Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2021, 02:17   #149
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 51 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; dziedziniec
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Wszyscy



Sytuacja w piwnicy stawała się krytyczna. Żywi chociaż wydawali się sprawniejszymi i odporniejszymi wojownikami niż nieumarli nie dawali rady niszczyć ich wystarczająco szybko. I po tym jak obie pary szermierzy zostały wepchnięte do środka szkielety dawno temu zmarłych wojowników zaczęły ich okrążać i wreszcie miały okazję wykorzystać swoją przewagę liczebną.

Anthon wraz z Deacher walczyli przy północnym wejściu do piwnicy. Metalowy Magister toczył pojedynek z jednym ze szkieletów. Ten już oberwał i widać było jak odpadło od niego trochę kości i kawałki starego pancerza. Ale mimo to nie zwalniał i te uszkodzenia zdawały się nie robić na nim wrażenia. Ciężko ranny von Kurtze nie dał rady go trafić a sam został przez niego trafiony zardzewiałą szablą. Ta jednak ześlizgnęła się po mocarnym pancerzu magistra nie czyniąc mu krzywdy. Podobnie jak kolejny atak szkieltwoego wojownika. Ale zabierał mu cenny czas gdy obok śledcza sieknęła mocno, jakby ze złością swojego przeciwnika. Cios rozkruszył pożółkłą twarzoczaszkę, mostek i żebra wojownika. Ten nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Machnął chyba na oślep ale o dziwo trafił śledczą w bok toporem. Ta skrzywiła się, sapnęła ale pancerz ją chyba uchronił od poważniejszych konsekwencjich. I to był już ostatni wysiłek szkieletu który upadł na starą podłogę dołączajac do wcześniej powalonych kamratów. Ale zaraz zastąpił go kolejny. A drugi minął go i zaszedł służkę Sigmara i Imperatora z flanki.

Z przeciwnej strony cofali się ku trzeciemu wejściu Karl i Oswald. Łysy mięśniak siał spustoszenie swoim dwuręcznym mieczem. Ciął potężnie swoim orężem przerąbując nieumarłego na skos od ramienia po biodra łamiąc go na pół jednym ciosem. A gdy tamten upadł na podłogę na wszeli wypadek dobił go rozrąbując go na pół wzdłuż kręgosłupa. Karl miał mniejszą siłę rażenia swoim lżejszym ostrzem. Ale efekt był ten sam. Najpierw czubkiem miecza rozorał pancerz i kości żeber stwora ale ten jeszcze to zdzierżył. Gdy ząs wyprowadził atak swoim nadziakiem był on na oko Karla na tyle niezdrany, że udało mu się odciąć jego ramię z mieczem. Ramię upadło na podłogę a zaraz potem jego właściciel.

Za ich plecami elfka próbowała trafić w tego szkieletu z jakim walczył Karl albo Oswald. Ale jej strzała śmignęła gdzieś ponad ich głowami i roztrzaskała się o sufit. Jensen zaś po ostatnim wystrzale zaczął ładować swój arkebuz. Zaś trójka żołnierzy wraz z Alexem widząc na co się zanosi schroniła się wewnątrz trzeciej piwnicy. Ale nie zdążył bo Deacher nie czekała dłużej. Groziło im, że szkielety wejdą w lukę w ich dziurawej linii obrony i osaczą każdego z nich z osobna. Dłużej nie czekała.

- Teraz! Odskok! - krzyknęła rozkazująco. Arkebuzier przerwał ładowanie swojej broni i pobiegł za trójką żołnierzy. Allif tak samo. Zaś czwórka osłaniających ich odwrót szermierzy miała trudniejsze zadanie. Szkielety już zaczęły ich obchodzić i oprócz Anthona na każdego z żywych przypadało po dwóch walczących z chodzącej śmierci. Ale zanim się do nich dobrali żywym udało wykonać się odskok do trzeciego wyjścia. To jakby zaskoczyło nieumarłych i dało ze dwa czy trzy szybkie oddechy ich przeciwnikom na przegupowanie się i zorientowanie się w sytuacji.

- To piwnica! Nie ma innego wyjścia! Tylko to okienko! - krzyknął Alex który był tutaj chwilę wcześniej i wraz z dwójką żołnierzy śledczej miał okazję rozejrzeć się co tu jest. Ale nie było tu nic. Ślepy zakątek z tylko jednym wejściem do jakiego zbliżali się nieumarli wznawiając swój mozolny szturm z iście nieumarłą obojętnością na straty.

- Rozwalcie je! Musimy się stąd wydostać! - krzyknęła Deacher też widząc, że znaleźli się w pułapce. I na więcej nie starczyło jej czasu. Ona i Karl stanęli ramię w ramię odpierajac ataki szkieletowych wojowników. Zaś Anthon i Oswald rzucili się do szturmu na okienko. Było za małe alby dało się przez nie przecisnąć. Ale mury były stare a oni krzepcy i zdeterminowani. Zaś śledcza i szlachcic kupowali im czas siekąc się z kolejnymi szkieletami. Tu znów sytuacja jakby wróciła do poprzedniego stanu bo przejście było na tyle wąskie co po dwóch szermierzy każdej ze stron. Więc ponownie nieumarli stracili atut swojej przewagi liczebnej.

- Dawaj! Jeszcze trochę! - łysy mięśniak ciężko dyszał atakując rękojeścią swojego miecza mury. A gdy odpadł jakiś kamień jego używał jak poręcznego młota do wybijania pozostałych. Wraz z kamieniami obsypywała się ziemia do środka ale otwór się powiększał prawie z każdym uderzeniem. Podobnie jak zbawcze światło ponurego, jesiennego dnia.

- Dawać, na górę! Ale już! - Oswald widząc, że otwór jest już dostatecznie duży aby przez niego przejść razem z Anthonem łapał kolejno Alexa i żołnierzy co byli bardzo osłabieni ranami i prawie wypychali ich na górę. Jeden, drugi, trzeci.

- Dawaj, teraz ty! - krzyknął szermierz i ponaglił magistra aby ten podążył w jego ślady. Pomógł mu też go wypuchając na zewnętrzny bruk. A potem rzucił swój miecz na zewnątrz i wyciągnął rękę aby teraz Anthon i reszta pomogli mu się wydsotać. Została już wewnątrz tylko ostatnia dwójka żywych zmagająca się z dwójką nieumarłych. Czekało ich najtrudniejsze zadanie. Trzeba było oderwać się od przeciwnika, przebiec te kilka kroków do dziury a potem pojedynczo wyskoczyć na zewnątrz. Śledcza znów dała sygnał do tego manewru i oboje rzucili się do wyrwy. Nieumarli ponownie zaś mieli kłopot z natychmiastową rekacją aby doścignąć uciekajacą dwójkę na czas. A przy wyrwie ramiona Oswalda i Anthona pomogły wyszarpać na bruk jedno z nich a potem drugie.

- Zawalcie to! - krzyknęła jeszcze siedząca na tyłku śledcza cofająca się do tyłu rakiem. Z wyrwy już wystawały zardzewiałe kilofy i topory próbujące dosiegnąć kogoś na zewnątrz. Ale trójka włóczników trzymała ich na dystans nie pozwalajac im wydostać się na zewnątrz. A magister z osiłkiem tłukąc kamieniami osunęli ścianę wreszcie na tyle, że ta przysypała otwór i może jednego czy dwa szkielety co były najbliżej odcinając tą drogę przejścia.

Wydostali się na zewnątrz i byli chwilowo bezpieczni. Na dziedzińcu były niedaleko tego czegoś zbudowanego z kamiennych nagrobków. Ale nie było widać ani żywych ani umarłych. Tylko te pół tuzina powalonych zombi przy bramie z początku starcia. Ale rezultat walki dla żywych był słony. Trójka włóczników ledwo powłóczyła nogami i opierali się na swoich włóczniach jak na kosturach. Anthon i Jesnen byli ciężko ranny, Deacher, Karl i Oswald lekko. Jedynie oswobodzona, bosonoga Allif była w miarę cała ale ona nie brała udziału w bezpośrednich starciach ograniczając się do szycia z karlowego długiego łuku.

- Zwalniam was z obowiązku towarzyszenia mi. Możecie wracać. Idźcie do Sebastiana. Opatrzy wasze rany. I zwijajcie się stąd. Ktoś musi dotrzeć do Lenskter i powiadomić co tu się dzieje. My z Oswaldem sprawdzimy ich leże. Jak nam się uda dogonimy was. Jak nie to nie. - śledcza Deacher nie bawiła się w długie przemowy. Dała zielone światło na odwrót ciężko rannym i tym co nie byli z jej oryginalnego oddziału. Sama ze swoim szermierzem zamierzała jednak zostać i kontynuować swoja misję do końca. Jej lub misji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline