Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2021, 22:34   #9
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 04 - 2052.10.01; wt; wieczór

Czas: 2052.10.01; wt; zmierzch
Miejsce: Detroit; Wixom; zachodnie Walled Lake; dom pogrzebowy
Warunki: wnętrze domu; jasno, ciepło, na zewnątrz noc, ziąb, burza, umi.wiatr






https://img.wallpapersafari.com/tabl.../72/hJtIgb.jpg


- Ale grzmotnęło. - mruknął Geronimo z ciekawości podchodząc do okna. Pogoda znów się dawała we znaki. Może wiatr ucichł i zrobił się całkiem znośny. Ale wraz z początkiem nocy zaczęło grzmieć i błyskać. I jeszcze przez jakiś czas można było mieć nadzieję, że burza przejdzie bokiem no ale nie. Rozpadało się na dobre. Grube, ciężkie krople zaczęły walić o szyby a z widoków na piętrze był niezły widok na jezioro i przeciwległy brzeg. Zamieszkałe budynki jawiły się jako punkty świetlne. Stamtąd pewnie podobnie było widać ich budynek. Ale przy potędze burzy te budowle śmiertelników wydawały się kruche, nędzne i gotowe ulec potędze żywiołu. Ale jak wiedzieli mieszkańcy miasta te starodawne budynki mające po kilka dekad sprostały już niejednej burzy, śnieżycy i ulewie poświadczając solidność dawnych architektów i budowlańców. Ale póki się było w oświetlonym i ogrzanym wnętrzu takiego budynku to burza szalejąca na zewnątrz wydawała się nie straszna.

- Dobrze, że teraz nie musimy przestawiać żadnych gratów na podwórku. - Lola też spojrzała ze swojego miejsca za okno. I widocznie miała w pamięci jak w pośpiechu kitrali rozbite auto brudasa jakiego teraz mieli w piwnicy. Nie chciało jej się jednak wstawać od stołu i wolała zabrać się za szamę. W końcu ostatni raz jedli coś porządnego na śniadanie. Czyli gdzieś w południe nim pojechali pierwszy raz do Browna. To do tej pory każdy zdołał porządnie zgłodnieć.

- Mam nadzieję, że nas nie zaleje. - mruknęła Johnson też krzywo patrząc na tą niepogodę za oknem. To było możliwe. Zwłaszcza w takiej okolicy jak ta, tuż przy jeziorze gdzie i bez żadnych deszczów był raczej nadmiar niż niedobór wody. Podtopienia i zalania były powszechne a i powodzie zdarzały się co jakiś czas. Zwłaszcza jesienią i wiosną, w okresie największych deszczy. Czyli właśnie w tą porę. Geronimi spojrzał na jej plecy bo stał trochę za dwójką krzeseł zajmowanych przez ich nieco przymusowych gości. Niby wracał na swoje miejsce ale Lucy dostrzegła krzywy uśmiech drugiej blondynki. Mięśniak pewnie chciał dostrzec czy Johnson nosi stanik. Bo jak się rozgrzała i ociepliła atmosfera od tego pieca i roboty w kuchni to zdjęła marynarkę i została w samej koszuli. A ta była biała to była szansa dostrzeć czy coś tam pod nią nosi czy nie. W końcu w jednej z teorii jakie Śnieżka słyszała o Johsnon było to, że to też facet. Tylko młody, gładko wygolony i tak dalej. Po samej twarzy nie można było tego wykluczyć chociaż pełne usta i gładka twarz kojarzyły się raczej z kobiecą niż męską twarzą. No z przodu koszuli dekolt jakoś zbyt się nie wybrzuszał ale to jeszcze nie przesądzało sprawy. Tak samo jak to jakby pod spodem był albo nie stanik. Ale jak to gdzieś w przelocie usłyszała od Xaviera zamierzał to dzisiaj sprawdzić. Chociaż Johnson głos też miała typowo kobiecy i o sobie mówiła jako o kobiecie a nie mężczyźnie. Niemniej tak samo jak jej partner na swój sposób intrygowali nie tylko swoich najbliższych sąsiadów swoją odmiennością od tutejszych standardów.

~ Cholera nic nie widzę. Musiałaby się pochylić do przodu to może by coś było widać. ~ szepnął Geronimo wracając na swoje miejsce. Trochę rozczarowany, że nie udało mu się tak od ręki rozwiązać zagadki płci Johnson.

- O. Idą nasze spóźnialskie królweny. - zaśmiała się Lola słysząc zbliżające się korytarzem kroki. Po chwili do kuchni weszli Skaza i Ash. Obaj mieli etap “już idę!” i zanim zeszli to pozostała czwórka zdążyła już nieźle zacząć tą kolację bo każdy był głodny a ta była gotowa.

- Co mamy dzisiaj dobrego? - Roger odsunął swoje krzesło jakie zwykle zajmował a i Ash usiadł na swoim. Obaj rozejrzeli się ciekawie po tym co na nich czekało na stole i chyba spodobało im się to co tam zobaczyli i poczuli zapach. Wydawali się całkiem podekscytowani ale milczeli na temat swoich odkryć z gabinetu na drugim piętrze. Pewnie ze względu na dwójkę sąsiadów więc nie poruszali tego tamtu. Tylko jakieś luźne i żartobliwe.

- To Ash, słyszałam, że ckni ci się jakaś gorąca chica. - Lola wzięła na siebie zagajenie rozmowy na te luźne i wesołe tematy. I to pod tematykę jaka zdawała się jej ulubioną. Aaron spojrzał na Lucy, potem na drugą blondynkę a i pozostali dwaj panowie jakby postawili uszy na taki ciekawy temat.

- No wiesz. Taka normalna. To taki żart był z tą chicą, nie musicie się tym przejmować. - powiedział jakby się trochę zmieszał, że ich hedonistka tak przy wszystkich zaczęła ten temat.

- Mhm. “Taka normalna”. No jak facet to mówi to pewnie nogi do samej podłogi, szpilki, pończochy, aby miała czym oddychać i nie trzeba było za nią latać. No i żadna dziwka bo trzeba się szanować a poza tym to siara i trzeba za to płacić. - Mila pokiwała głową jakby na poważnie rozważała to jak jakieś zamówienie i dzieliła się swoimi spostrzeżeniem ze swoją przyjaciółką i partnerką w interesach.

- Ej… A znacie taką? To mi też taką załatwcie. - Geronimo chyba jednak łyknął, że to tak na poważnie bo wcale nie krył, że jak już by latały koło takiego ciekawego tematu to też byłby zainteresowany aby się podpiąć pod takie zamówienie kolegi.

- No i jakby jeszcze lubiła kostnice. Bo ja lubię. - Ash podobnie jak wcześniej znów wziął sprawę w dość żartobliwy sposób. Ale jego uwaga wywołała zdziwione mruganie obojga sąsiadów.

- Ash, ty może wampir jesteś czy co? Może od razu trumnę ci tam wstawimy do piwnicy. - Skaza roześmiał się wesoło dołączając do tego żartobliwej, rodzinnej dyskusji.

- Trumnę? No w sumie… Taka przytulna, jak ją wymościć od środka czymś przyjemnym… Można by się zamknąć od środka i spać bez przeszkód… - Ash podchwycił pomysł jakby mu się spodobał i obracał go na poważnie w myślach.

- U mnie są trumny! Znaczy w magazynku. Jak tam kiedyś sprzątaliśmy ten burdel co tu był to tam zanieśliśmy wszystkie trumny. Pamiętacie? - Lola prawie zachłyśnęła się przełykanem makaronem gdy sobie przypomniała, że powinni mieć chyba jakieś trumny. W końcu był tu kiedyś dom pogrzebowy.

- Ano tak! Coś było! Ale to one jeszcze tam są? Dawno tam nie zaglądałem. - Geronimo podchwycił pomysł a i pozostali Żałobnicy coś pamiętali w ten deseń, że mogli mieć jeszcze jakąś trumnę czy dwie tam gdzie koleżanka mówiła.

- No co wy… Wy tak na powaznie z tymi trumnami? - Manfred wybełkotał jakby sobie uzmysłowił, że siedzą w jakiejś rodzinie wariatów lub przynajmniej dziwaków.

- No pewnie. No to widzisz Śnieżka, jeszcze ta chica musiałaby lubić trumny i kostnice. - Mila jakby wróciła do przerwanego przez trumny tematu. Tak samo poważnie jak wcześniej postraszyła gości tymi kajdankami i skuwaniem. To i teraz wyglądało jakby naprawdę rozważała, gdzie tu taką pannę znaleźć o tak wyśrubowanych wymaganiach jakie podał Ash.

- Takie dziwy to może prędzej u Parkerów a nie Camino. Oni lubią cmentarze, krzyże i takie nawiedzone klimaty. - Skaza chyba potraktował to jak żart ale dorzucił coś od siebie.


---




Czas: 2052.10.01; wt; wieczór
Miejsce: Detroit; Wixom; zachodnie Walled Lake; dom pogrzebowy
Warunki: wnętrze domu; jasno, ciepło, na zewnątrz noc, ziąb, burza, umi.wiatr


W końcu kolacja się skończyła a gości zaproszono ponownie do pokoju Śnieżki na strychu. Zaś jak gangerzy zostali samo w swojej gangerskiej rodzinie to Skaza i Ash mogli wreszcie przystąpić do poważniejszych rozmów na znacznie poważniejsze tematy niż gorące chicki i przytulne trumny.

- Słuchajcie w tej walizce jest bomba! - zaczął Skaza zdradzając podekscytowanie. Ale z miejsca przerwał mu Xavier.

- Wiedziałem! Mowiłem od początku, że to wybuchnie! Trzeba to wywalić na zewnątrz! Albo utopić w jeziorze! - krzyknął wojownik zrywając się na równe nogi jakby był gotów pobiec na górę i to właśnie uczynić.

- Rany Ger… To była przenośnia. Taka metafora. - Roger sapnął i przewrócił oczami. Irokez spojrzał na niego niepewnie, ten jeszcze na Asha ale Aaron też pokiwał głową twierdząco. Więc topornik usiadł z powrotem na swoje miejsce.

- Tak, więc… No tam jest bomba. Prawdziwa rewelacja. Jeszcze nie przeczytaliśmy wszystkiego ale to jest naprawdę coś. - mężczyzna z bielmem w oku nieco stracił wątek ale szybko go odzyskał i rozkręcił się ponownie.

- Te budowy co było widać na zewnątrz to zaczynali budować coś. Niby nowe skrzydło ratusza. Ale tak naprawdę to budowali schron. To wiemy z drugich papierów. Nie wiemy czy skończyli budować to skrzydło czy nie przed wojną. Ale pamiętam, że tam coś stało takie niedokończone jak jeszcze Schultz zabronił tam chodzić. Nie wiem jednak czy to to. Tak czy inaczej jeśli skończyli to pod ratuszem powinien być jakiś kozacki schron. Nie słyszałem aby ktoś kiedyś odkopał jakiś schron spod ratusza więc on wciąż tam może być i czekać na swojego odkrywcę. - tłumaczył podjarany tymi odkryciami skaza. Ale jakby ta informacja okazała się prawdziwa to naprawdę by to było “coś”. Któż by nie chciał się dorwać do nienaruszonego schronu z technologiami i skarbami sprzed wojny? No każdy! To było marzenie każdego przepatrywacza, łowcy i stalkera. Taki skarb zwykle nie trafiał a jak już to może raz w ciągu całej kariery.

- No. I oni tam mieli jakie cuda! Nawet komory anabiatyczne. Czaicie? Jeśli naprawdę coś takiego tam mieli i to wszystko nadal działa to oni tam mogliby wciąż spać i prawie by się przez te 30 lat nie postarzeli. Jakby zasnęli wczoraj! No i jeszcze masa dodatkowego sprzętu, ambulatorium, sala operacyjna, magazyny z bronią i technikaliami, nawet mieli zamówioną salę kinową. Nie wiem czy taka prawdziwa, znaczy pełnowymiarowa no ale coś takiego mieli na liście potrzebnego sprzętu. Mieli tam nawet jakieś małe reaktory tak wydajne, że aż mi trudno to uwierzyć. Nie wiem czy coś poplątałem w obliczeniach czy to jakaś propaganda ale jak tak to o rany, one tam wciąż mogą wszystko zasilać, 30 lat to żaden okres dla takiego mini reaktora. - Ash dołączył się do dyskusji uzupełniając słowa kolegi. Ale skupił się na bardziej technologicznych sprawach. Ale zwykle tak było. Jego z kolei podniecała myśl o tych wszystkich cudeńkach przedwojennego hi-tech jakie mogły się kryć w takim miejscu.

- I wiemy, że miały być trzy takie schrony. Jeden pod ratuszem ale nie wiem gdzie dwa pozostałe. Może tam gdzieś pisze w tych papierach ale jeszcze do tego nie doszliśmy. Wrócimy na górę to będziemy czytać dalej. - powiedział Skaza wskazując na górę gdzie był jego gabinet i zawartość tej czarnej walizki jaką dzisiaj zdobyli prawie przypadkiem.

- Tak ale Skaza ma pewien pomysł w związku z tym… - Aaron spojrzał na ich lidera i dało się poznać, że ów pomysł może budzić jego wątpliwości a przynajmniej nie ma do niego przekonania.

- Tak, mam.Skitrajmy to dla siebie. Tą walizkę, to co w niej jest i tego brudasa. Nie mówmy jutro nic Brownowi i reszicie. I tak już powiedzieliśmy Cyborgom, że nic o tym kurierze nie wiemy. Trzymajmy się tego. - lider popatrzył na swój zespół, zwłaszcza tą część co nie było wcześniej z Ashem i nie słyszeli o tym pomyśle.

- Chcesz odstawić Browna na boczny tor? - Lola zapytała tak, że było widać zaskoczenie taką zmianą planów.

- Słuchajcie i tak pewnie będziemy buszować wewnątrz Strefy. Przynajmniej Śnieżka. Od ratusza do rafinerii nie jest tak daleko. A jak ktoś będzie za kordonem to skąd będzie wiedział gdzie się pętaliśmy w głębi Strefy? - Roger uśmiechnął się lekko rozkładając ręce i rozkładając ramiona. Miał o tyle racji, że przecież kordon ograniczał dostęp by nic do tej Strefy nie wlazło ani nie wylazło. Ale co tam się wewnątrz dzieje to nie było wiadomo. A akcja z rafinerią z tego co mówił Brown miało dać im niejako zielone światło i przepustkę by legalnie łazić i pętać się po tej Strefie.

- No ale nie wiem Skaza… Mówisz o wyrolowaniu Browna. Może i reszty. Przecież dopiero jutro mamy gadać z Ligą kto tam właściwie ma z nami łazić koło tej rafy. A tego brudasa z piwnicy to cała dzielnia widziała jak pruł na przełaj. Dlatego Cyborg z resztą go potem szukali. - Ash miał widoczne wątpliwości czy to taki dobry pomysł. Lola na razie milczała podobnie jak Geronimo który póki nie doszło do obgadywania jakiejś walki czy czegoś podobnego to zwykle głosu nie zabierał zdając się na pozostałych. A tym razem na razie do omawiania jakiejś walki nie doszło więc milczał.

- A jak powiemy Brownowi to co się zmieni? Albo nam zakaże szukać tego schronu. I gówno nam zrobi bo on zostaje tutaj a my będziemy łazić po Strefie. Albo każe nam działać. I my będziemy łazić po Strefie. A jak znajdziemy schron to on zgarnie większość dla siebie. A nam spadną jakieś ochłapy. Ja nie mówię aby im nic nie mówić. Mówię aby z tym się wstrzymać aż znajdziemy ten schron. Zobaczymy czy tam da się wejść. Co tam jest. I wtedy będziemy mogli wystąpić jako gospodarze. Albo będziemy ciułać ten hi-tech po kawałku i sprzedawać na coś fajnego. Jak już tam będziemy no to coś się wymyśli. - Skaza mówił z takim samym przekonaniem jak niedawno gdy namawiał ich aby zastąpili Grubego Pete’a w ściąganiu haraczu z okolicy dla Browna. Na razie wyglądało na to, że ten pomysł wypalił. Brown wydawał się być zadowolony z ich usług. No ale teraz była mowa o numerze całkiem innego rodzaju. I niejako poza plecami runnerowego ważniaka.

- No ale jakbyśmy działali dla Browna to on może nam wiele załatwić. Widziałeś jaki smartfon dał Lucy? On sporo może. Więcej niż my. Może nam załatwić jakichś ludzi albo sprzęt. - Ash dalej nie był do końca przekonany do takiego rozwiązania. Więc nieśmiało zgłaszał swoje zastrzeżenia.

- Ludzie na razie nie są aż tak potrzebni. Trzeba będzie przeszukać te ruiny w okolicy ratusza i tyle. A sprzęt to zawsze możemy powiedzieć, że coś tam nam jest potrzebne do penetracji tej rafy. - Skaza i na to miał gotową odpowiedź i tym zdawał się nie przejmować.

- No ale co z Ligą? Przecież nie wiemy czy będziemy działać sami czy oni nam kogoś dodadzą. Z tego co mówiliście ze spotkania w rzeźni to nie ma być tak, że każdy wielki gang kogoś dorzuca? No jak tak to wtedy byśmy nie działali sami. - Lola odezwała się po raz pierwszy i zwróciła uwagę na jutrzejsze spotkanie. Nie tylko z Brownem ale i w siedzibie Ligi. Miał tam być ktoś kto minował rafę ale właściwie nie wiadomo kto no i nie wiadomo kto jeszcze.

- No tak… - Roger skinął głową na znak, że to może stanowić pewną trudną do przewidzenia okoliczność. Podrapał się po głowie zastanawiając się chwilę. - Nie ma się co martwić na zapas. Ze względu na ten schron to lepiej by nam było działać samemu. Ale jak z tą rafą to faktycznie może być dziwnie jak będziemy się jakoś mocno wykręcać. To jeszcze zależy kto by ewentualnie miał iść. Może się go uda wkręcić do spółki z tym schronem. To by było łatwiej. Albo jakoś ugrać coś na boku. No to zobaczymy jutro co w trawie piszczy. - tą opcję ich lider chyba miał najmniej przygotowaną. Ale głównie dlatego, że nie byli teraz w stanie przewidzieć co ich czeka jutro w siedzibie Ligi. Ale już musieli pojechać tam i wiedzieć czy coś mówić o tych schronach czy nie.

Dyskusja już trochę trwała. Geronimo prawie się nie odzywał bo sprawa nie dotyczyła go bezpośrednio. Ale co by nie postanowiła reszta to by się pewnie dostosował. Lola wydawała się chętna spróbować na razie nic nie mówić Brownowi o tych schronach. Ale ona miała skłonność do ryzykanctwa czy po prostu decyzji podejmowanych pod wpływem chwili. Aaron na odwrót. Te schrony go strasznie zaciekawiły ale obawiał się reakcji Browna gdyby się dowiedział, że skitrali to dla siebie. On z wszystkich Żałobników wydawał się najbardziej stonowany i skłonny do rozważań i analiz.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline