lub angielskich gentelmanów, jeżeli wiesz co mam na myśli. – Nie wiedziałam - A irlandzkie są twarde, jak zęby trolli.

Ostatnio zdanie mnie rozbawiło, bo O’Hara w twardości brzmienia moim zdaniem przegrywał z Harcourt, gdyż moje nazwisko miało więcej spółgłosek w stosunku do samogłosek niż nazwisko Fincha.

O’Hara ziewając już naprawdę potężnie podziękował za wskazanie mu drogi i poszedł spać we wskazanym miejscu, wcześniej jednak wyciągając skombinowany nie wiadomo skąd węgielek i zabierając się do rysowania zaklęć ochronnych. Mogłam to zrobić za niego, ale machnęłam ręką i poszłam się zająć swoimi sprawami, których miałam teraz naprawdę dużo do zrobienia.

Uwieszona już słuchawki aparatu przypomniałam sobie, że nadal nie dowiedziałam się skąd Finch wiedział o ataku na sierociniec. Za bardzo się skupiliśmy na małej Gemmie, ale co się odwlecze to nie uciecze, no nie?
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline