Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2021, 11:51   #22
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Walka rozgorzała.

Strzała upadła na ziemię obok Zaklinacza, kalecząc jego udo… Wyglądała na zatrutą. Idir poczuł ból w swojej prawej nodze. Było to coś więcej niż zwyczajne draśnięcie.

Półelf podbiegł do drzewa na zachód. Następnie, dobył łuku, wycelował i wypuścił strzałę… Niecelnie! Strzała minęła zakapturzoną postać i wbiła się w drzewo obok.

Harry obejrzał się wokół - niedaleko z krzaków wypadła jeszcze dwójka małych, zakapturzonych postaci. Jeden z nich krzyczał coś w narzeczu, którego nie potrafił zrozumieć.

Seelah także dobyła łuku, wycelowała i wypuściła strzałę w przeciwnika znajdującego się nieco bliżej. Także i ta strzała minęła swojego celu! Paladynka, chcąc zmniejszyć dystans, podbiegła bliżej w stronę zakapturzonej postaci na północy.

Amiri czym prędzej podbiegła do przeciwnika znajdującego się nieco bliżej nich… A następnie zamachnęła się swoim wielkim mieczem! Cięła, a horyzontalny cios przepołowił postać. Na śnieg chlusnęła struga świeżej krwi. Przeciwnik został zmasakrowany.

Tymczasem Merisiel popędziła na półkę skalną i wreszcie zobaczyła ukrytego dotychczas przeciwnika.

Zaklinacz potrząsnął swoim kosturem i wykrzyczał parę dziwacznych słów, a z jego laski pomknęły trzy lśniące pociski, które popędziły prosto na przeciwnika na północ. Idir patrzył, jak jego magia rozrywa ciało przeciwnika, a ten praktycznie eksploduje w fali magicznej energii.

Idir próbował zwalczyć truciznę, którą został zatruty grot, który go zranił… Zaklinacz otrząsnął się z trucizny, ostatecznie.

Tymczasem przeciwnicy zaatakowali podróżników.

Pierwszy, podbiegł do Harry’ego i ciął wielkim nożem, który przypominał te od rzeźnika. Wymachiwał z brakiem wprawy, ale… Niestety skutecznie. Harry poczuł ból, kiedy wielkie ostrze wbiło się w jego brzuch.

Kolejny także zaatakował Harry’ego, machając wściekle nożem. I także trafił!

Ostatni z przeciwników, ten, który został odkryty przez Merisiel, podbiegł do niej i ciął dwa razy nożem. Oba trafiły celnie elfkę.

Zaklinacz łyknął miksturę i poczuł, jak powierzchowne rany zasklepiają się, ale nadal czuł się źle po truciznie. Coś słaba ta mikstura leczenia, zdaje się.

Po czym miotnął zaklęciem w przeciwnika. Ten, oberwawszy dwoma lśniącymi kulami wyczarowanymi przez Idira, powoli osunął się na ziemię… Obok Harry’ego został tylko jeden.

Tropiciel odskoczył od wroga na pięć stóp, wypuszczając z dłoni łuk, który upadł na zaśnieżone runo leśne. Dobył bicz i chlasnął nim, próbując rozbroić przeciwnika.

Niestety, nie udało się. Bicz trzasnął blisko przeciwnika, jednak ten uchylił się w ostatniej chwili.

Seelah podbiegła do swojej elfiej przyjaciółki i wypuściła z bliska strzałę… Trafiła! Strzała wbiła się. Przeciwnik zatoczył się nieco i krew popłynęła na śnieg, ale jeszcze stał. Ledwo co.

Elfka dobyła rapier i cięła w przeciwnika… Ale spudłowała! Mały drań uchylił się przed ciosem, chociaż krwawił i słaniał się. Następnie odbiegła nieco i zeskoczyła z małego wzniesienia, za paladynkę.

Amiri podbiegła do przeciwnika, którego Harry przed chwilą nieskutecznie zaatakował batem. Zamachnęła się i… Chybiła. Jedyne, co potężny miecz rozrąbał tym razem to było błoto i śnieg.

Widząc nadciągającą Barbarzynkę i wielgachny miecz spadający obok niego, zakapturzony kurdupel zawahał się i… Wrzasnął coś skrzekliwym głosem, obrócił się na pięcie i zaczął uciekać!

Ten obok Seelah chyba zrozumiał przesłanie. Chlasnął na pożegnanie nożem paladynkę, ta jednak uniosła tarczę i cios odbił się od niej. A potem też odwrócił się i zaczął uciekać, zostawiając na śniegu krwawe ślady.

Harry rzucił bicz, naprędce podniósł łuk. Skupił się na celu… (Hunt Prey) Wreszcie, naciągnął cięciwę i wypuścił strzałę. Ta niemalże trafiła, jednak odbiła się od fragmentu pancerza uciekającego karła.

Uciekinierzy byli, teoretycznie przynajmniej) niegroźni, ale zawsze istniała możliwość, że wrócą, przeprowadziwszy ze sobą sporą grupę żądnych krwi krewnych, przyjaciół i znajomych. Aby im to utrudnić Idir posłał jeden magiczny pocisk w stronę tego, z którym walczyły Seelah i Merisiel, a potem dwa kolejne w kierunku drugiego uciekiniera.

Magiczne pociski wystrzeliły spod palców Zaklinacza i pomknęły w stronę ich celów. Pierwszy sięgnął rannego, który ledwo powłóczył nogami od paladynki i zatopił się w jego ciele. Uciekinier wywinął kozła i upadł na śnieg. I już się nie poruszył.

Dwa pozostałe pociski mknęły za drugim, który uciekał. Sięgnęły celu i do uszu Zaklinacza doszedł okrzyk bólu uciekiniera, który na parę chwil tylko zwolnił bieg. Jeszcze żył.

Amiri dobyła jeszcze oszczep i rzuciła nim za ostatnim z przeciwników. Chybiła! Harry jednak naciągnął cięciwę i wypuścił dwa szybkie strzały z których jedna trafiła… Niewiele brakowało, aby chybiła.

Strzała Tropiciela wbiła się w plecy ostatniemu przeciwnikowi, który upadł.

~

Po skończonej walce, nastała cisza. Śnieg zabarwił się krwią, a martwi przeciwnicy dogorywali już na leśnym gruncie.

Gdzieś tam, na wschodzie, czasem dało się usłyszeć wycie wilków, które chyba oddaliło się nieco od czasu, kiedy zawiązała się walka. Poza dźwiękiem wiatru świszczącym pomiędzy drzewami, było cicho.

Przeciwnicy, po bliższych oględzinach i usunięciu kapturów, wyglądali na goblinowatych. Chociałoby się nazwać ich goblinami, jednak te miały żółte źrenice i ciemny, niemal czarny kolor skóry, a ich czaszki pokrywały dziwne tatuaże.

Merisiel słyszała o paru plemionach, które grasowały na wschodzie Cheliax, na przykład o plemieniu Szramy albo Garbatych. Być może ci tutaj w jakiś sposób z nimi związani? Harry, który pochodził z Jastrzębiej Dziupli, słyszał kiedyś wieści o stworach przychodzących z Gór Aspodell na północ od Urwiska Pirena. Do tego miejsca był jednak całkiem spory kawał.

Trupy miały przy sobie zwyczajne wyposażenie, które używali podczas walki: trzy krótkie łuki, pięć noży myśliwskich, a także nieco suszonego mięsa ukrytego w małych pakunkach. Ponadto, przy jednym znaleźli małą buteleczkę z czarnym płynem, który został naniesiony na strzałę, która drasnęła Idira. Niechybnie była to trucizna.


Merisiel wyceniła, że buteleczka z trucizną mogłaby być warta trzy albo pięć sztuk złota na rynku w Dziupli. Za łuki i noże pewnie parę-paręnaście sztuk srebra.

Innym przedmiotem, który znaleźli przy ciałach były dwa wielkie szpony, które Harry rozpoznał jako te należące do sowodźwiedzia. Na szponach zostało wyryte parę run. Zatem, były to przedmioty magiczne. Wyglądały jak jakiś rodzaj talizmanu.


Mieli w swoich sakwach także sieci, których na szczęście nie użyli i parę kawałków sznura. Jeden z nich miał przy sobie coś, co na początku wyglądało jak garść żelaznych prętów, ale po dokładniejszych oględzinach było zmyślnym urządzeniem. Po pociągnięcu małej dźwigni, pręty składały się w zestaw kajdan połączonych z klatką, która była w stanie spętać średniego lub małego humanoida.

Był jeszcze wisiorek, który podróżnicy w sakiewce jednej z tych kreatur. Był to topornie wyciosany w drewnie łeb wilka, który miał troje oczu.

Seelah skojarzyła podobny symbol, jako że znała się nieco na religii. Bardzo podobny symbol miała bogini Lamashtu, znana też pod nazwami Matka Bestii lub Matka Koszmaru. Jeśli ci tutaj rzeczywiście byli goblinami, to ten wisiorek był jak najbardziej na miejscu.

Wisiorek był pusty w środku i zawierał w sobie wiązkę jakichś ziół. Harry przysiągłby, że widział kiedyś te zioła, ale… Nie, nie mógł sobie przypomnieć. Może ktoś w mieście albo jakiś myśliwy wiedziałby?

Pozostała także kwestia leczenia. Z walki chyba tylko Amiri wyszła bez szwanku, pozostali odnieśli rany. Idir nadal czuł się źle po truciźnie, zaś Harry i Merisiel byli zakrwawieni od ciosów, które zadały im czarne gobliny. Seelah także oberwała solidnym ciosem. Wyglądało na to, że paczka z medykamentami w końcu się przyda.

- No, niewiele brakowało, żeby uciekł - powiedział z westchnieniem ulgi Idir. - Jeśli każdy, kto wchodzi do tego lasu, jest tak witany, to nic dziwnego, że tyle osób nie wraca. Mieli chyba zatrute strzały - dodał.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 08-11-2021 o 05:14.
Santorine jest offline