Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2021, 14:39   #23
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Harry jakby odżył, gdy opuścili Dziuplę i ruszyli w okalającą ją przestrzeń. Nucąc pod nosem jakąś melodię, wysforował się na szpicę grupy, obierając kierunek na znany mu od dzieciaka zagajnik. Ot, jakby ruszali na grzybobranie czy polowanie, a nie szukanie zaginionych dusz. Z tyłu głowy kłębiły się myśli i teorie, co stało za zaginięciami, ale chwilowo pozwolił sobie na chwilę radości i upajania się dobrze znaną mu wolnością z dala od ostoi cywilizacji na tym skrawku świata.

W zagajniku jednak nuty melodii ustały, a pół-elfia twarz ściągnęła się w wyraz koncentracji, z niebieskimi oczami dokładnie lustrującymi otoczenie wokoło. Wycie wilków burzyło ciszę. Tropiciel zastanawiał się przez chwilę, czy aby nie wchodzili na teren przejęty przez jakąś sforę, ale koniec końców skończyło się tylko na względnie odległych skowytach. Harry ślady oglądał ze skupieniem godnym uczonych, ze zmrużonymi oczami kalkulując, przeliczając i rysując w myślach ścieżkę osobników, którzy zostawili po sobie rzeczone ślady, ale słabo mu to szło. Już odwracał się do towarzyszy, by zdać im relację…

Strzała przecięła powietrze i idirowe udo jednako, burząc ciszę i spokój skromnej przesieki. Ciemne kształty między drzewami, naciągające cięciwy łuków zmotywowały do działania. Harry wyrwał gdzieś na lewo, w stronę rozłożystego dębu, w biegu już ściągając długi łuk z ramienia i prędko naciągając strzałę wydobytą z kołczanu. Czarne lotki zafurkotały i grot wwiercił się w… Konar. Szlag! Harry przykleił się do drzewa, za dębową osłoną bezpieczny od kolejnego ostrzału… Ale nie od kolejnych goblinopodobnych, wyłaniających się z cieni gdzieś nieopodal.

Pół-elf próbował się odpędzić od nadciągającego niebezpieczeństwa, zbijać uderzenia wzmacnianym łęczyskiem czy wymijać skrętem bioder, ale Fortuna miała inne plany. Szybkość i zwinność może i pozwoliłyby mu na walkę w defensywie z dwoma wrogami naraz, ale wkręcony gdzieś w brzuch nóż i szerokie cięcie pod żebra prędko wyrwały z niego krew i potok przekleństw. Szczęśliwie magia, w postaci magicznych pocisków Idira, ściągnęła jednego z nachalnych adoratorów. Harry skoczył chwiejnie w tył, wymieniając łuk na zwinięty przy pasie bicz. Skręcona skóra i rzemień trzasnęły głośno, podręcznikowo, ale próba sieknięcia biczowym koniuszkiem po palcach trzymających nóż skończyła się kolejną porażką. Podobnie jak odsiecz Amiri, której potężny cios jedynie zabrudził towarzystwo błotem, śniegiem i błotno-śnieżną mieszanką.

Tyle dobrego, że pokurcz rzucił się do ucieczki, gdy barbarzynka wściekłą szarżą pojawiła się przy nich. O!, to była zawodniczka która była diablo niebezpieczna w walce w zwarciu. Nie to, co chuderlawy Harry. Pół-elf zabrylował w końcu, nareszcie mogąc poszczycić się sukcesem, gdy uciekinier - wpierw popieszczony kolejnymi magicznymi pociskami - padł w półkroku na ziemię, z haroldową strzałą w plecach. Harry natomiast… Harry pacnął tyłkiem o ziemię, sapiąc ciężko i kurczowo trzymając ranę na brzuchu. Musiał odetchnąć.

- Kurwie syny - mruknął pod nosem i splunął, gdy już przegrupowali się i przejrzeli szaber po goblinowatych. - Czas sprawdzić, ile wart będzie świątynny pakunek. Seelah, jeśli mogłabyś… Merisiel, siadaj.

Harry machnął w stronę zalegającego pniaka, który musiał im wystarczyć jako szpital polowy. Sam miał ochotę się położyć czy przysiąść, bo kurczowo trzymana rana broczyła krwią i pulsowała bólem, ale elfka zdawała się być w jeszcze gorszym stanie i chwilowo była na szczycie listy priorytetów pół-elfa.
 
Aro jest offline